poniedziałek, 17 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 9.

Violetta Story, chapter 9. 

Marco
Dzisiaj mam randkę z Francescą. Denerwuję się jak jeszcze nigdy. Zazwyczaj do takich spraw podchodzę na luzie, ale ta dziewczyna zawróciła mi w głowie. Z reguły szybko się zakochuję, a potem odkochuję, ale czuję, że z Francescą będzie inaczej. O niej nie da się tak po prostu zapomnieć. 
- Marco! - usłyszałem wrzask mojego szefa. - Pracuj, a nie stój jak kołek! - od razu zerwałem się z miejsca. Jak mam cokolwiek robić, kiedy moje myśli są zajęte tylko i wyłącznie Fran i jej uśmiechem? Ale przecież nie powiem tego Luce, szczególnie, że to jego młodsza siostra. 
- Przepraszam, Luca, zamyśliłem się. - wymamrotałem, kierując się do stolika, przy którym właśnie usiadł jakiś mężczyzna. 
~,~
German
Violetta nadal się do mnie nie odzywa. Próbuje nawiązać z nią jakiś kontakt, ale ona całkiem mnie olewa. Zaczynam myśleć, że musiałbym zaakceptować jej związek z tym Leonem, żeby mi wybaczyła. Ale nie mam najmniejszego zamiaru tego zrobić. Dlaczego? Sam nie wiem, po prostu nie lubię tego chłopaka. W tamtym roku jeszcze jakimś sposobem go znosiłem, ale odkąd zobaczyłem jak całuje moją córkę... Nie, to nie może się dalej ciągnąć. 
- Violetta... - zacząłem, nalewając sobie soku do szklanki. Ona podniosła powoli głowę znad talerza i spojrzała na mnie pytająco. - Przestań się już na mnie gniewać, nie zachowuj się jak dziecko. - powiedziałem, patrząc na nią surowym wzrokiem. 
- A zaakceptujesz mój związek z Leonem? - zapytała, unosząc brwi. Po moim trupie...
- Nie, Violetta, masz zerwać z tym chłopakiem, bo... - zaprotestowałem.
- NIE! - krzyknęła. - Nie zerwę z nim, bo go kocham. - oświadczyła. - Idę do Studia. - rzuciła, wstając gwałtownie od stołu. 
- Violetta, wróć tu natychmiast... - syknąłem. 
- Pa! - usłyszałem jeszcze tylko trzaśnięcie drzwi. No pięknie. Do tej dziewczyny nie da się dotrzeć. 
- German, myślę, że odrobinę przesadzasz... - odezwał się Ramallo. A po co on się wtrąca?
- Ramallo, proszę cię, nie chcę tego słuchać. - przerwałem mu. - Dzisiaj przedstawimy Violetcie jej nową guwernantkę. - zarządziłem, po czym wstałem i skierowałem się do swojego gabinetu. 
~,~
Tomas
Postanowiłem, że z samego rana znajdę Stefy i ją przeproszę. Nie powinienem jej wykorzystywać. Kiedy jednak weszła do Studia zawahałem się. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Już zebrałem się w sobie i ruszyłem w jej kierunku, kiedy Ludmiła rzuciła mi się na szyję.
- TOMMY! - zawołała, zwracając uwagę prawie całego korytarza, w tym Stefy. - Stęskniłam się za tobą, tak bardzo, bardzo! - wykrzyczała mi prosto do ucha, po czym przytuliła mnie mocno. Prawie się udusiłem. 
- Ludmiła, proszę, mam coś do zrobienia... - zacząłem, próbując ją jakoś spławić. 
- Ja wiem, Tommy, że ta okropna Violetta cię zraniła, ale nie musisz się już nią przejmować, bo masz mnie! - zaszczebiotała. Westchnąłem ciężko. 
- Ludmiła, muszę iść... - wyswobodziłem się z jej uścisku i podbiegłem czym prędzej do Stefy. 
- Stefy, zaczekaj! - złapałem ją za nadgarstek. Wyrwała mi się.
- Czego chcesz? - warknęła. 
- Ja... - zawahałem się. - Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak totalny dupek. - wyjaśniłem. 
- Przeprosiny przyjęte. - odparła oschle, po czym odeszła z podniesioną głową. W tym momencie do Studia weszła roześmiana Violetta z Leonem. Trzymali się za ręce. Mimo, że postanowiłem zapomnieć o Violetcie ten widok sprawił mi ból. Oddaliłem się szybko, nie patrząc w ich stronę. 
- Fran! - zawołałem, zatrzymując ją. - Przepraszam za moje zachowanie, nie wiem co we mnie  wstąpiło, naprawdę! - spojrzałem na nią błagalnie. - Wybaczysz? - zapytałem. 
Obrzuciła mnie krzywym spojrzeniem od stóp do głów, po czym się uśmiechnęła i przytuliła mnie mocno. 
- Nareszcie wróciłeś. - szepnęła. - Zobaczymy się później. - posłała mi kolejny uśmiech, po czym odeszła w stronę sali instrumentalnej. 
No, więc zostało jeszcze tylko przeprosić Violettę i Leona. Podszedłem do nich z wahaniem, na co Leon od razu przycisnął Violę do swojego boku i otoczył ją ramieniem. 
- Słuchajcie, ja... - odchrząknąłem. - Chciałem was przeprosić. Za to, że nie potrafiłem zrozumieć, że już mnie nie kochasz, Violetta, że kochasz Leona. - powiedziałem niepewnie. - Teraz już widzę, że to z nim jesteś szczęśliwa. - uśmiechnąłem się do nich, chociaż pewnie wyszedł z tego dziwny grymas. - Zgoda, stary? - wyciągnąłem dłoń do Leona. Przyjrzał mi się uważnie, po czym uścisnął moją dłoń. 
- Nawet nie wyobrażacie sobie jaka jestem teraz szczęśliwa! - pisnęła Violetta i przytuliła nas obu do siebie. Szczerze to się tego nie spodziewałem, ale miło. Dobrze, że chociaż trochę się dla niej liczę. Chociażby jako przyjaciel. 
- Okej, okej, koniec czułości. - zawołał oschle Leon, po czym pociągnął Violettę za rękę i odeszli. Ona tylko pomachała mi jeszcze na pożegnanie. 
~,~
Leon
Co innego przyjąć przeprosiny od Tomasa, a co innego nagle się z nim przytulać. Nawet za sto lat nie będę gotowy całkowicie mu wybaczyć. Jakaś uraza do jego osoby pozostanie.
- Leon, co to miało być? - zapytała z pretensją w głosie Violetta, kiedy znaleźliśmy się już sami. 
- Ale co? - odparłem niewinnym głosem. 
- Jesteś w stosunku do Tomasa zimny i oschły. - wyjaśniła, zakładając ręce na pierś. - Przecież przeprosił. - dodała jeszcze. 
- Ja wiem, Violu, ale... - podrapałem się po głowie. - Nie potrafię. Ciągle mam wrażenie, że chce mi cię odebrać, a wiesz, że jesteś dla mnie całym światem. - wyjaśniłem. 
- Nie. - powiedziała. 
- Co "nie"? - zdziwiłem się. 
- Nigdy mi tego nie mówiłeś. - wyszeptała. 
- Ale czego? - nie mogłem jej zrozumieć. O czym ona gada? 
- Tego, że jestem dla ciebie całym światem. - wydusiła, biorąc głęboki oddech. Aaaa, więc o to chodzi... Podszedłem do niej dwoma krokami i przyciągnąłem do siebie, tak, że stykaliśmy się nosami. 
- No więc teraz ci to mówię. - szepnąłem. - Jesteś dla mnie całym światem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - zauważyłem, że przymknęła oczy, a kąciki jest ust powędrowały lekko ku górze. 
- Też cię kocham. - odszepnęła. - Nawet nie wiesz jak bardzo. - położyła dłonie na moich policzkach i musnęła delikatnie moje usta. W tym momencie zadzwonił dzwonek i już się ode mnie odsuwała, ale złapałem ją mocno za biodra i gwałtownie złączyłem nasze wargi. Pisnęła zaskoczona, ale po chwili odwzajemniła pocałunek. 
~,~
Ludmiła
Kiedy zobaczyłam Leona i Violettę w końcu korytarza poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu. Dlaczego? Bo tylko mnie tak całował. Nie to, żebym jeszcze coś do niego czuła, ale ta dziewucha odbiera mi wszystko. Nawet faceta, chociaż i tak już go nie chciałam. 
- Gołąbeczki! - zawołałam, podchodząc do nich. Oderwali się od siebie gwałtownie, na co ja się szyderczo roześmiałam. - Leon, mam do ciebie sprawę. - oświadczyłam. 
- O co chodzi, Ludmiła? - warknął, odsuwając się od Violetty.
- Hmm, po prostu chce z tobą porozmawiać. - odparłam ze złośliwym uśmiechem na twarzy. - W cztery oczy. - zaznaczyłam, rzucając Violetcie nienawistne spojrzenie. 
- Nie mam przed Violettą żadnych tajemnic. - wzruszył ramionami. 
- Ale ja mam. - prychnęłam. W co on gra? 
- I tak wszystko później powiem Violetcie. - zaśmiał się, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Jak on śmie? 
- Leon, porozmawiamy w cztery oczy i już! - warknęłam wściekła. Nie będzie mi się przeciwstawiał... 
- Nie, Ludmiła. - zaprotestował. - Nie zawsze dostaje się to, czego się chce. - dodał. 
- Ale za to ONA zawsze dostaje to, czego chce! - pisnęłam, wskazując na Violettę. - Chciała ciebie, ma ciebie, zechce Tomasa, będzie miała Tomasa! - krzyczałam. Po zmianie miny Leona zorientowałam się, że trafiłam w czuły punkt. 
- Nie... - zająknął się. - Odczep się od Violetty. - syknął, otaczając ją ramieniem. Jednak ubyło mu trochę pewności siebie na wzmiankę o Tomasie... 
- O, Leoś, boisz się, że Tomas zabierze ci Violettę? - zrobiłam smutną minkę, po czym roześmiałam się. - Ludmiła odchodzi. - pstryknęłam palcami i odeszłam z uniesioną głową w stronę sali lekcyjnej. "Słodka parka" po chwili podążyła za mną. 
~,~
Violetta
Leon całą lekcję kręcił się na swoim miejscu jakby miał owsiki w tyłku. Jeśli ktoś się do niego odezwał reagował złością. Nie wiem co w niego wstąpiło - czyżby rozmowa z Ludmiłą aż tak wyprowadziła go z równowagi? Gdy zadzwonił dzwonek, wybiegł z klasy nawet się za siebie nie oglądając. Podążyłam za nim wolnym krokiem. Wyszedł na świeże powietrze i usiadł pod jednym z drzew. Schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko. Ostrożnie usiadłam obok niego i złapałam jego ręce, po czym uniosłam jego twarz. Uśmiechnęłam się do niego przelotnie i oplotłam go rękami w pasie, wtulając się w jego tors. Otoczył mnie ramionami i pocałował w czubek głowy. Mogłabym tak siedzieć bez końca. 
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytałam cicho. 
- Nie jestem smutny. - odparł, opierając brodę na mojej głowie. 
- Jesteś. - szepnęłam. - To przez Ludmiłę? - potarłam nosem o jego koszulkę. 
- Po prostu ciągle się boję, że Tomas mi cię zabierze. - wyjaśnił, mocniej zaciskając ramiona wokół mnie. 
- Ufasz mi? - wymruczałam. 
- Oczywiście, że tak. - zapewnił mnie. 
- Kocham ciebie i tylko ciebie. - powiedziałam. - I czego by Tomas nie wymyślił, nigdy z nim nie będę, bo go nie kocham. - uniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy. - To ci nie wystarczy? - zmarszczyłam brwi. 
- Dziękuję. - wyszeptał, ujmując moją twarz w dłonie. 
- Za co? - zdziwiłam się. 
- Za to, że jesteś. - odparł, uśmiechając się do mnie. 
- Zawsze będę. - odwzajemniłam uśmiech. 
~,~
Francesca
Jestem w parku i czekam na Marco. Spóźnia się trochę, ale staram się być dobrej myśli. Przecież mnie nie wystawi, no nie?
- Francesca, przepraszam, Luca zatrzymał mnie w pracy trochę dłużej. - wydyszał chłopak, podbiegając do mnie. Ucieszyłam się w duchu, że jednak mnie nie wystawił.
- Nic się nie stało, wiem, jaki on jest. - zaśmiałam się. 
- Wolisz coś zjeść czy pospacerować? - zapytał. 
- W sumie zaprosiłeś mnie na spacer, więc... - zaczęłam. 
- A, no tak. - klepnął się dłonią w czoło. - Idziemy zatem? - wyciągnął dłoń w moją stronę, uśmiechając się zachęcająco. Złapałam ją i ruszyliśmy wzdłuż chodnika. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, mieliśmy nieskończenie wiele tematów. Po jakiejś godzinie znaleźliśmy się w tym samym miejscu, z którego wyruszyliśmy. 
- Odprowadzić cię do domu? - zapytał Marco, gdy przystanęliśmy. 
- Nie, nie trzeba, idę jeszcze do Violi. - uśmiechnęłam się. 
- Wiesz, Francesca... - zawahał się. - Naprawdę fajnie mi się z tobą rozmawia i pomyślałem, że może... powinniśmy to powtórzyć? - powiedział. 
- Jasne, że powinniśmy! - odparłam, posyłając mu kolejny uśmiech. 
- To może jutro o tej samej porze? - uniósł brwi. 
- Jutro nie mogę, mam do późna zajęcia. - wyjaśniłam z żalem. - Ale pojutrze mam wolne popołudnie. - dodałam. 
- Dobrze, to jesteśmy umówieni. - pocałował mnie w policzek i odszedł. 
Wiedziałam, że to będzie najlepsza randka w moim życiu...
~,~
Stefy
Leonowi i Violetcie to można pozazdrościć takiego idealnego związku. Z braku zajęcia obserwowałam ich dzisiaj po lekcji. Rozumieją się bez słów. A ja oczywiście jak już się zakocham, to obiekt moich westchnień okazuje się kompletnym kretynem. Z rozmyślań wyrwał mnie przeraźliwy krzyk dochodzący z kuchni. No tak, rodzice się znowu kłócą. Może i mają pieniądze i cieszą się szacunkiem wśród sąsiadów, ale od dawna nic między nimi nie ma. Są razem tylko dlatego, że rozwód to za dużo zachodu, bla, bla, bla... W sumie racja, prościej jest się nawzajem pozabijać. 
- Wychodzę! - krzyknęłam, po czym trzasnęłam mocno drzwiami i wybiegłam na ulicę. Postanowiłam trochę się przespacerować, żeby odreagować. 
- Hej, Stefy! - usłyszałam wołanie. Odwróciłam się i ujrzałam Francescę. 
- Cześć, Fran. - uśmiechnęłam się do niej. - Gdzie idziesz? - zapytałam. 
- Do Violi. - odparła. - Może chodź ze mną? - zaproponowała. 
Zastanowiłam się. W sumie nie mam nic lepszego do roboty, to czemu nie? 
- Okej, ale jej rodzice nie będą mieli nic przeciwko? - upewniłam się. 
- Nie, nie, jestem pewna, że jej tata się zgodzi. - zapewniła mnie. 
Udałyśmy się więc do Violetty. 

Hej, sorki, że tak późno. :( Ale nie miałam czasu wejść na komputer, wiecie, robi się ciepło i spędzam większość czasu na dworze. :) Ale za to obiecuję, że jutro będzie wcześniej. :) Macie dzisiaj mnóstwo Leonetty, randkę Franarco, Tomas wszystkich przeprasza, German nadal swoje, Ludmiła postanawia trochę podenerwować Leona, a rodzice Stefy się kłócą. ;) W następnym rozdziale będzie wizyta Stefy i Francesci u Violki, rozterek niekumatego Germana ciąg dalszy, Ludmiła i jej chytry plan oraz niespodzianka, niekoniecznie miła, ale zbyt kolorowo też nie może być. :) Co do ankiety, możecie głosować do jutra, więc w środowym lub czwartkowym rozdziale więcej Maxiego i Camili/Naty. ;) Przewiduję też, że najdalej w czwartek zaaktualizuję zakładkę "Bohaterowie". 
Buziaki, M. ;* 

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział uwielbiam czytać twojego bloga,azwłaszcza Leonette ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Stefy :)
    Rozdział super. Marco i Fran <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow
    fajnie piszesz
    czekam na kolejne rozdziały
    mam nadzieję że widziałaś już mojego bloga?
    Zuzu

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ten rozdział. Jesteś boska ; ) Pozdrawiam niewidzialna ; D

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne :*******
    Polubiłam Stefy... :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle BOSKI! <3
    To u ciebie norma :D
    A u mnie już 7 rozdział, a dziś pojawi się 8 :D

    X. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy będzie dziesiąty?/

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam szybciej bo nie wyrabiam KOCHAM twojego bloga !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. No,obiecałaś dzisiaj dwa rozdziały,więc czekam. : )
    Mam nadzieję,że pojawią się w nich wątki pozostałych bohaterów. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Śwetny ..
    A tak pytam.. w jakim programie robisz swoje nagłówki?

    **
    A.V <3 - wybacz że piszę z Anonima.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta Stefy jest bardzo miła i fajna;) Mam pytańie w twoim opowiadaniu jest Lara ?:)

    OdpowiedzUsuń