Daniel
Przyglądaliśmy się z Cam wzburzonej Francesce i Marco z otwartymi ustami. Musieliśmy dość głupio wyglądać, ale sytuacja była naprawdę dziwna - włoszka nie dała wypowiedzieć nawet jednego pełnego zdania brunetowi i już obrzuciła go mnóstwem obelg i oskarżeń. Nie obyła się również bez rzucania co chwilę kąśliwych uwag do blondynki, którą przytulił wcześniej Marco. Moim zdaniem powinna zaczekać na wyjaśnienia, ale jak widać tutaj mają inne zasady. Zresztą biorąc pod uwagę charakter Cam, ona zachowałaby się identycznie jak Fran, po której jednak nie spodziewałem się czegoś takiego. Owszem, jest bardzo temperamentna, ale w życiu bym nie przypuszczał, że zna tyle wyzwisk, poza tym myślałem, że kocha Marco, a tymczasem ona...
- Naprawdę nie wiem, co ja w tobie widziałam, jesteś zwykłym, kłamliwym... - krzyczała, podczas gdy połowa gości Resto-Bandu patrzyła na nią z rozbawieniem.
- Francesco, proszę cię, daj mi wyjaśnić... - bronił się Marco, ale na niewiele się to zdało. Francesca wpadła w furię.
- Co chcesz mi wyjaśnić?! - zagrzmiała.
- Zapytałaś, kim jest ta dziewczyna, a nie dasz mi nawet zdania powiedzieć! - zawołał sfrustrowany Marco. Francesca, chyba zszokowana tym, że on również podniósł głos, stanęła jak wryta. - No więc jest to moja kuzynka, Elena. - wyjaśnił Marco. Spojrzeliśmy po sobie z Cam; robi się ciekawie.
- A... - zająknęła się Fran. - Naprawdę? - przeniosła wzrok na blondynkę. Ta pokiwała nieznacznie głową. Włoszka zarumieniła się i zagryzła dolną wargę. - Miło cię poznać. - zwróciła się do Eleny. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, ukazując rząd białych, prostych zębów.
- Mi ciebie też. - odparła nieśmiało Elena. - Marco dużo o tobie pisał w listach do mnie.
Fran ponownie spłonęła rumieńcem. Cam wstała nagle i podbiegła do niej dwoma szybkimi krokami. Nie wiedziałem, co chce zrobić, więc zostałem na swoim miejscu.
- Jestem Camila. - przedstawiła się, wyciągając dłoń w kierunku Eleny. Blondynka uścisnęła ją i znów się uśmiechnęła.
- Elena.
- No, to skoro wszyscy się już znacie, to chciałbym pogadać z Francescą na osobności. - odezwał się zdenerwowany Marco. Złapał ją za rękę i wyprowadził z Resto, a Elena i Camila podeszły do mnie.
~,~
Pablo
Z ciężkim westchnieniem stanąłem twarzą w twarz z rozjuszonym Gregoriem. Myślałem, że już nie będę musiał go oglądać, ale życie stawia przed nami wyzwania, które czasami nie przypadają nam do gustu, niestety.
- Co tu robisz? - zapytałem spokojnym tonem.
- Chcę rozmawiać z Antoniem. - warknął Gregorio, rozglądając się dookoła. Na jego twarzy malowała się taka wściekłość, że to aż straszne.
- Nie ma go, wyjechał na kilka dni. - poinformowałem go. - Mogę mu przekazać...
- NIE! - zagrzmiał nagle Gregorio. - Mam dość tego! Dość! DOŚĆ! - złapał się za głowę i zaczął biegać po całym korytarzu, wrzeszcząc jak opętany. Kompletnie nie wiedziałem jak się zachować w takiej sytuacji. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Podrapałem się nerwowo po głowie.
- Bawimy się w ganianego? - w drzwiach pokoju nauczycielskiego stanął Beto. - Kto gania?
- W nic się nie bawimy, Beto. - wywróciłem oczami. Trochę go to zdezorientowało. W roztargnieniu poprawił okulary na nosie i ze zmarszczonymi brwiami przyjrzał się Gregoriowi, który dosłownie rwał sobie włosy z głowy, co było nie lada wyczynem biorąc pod uwagę, że niezbyt wiele ich miał.
- To co on robi? - zdziwił się. Wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem zgodnie z prawdą:
- Nie wiem.
Beto zastanowił się przez chwilę i podszedł do mnie powoli.
- Wynieśmy go stąd. - zaproponował. Spojrzałem na niego jak na wariata, ale po chwili stwierdziłem, że w sumie pomysł nie jest taki zły, bo przecież nie będziemy tak stali i patrzyli jak Gregorio wpada w coraz większą furię. Wzięliśmy go pod ręce i z wielkim trudem wyszliśmy z nim na zewnątrz. Szarpał się, machał nogami i krzyczał, więc jakiś zaniepokojony przechodzeń zadzwonił na policję. Funkcjonariusze wsadzili Gregoria do swojego samochodu i odjechali. Dość dziwne doświadczenie, ale przynajmniej mamy to już z głowy.
- Chodź na koktajl, Pablo. - odezwał się Beto. Skierowaliśmy się więc do Resto, przed którym zauważyliśmy kłócących się Francescę i Marco'a. Ach, jeśli będą się ciągle między sobą sprzeczać, to nigdy nie skupią się wystarczająco na przedstawieniu i próbach. Postanowiłem jednak nie wtrącać się w ich prywatne sprawy i puściłem mimo uszu ich wrzaski, wchodząc do budynku za Beto.
~,~
Naty
Spacerowaliśmy z Maxim jeszcze chwilę śmiejąc się z byle czego, gdy przed nami pojawiła się Ludmiła. Wyrosła jak spod ziemi, więc stanęliśmy jak wryci.
- Czeeść! - zawołała przesłodzonym tonem. Zmarszczyłam brwi. Nie odzywała się do mnie tym tonem odkąd się pokłóciłyśmy, ciągle tylko mi groziła lodowatym głosem, tak złym, że aż mnie ciarki przechodziły. Ale teraz jednak nie patrzyła na Maxiego, tylko wprost na mnie i nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak nagle zmieniła podejście.
- Odczep się od nas, Ludmiła. - warknął Maxi, patrząc na nią z pogardą.
- Muszę pogadać z Naty. - oświadczyła, ignorując jego wypowiedź. No cóż, Ludmiła zawsze słucha tylko tego, czego chce słuchać. - Na osobności.
- Nie mam przed Maxim tajemnic. - odparłam szorstko. Ludmiła spojrzała na mnie dziwnie i splotła dłonie w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Jesteście razem?! - pisnęła, uśmiechając się kpiąco. - Gratuluję, Naty! - chciała mnie przytulić, ale się odsunęłam.
- Czego chcesz? - sarknęłam.
- Zgody. - wyjaśniła blondynka. Spojrzałam na Maxiego zdezorientowana. O jaką zgodę jej chodzi? - Chciałabym się znowu z tobą przyjaźnić, Naty.
Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. W prośbie Ludmiły dawna Naty dostrzegłaby szansę na powrót na szczyt. Niestety, tamta Naty odeszła bezpowrotnie. Ta teraźniejsza zobaczyła tylko i wyłącznie kolejną próbę Ludmiły do upokorzenia mnie jak tylko się da, desperacką potrzebę tego, by mieć kogoś u boku. O tak, Ludmiła była zdesperowana. Dłużej nie mogła wytrzymać sama, nie miała komu wydawać rozkazów. Dotarłam na szczyt bez niej, bo teraz nie sława jest dla mnie najważniejsza. Teraz już wiem, że mam przyjaciół, chłopaka i nie liczy się nic więcej, a już na pewno nie to, co liczy się dla Ludmiły.
- Ale ja nie chcę się z tobą przyjaźnić. - wykonałam cudzysłów palcami w powietrzu. - Już nie.
Ludmiła zrobiła zszokowaną minę, bo chyba pierwszy raz w życiu nie dostała tego, czego pragnęła. Chociaż w sumie pasmo jej porażek zaczęło się już wtedy, gdy w Studio pojawiła się Violetta. W sumie to wszystko dzięki Violetcie, dzięki niej wszystko się zmieniło. My się zmieniliśmy - Leon, ja, nawet Andres ostatnio wygłasza niezwykle mądre refleksje. U niego to chyba przejściowe, ale nieważne. Gdyby nie Violetta, stalibyśmy ciągle w tym samym miejscu, a tymczasem ruszyliśmy naprzód. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że jestem teraz lepszym człowiekiem dzięki tej niepozornej brunetce, w której zakochał się Leon. Wszyscy jesteśmy lepsi, bo każdy z nas czegoś się od niej nauczył, właściwie uczymy się od siebie nawzajem. Teraz jest dobrze. Tak powinno być od zawsze.
- Chodź, Maxi. - pociągnęłam go za rękę i zostawiliśmy Ludmiłę z rozdziawionymi ustami na środku chodnika.
Wychodząc z Francescą na zewnątrz myślałem tylko o jednym: ona mi nie ufa. Jeśliby ufała, to nie wydarłaby się na mnie na oczach tych wszystkich ludzi i Eleny. Tak długo się z nią nie widziałem, mieszka w Meksyku, pisaliśmy do siebie, ale to nie to samo. Od zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, a gdy ją zobaczyłem w Resto nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę ona. Fran zapewne zauważyła ukradkowe spojrzenia, jakie rzucałem w kierunku Eleny i wyciągnęła pochopne wnioski. Ale ja po prostu nie byłem pewien czy to Elena. Mimo wszystko Fran nie powinna się tak wydzierać.
- Więc? - odezwałem się obojętnym tonem, chociaż coś we mnie krzyczało, że nie zniosę rozstania z nią.
- Przepraszam, Marco, nie chciałam, żeby tak wyszło... - zaczęła się tłumaczyć.
- Ale tak wyszło. - przerwałem jej. - Nie ufasz mi.
- Ufam. - zaoponowała Fran, a ja westchnąłem ciężko. Sama sobie zaprzecza, nie wie co mówi.
- Ufasz, ale nakrzyczałaś na mnie na oczach tych wszystkich ludzi i nie dałaś dojść mi do słowa. - powiedziałem, uśmiechając się do niej sztucznie. - Chyba musimy się pożegnać. Nie chcę być z kimś, kto nie darzy mnie zaufaniem. - starałem się, aby nie zadrżał mi głos, aby Francesca nie domyśliła się jak bardzo mi na niej zależy i jak cholernie boli mnie to, że muszę jej to mówić. Ale wina nie leży po mojej stronie, nie tym razem.
- Marco, nie... - w jej oczach stanęły łzy, a ja musiałem wykorzystać całą siłę woli, by nie podbiec do niej i przytulić jej do siebie. Zacisnąłem usta i odwróciłem się na pięcie.
Wchodząc rano do Studia miałem w głowie cały scenariusz przebiegu mojej rozmowy ze Stefy. Postanowiłem nie owijać w bawełnę, wyjawić jej swoje uczucia i zaprosić ją na randkę. Miałem tylko nadzieję, że znowu gdzieś nie popełnię błędu. Chciałem poradzić się Fran, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Ogólnie z nikim nie chciała rozmawiać, Luca powiedział, że zamknęła się w pokoju. Nie widać jej nigdzie, więc pewnie nie przyjdzie dziś do Studio.
- Leon, widziałeś gdzieś Stefy? - zapytałem, podchodząc do chłopaka. Nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, więc pstryknąłem mu palcami przed nosem, by się ocknął. Od wyjazdu Violetty chodzi taki zamyślony. Czym tu się martwić? Przecież niedługo wróci, poleciała tylko odwiedzić babcię.
- Co? - zapytał zdezorientowany Leon. Westchnąłem. Mówić do niego, to jak gadać do ściany.
- Widziałeś gdzieś z Stefy? - powtórzyłem pytanie. Leon zmarszczył brwi i w skupieniu rozejrzał się po korytarzu.
- Tu jej nie ma. - odezwał się głupkowatym tonem. Przewróciłem oczami.
- Widzę. - odparłem ironicznym tonem. - Ogarnij się, stary, ona niedługo wróci. - poklepałem go po ramieniu i ruszyłem na dalsze poszukiwania brązowowłosej piękności. Przeszukując wszystkie sale po kolei zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie zakochałem się w niej od razu. Dlaczego na początku wydała mi się po prostu kolejną ładną dziewczyną, która dostała się do Studio. Z jakiego powodu akurat teraz zawróciła mi w głowie? Przecież się nie zmieniła, to wciąż ta sama Stefy co kiedyś. Moje rozmyślania przerwał głos. Piękny, aksamitny, niesamowity. Niepowtarzalny. Wiedziałem do kogo należy jeszcze zanim zajrzałem ukradkiem do sali instrumentalnej i ujrzałem ją przy keybordzie. Wygrywała na nim jakąś melodię, której nie znałem. Miała zamknięte oczy. Piosenka była dość smutna, ale i tak najpiękniejsza na świecie. Dopiero gdy skończyła śpiewać i ostatnie dźwięki instrumentu umilkły zdobyłem się na ujawnienie swojej obecności.
- Piękna piosenka. - odezwałem się, podchodząc do niej. - Sama ją napisałaś?
Podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tak, sama. - odparła, rumieniąc się. - Co tu robisz?
- Wiesz, uczę się. - zaśmiałem się. - Muszę ci coś powiedzieć.
Zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na dalszą część mojej wypowiedzi. Ale głos ugrzązł mi w gardle, kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Cały tekst, który sobie wcześniej ułożyłem wyleciał mi z pamięci i teraz stałem przed nią jak słup soli z kompletną pustką w głowie.
- Eee... - zająknąłem się, ale przynajmniej wydałem z siebie jakiś dźwięk, a to już postęp. - No bo chodzi o to... - prawie kompletne zdanie, brawo, Heredia! - Podobasz mi się.
Na jej twarzy najpierw pojawiła się konsternacja, potem zrozumienie, nikły uśmiech i wreszcie smutek. Ale co ją zasmuciło? Postanowiłem dodać coś jeszcze, by przerwać tą krepującą ciszę.
- Wybierzesz się ze mną na randkę? - zapytałem z nutą nadziei w głosie. Naprawdę pragnąłem, aby się zgodziła, z całego serca.
- Ja nie mogę, Tomas. - wyszeptała. - Przepraszam. - po tych słowach wyszła czym prędzej, zostawiając mnie z rozdziawionymi ustami. Co zrobiłem źle?
Obudziłam się około dziesiątej rano. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jestem i jakim cudem to nie jest mój pokój, a obok mnie cicho pochrapuje sobie Angie. Dopiero po chwili wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsca i zrozumiałam, że mam problem. Tata nie chce wracać do Argentyny, a ja mam przyjaciół, szkołę i co najważniejsze - Leona. Nie tutaj, w Madrycie, ale w Buenos Aires. Co robić?
- O, wstałaś. - do pokoju wszedł ubrany już tata. - Możemy porozmawiać? Chciałbym ci coś wyjaśnić.
Zmarszczyłam brwi i ziewnęłam. W sumie co mi szkodzi? Wstałam z łóżka i usiadłam w jednym z miękkich foteli ustawionych pod ścianą. Chwyciłam jedno z pięknie zdobionych lukrem ciastek i wsadziłam je do ust, po czym odezwałam się zachrypniętym głosem:
- Mów.
Tata usiadł na sąsiednim fotelu i potarł skronie.
- Bo widzisz, chodzi o to... - zaczął. - Że nie chcę zrobić ci na złość. Wcale nie o ciebie chodzi. Tylko ja po prostu dłużej już nie mogę wytrzymać w Buenos Aires. - westchnął cicho. - Wszystko mi przypomina o twojej mamie, ścieżki, ławki, kwiaty, drzewa, słońce, śpiew ptaków i jeszcze ten dom... - spojrzał na mnie błagalnie. - To dla mnie za trudne, Violetto. Proszę, zrozum. - ostatnie słowa wypowiedział cicho, ledwie słyszalnie. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Kompletnie odjęło mi mowę.
~,~
MarcoWychodząc z Francescą na zewnątrz myślałem tylko o jednym: ona mi nie ufa. Jeśliby ufała, to nie wydarłaby się na mnie na oczach tych wszystkich ludzi i Eleny. Tak długo się z nią nie widziałem, mieszka w Meksyku, pisaliśmy do siebie, ale to nie to samo. Od zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, a gdy ją zobaczyłem w Resto nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę ona. Fran zapewne zauważyła ukradkowe spojrzenia, jakie rzucałem w kierunku Eleny i wyciągnęła pochopne wnioski. Ale ja po prostu nie byłem pewien czy to Elena. Mimo wszystko Fran nie powinna się tak wydzierać.
- Więc? - odezwałem się obojętnym tonem, chociaż coś we mnie krzyczało, że nie zniosę rozstania z nią.
- Przepraszam, Marco, nie chciałam, żeby tak wyszło... - zaczęła się tłumaczyć.
- Ale tak wyszło. - przerwałem jej. - Nie ufasz mi.
- Ufam. - zaoponowała Fran, a ja westchnąłem ciężko. Sama sobie zaprzecza, nie wie co mówi.
- Ufasz, ale nakrzyczałaś na mnie na oczach tych wszystkich ludzi i nie dałaś dojść mi do słowa. - powiedziałem, uśmiechając się do niej sztucznie. - Chyba musimy się pożegnać. Nie chcę być z kimś, kto nie darzy mnie zaufaniem. - starałem się, aby nie zadrżał mi głos, aby Francesca nie domyśliła się jak bardzo mi na niej zależy i jak cholernie boli mnie to, że muszę jej to mówić. Ale wina nie leży po mojej stronie, nie tym razem.
- Marco, nie... - w jej oczach stanęły łzy, a ja musiałem wykorzystać całą siłę woli, by nie podbiec do niej i przytulić jej do siebie. Zacisnąłem usta i odwróciłem się na pięcie.
~,~
TomasWchodząc rano do Studia miałem w głowie cały scenariusz przebiegu mojej rozmowy ze Stefy. Postanowiłem nie owijać w bawełnę, wyjawić jej swoje uczucia i zaprosić ją na randkę. Miałem tylko nadzieję, że znowu gdzieś nie popełnię błędu. Chciałem poradzić się Fran, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Ogólnie z nikim nie chciała rozmawiać, Luca powiedział, że zamknęła się w pokoju. Nie widać jej nigdzie, więc pewnie nie przyjdzie dziś do Studio.
- Leon, widziałeś gdzieś Stefy? - zapytałem, podchodząc do chłopaka. Nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, więc pstryknąłem mu palcami przed nosem, by się ocknął. Od wyjazdu Violetty chodzi taki zamyślony. Czym tu się martwić? Przecież niedługo wróci, poleciała tylko odwiedzić babcię.
- Co? - zapytał zdezorientowany Leon. Westchnąłem. Mówić do niego, to jak gadać do ściany.
- Widziałeś gdzieś z Stefy? - powtórzyłem pytanie. Leon zmarszczył brwi i w skupieniu rozejrzał się po korytarzu.
- Tu jej nie ma. - odezwał się głupkowatym tonem. Przewróciłem oczami.
- Widzę. - odparłem ironicznym tonem. - Ogarnij się, stary, ona niedługo wróci. - poklepałem go po ramieniu i ruszyłem na dalsze poszukiwania brązowowłosej piękności. Przeszukując wszystkie sale po kolei zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie zakochałem się w niej od razu. Dlaczego na początku wydała mi się po prostu kolejną ładną dziewczyną, która dostała się do Studio. Z jakiego powodu akurat teraz zawróciła mi w głowie? Przecież się nie zmieniła, to wciąż ta sama Stefy co kiedyś. Moje rozmyślania przerwał głos. Piękny, aksamitny, niesamowity. Niepowtarzalny. Wiedziałem do kogo należy jeszcze zanim zajrzałem ukradkiem do sali instrumentalnej i ujrzałem ją przy keybordzie. Wygrywała na nim jakąś melodię, której nie znałem. Miała zamknięte oczy. Piosenka była dość smutna, ale i tak najpiękniejsza na świecie. Dopiero gdy skończyła śpiewać i ostatnie dźwięki instrumentu umilkły zdobyłem się na ujawnienie swojej obecności.
- Piękna piosenka. - odezwałem się, podchodząc do niej. - Sama ją napisałaś?
Podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tak, sama. - odparła, rumieniąc się. - Co tu robisz?
- Wiesz, uczę się. - zaśmiałem się. - Muszę ci coś powiedzieć.
Zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na dalszą część mojej wypowiedzi. Ale głos ugrzązł mi w gardle, kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Cały tekst, który sobie wcześniej ułożyłem wyleciał mi z pamięci i teraz stałem przed nią jak słup soli z kompletną pustką w głowie.
- Eee... - zająknąłem się, ale przynajmniej wydałem z siebie jakiś dźwięk, a to już postęp. - No bo chodzi o to... - prawie kompletne zdanie, brawo, Heredia! - Podobasz mi się.
Na jej twarzy najpierw pojawiła się konsternacja, potem zrozumienie, nikły uśmiech i wreszcie smutek. Ale co ją zasmuciło? Postanowiłem dodać coś jeszcze, by przerwać tą krepującą ciszę.
- Wybierzesz się ze mną na randkę? - zapytałem z nutą nadziei w głosie. Naprawdę pragnąłem, aby się zgodziła, z całego serca.
- Ja nie mogę, Tomas. - wyszeptała. - Przepraszam. - po tych słowach wyszła czym prędzej, zostawiając mnie z rozdziawionymi ustami. Co zrobiłem źle?
~,~
ViolettaObudziłam się około dziesiątej rano. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jestem i jakim cudem to nie jest mój pokój, a obok mnie cicho pochrapuje sobie Angie. Dopiero po chwili wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsca i zrozumiałam, że mam problem. Tata nie chce wracać do Argentyny, a ja mam przyjaciół, szkołę i co najważniejsze - Leona. Nie tutaj, w Madrycie, ale w Buenos Aires. Co robić?
- O, wstałaś. - do pokoju wszedł ubrany już tata. - Możemy porozmawiać? Chciałbym ci coś wyjaśnić.
Zmarszczyłam brwi i ziewnęłam. W sumie co mi szkodzi? Wstałam z łóżka i usiadłam w jednym z miękkich foteli ustawionych pod ścianą. Chwyciłam jedno z pięknie zdobionych lukrem ciastek i wsadziłam je do ust, po czym odezwałam się zachrypniętym głosem:
- Mów.
Tata usiadł na sąsiednim fotelu i potarł skronie.
- Bo widzisz, chodzi o to... - zaczął. - Że nie chcę zrobić ci na złość. Wcale nie o ciebie chodzi. Tylko ja po prostu dłużej już nie mogę wytrzymać w Buenos Aires. - westchnął cicho. - Wszystko mi przypomina o twojej mamie, ścieżki, ławki, kwiaty, drzewa, słońce, śpiew ptaków i jeszcze ten dom... - spojrzał na mnie błagalnie. - To dla mnie za trudne, Violetto. Proszę, zrozum. - ostatnie słowa wypowiedział cicho, ledwie słyszalnie. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Kompletnie odjęło mi mowę.
No. Nie wiem jak wyszło. Wy to oceńcie. Wygląda na to, że jednak nie chcecie, żebym zmieniała narrację. Spoko, ja się dostosuję, ale ankieta zostanie zamknięta po moim powrocie znad morza, więc macie jeszcze czas na głosowanie. Co do tego rozdziału - jak widzicie, German wcale nie ma takich złych zamiarów i nie chce jak najgorzej dla Violetty. Jak już pisałam, następny rozdział najwcześniej piątego sierpnia. Ten zadedykuję Xenii, bo naprawdę nie wiem już, komu dedykować te rozdziały. xD No to tak trochę podniosę na duchu Xenię. Nie martw się, nauczę się rozdupcać ludzi! :D Dziękuję wam wszystkim za komentarze, wejścia, kliknięcia w ankiecie... I jeszcze sprawa Libster coś tam, Versatile bla, bla, bla... Nie będę tego uzupełniać, bo ledwie starcza mi czasu na pisanie rozdziałów. Dziękuję z całego serca za tak wiele nominacji. <3 Będę tęsknić za wami! Do następnego!
Buziaki, M. ;*
Świetne! Ja też będę tęsknić!
OdpowiedzUsuńKocham Cię! Tylko wypocznij. :)
Vielet <3
Boskieeee !! <3
OdpowiedzUsuńNo nie jak mogłaś rozdzielić Marcescę !!! :P
Czekam na next :D
Świetny jak zawsze, pomijając fakt, że rozdzieliłaś Marcescę!! :(
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?! Mają się jak najszybciej pogodzić, prooooszę ;D
German pokazał, że ma serce, jest postęp. Mam nadzieję, że on zostanie w Madrycie, a ona zamieszka z Angie czy coś ;P
Mi możesz zadedykować ;D
Czekam na next :*
Po 1. gif z Fran był mój, kopiaro. !
OdpowiedzUsuńPo 2. tylko ja mogę rozdzielić Marcescę!
Po 3. umiem rozdupcać ludzi!
Po 4. nigdy nie wysyłaj mi buziaczków, gdy kończysz kom. pod moim rozdziałem !
Po 5. fuuuuuuuu! Zadedykowałaś mi Rozdział!
A tak na serio to będę straszniee tęsknić. : )
Nie da się zapomnieć o największej ciocie tego świata :*
Rozdział przeboski, bo Stefy i Tomas, ale dlaczego ona nie może. ?
Zostawiasz mnie tutaj w niepewności, kobieto!
German. Hmm wzruszające, ale jego córka będzie cierpieć w Madrycie.
Dobra. Życzę ci, byś spędziła najgorsze chwile nad tym morzem.
Nie będę tęsknić ( wiem, że kilka zdań wcześniej pisałam, że będę, pomińmy ten fakt). :D
Czekam na 29. Oj, czekam.
No to ten... Siema!
X <3
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/
Super rozdział, jak zawsze zresztą... tylko jak mogłaś T^T T^T Fran i Marco są dla siebie stworzeni, ty nie możesz ich rozdzielać T^T
OdpowiedzUsuńDobra, a ja chcę też więcej NAXI <3
Co jeeszcze... zapraszam do mnie!
http://violetta-new-story.blogspot.com/
Jak rozdzieliłaś Fran i Marco to się prawie popłakałam , a ta akcja z Gregorio mnie rozwaliła . Podziwiam Cię za te opowiadania , bo one są ponadczasowe . Miłego wypoczynku .
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie . Twoje zdanie będzie dla mnie bardzo ważne .
http://leoniettaa.blogspot.com/
CZekam na kolejny choc przykro mi ,że rozdzieliłaś Fran i Marco bo poprostu ich uwielbiałam!!! Nieee.
OdpowiedzUsuńhttp://violettadisneypoland.blogspot.com/
Nie wiem, co napisać, brak mi słów. Bardzo podoba mi się ten rozdział, jak każdy poprzedni i na pewno każdy kolejny. Potrafisz wywołać u mnie (chyba jak u każdego czytelnika) emocje. Zaniepokoiłam się, gdy Fran oskarżyła Marco, uśmiechnęłam przy rozmowie z Gregoriem i miałam świeczki w oczach, gdy Fran i Marco się rozstawali. Bardzo ciekawi mnie, co dalej między Stefy i Tomasem oraz jak Violetta zniesie decyzję ojca.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle ŚWIETNY. Zazdroszczę ci talentu, tego jak piszesz. Chyba nigdy ci nie dorównam.
Czekam z niecierpliwością, na kolejne opowiadania.
Pozdrawiam i życzę weny.
:*
Nominuję Cie Liebster Blog Awards. Więcej szczegółów na moim blogu...
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością przekazuję Ci, że zostałaś nominowana przeze mnie do Liebester Blog Awards! Szczegóły na moim blogu: violetta-nowy-etap.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGratuluję, V. <3
No nareszcie!!
OdpowiedzUsuń5 sierpnia!!
Dzisiaj jak obiecałaś ma być kolejny:P
A jak nie bd to ja nie przeżyję ( albo Ty jak wolisz;p )
Ten rozdział boski jak zawsze :)
Przeczytałam go już dawno ale zapomniałam skomentować.. :(
Wybacz:***
violettainlove.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam!
Proszę oceń mojego bloga.
Ps.
Super blog
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://leonyviolettaleonetta.blogspot.com/
Nominowałam cię do LBA. Więcej informacji na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuń<3 :*
Ciesz się, cioto.
Drugiego razu nie będzie. xd
Xenia <3
I rozdział ma być!
Aaaaaa Maddy ! :*
OdpowiedzUsuńMarcesca :( mam nadzieje że szybko ją naprawisz xD
Ciekawe co będzie dalej z Tofy ;p
Miejmy nadzieje że nam Violi nie wywieziesz :D
Pozdrawiam:
Maja ;)
Chciałabym Ci poinformować, że zostałaś nominowana do Libster Blog Award na moim blogu: violetta-y-leon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGratuluję!
Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu . http://leoniettaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGratulację ;D
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards na moim blogu!
OdpowiedzUsuńhttp://violetta-new-story.blogspot.com/p/liebster-blog-awards.htm
Rozdział jak zwykle ŚWIETNY. Kiedy Next?
OdpowiedzUsuńŚwietny! Niech Leon przyleci do Violi. Kiedy next?
OdpowiedzUsuńDzisiaj, właśnie go przepisuję z zeszytu. ;*
Usuń