Violetta
- Co ty tu... - zaczęłam, ale Leon podbiegł do mnie szybko i zatkał usta dłonią. Rzeczywiście, późny wieczór, a ja się drę. Odsunęłam jego dłoń od swoich ust. - Co ty tu robisz o tej porze? - wyszeptałam.
Cami i Fran stały jak wryte.
- No... - zawahał się Leon. - Musiałem cię zobaczyć. - podrapał się po głowie.
Jejciu, czy on powiedział to co słyszałam, czy mam jakieś omamy?
- Fran, muszę do łazienki, chodź ze mną. - powiedziała nagle Cami, ciągnąc Fran za rękę. - Stoimy na czatach. - szepnęła, przechodząc obok mnie. Po chwili już ich nie było. Zaśmiałam się cicho.
- Naprawdę tylko po to przyszedłeś? - zapytałam.
- Tylko i wyłącznie. - zapewnił, uśmiechając się. Ten uśmiech...
- I nie chciałeś mnie o coś zapytać? - upewniłam się.
Zmarszczył brwi i podszedł bliżej mnie.
- Nie. - odgarnął mi włosy z twarzy. - Jeśli będziesz chciała mi coś powiedzieć, to powiesz.
Przytuliłam go z całej siły. Kiedy tak wszedł do mojego pokoju w środku nocy, pomyślałam, że chce wiedzieć, kogo wybrałam. Ale on nie chce naciskać. To takie słodkie.
- Stęskniłem się za tobą. - wyszeptał w moje włosy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ja za tobą też. - odszepnęłam.
~,~
Camila
- A po Tomasie ani śladu... - wymamrotałam, marszcząc brwi.
- Może nie mógł przyjść. - usprawiedliwiała go Fran. - W sumie jest środek nocy. - zauważyła.
- Fran, wszyscy lubimy Tomasa, no może nie do końca wszyscy, ale przecież... - zaczęłam.
- Wiem. - przerwała mi. - Oni - wskazała na drzwi do pokoju Violi. - po prostu są dla siebie stworzeni.
Zaśmiałam się cicho.
- Chciałam powiedzieć, że Leonowi chyba bardziej zależy, ale tak też może być. - dokończyłam swoją przerwaną wypowiedź.
- No bo... dlaczego ja nie mogę się wreszcie zakochać, co? - oświadczyła nagle Fran, odrobinę histerycznym tonem.
- Kiedyś znajdziesz swojego księcia, Fran, zobaczysz. - zapewniłam ją.
Westchnęła ciężko.
~,~
- Leon, ja nie chcę cię wyrzucać, ale jest dosyć późno, mój tata zaraz tu przyjdzie i... - zaczęłam niepewnie. Oczywiście, że chciałam, żeby Leon jeszcze został. Ale wybrał sobie dość oryginalną porę na odwiedziny.
- Rozumiem, rozumiem. - roześmiał się. - Przepraszam, że tak późno...
- Nie przepraszaj. - przerwałam mu. - Dziękuję, że przyszedłeś. - uśmiechnęłam się i przytuliłam go jeszcze raz. - Emm... a jak ty się w ogóle tu dostałeś? - zapytałam zaciekawiona.
- Olga mnie wpuściła. - wyjaśnił. - Powiedziałem jej, że muszę się z tobą zobaczyć, a ona się rozpłakała i pozwoliła mi wejść. - dodał z szerokim uśmiechem.
- Wzruszyła się, kochana Olga... No, ale wyjdziesz jakoś, nie? - upewniłam się. - Bo jak zejdę, to tata się...
- Tak, tak, nie martw się. - skierował się do drzwi. Naciskał już klamkę, ale wrócił się i cmoknął mnie w policzek. - Do zobaczenia jutro, Violetta. - wyszeptał, po czym wyszedł.
Zaraz po nim do pokoju weszły na pozór spokojnie dziewczyny. Fran zamknęła drzwi i obie stanęły przede mną na baczność z kamiennymi twarzami. Odczekały chwilę, a potem zaczęły szaleć.
- Aaaaa! - pisnęła Cami, podskakując. - Przyszedł, bo chciał cię zobaczyć, jejuuu... - przytuliła mnie, a zaraz dołączyła do nas roześmiana Francesca.
~,~
Rano wstałyśmy z dziewczynami bardzo wcześnie, biorąc pod uwagę to, jak późno poszłyśmy spać. Ogarnęłyśmy się trochę i ruszyłyśmy do Studia. Po drodze śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy.
- Violetta! - usłyszałam swoje imię, ledwie zdążyłam przekroczyć próg szkoły muzycznej.
- Ludmiła! - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Violu, nie mogłam się doczekać, aż cię zobaczę. - zignorowała mój uśmiech. - Chociaż miałam cichą nadzieję, że zdałaś sobie jednak sprawę z tego, że nie masz po co tu wracać. - dodała szeptem. Chciałam się odezwać, ale nie dała dojść mi do słowa. - Ludmiła odchodzi! - pstryknęła palcami i oddaliła się w kierunku sali instrumentalnej, wraz z dreptającą za nią Naty.
- Wstrętna jędza. - powiedziała Fran, odprowadzając blondynkę wzrokiem pełnym nienawiści. Cóż, Ludmiła od samego rana poszukuje kłótni. Pokiwałam głową z dezaprobatą i wraz z dziewczynami udałam się w kierunku głównej sali, w której zazwyczaj zbierali się wszyscy uczniowie.
- Violetta... możemy porozmawiać? - z tłumu ludzi wyłonił się nie kto inny jak Tomas.
- Tak, tak. - odpowiedziałam, z roztargnieniem odgarniając włosy. Cami i Fran dyskretnie się oddaliły. - O czym chcesz rozmawiać? - zapytałam.
- No... - zaczął. - Chciałem zapytać, czy już się namyśliłaś? Wybrałaś któregoś z nas? - zadał te dwa pytania tak szybko, że aż mnie rozbolała głowa.
Rozmasowałam skronie.
- Nie, Tomas, nie... - wzięłam głęboki oddech. - Przepraszam, jeszcze nie, to nie jest takie proste... - przerwał mi.
- Violetta, minęły dwa miesiące...
- Tomas, proszę. - wyszeptałam, po czym odeszłam ze spuszczoną głową. Na sam dźwięk tego pytania boli mnie głowa i tracę dobry humor. Potrzebował jedynie kilku sekund, żeby popsuć mi humor. Weszłam do sali i usiadłam sama na uboczu, starając się nie zwracać na siebie uwagi.
- Hej. - ktoś odgarnął mi włosy za ucho. - Wszystko okej?
Sorki, że znowu kończę w takim momencie. ;) Następny prawdopodobnie jutro. Nie mam w ogóle czasu, weszłam tylko żeby wrzucić ten rozdział i spadam. Aha, będę pisać z perspektyw różnych postaci, jednak najczęściej Violi. :)
Buziaki, M. ;*
Świetne.. czekam na next. 8-)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że bałam się wchodzić na Twojego bloga. Obawiałam się, że będą tutaj błędy interpunkcyjne, karygodne błędy ortograficzne i puste dialogi. Jestem jednak mile zaskoczona, ale nie spoczywaj na laurach, pracuj i nadal poprawiaj swój styl. I mam cichą nadzieję, że ciąży tu nie będzie.
OdpowiedzUsuńOczywiście ciągle pracuje nad swoim stylem i ogólnie to zdaje sobie sprawę, że jeszcze dużo się muszę nauczyć. :) A co do ciąży, to raczej nie, nie będzie. W sumie oni wszyscy są młodzi, prawda? ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper ;D
OdpowiedzUsuńPewnie leon !
OdpowiedzUsuń