czwartek, 14 maja 2015

One Part - Leonetta - ,,Ze snu"

 Ze snu



And you've got your demons and darling they all look like... me

       Oboje zwykli myśleć, że świat to pewien rodzaj wrednego cynika, który wszystkim rzuca kłody pod nogi tylko po to, by mieć z tego ubaw. Bez przerwy spiskuje z przeznaczeniem - ich najważniejszym celem jest roztrzaskanie twojego życia na tysiące maleńkich odłamków, których nie będziesz w stanie poskładać. Czasami decydują się na podrzucenie ci pewnej osoby, stworzonej do znajdywania kawałków twojego serca i składania ich w jedno. Po co to robią? Przecież nie chcą twojego szczęścia... 
       Cóż, nic tak nie boli, jak utracona radość.

In dreams... i meet you in warm conversation

       Śniły jej się zielone oczy. Zielone jak kwitnąca łąka wiosną, ciepłe i przypominające o chwilach beztroski. Wiedziała doskonale, że ich nie zna, i są tylko wytworem jej udręczonej wyobraźni, ale była dumna - bo stworzyła coś tak pięknego. Wiedziała, że nie istnieją, i nigdy nie przyjdą. Oprócz tych chwil, kiedy zatracała się w świecie, który mogłaby pokochać. Ale mimo wszystko wołała.
       Pomóżcie mi przetrwać w tym z i m n i e!

       Kiedy odpowiedziały na jej rozpaczliwe wołanie, miała wrażenie, że nadal znajduje się w śnie, który stworzyła. Oglądała się dookoła, szukając pięknej łąki i skrzydlatych wróżek. Ale nigdzie ich nie było. Tylko chichoczący cicho świat, chłostający ją wiatrem po policzkach. Rozwiewający jego kasztanowe włosy. Znikający w obliczu tych pięknych oczu. 
- Czy ja cię wyśniłam?
- Jestem prawdziwy.
- To dobrze. 
        Uśmiech. Powinien ją wziąć za wariatkę? Może. Ale zieleń rozbłysła na dźwięk tego pytania. 
        Może on też mnie w y ś n i ł?

Long handwritten note deep in the pocket

     Wydawał jej się tak nierealny jak śnieg latem. Niewiarygodny, niczym pojawiający się znienacka książe na białym rumaku. On miał tylko te błyszczące szmaragdy i uśmiech, który odkryła później - i uspokajające usta, i kojące dłonie. Nie potrzebował rumaka. Wcale.
- Myślę, że cię kocham.
       Jej głos niósł się echem po pokoju, tak różnym od ciepłej łąki w kolorze jego oczu. 
       Nie uciekaj.
       P r o s z ę.
- Czyli teraz jestem twoim księciem?
- Nie. Jesteś moim Leonem.
- To mi wystarczy, jeśli tylko mnie chcesz.
- Zawsze będę chciała. 
        Z a w s z e będę chciała.
       Od tamtej pory wszystkie ich liściki miłosne kończyły się tym wyznaniem. Bo zawsze chcieli. 

        W końcu wkroczyło przeznaczenie, które nie chciało ich szczęścia. Ulotne chwile pozostały na pogniecionych i rozmazanych zdjęciach. Szerokie uśmiechy i radosne oczy, rozczochrane włosy i splecione dłonie. Serca, złączone na zawsze jednym krótkim wyznaniem. 
         Miłość, r o z e r w a n a n a strzępy.

I stood right by the tracks, your face in the locket

       Zachowała medalik z ich fotografią w środku, bo nigdy nie chciała zapomnieć o szmaragdach, które patrzyły na nią z miłością. On zatrzymał przy sobie jej ostatni list. Niestety po latach twarze na fotografii wyblakły i zaczęły sprawiać wrażenie zapomnianych. Może nawet nieprawdziwych. Wyśnionych. Ale kilka słów - jakby na zawsze uchwyconych w ich radosnych spojrzeniach - przetrwało na wieczność. List też nie chciał pamiętać żadnych innych słów, napisanych przez Violettę tamtego dnia. Tylko...
        Mój Leonie,
        Na zawsze chcę. Zawsze będę chciała. - Violetta

        Cóż za prosta historia - powie ktoś, gdy usłyszy ją przy kominku, popijając ciepłą herbatę.. Cóż za niezwykła miłość, powiedzą ci, którzy poznali moc wyśnionego w marzeniach uczucia.
       Niestety... Na świecie niewiele jest miejsca dla niezwykłości. Czasami lepiej zatrzymać ją na swojej łące, i opowiadać o niej tylko swoim wróżkom z kolorowymi skrzydłami. 

What a sad beautiful tragic love affair...

         Cóż za smutna historia.
         Właśnie dlatego w nią wierzysz, prawda?


Taylor Swift - Sad Beautiful Tragic


Witajcie aniołki! Przepraszam, że od miesiąca nic się tu nie pojawiło. Mam bardzo mało czasu... I pewnie powinnam zawiesić bloga czy coś, ale jakoś nie potrafię. Już niedługo wakacje i wiem, że wtedy będę mogła dla Was pisać więcej. A tymczasem przedstawiam wam starego parta, który nigdy nie ujrzał światła dziennego. Uważam, że - delikatnie mówiąc - jest beznadziejny, ale nie mam nic innego. Napisałam go jeszcze w tamtym roku, zachwycona twórczością Taylor Swift. Historia nie jest jakaś rozbudowana, to po prostu kilka słów opartych na tym, co stworzyła Tay - wraz z wplecionymi postaciami Leona i Violetty. W sumie to po prostu jakiś depresyjny bełkot, ale cóż. Możecie sobie sami dopowiedzieć całą historię :) Enjoy! 
Wasza na zawsze (serio serio na zawsze), 
Maddy