piątek, 14 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 5.

Violetta Story, chapter 5.

Violetta
Nasze usta dzieliły milimetry. Słyszałam gdzieś w tle wołanie taty, potem jeszcze chyba głos Angie, ale nie wiem, bo to wszystko było tylko tłem. Liczył się tylko Leon i to, jak blisko znajdują się już jego usta. Także przestał zważać na krzyki gdzieś za nami. Kiedy wreszcie nasze usta się złączyły, przestałam rejestrować to, co się wokół mnie działo. Czułam tylko dłonie Leona na moich biodrach, jego usta na moich ustach.
~,~
Angie
Patrząc na tą scenę z pewnej odległości, można było się od razu domyślić, o co się rozchodzi. German z wściekłością podbiegał już do Leona i Violetty, których zamiary oczywiście wszystkim obserwującym były znane, gdy postanowiłam go powstrzymać. Złapałam go za rękę i odciągnęłam na bok.
- German, co ty wyprawiasz? - syknęłam. 
- Jak to co?! - zawołał. - Nie widzisz co on próbuje zrobić?! - wskazał na Leona, który podczas kiedy German był odwrócony zdążył przycisnąć wargi do ust Violetty. Mężczyzna na ten widok wyrwał mi się z furią i skierował w stronę pary.
- GERMAN! - wykrzyknęłam, tak głośno, że aż mnie gardło rozbolało. - WRÓĆ MI TU NATYCHMIAST! - mimo bólu dalej krzyczałam, byle tylko odciągnąć go od Violi. Swoją drogą, co jej przyszło do głowy, całować się na oczach ojca? Na szczęście mój krzyk poskutkował i German odwrócił się do mnie ze zdezorientowaną miną. 
- Chodźmy. - rzuciłam, po czym pociągnęłam go za rękę i skierowałam nas w kierunku domu. Opierał się, ale w końcu odpuścił, kiedy Violetty i Leona nie było już w zasięgu wzroku. Pewnie wygłosi jej potem kazanie. Ale przed tym już nie mogę jej uchronić, niestety.
~,~
Leon
Tą magiczną chwilę mógł zepsuć ojciec Violi, ale ona zrobiła coś, czego nigdy bym się po niej nie spodziewał. Po prostu olała tatę. Skoro ona może, to ja też, pomyślałem i przestałem zważać na krzyki jej ojca. Po prostu poddałem się chwili, pięknej chwili. Kiedy przycisnąłem wargi do jej ust, wiedziałem, że czekałem na to od naszego ostatniego pocałunku. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, jak bardzo, każdego dnia, chciałem pocałować Violettę. Czułem jej dłonie zaciśnięte na mojej koszuli, staliśmy tak blisko siebie, jak to tylko możliwe. Jej usta były tak miękkie i ciepłe, że nie mogłem się powstrzymać przed wpijaniem się w nie coraz mocniej. Kiedy oderwaliśmy się od siebie po dłuższym czasie, oczekiwałem, że rozejrzy się w poszukiwaniu ojca, ale ona cały czas patrzyła na mnie. 
- Kocham cię, wiesz? - szepnąłem, opierając czoło na jej czole. 
- Wiem. - zaśmiała się cicho, po czym przeniosła dłonie na moją szyję. - Ja ciebie też. - dodała, także szeptem. 
- Chyba powinniśmy iść do Studia. - zauważyłem, nadal patrząc Violetcie w oczy. 
- Racja. - odparła, odsuwając się ode mnie. 
Ruszała już w kierunku szkoły, ale złapałem ją za rękę i dopiero podążyłem za nią. Spojrzała na nasze złączone dłonie, po czym obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. 
~,~
Violetta
Weszliśmy z Leonem do Studia, trzymając się za ręce. Od razu zwróciło to uwagę Tomasa. Podszedł do nas, na co Leon zarzucił mi rękę na ramiona i przyciągnął do swojego boku. 
- Co... - zaczął Tomas, rzucając mi pytające spojrzenie. 
- Słuchaj, Tomas... Ja już wybrałam. - powiedziałam prosto z mostu, aby jak najszybciej mieć tą rozmowę za sobą. - Kocham Leona. Ty też jesteś dla mnie ważny, ale jako przyjaciel, tylko i wyłącznie. - uśmiechnęłam się do niego. - Rozumiesz? - zapytałam. Tak bardzo pragnę, żeby zrozumiał...
- Ja... - podrapał się po głowie. - Oczywiście, rozumiem cię... - przeciągnął dłonią po włosach. - To... szczęścia wam życzę. - dodał jeszcze, po czym odszedł. 
- Martwisz się. - stwierdził Leon, obracając mnie przodem do siebie. 
- Może. - spuściłam głowę. - Nie lubię rozczarowywać ludzi. Ani ich ranić. A właśnie zrobiłam obie te rzeczy naraz. - dodałam płaczliwym głosem. 
- Hej, spójrz na mnie. - szepnął Leon, podnosząc mój podbródek palcem. - Kocham cię. - powiedział, uśmiechając się. Kiedy on się uśmiecha, ja po prostu nie mogę być smutna. 

- Ja ciebie też. - zaśmiałam się. - Wiesz, jak poprawić mi humor. - stwierdziłam, ujmując jego rękę. Skierowaliśmy się do sali, w której mieliśmy mieć zajęcia z Angie. Po dziesięciu minutach oczekiwania do pomieszczenia wbiegła zdyszana kobieta. 

- Kochani, przepraszam was za spóźnienie, ale... - wzięła głęboki oddech. - Coś mi wypa... - nie zdążyła dokończyć, bo przerwała jej jakaś dziewczyna, która weszła do sali zaraz po niej. 
- Dzień dobry. - odezwała się. - Jestem Stefy*. - przedstawiła się. 
- Aaa, Stefy. - zawołała Angie, klepiąc się w czoło. - Byłabym zapomniała, kochani, to jest Stefy, będzie się z nami uczyła. - uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i usiadła obok Tomasa. Siedział on na uboczu klasy, więc było tam dużo miejsca. 
- Przedstawcie się, żeby Stefy było łatwiej was wszystkich spamiętać. - zaśmiała się Angie, wyciągając z torebki jakąś teczkę. 
Każdy z nas po kolei się przedstawiał. 
- Jestem Francesca, mówią na mnie Fran. - odezwała się w końcu Francesca. Zostaliśmy już tylko my - Leon i ja, i Tomas. Już otwierałam usta, kiedy Fran mi przerwała. - A to jest Leonetta. - zmarszczyła brwi. - Yyy, przepraszam, Leon i Violetta. - zaśmiała się, a wraz z nią cała klasa.
~,~
Po zajęciach umówiliśmy się całą paczką w Resto. Gdy zadzwonił dzwonek tłumy uczniów wylały się na korytarz, a następnie na świeże powietrze. 
- Mamy jeszcze dwadzieścia minut do piętnastej. - oznajmił Leon, spoglądając na mnie. - Nie miałaby pani ochoty na spacer? - zapytał, uśmiechając się szeroko. 
- Z tobą? Zawsze. - zaśmiałam się, po czym skierowaliśmy się w stronę parku, trzymając się za ręce. 
~,~
Tomas
Nie mogłem znieść widoku Violetty trzymającej za rękę Leona. Uśmiechali się do siebie praktycznie co chwile, patrzyli na siebie nawzajem z taką czułością... A ja ciągle zastanawiałem się, co zrobiłem źle. Dlaczego wybrała właśnie jego...
- Przepraszam... - podeszła do mnie śliczna dziewczyna ubrana w kwieciste spodnie i białą koszulę. - Tomas, tak? - uśmiechnęła się do mnie. Zorientowałem się, że to Stefy, czy jakoś tak, nowa dziewczyna w naszej klasie.
- Tak. - spróbowałem odwzajemnić uśmiech, ale wyszedł mi z tego dziwny grymas. 
- Hej! - podbiegł do nas Maxi z rozanieloną miną. - Ty jesteś Stefy, nie? - zwrócił się do niej. - Ja Maxi, bardzo mi miło cię pozn... - przerwał mu Braco, który z prawie identyczną miną przepchnął się obok niego i stanął przed dziewczyną.
- ты красивая, как медведь в ясную ночь*. - powiedział, na co ona zrobiła nieco zdezorientowaną minę. Postanowiłem pomóc jej w tej niezręcznej sytuacji. Widocznie spodobała się obu chłopakom naraz...
- Braco gada po innym języku, kiedy się denerwuje. - wyjaśniłem jej. - Jak chcesz, to go olej. - dodałem, nie zważając na obecność kolegi. - I Maxiego też. - machnąłem ręką, po czym odszedłem.
~,~
Leon
Postanowiłem zabrać Violettę na spacer, bo nie mogę nacieszyć się jej obecnością. Jest przy mnie, kocha mnie... To takie piękne. Spacerowaliśmy w ciszy, po prostu ciesząc się ładną pogodą i sobą nawzajem. Po dłuższej chwili zerknąłem na nią ukradkiem, a ona posłała mi tak szczery uśmiech, że aż zaparło mi dech. Zatrzymałem się nagle, przyciągnąłem ją do siebie najbliżej jak się dało i gwałtownie nakryłem jej wargi swoimi. Moja ręka zaplątała się w jej włosach, a ona wspięła się na palce i położyła mi dłonie na policzkach. Ten pocałunek był taki spontaniczny jak jeszcze nigdy w życiu. Nasze dotychczasowe pocałunki opierały się raczej na lekkich muśnięciach ust. 
- Rób tak częściej. - wydyszała, jej usta przy moich ustach. 
Zdumiewające, jaka pewna siebie zrobiła się przez te wakacje. 
- Z przyjemnością. - wymruczałem. 
~,~
Francesca
Dziesięć minut po piętnastej, wszyscy już zebraliśmy się w Resto, a Leona i Violetty jak nie było, tak nie ma. 
- Skąd jesteś, Stefy? - zapytała pochłonięta rozmową z nową dziewczyną Camila. 
- Z Madrytu. - odparła Stefy. - Ale musieliśmy się z rodziną przenieść, bo mama dostała tu pracę, więc jesteśmy. - zaśmiała się. 
- Czyli jesteś hiszpanką, tak? - upewniła się z błyskiem w oku Cami. 
- Tak. - potwierdziła dziewczyna.
- To wspaniale! - zawołała Cami. - Tak jak Tomas! Tommy! - zwróciła się do chłopaka. Siedział ze spuszczoną głową i nie odzywał się do nikogo. Pewnie chodzi o Violettę... -Wiedziałeś, że Stefy jest z Madrytu? - starała się jakoś zainteresować go rozmową. 
- Tak? - mruknął, nie podnosząc głowy. - Fascynujące. - dodał bez większego zainteresowania. W tym momencie do baru wbiegła Violetta, a za nią Leon.
- Przepraszamy za spóźnienie. - powiedzieli jednocześnie, na co wszyscy się roześmialiśmy. 
- Nic się nie stało, moje wy gołąbeczki. - przytuliłam ich do siebie. - Cieszcie się sobą. - poklepałam Violę po policzku. Usiedliśmy przy stoliku, do którego dostawiliśmy mnóstwo krzeseł, aby każdy się zmieścił. 
- Co podać? - podszedł do nas chłopak o kruczoczarnych włosach. Przystojny...
- Yyyy... - odjęło mi mowę. - Poprosimy sok pomarańczowy. - wydukałam, po czym uśmiechnęłam się najładniej jak tylko potrafię. On odwzajemnił uśmiech, zapisał zamówienie w notatniku i odszedł. Odwróciłam się z powrotem do przyjaciół i spostrzegłam, że patrzą na mnie, co do jednego, z domyślnymi uśmiechami. 
- Co? - zapytałam, rzucając im zdezorientowane spojrzenie. 
- Zamówiłaś dla nas wszystkich jeden sok? - roześmiała się Cami, a po chwili zawtórowała jej reszta towarzystwa. Zarumieniłam się. 
- Fran, wreszcie się chyba zakochałaś. - stwierdziła Camila. - Ale nie mówiłaś, że Luca zatrudnił nowego kelnera? - poruszała zabawnie brwiami. Ponownie się roześmialiśmy. 
~,~
German
Po tym, jak zobaczyłem Violettę z tym... Leonem, Angie odprowadziła mnie do domu. Siedzę od tamtej pory jak na szpilkach, czekając na Violę. Musimy sobie poważnie porozmawiać. Co to w ogóle ma być, żebym ja ją wołał, a ona tak po prostu sobie mnie olewała? Jeśli myśli, że ujdzie jej to na sucho, to się grubo myli... 
- Violetta! - krzyknąłem, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Zatrzymała się gwałtownie. - Porozmawiamy sobie, młoda damo. - oznajmiłem z surową miną. 


*jak widać, twarzy Stefy użyczyła Selena Gomez, więcej o tej nowej postaci dowiecie się niedługo w zakładce 'Bohaterowie" ;)


*jesteś piękna jak niedźwiedzica w jasną noc xd


Napisałam już prawie cały 6 rozdział, więc możliwe, że pojawi się jeszcze dzisiaj. Na razie jadę na gitarę, a potem postaram się go wrzucić, jeśli będzie przynajmniej 5 komentarzy. Daję wymagania, paczcie. xd Ale nie chcę wrzucać następnego od razu, żeby wszyscy nadążyli. :) To do zobaczenia!
Buziaki, M. ;*

8 komentarzy:

  1. Boski rozdział ;d Daj następny jeszcze dziś ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne...;) plisss dodaj;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział dziś bo ukatrupie ._.


    Super kochana <3333333 ;**********

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże ! Dziewczyno jak ty pięknie piszesz! Mogłaby czytać w nieskończoność ten rozdział;****Błagam dodaj dzisiaj następny nawet jak nie bd tym 5 komentarzy ja nie wytrzymam do jutra!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty rozdzialik,a o nasttępny prosze aby pojawił sie dzisiaj bo mój kom. jest chyba piąty:p

    OdpowiedzUsuń
  6. boskie wpadnij http://violettomaniaczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww
    KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM
    Twoje opowiadanie jest piękne!
    Masz wieeeeeeeeelki talent! <3

    Xenia<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeju. 3 w nocy, a ja zaczęłam sobie czytać. <3
    Ile wspomnień.
    Nie, nic. Śpi sobie, kochanie. XD
    <3

    OdpowiedzUsuń