Violetta
- Oczywiście, że chcę. - odparłam.
- No więc chodźmy. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Szliśmy w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem.
- Violetta? - odezwał się w końcu Leon, zerkając na mnie.
- Hmm? - wymruczałam, wtulając się w jego bok. Objął mnie ramieniem i odchrząknął.
- Bo wiesz... - zaczął niepewnie. - Mam do ciebie pytanie, ale nie jestem pewien, czy powinienem je zadawać... - przerwałam mu.
- Pytaj o co chcesz. - uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i pociągnęłam na najbliższą ławkę. Usiedliśmy blisko siebie, a ja ponownie się w niego wtuliłam.
- No więc... - zawahał się. - O co pokłóciłaś się z tatą? Znów o mnie? - zapytał. Zaklęłam w duchu - pytaj o co chcesz... Głupia, głupia Violetta.
- Nie, nie o ciebie. - zaprotestowałam. - Tylko... ten, no... - zaczęłam się jąkać. Jakoś nie potrafię okłamywać Leona.
- Violetta, powiedz prawdę. - przerwał mi.
Westchnęłam ciężko.
- No dobrze. - zgodziłam się. - Znowu chciał, żebym z tobą zerwała, powiedział, że prędzej czy później ci się znudzę, że to wcale nie jest miłość tylko zauroczenie i... - wzięłam głęboki oddech. - Już nie mogłam go słuchać, opowiadał same kłamstwa. - jęknęłam. - Bo to były kłamstwa, prawda? - zerknęłam na niego niepewnie.
- Oczywiście, że tak. - zapewnił mnie i pocałował w czubek głowy. - A teraz chodźmy. - wstał i podał mi rękę.
~,~
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na tor motocrossowy. Trochę przeraził mnie widok tych ciężkich maszyn. Nigdy nie lubiłam motorów, są takie niebezpieczne. Ale postanowiłam nie mówić o tym Leonowi, w końcu to jego pasja, więc muszę ją zaakceptować. - Witaj w moim świecie. - zaśmiał się i skierował nas w stronę ustawionych w równym rzędzie motorów. Przy jednym z nich stała jakaś dziewczyna i coś majstrowała.
- Cześć, Lara. - odezwał się Leon, a ona poderwała się gwałtownie. Na widok Leona na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Leon, wreszcie jesteś! - zawołała. - Chłopaki już jeżdżą. - poinformowała go, poprawiając włosy, które wysunęły się odrobinę z wysoko upiętego kucyka. - A to jest...? - zaczęła, wskazując na mnie.
- A, to moja dziewczyna, Violetta. - powiedział, obejmując mnie ramieniem. - Violu, poznaj Larę. - uśmiechnął się. Przyjrzałam się uważnie Larze. Miała na sobie podarte dżinsy i czerwoną koszulkę, w pasie zaś zawiązała koszulę w kratę.
- Miło mi cię poznać. - wyciągnęłam dłoń w kierunku dziewczyny, a ona uścisnęła ją z dziwną miną.
- Mi ciebie również. - wycedziła przez zęby. Jej mina nie sugerowała jednak tego, co mówiła sama Lara.
- No dobra, to ja pójdę się przebrać. - oświadczył Leon. - Violu, zostaniesz tu chwilę z Larą? - upewnił się. Pokiwałam głową i obdarzyłam go moim najszczerszym uśmiechem. Mrugnął do mnie i oddalił się, a ja odwróciłam się do Lary.
- Więc... - zaczęłam niepewnie. - Pracujesz tutaj? - uniosłam brwi.
- Tak. - odparła krótko. - A ty i Leon... - zawahała się. - Znacie się ze Studia? - powtórzyła mój gest; jej brwi powędrowały do góry.
- Tak, poznaliśmy się w zeszłym roku. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Długo jesteście razem? - wróciła do pracy przy motorze, jakby nie chciała patrzeć mi w oczy.
- Niecały rok, można powiedzieć, ale z przerwami. - wyjaśniłam, siadając na krześle ustawionym zaraz obok. - A ty też jeździsz, czy tylko... - przygryzłam wargę, szukając właściwego słowa. - Majstrujesz? - zaśmiałam się.
- Jeżdżę. - zawtórowała mi śmiechem, unosząc wzrok. - Nie dziwię się, że Leon się w tobie zakochał. - stwierdziła. - Jesteś bardzo ładna, zabawna i... - westchnęła, a ja się lekko zarumieniłam.
- Ty też jesteś bardzo ładna. - uśmiechnęłam się do niej. Wtedy pojawił się Leon.
- No, dziewczyny, jestem. - powiedział. - Popatrzysz teraz jak twój nieziemsko przystojny chłopak wspaniale wygląda na motorze. - roześmiał się i zabawnie poruszył brwiami.
- Idź już, ty mój skromny książę. - popchnęłam go lekko ze śmiechem. Po chwili już szalał na torze. W niektórych momentach wstrzymywałam oddech - to naprawdę wygląda przerażająco. Mam wrażenie, że w każdej chwili coś się może stać. Jak on w ogóle panuje nad tą maszyną?
- Nie bój się, Leon umie dobrze jeździć. - zapewniła mnie Lara, klepiąc mnie pocieszająco po ramieniu. Aż tak widać, że się o niego boję?
- Wiem, ale i tak... - przerwał mi przerażający huk i kilka krzyków. Spojrzałam w stronę toru - coś się tam stało. Lara zastygła w jednym miejscu, ale po kilku sekundach zerwała się do biegu. Ja - ubrana w zwiewną spódnicę i buty na obcasie - podążyłam za nią zaniepokojona. A co jeśli to Leon miał wypadek? Normalnie nie weszłabym na ten tor, ale wszyscy zebrali się w miejscu zdarzenia i nikt nie jeździł, nie było więc ryzyka, że ktoś mnie przejedzie.
- O mój Boże, Leon! - usłyszałam wrzask Lary i błyskawicznie zerwałam się do biegu. Gdy dotarłam do zbiorowiska, przecisnęłam się przez tłum ludzi i ujrzałam dziewczynę pochyloną nad Leonem, a obok rozwalony motor. Uklękłam obok Lary i złapałam Leona za rękę.
- Nic ci nie jest? - zapytałam łamiącym się głosem. Głupie pytanie, ale cóż innego mogłabym powiedzieć w takiej sytuacji? Przecież ewidentnie widać, że coś mu jest. Podrapana twarz i dłoń wygięta pod dziwnym kątem mówią same za siebie.
- Nie... - wychrypiał i chyba próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu z tego raczej grymas.
- Chłopaki! - zawołała Lara do grupki ludzi zbierających motor Leona ze środka toru. - Najpierw pomóżcie nam z Leonem, dopiero się będziecie przejmować motorem! - zgromiła ich wzrokiem, a oni natychmiast podbiegli do nas i pomogli Leonowi wstać. Doprowadzili go do miejsca, z którego wcześniej obserwowałam tor i wrócili po motor. Leon usiadł z cichym jękiem na krześle i przymknął oczy.
- Leon, jak to się stało? - zapytała Lara, przyglądając mu się z troską.
- Coś jest chyba nie tak z kierownicą. - odparł, rzucając mi przelotny uśmiech.
- Co cię boli? - kontynuowała swoje przesłuchanie.
- Nic... - zaczął, ale od razu można się było zorientować, że kłamie. Lara podeszła do niego i złapała jego dłoń, na co on syknął i zabrał rękę.
- Na pewno? - uniosła brwi. - Idź mi z tym do lekarza, ja ci mogę jedynie opatrzyć te zadrapania na twarzy. - stwierdziła, po czym wyjęła z jakiejś szafki szmatkę i butelkę z wodą utlenioną.
- LARA! - usłyszeliśmy wrzask dochodzący z toru i Lara podała mi trzymane przez siebie przedmioty.
- Ty to zrób. - wymamrotała i odbiegła. Spojrzałam niepewnie na Leona, a on uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Przysunęłam sobie krzesło bliżej niego i usiadłam. Wylałam odrobinę wody utlenionej na szmatkę i uniosłam do jego twarzy. Kiedy materiał spotkał się z jego skórą zacisnął zęby, ale nic nie powiedział.
- Bałam się o ciebie. - wyszeptałam, przemywając paskudne zadrapanie na jego policzku.
- Nie miałaś powodu, przecież nic mi nie jest. - zaprotestował, ale przerwałam mu.
- Miałeś szczęście i oboje to wiemy. - oświadczyłam. - Mogło być gorzej. - dodałam, odkładając szmatkę i butelkę na bok.
- Nie myśl o tym, Violu. - powiedział. - Przytul się. - poruszył zabawnie brwiami i rozłożył szeroko ramiona. Zmarszczyłam czoło i przyjrzałam mu się uważnie.
- Bolą cię nogi? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział, zdziwiony moim pytaniem. Wstałam szybko i usiadłam mu na kolanach, a on roześmiał się i objął mnie ramionami.
~,~
NatyLudmiła zaczyna mnie odrobinę przerażać. Dopiero wczoraj dostrzegłam, jak źle czasami mnie traktuje. Owszem, zdarzają się momenty, kiedy zachowuje się w stosunku do mnie prawie jak przyjaciółka, ale tylko jeśli może mieć potem z tego jakieś korzyści. Siedzę sobie właśnie w cieniu rozłożystego drzewa pod Studiem wraz z Maxim, Camilą, Stefy, Francescą i Braco i nie mogę wyjść z podziwu. Nie rozkazują sobie nawzajem, tylko śmieją się i żartują. No, może oprócz Cami i Fran, one siedzą naburmuszone. Podobno się wczoraj pokłóciły.
- No, Naty, postanowiłaś zostawić Ludmiłę? - zapytała Stefy, unosząc brwi.
- Nie wiem... - westchnęłam i spuściłam głowę. Maxi uśmiechnął się do mnie pocieszająco i objął mnie ramieniem. W sumie nikt jeszcze nigdy nie był dla mnie taki miły jak on.
- NATA! - podbiegła do nas Ludmiła, a ja zaklęłam w duchu. Psuje takie fajne chwile.
- Czego od niej chcesz? - warknął Maxi, obrzucając Ludmiłę nienawistnym spojrzeniem.
- Nie twoja sprawa. - odwarknęła blondynka. - Nata, za mną. - zarządziła, ale ja nie ruszyłam się z miejsca.
- N-nie. - wyjąkałam niepewnie, a Ludmiła zrobiła wielkie oczy. - Nie idę z tobą nigdzie, Ludmiła. - powtórzyłam, już pewniej.
- Sio, Ludmi. - Stefy machnęła żartobliwie ręką na Ludmiłę i roześmiała się, a wraz z nią Braco i Maxi. Blondynka z wściekłą miną odeszła.
~,~
CamilaNie rozumiem, jak Fran mogła pomyśleć, że lecę na Marco. Przecież wiem, że on jej się strasznie podoba i nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobiła.
- No, Cami, rozchmurz się. - Stefy dźgnęła mnie palcem w biodro.
- Po co? - sarknęłam.
- Będziecie się kłócić o taką błahostkę, dziewczyny? - jęknął Maxi.
- TAK! - zawołałyśmy obie naraz, po czym zgromiłyśmy się wzrokiem.
- Ale pomyślcie, czy jest sens tracić taki piękny dzień na kłótnie? - zapytała Stefy, uśmiechając się do nas promiennie. W tym momencie obie zerwałyśmy się na równe nogi i odeszłyśmy w przeciwnych kierunkach.
~,~
AngieWczoraj rozmawiałam z Violą i dowiedziałam się, że German robi się coraz bardziej nie do zniesienia. Jak on mógł jej coś takiego powiedzieć?! Postanowiłam pójść do niego i wygarnąć mu, co o nim myślę. Wybiegłam ze Studio jak torpeda. Pablo wyszedł zaraz za mną i całą drogę próbował mnie dogonić, ale ja zawsze biegałam szybciej od niego. Zapukałam z furią do drzwi i odetchnęłam głęboko.
- Angie?! - zdziwił się German, gdy już otworzył mi drzwi.
- Nie spodziewałeś się mnie tutaj, prawda?! - zawołałam. - Ale wczoraj dowiedziałam się, co powiedziałeś Violetcie na temat Leona. - dodałam spokojniejszym tonem. - Jak mogłeś?! - krzyknęłam. - Zraniłeś ją! - w tym momencie przybiegł Pablo i odciągnął mnie od zdenerwowanego Germana. - Zostaw mnie, Pablo, muszę porozmawiać z Germanem! - wyrywałam mu się, ale nie chciał puścić.
- Przepraszam za nią. - uśmiechnął się do Germana. - Przyprowadzę ją, jak się trochę uspokoi. - powiedział, po czym odeszliśmy spod domu. Byłam wściekła na Pablo, ale postanowiłam na niego nakrzyczeć w bardziej ustronnym miejscu.
Macie rozdzialik 13. ;) W następnym rozdziale odbędzie się casting do roli żeńskiej w przedstawieniu organizowanym w Studio. Będzie się działo, oj będzie. ;) Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział, następny chyba dziś, a jak nie, to jutro rano (czyli około 12 xd). Do następnego!
Leon mistrz! <3
Buziaki, M. ;*
ten rozdział jest genialny ! Masz po prostu dar do pisania :) Oj... biedny leoś, pisz jak najszybciej możesz bo już umieram z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie Lara jest normalna.
A nie tak jak u innych. Robią z niej albo przestępncę, albo kogoś kto patrzy na Leóna z pożądaniem :D
Werkoss :* //
Uwielbiam naszą parę zakochańców <3
OdpowiedzUsuńA zorganizujesz im jakąś romantyczną randkę ? ( bez Germana xD )
Na twoją prośbę wcisnę do następnego rozdziału romantyczną randkę Leonetty <3 ;)
UsuńOjj.. Leoś kochanie... ;c <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Naty stawia się Ludmi i Lara jest u Ciebie normalna i miła. To do niej pasuje <3
Hahaahhah. Rozwalił mnie ten gif z Leosiem XD ♥.♥
Ciao,
Velvet .xx
Z odcinka na odcinek zaskakujesz mnie coraz bardziej. Poprawiasz swój styl. Zdania są coraz lepsze. A największy plus jest taki że nie ma ciąży, ślubu, zaręczyn i TEGO ( jak to piszą blogerki) największym plusem twojej historii jest po prostu prostota.
OdpowiedzUsuńKurde! W nałóg wpadłam przez Ciebie! Ty tak pięknie piszesz ! Tak Ci zazdroszczę. :) Dawaj Chapter 14! :D Ja tam już piszę 12 . :D Ty też musisz! :D Zgadzam się z anonimowym u góry. Tak, to prostota najbardziej potrafi przyciągać. :D <3 Pisz, pisz! Niech wena będzie z Tobą! ; ***
OdpowiedzUsuńXenia <3
To pisz szybko 12, ja się biorę za 14 i jest git, o. ;)
UsuńGenialne :************************
OdpowiedzUsuńM.
kocham twój blog a w tym rozdziale najlepsze było jak stefy powiedziała 'sio ludmi' normalnie sie ciągle z tego śmieje, jesteś super <3
OdpowiedzUsuń