Violetta
Gdy upewniłam się, że tata znalazł się już dostatecznie daleko, odwróciłam się z ciężkim westchnieniem do Leona i Tomasa.
- Słuchajcie, przepraszam was za niego... - wymamrotałam, z roztargnieniem odgarniając włosy z czoła. - On nigdy taki nie był. - dodałam smutno. Tomas otoczył mnie ramieniem i uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Nie martw się, Violu. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek i odszedł powolnym krokiem, wkładając dłonie do kieszeni dżinsowych spodni. Leon przyglądał mu się przez chwilę ze zmrużonymi oczami. Kiedy Tomas zniknął za zakrętem, mój chłopak wziął głęboki oddech i ukrył twarz w dłoniach.
- Okej, tylko spokojnie, tylko spokojnie... - mruknął do siebie. - Zazdrość to normalka, zazdrość to normalka... - w tym momencie nie wytrzymałam i podeszłam do niego szybko. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wpiłam się w jego wargi, na co on położył dłonie na moich biodrach. No bo jak mogłam tak po prostu patrzeć, jak męczy się dla mnie? Widać, że zazdrość go zżera od środka, a mimo to nie robi mi awantury, nie kłóci się z Tomasem i... Stara się. A to jest najważniejsze.
- Dziękuję. - wyszeptałam między kolejnymi pocałunkami, bo Leon najwyraźniej stwierdził, że jeden całus nie wystarczy.
- Za co? - zapytał cicho, opierając czoło na moim czole.
- Za to, że tak się starasz. - odparłam, uśmiechając się lekko.
~,~
Pablo
Incydent z Gregoriem na próbie dał mi dużo do myślenia - czy aby na pewno jest on na tyle odpowiedzialny, by uczyć dzieci? Nie ulega wątpliwości, że ma niebywałe doświadczenie i umiejętności, ale nie zmienia to faktu, że czasami nie myśli nad tym co robi. Działa pod wpływem chwili - a tak nie powinno być. Wezwałem go więc na rozmowę, aby sobie z nim wyjaśnić kilka spraw, zanim wezwę Antonia.
- Usiądź. - poprosiłem, gdy wszedł z wyrazem wściekłości na twarzy do pomieszczenia.
- Usiądę, bo tego chcę. - wycedził przez zęby, po czym klapnął na krzesło i założył ręce na pierś. - Więc, dlaczego zabierasz mój cenny czas? - zapytał wyniośle, unosząc dumnie podbródek.
- Ponieważ dowiedziałem się, że sabotowałeś próbę. - oświadczyłem bez owijania w bawełnę.
- JA?! - wrzasnął rozjuszony Gregiorio. - Jak możesz mnie o coś takiego osądzać?! - złapał się za głowę.
- Ciszej, Gregorio. - powiedziałem. - Przede wszystkim, nie jest to bezpodstawne oskarżenie. - wyjaśniłem. Przed tą rozmową sprawdziłem wszystko dokładnie - zapytałem przyjaciół Naty, czy potwierdzają jej wersję, wypytałem Ludmiłę, a na sam koniec sprawdziłem nagrania z kamer, które założono w sali głównej na wszelki wypadek. Uczniowie nic o tym nie wiedzą, ale w pomieszczeniu tym odbywają się zazwyczaj tylko lekcje, więc w żaden sposób nie naruszamy ich prywatności. Co dziwne - Gregorio doskonale wiedział o kamerach.
- Mam niezbite dowody na to, że to ty wylałeś tą dziwną substancję na scenę podczas próby. - poinformowałem go. - Gregorio, przecież wiesz, że w sali są zainstalowane kamery. - westchnąłem. Gregorio najpierw znieruchomiał, przypuszczalnie uświadamiając sobie, że popełnił błąd, po czym wpadł w histerię.
- Nie, Pablo, to wszystko nie tak, jak myślisz, ja... - zająknął się. - Zrobiłem to dla dobra uczniów, dla dobra ciebie i Studia! - zawołał, a ja wstałem.
- Gregorio, będziesz musiał porozmawiać z Antoniem, ja już powiedziałem, co miałem do powiedzenia. - oświadczyłem, po czym wyszedłem na spotkanie z Angie.
~,~
Naty
Pablo pytał mnie i resztę, czy jesteśmy pewni, że to Gregorio sabotował próbę - oczywiście wszyscy potwierdziliśmy, ale Daniel o mało co nie wydał Ludmiły; nie wiem do końca dlaczego, ale nie mam ochoty jej wsypywać. W końcu nie zrobiła jeszcze niczego złego.
- Naty, zobacz. - szepnęła Stefy, gdy weszłyśmy do Studia. Wskazała dyskretnie palcem na rozjuszonego Gregoria. Widocznie Pablo wczoraj z nim rozmawiał.
- Mam nadzieję, że tym razem nie wymiga się od odpowiedzialności. - odszepnęłam, lustrując nauczyciela wzrokiem.
- Co jest z Ludmiłą? - Stefy zrobiła śmieszną minę i zatrzymała się. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam skradającą się blondynkę. Zmarszczyłam brwi i wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. - odparłam, nie spuszczając wzroku z Ludmiły.
- LUDMIŁA! - zawołała nagle Stefy. Blondynka wyprostowała się błyskawicznie i rozejrzała się dookoła z przestrachem. Zachichotałyśmy obie i podeszłyśmy do niej niespiesznie. - Dlaczego się skradasz? - zapytała rozbawiona Stefy.
- Podobno ktoś powiedział Pablo o... - zaczęła, ale w porę się opamiętała i przybrała lekceważącą minę. - A właściwie co was to obchodzi? - prychnęła, obdarzając nas władczym spojrzeniem.
- Nic. - fuknęłam. - Dla twojej wiadomości, nikt cię nie wsypał. - zapewniłam ją, czego od razu pożałowałam - właśnie jej zdradziłam, że to ja, Maxi i pozostali naskarżyliśmy Pablo - masz ci los, mogłam trzymać język za zębami.
- To znaczy, że... - zmrużyła podejrzliwie oczy. - To ty! - krzyknęła triumfalnym tonem.
- No i co z tego? - burknęłam. - Nic nie powiedziałam o tobie, więc się ciesz. - stwierdziłam, zakładając ręce na pierś. No bo w sumie o co może mieć do mnie pretensje? Nic jej nie zrobiłam, konsekwencje poniesie tylko Gregorio, a nawet to nie jest do końca pewne.
- Ależ ty jesteś naiwna! - jęknęła Ludmiła. - Myślisz, że Gregorio tak łatwo odpuści? - syknęła mi do ucha, by nikt nie usłyszał. - W ostateczności mnie wyda, aby się bronić. - oświadczyła, po czym dźgnęła mnie palcem w bok. - To twoja wina! - warknęła. No tak, nie pomyślałam o tym, że sam Gregorio, jej wspólnik, może chcieć ją wydać - ale gada z sensem...
- Zostaw ją w spokoju! - odezwała się do tej pory milcząca Stefy, odpychając od nas Ludmiłę. - Miała pozwolić, żebyście rozwalili całe przedstawienie!? - oburzyła się, patrząc na blondynkę z niedowierzaniem.
- A ty, zabrałaś mi rolę i masz jeszcze czelność pyskować?! - wrzasnęła Ludmiła, czym zwróciła na nas uwagę większości ludzi, którzy stali w korytarzu. - Nie wiem co za idiota cię wybrał, jesteś zwykłym beztalenciem i... - zaczęła obrażać Stefy, a znając ją, szybko by nie skończyła, więc postanowiłam czym prędzej jej przerwać.
- Zamknij się! - krzyknęłam. - Nie masz prawa obrażać Stefy! - w tym momencie Ludmiła zaczerwieniła się ze złości i zacisnęła pięści.
- Jesteś nic nie warta, gdy nie masz mnie obok i dobrze o tym wiesz... - wyszeptała w moją stronę, mrużąc niebezpiecznie oczy.
- PRZESTAŃ! - ryknęła Stefy. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ona umie tak głośno krzyczeć.
- Dziewczyny, dziewczyny, spokojnie! - podbiegli do nas Tomas i Maxi. Oboje odciągnęli Ludmiłę na bok i podeszli z powrotem do nas. - Dlaczego, do jasnej cholery, tak krzyczycie? - zapytał zdezorientowany Tomas, trzymając Stefy za ramiona.
- Ludmiła... - zaczęłam, ale Maxi przyłożył mi dłoń do ust i nie dał dojść do słowa.
- Cicho, Naty, chodź. - powiedział uspokajająco i poprowadził mnie wzdłuż korytarza, pokazując coś przy okazji Tomasowi na migi.
Wyrwałam się z uścisku Tomasa i z wściekłym warknięciem usiadłam pod ścianą. Ludmiła doprowadza mnie do szału! Nie rozumiem jak można być tak... złym. Ona jest zła do szpiku kości. Tomas w mgnieniu oka znalazł się obok mnie i spróbował otoczyć mnie ramieniem, ale się wyrwałam.
- Zostaw mnie. - syknęłam. Kolejny raz powtarza się ta sama sytuacja - nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, a on oczywiście musi być nachalny.
- Nie możesz ze mną pogadać? - westchnął, patrząc na mnie błagalnie.
- Po co? - fuknęłam. No nie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok...
- No nie wiem, a po co się rozmawia? - zapytał ironicznie, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
Dla niego wszystko jest takie proste - ale nie potrafi zrozumieć, że trudno mi jest zapomnieć o tym, jakie miłe powitanie w Studio mi zafundował.
- Tomas, posłuchaj mnie... - zaczęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho. - To nie jest takie proste jak ci się wydaje... - westchnęłam, po czym wstałam i już chciałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Więc mi wytłumacz. - zażądał.
Po zajęciach udałam się prosto do Resto na koktajl, sama, bo wszyscy gdzieś wybyli - Daniel porwał Camilę do parku, Viola musiała iść do domu, a Stefy zniknęła; nie było jej na kilku ostatnich lekcjach. Co do Naty - dzisiaj cały dzień szlaja się z Maxim, więc postanowiłam im nie przeszkadzać. Usiadłam sobie przy jednym ze stolików i wyciągnęłam telefon. Byłam właśnie w trakcie przeglądania setki zdjęć, które mam z wypadów z dziewczynami, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Marco.
- Cześć, ślicznotko. - przywitał się, całując mnie w policzek. - Mogę się dosiąść? - uniósł brwi.
- A nie jesteś przypadkiem w pracy? - zaczęłam się z nim drażnić.
- Nie, skończyłem właśnie. - mrugnął do mnie. Usiadł na krześle naprzeciw mnie i oparł łokcie na stoliku, przybliżając się.
- Marco, Luca prawdopodobnie na nas patrzy... - wyszeptałam, zdziwiona jego zachowaniem. - Jesteś za blisko. - zaznaczyłam, rzucając nerwowe spojrzenie w kierunku lady, za którą stał mój brat.
- No dobra. - burknął Marco. - To chodźmy stąd! - zawołał po chwili ciszy, rozchmurzając się momentalnie. Złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z Resto, śmiejąc się z nie wiadomo czego. Właśnie dlatego tak lubię spędzać z nim czas - zawsze znajdziemy jakiś temat do rozmowy i nigdy nie nudzimy się w swoim towarzystwie.
- Gdzie idziemy? - zapytałam w końcu, zwalniając trochę tempo biegu. Marco dotrzymał mi kroku i zaśmiał się głośno.
- Gdybym ja tylko wiedział! - spojrzałam na niego jak na wariata. Jak można gdzieś iść, ale nie wiedzieć, gdzie się idzie?!
- Marco! - zdenerwowałam się. - Powiedz, gdzie idziemy. - zażądałam, zatrzymując się. Założyłam ręce na pierś i rzuciłam mu twarde spojrzenie. - Chcę. Wiedzieć. Gdzie. Idziemy. - wycedziłam przez zęby. Marco podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie.
- Francesca, poczekaj chwilę, to się dow... - zaczął, ale mu przerwałam, bo jeszcze chwila i bym zatonęła w tych jego oczach.
- Nie. - tupnęłam nogą. - Ja chce wie... - nie dał mi dokończyć, bo złączył nasze usta.
Weszłam do domu i przywitała mnie... cisza. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie zastałam tego domu tak spokojnego - nie słychać nawet Olgi!
- Halo... - odezwałam się cicho. - Jest tu ktoś? - nagle, jakby znikąd, pojawił się tata z surową miną. - Eee... cześć? - pomachałam do niego i uśmiechnęłam się uroczo. Może jak będę udawać, że nic się nie stało, to zapomni o całej tej sytuacji ze Studia i wszystko będzie jak dawniej?
- Violetta, masz mi coś do powiedzenia? - zapytał tata, unosząc brwi. Spojrzałam na niego jak na idiotę i pokręciłam powoli głową.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Chociaż, jeśli chcesz wiedzieć, to jestem odrobinę głodna. - powiedziałam, po czym skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej kawałek ciasta upieczonego przez Olgę. Odwróciłam się i znów ujrzałam ojca, stał przede mną z talerzem w ręku. Zabrałam mu go i z wielkim wyszczerzem na twarzy położyłam na nim ciasto.
- Dziękuję. - zachichotałam, siadając na krześle. Całkiem dobrze mi wychodzi granie pustej dziewczynki, która niczym się nie przejmuje.
- Chciałabyś może mnie przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie? - zasugerował tata. Rzuciłam mu niedowierzające spojrzenie. Ja mam go przepraszać?! Po moim trupie!
- Żartujesz sobie ze mnie? - wymamrotałam, przeżuwając kęs ciasta.
- Nie, mówię całkiem poważnie, Violetta. - obruszył się. Aha, czyli jednak mam wyjątkowo niekumatego ojca.
- To chyba ty powinieneś mnie przeprosić! - zaprotestowałam. - Zrobiłeś mi scenę przed Leonem, Tomasem i Angie! - zawołałam, załamując ręce.
- To wszystko wyłącznie twoja wina, Violetta, gdybyś zerwała z Leonem, nie byłoby problemu! - krzyknął tata. Chciałam coś mu odpowiedzieć, ale zamiast tego wzięłam do ust wielki kawałek słodkiego ciastka, które leżało na stole. Następnie wepchnęłam jeszcze końcówkę tego, co wyjęłam z lodówki i przełknęłam wszystko niespiesznie. Dobry sposób na zwalczenie złości - jedzenie. Tak jestem o wiele spokojniejsza.
- Nie zerwę z Leonem, bo go kocham. - oświadczyłam twardo, biorąc łyk soku pomarańczowego, który tata podstawił mi pod nos. - I wiesz, mógłbyś to wreszcie zaakceptować. - zauważyłam na pozór obojętnie.
- Violetta, proszę cię, to nie jest miłość. - zaśmiał się. - To zwykłe zauroczenie, znudzicie się sobą, rozumiesz? - uśmiechnął się do mnie, tak jak kiedyś. Cały efekt jednak zepsuły słowa, które właśnie wypowiedział - usiłuje mi wmówić, że to nie miłość...
- Rozumiem, doskonale rozumiem. - pokiwałam głową, odwzajemniając uśmiech. - Rozumiem, że jesteś samolubnym snobem i nie dbasz o nic więcej, tylko o własną kieszeń. - warknęłam, po czym włożyłam do ust kolejne ciastko, zabrałam szklankę z sokiem i wyszłam z kuchni. Gdy doszłam do drzwi swojego pokoju, po smacznej przekąsce nie było śladu, więc wybuchłam płaczem. Mogłam wziąć ze sobą więcej tych ciastek!
- Violu, kochanie, co ci jest? - podeszła do mnie zmartwiona Olga. Opanowałam łkanie i otarłam łzy, ograniczyłam się tylko do cichego pociągania nosem.
- Tata jest okropny. - jęknęłam. - Dlaczego Ramallo nie może wrócić? - znowu wstrząsnął mną szloch.
- Jestem. - rozległ się głos za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Ramallo we własnej osobie. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie mocno, tak jak kiedyś przytulał mnie tata.
- Wróciłeś? - upewniłam się, gdy już wyściskałam go za wszystkie czasy.
- Nie, Violu, przyszedłem tylko po kilka rzeczy. - wyjaśnił smutno, a ja spuściłam głowę. No tak, mogłam się tego spodziewać - to byłoby zbyt banalne.
- To... - pociągnęłam nosem. - Szkoda. - otarłam łzy z policzków. - Naprawdę nie mógłbyś zostać? - zapytałam, patrząc na niego błagalnie. Chociaż dobrze wiedziałam, że nic nie zdziałam, bo sama nie chciałabym wracać do takiego domu, to i tak postanowiłam spróbować. O tak, być może jestem desperatką.
- Violu, zrozum... - zaczął Ramallo, ale przerwałam mu machnięciem ręki i uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Szczerze mówiąc, to chyba wyszedł z tego bardziej grymas smutku, niż uśmiech.
- Rozumiem. - westchnęłam. W tym momencie pojawił się tata i rozpętało się piekło.
- Ramallo, co ty tu robisz?! - zawołał. - Już tu nie pracujesz, nie masz najmniejszego prawa przebywać w tym domu, a co dopiero rozmawiać z Violettą! - oburzył się. Tupnęłam nogą i zrobiłam naburmuszoną minę.
- Mogę rozmawiać z kim zechcę! - zaprotestowałam. - I ty mi nie będziesz mówił... - Olga przytuliła mnie do siebie, tym samym mnie uciszając. No bo jak mam mówić, jak zaraz się uduszę?!
- Przyszedłem tylko po kilka potrzebnych rzeczy, których zapomniałem wziąć i już znikam. - oświadczył Ramallo, po czym wycofał się z korytarza. Tata odprowadził go wzrokiem, a gdy zniknął za zakrętem, odwrócił się z powrotem do nas.
- Violetta... - odezwał się, ale w tym momencie zdołałam wyrwać się z uścisku Olgi i wbiegłam szybko do pokoju, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Rzuciłam się na łóżko i ponownie wybuchłam płaczem. Po jakiejś godzinie zmęczyłam się i zwinęłam w kłębek. Leżałam tak przez chwilę, aż nagle usłyszałam łomotanie do drzwi. Pewnie tata chce się dostać - normalka. Ale ja nie mam najmniejszego zamiaru mu otwierać. Po co miałabym to robić? Jest dla mnie niemiły, robi mi awantury przy ludziach, śmieje się ze mnie i codziennie karmi mnie kolejną dawką bzdur na temat Leona. I na dodatek Ramallo się przez niego wyprowadził! Taty po prostu nie da się już znieść. Robi problem ze wszystkiego, ostatnio nakrzyczał na mnie, bo miałam niby za krótką spódniczkę. A przecież mam ją w szafie od jakiegoś roku i od czasu do czasu jest okazja by ją założyć. Nigdy nie miał o nią pretensji i teraz nagle mu się uwidziało.
- Violu, proszę otwórz te drzwi! - usłyszałam wrzask Olgi. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z łóżka, po czym ociężale powlokłam się do drzwi.
- Co chciałaś, Olgo? - zapytałam głosem zachrypniętym od płaczu. Przyłożyłam ucho do drzwi, ale od razu tego pożałowałam, bo kobieta tak głośno krzyknęła, że aż musiałam odskoczyć.
- Mam coś dla ciebie! - zmarszczyłam brwi. O co jej chodzi? Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha Olgę.
- Co masz dla mnie? - zaciekawiłam się odrobinę. Ona tylko jeszcze szerzej się uśmiechnęła i zrobiła krok w bok, tym samym ukazując osobę, którą ukrywała za plecami.
- Leon?! - wrzasnęłam zdziwiona, po czym natychmiast zakryłam usta dłonią, w obawie, że tata może coś usłyszeć.
- Zadzwoniłam po niego, bo pomyślałam, że tylko on umie cię pocieszyć. - powiedziała rozmarzona Olga.
- A co z tatą? - zaniepokoiłam się. Leon w naszym domu raczej nie przypadłby mu do gustu - Olga musiała wymyślić jakąś kolejną intrygę. W sumie, ona ogląda tyle telenowel, że pewnie nie miała z tym większego problemu, a wręcz przeciwnie, sprawiło jej to przyjemność.
- O to się nie martw. - machnęła ręką. - Zaniosłam mu do gabinetu całą blaszkę ciasta czekoladowego, szybko stamtąd nie wyjdzie. - mrugnęła do mnie, a ja się cicho roześmiałam, mimo parszywego humoru. O tak, tata uwielbia to ciasto, a szczególnie w tak dużych ilościach; widziałam już, jakiej wielkości jest blaszka Olgi.
- Dziękuję ci, Olgita. - przytuliłam ją mocno, po czym pociągnęłam Leona za rękę i weszliśmy z powrotem do mojego pokoju. Zamknęłam dokładnie drzwi na zamek i na wszelki wypadek zastawiłam je krzesłem. Gdy już upewniłam się, że nikt nie zdoła wejść do pomieszczenia, odwróciłam się do Leona i zrobiłam smutną minkę.
- Pocieszysz mnie? - spojrzałam na niego błagalnie. Roześmiał się cicho i rozłożył ręce. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Po chwili nie wytrzymałam i znowu wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Poczułam, jak Leon bierze mnie na ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że usiedliśmy na moim łóżku. Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy, starając się powstrzymać łkanie.
- Zrobisz coś dla mnie? - wyszeptałam. Uśmiechnął się do mnie lekko i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko. - odparł. Wyswobodziłam się więc z jego objęć i stanęłam obok łóżka.
- Połóż się. - poleciłam. Spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zrobił to, o co go poprosiłam. Wgramoliłam się na łóżko obok niego, przykryłam nas kołdrą i wtuliłam się w jego tors, tak samo jak na urodzinach Fran. Po chwili jednak podniosłam się i zmarszczyłam brwi - niewygodnie mi jakoś.
- Zdejmij bluzę, suwak mnie drapie w policzek. - poskarżyłam się. Leon roześmiał się serdecznie, po czym ściągnął bluzę i położył ją na podłodze.
- Już wszystko dobrze, księżniczko? - upewnił się. Pokiwałam głową i popchnęłam go delikatnie, aby się położył. Ponownie wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
- Teraz idziemy spać. - oświadczyłam cicho.
Gdy zorientowałem się, że Viola zasnęła, pogłaskałem ja delikatnie po włosach i przyjrzałem się jej twarzy. Jest taka śliczna, gdy śpi. Nie potrafię opisać uczucia, które wzbiera we mnie, gdy mogę ją trzymać w ramionach. Maxi mówił, że Camila mu powiedziała, że Viola mówiła kiedyś, że zasypia tylko wtedy, gdy czuje się całkowicie bezpieczna. Trochę pokręcone, ale widocznie urządziły sobie kiedyś takie babskie pogaduchy, a że nasza kochana Cami czasami nie potrafi trzymać języka za zębami, to się wydało. Poczułem coś na rodzaj dumy, gdy przed chwilą usnęła w moich ramionach. Przyglądałem jej się tak jakąś godzinę, aż w końcu zacząłem odpływać - ciepło Violi wtulonej we mnie, jej ciche pochrapywanie i miękka kołdra robią swoje. Zaraz jednak uświadomiłem sobie, że nie powinienem zasypiać, bo w każdej chwili ojciec Violetty może zacząć się dobijać do drzwi i jeśli jakimś sposobem uda mu się dostać do pokoju, to widok, jaki zastanie, raczej mu się nie spodoba. Zebrałem więc w sobie całą siłę woli i skupiłem się na tym, aby nie zamykać oczu. Na szczęście po kilku minutach Viola poruszyła się lekko i ziewnęła.
- Dzieńdoberek, śpioszku. - cmoknąłem ją w nos. Zachichotała cicho i przeciągnęła się.
- Ile spałam? - zapytała, marszcząc brwi.
- Nie długo. - zapewniłem ją, po czym pocałowałem w czoło.
- Przepraszam, że tak zasnęłam, ale... - zaczęła. Przytuliłem ją do siebie mocniej i uciszyłem.
- Cicho, nie masz za co przepraszać. - wyszeptałem. - Mi tam było bardzo miło. - mrugnąłem do niej. Spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok. Pstryknąłem ją palcem w nos i zaśmiałem się cicho.
- Wiesz, tak samo było na urodzinach Fran. - zauważyłem. - Tylko, że wtedy ty pierwsza się obudziłaś. - uśmiechnąłem się do niej. Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i odwzajemniła uśmiech. Nachyliłem się nieznacznie, ciągle patrząc jej głęboko w oczy. Nagle zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła mnie do siebie. Gdy nasze usta się złączyły, nie byłem do końca pewien, czy chce, abyśmy powtórzyli ten pocałunek z urodzin Francesci. Zauważyłem wtedy, że jest bardzo niepewna i... Przez to ja też czuję się niepewnie.
I jest 22 rozdział. :) W następnym Viola i Leon poważniej porozmawiają o tym, na czym opiera się ich związek, dowiecie się też, jak Fran zareaguje na pocałunek Marco'a. ;) Będzie też oczywiście Gregorio i jego rozmowa z Antoniem oraz Stefy postanowi zorganizować babski wieczór. Więcej wam nie zdradzę! :D No i sprawa bloga. Jak już pewnie wiecie, Xenia i ja założyłyśmy nowy blog. Będzie on w większości o Andresie, ale nie zabraknie też innych bohaterów. Wszystko macie dokładniej opisane we wstępie. ;) Mam nadzieję, że będziecie odwiedzać i komentować tak licznie, jak tutaj! :D Nagłówek na tego właśnie nowego bloga wykonała wspaniała Maja Wilczek (jej blog). Dzięki ci, kochana. ;* Nagłówek na tego bloga także wykona, więc spodziewajcie się kolejnej zmiany wystroju. ;D Dedykacja tym razem wędruje do anonima, który podpisał się Ag pod poprzednim rozdziałem. ;) No, to chyba tyle ode mnie. Do następnego!
Buziaki,
M. ;*
- Nie wiem. - odparłam, nie spuszczając wzroku z Ludmiły.
- LUDMIŁA! - zawołała nagle Stefy. Blondynka wyprostowała się błyskawicznie i rozejrzała się dookoła z przestrachem. Zachichotałyśmy obie i podeszłyśmy do niej niespiesznie. - Dlaczego się skradasz? - zapytała rozbawiona Stefy.
- Podobno ktoś powiedział Pablo o... - zaczęła, ale w porę się opamiętała i przybrała lekceważącą minę. - A właściwie co was to obchodzi? - prychnęła, obdarzając nas władczym spojrzeniem.
- Nic. - fuknęłam. - Dla twojej wiadomości, nikt cię nie wsypał. - zapewniłam ją, czego od razu pożałowałam - właśnie jej zdradziłam, że to ja, Maxi i pozostali naskarżyliśmy Pablo - masz ci los, mogłam trzymać język za zębami.
- To znaczy, że... - zmrużyła podejrzliwie oczy. - To ty! - krzyknęła triumfalnym tonem.
- No i co z tego? - burknęłam. - Nic nie powiedziałam o tobie, więc się ciesz. - stwierdziłam, zakładając ręce na pierś. No bo w sumie o co może mieć do mnie pretensje? Nic jej nie zrobiłam, konsekwencje poniesie tylko Gregorio, a nawet to nie jest do końca pewne.
- Ależ ty jesteś naiwna! - jęknęła Ludmiła. - Myślisz, że Gregorio tak łatwo odpuści? - syknęła mi do ucha, by nikt nie usłyszał. - W ostateczności mnie wyda, aby się bronić. - oświadczyła, po czym dźgnęła mnie palcem w bok. - To twoja wina! - warknęła. No tak, nie pomyślałam o tym, że sam Gregorio, jej wspólnik, może chcieć ją wydać - ale gada z sensem...
- Zostaw ją w spokoju! - odezwała się do tej pory milcząca Stefy, odpychając od nas Ludmiłę. - Miała pozwolić, żebyście rozwalili całe przedstawienie!? - oburzyła się, patrząc na blondynkę z niedowierzaniem.
- A ty, zabrałaś mi rolę i masz jeszcze czelność pyskować?! - wrzasnęła Ludmiła, czym zwróciła na nas uwagę większości ludzi, którzy stali w korytarzu. - Nie wiem co za idiota cię wybrał, jesteś zwykłym beztalenciem i... - zaczęła obrażać Stefy, a znając ją, szybko by nie skończyła, więc postanowiłam czym prędzej jej przerwać.
- Zamknij się! - krzyknęłam. - Nie masz prawa obrażać Stefy! - w tym momencie Ludmiła zaczerwieniła się ze złości i zacisnęła pięści.
- Jesteś nic nie warta, gdy nie masz mnie obok i dobrze o tym wiesz... - wyszeptała w moją stronę, mrużąc niebezpiecznie oczy.
- PRZESTAŃ! - ryknęła Stefy. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ona umie tak głośno krzyczeć.
- Dziewczyny, dziewczyny, spokojnie! - podbiegli do nas Tomas i Maxi. Oboje odciągnęli Ludmiłę na bok i podeszli z powrotem do nas. - Dlaczego, do jasnej cholery, tak krzyczycie? - zapytał zdezorientowany Tomas, trzymając Stefy za ramiona.
- Ludmiła... - zaczęłam, ale Maxi przyłożył mi dłoń do ust i nie dał dojść do słowa.
- Cicho, Naty, chodź. - powiedział uspokajająco i poprowadził mnie wzdłuż korytarza, pokazując coś przy okazji Tomasowi na migi.
~,~
StefyWyrwałam się z uścisku Tomasa i z wściekłym warknięciem usiadłam pod ścianą. Ludmiła doprowadza mnie do szału! Nie rozumiem jak można być tak... złym. Ona jest zła do szpiku kości. Tomas w mgnieniu oka znalazł się obok mnie i spróbował otoczyć mnie ramieniem, ale się wyrwałam.
- Zostaw mnie. - syknęłam. Kolejny raz powtarza się ta sama sytuacja - nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, a on oczywiście musi być nachalny.
- Nie możesz ze mną pogadać? - westchnął, patrząc na mnie błagalnie.
- Po co? - fuknęłam. No nie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok...
- No nie wiem, a po co się rozmawia? - zapytał ironicznie, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
Dla niego wszystko jest takie proste - ale nie potrafi zrozumieć, że trudno mi jest zapomnieć o tym, jakie miłe powitanie w Studio mi zafundował.
- Tomas, posłuchaj mnie... - zaczęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho. - To nie jest takie proste jak ci się wydaje... - westchnęłam, po czym wstałam i już chciałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Więc mi wytłumacz. - zażądał.
~,~
FrancescaPo zajęciach udałam się prosto do Resto na koktajl, sama, bo wszyscy gdzieś wybyli - Daniel porwał Camilę do parku, Viola musiała iść do domu, a Stefy zniknęła; nie było jej na kilku ostatnich lekcjach. Co do Naty - dzisiaj cały dzień szlaja się z Maxim, więc postanowiłam im nie przeszkadzać. Usiadłam sobie przy jednym ze stolików i wyciągnęłam telefon. Byłam właśnie w trakcie przeglądania setki zdjęć, które mam z wypadów z dziewczynami, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Marco.
- Cześć, ślicznotko. - przywitał się, całując mnie w policzek. - Mogę się dosiąść? - uniósł brwi.
- A nie jesteś przypadkiem w pracy? - zaczęłam się z nim drażnić.
- Nie, skończyłem właśnie. - mrugnął do mnie. Usiadł na krześle naprzeciw mnie i oparł łokcie na stoliku, przybliżając się.
- Marco, Luca prawdopodobnie na nas patrzy... - wyszeptałam, zdziwiona jego zachowaniem. - Jesteś za blisko. - zaznaczyłam, rzucając nerwowe spojrzenie w kierunku lady, za którą stał mój brat.
- No dobra. - burknął Marco. - To chodźmy stąd! - zawołał po chwili ciszy, rozchmurzając się momentalnie. Złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z Resto, śmiejąc się z nie wiadomo czego. Właśnie dlatego tak lubię spędzać z nim czas - zawsze znajdziemy jakiś temat do rozmowy i nigdy nie nudzimy się w swoim towarzystwie.
- Gdzie idziemy? - zapytałam w końcu, zwalniając trochę tempo biegu. Marco dotrzymał mi kroku i zaśmiał się głośno.
- Gdybym ja tylko wiedział! - spojrzałam na niego jak na wariata. Jak można gdzieś iść, ale nie wiedzieć, gdzie się idzie?!
- Marco! - zdenerwowałam się. - Powiedz, gdzie idziemy. - zażądałam, zatrzymując się. Założyłam ręce na pierś i rzuciłam mu twarde spojrzenie. - Chcę. Wiedzieć. Gdzie. Idziemy. - wycedziłam przez zęby. Marco podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie.
- Francesca, poczekaj chwilę, to się dow... - zaczął, ale mu przerwałam, bo jeszcze chwila i bym zatonęła w tych jego oczach.
- Nie. - tupnęłam nogą. - Ja chce wie... - nie dał mi dokończyć, bo złączył nasze usta.
~,~
ViolettaWeszłam do domu i przywitała mnie... cisza. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie zastałam tego domu tak spokojnego - nie słychać nawet Olgi!
- Halo... - odezwałam się cicho. - Jest tu ktoś? - nagle, jakby znikąd, pojawił się tata z surową miną. - Eee... cześć? - pomachałam do niego i uśmiechnęłam się uroczo. Może jak będę udawać, że nic się nie stało, to zapomni o całej tej sytuacji ze Studia i wszystko będzie jak dawniej?
- Violetta, masz mi coś do powiedzenia? - zapytał tata, unosząc brwi. Spojrzałam na niego jak na idiotę i pokręciłam powoli głową.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Chociaż, jeśli chcesz wiedzieć, to jestem odrobinę głodna. - powiedziałam, po czym skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej kawałek ciasta upieczonego przez Olgę. Odwróciłam się i znów ujrzałam ojca, stał przede mną z talerzem w ręku. Zabrałam mu go i z wielkim wyszczerzem na twarzy położyłam na nim ciasto.
- Dziękuję. - zachichotałam, siadając na krześle. Całkiem dobrze mi wychodzi granie pustej dziewczynki, która niczym się nie przejmuje.
- Chciałabyś może mnie przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie? - zasugerował tata. Rzuciłam mu niedowierzające spojrzenie. Ja mam go przepraszać?! Po moim trupie!
- Żartujesz sobie ze mnie? - wymamrotałam, przeżuwając kęs ciasta.
- Nie, mówię całkiem poważnie, Violetta. - obruszył się. Aha, czyli jednak mam wyjątkowo niekumatego ojca.
- To chyba ty powinieneś mnie przeprosić! - zaprotestowałam. - Zrobiłeś mi scenę przed Leonem, Tomasem i Angie! - zawołałam, załamując ręce.
- To wszystko wyłącznie twoja wina, Violetta, gdybyś zerwała z Leonem, nie byłoby problemu! - krzyknął tata. Chciałam coś mu odpowiedzieć, ale zamiast tego wzięłam do ust wielki kawałek słodkiego ciastka, które leżało na stole. Następnie wepchnęłam jeszcze końcówkę tego, co wyjęłam z lodówki i przełknęłam wszystko niespiesznie. Dobry sposób na zwalczenie złości - jedzenie. Tak jestem o wiele spokojniejsza.
- Nie zerwę z Leonem, bo go kocham. - oświadczyłam twardo, biorąc łyk soku pomarańczowego, który tata podstawił mi pod nos. - I wiesz, mógłbyś to wreszcie zaakceptować. - zauważyłam na pozór obojętnie.
- Violetta, proszę cię, to nie jest miłość. - zaśmiał się. - To zwykłe zauroczenie, znudzicie się sobą, rozumiesz? - uśmiechnął się do mnie, tak jak kiedyś. Cały efekt jednak zepsuły słowa, które właśnie wypowiedział - usiłuje mi wmówić, że to nie miłość...
- Rozumiem, doskonale rozumiem. - pokiwałam głową, odwzajemniając uśmiech. - Rozumiem, że jesteś samolubnym snobem i nie dbasz o nic więcej, tylko o własną kieszeń. - warknęłam, po czym włożyłam do ust kolejne ciastko, zabrałam szklankę z sokiem i wyszłam z kuchni. Gdy doszłam do drzwi swojego pokoju, po smacznej przekąsce nie było śladu, więc wybuchłam płaczem. Mogłam wziąć ze sobą więcej tych ciastek!
- Violu, kochanie, co ci jest? - podeszła do mnie zmartwiona Olga. Opanowałam łkanie i otarłam łzy, ograniczyłam się tylko do cichego pociągania nosem.
- Tata jest okropny. - jęknęłam. - Dlaczego Ramallo nie może wrócić? - znowu wstrząsnął mną szloch.
- Jestem. - rozległ się głos za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Ramallo we własnej osobie. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie mocno, tak jak kiedyś przytulał mnie tata.
- Wróciłeś? - upewniłam się, gdy już wyściskałam go za wszystkie czasy.
- Nie, Violu, przyszedłem tylko po kilka rzeczy. - wyjaśnił smutno, a ja spuściłam głowę. No tak, mogłam się tego spodziewać - to byłoby zbyt banalne.
- To... - pociągnęłam nosem. - Szkoda. - otarłam łzy z policzków. - Naprawdę nie mógłbyś zostać? - zapytałam, patrząc na niego błagalnie. Chociaż dobrze wiedziałam, że nic nie zdziałam, bo sama nie chciałabym wracać do takiego domu, to i tak postanowiłam spróbować. O tak, być może jestem desperatką.
- Violu, zrozum... - zaczął Ramallo, ale przerwałam mu machnięciem ręki i uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Szczerze mówiąc, to chyba wyszedł z tego bardziej grymas smutku, niż uśmiech.
- Rozumiem. - westchnęłam. W tym momencie pojawił się tata i rozpętało się piekło.
- Ramallo, co ty tu robisz?! - zawołał. - Już tu nie pracujesz, nie masz najmniejszego prawa przebywać w tym domu, a co dopiero rozmawiać z Violettą! - oburzył się. Tupnęłam nogą i zrobiłam naburmuszoną minę.
- Mogę rozmawiać z kim zechcę! - zaprotestowałam. - I ty mi nie będziesz mówił... - Olga przytuliła mnie do siebie, tym samym mnie uciszając. No bo jak mam mówić, jak zaraz się uduszę?!
- Przyszedłem tylko po kilka potrzebnych rzeczy, których zapomniałem wziąć i już znikam. - oświadczył Ramallo, po czym wycofał się z korytarza. Tata odprowadził go wzrokiem, a gdy zniknął za zakrętem, odwrócił się z powrotem do nas.
- Violetta... - odezwał się, ale w tym momencie zdołałam wyrwać się z uścisku Olgi i wbiegłam szybko do pokoju, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Rzuciłam się na łóżko i ponownie wybuchłam płaczem. Po jakiejś godzinie zmęczyłam się i zwinęłam w kłębek. Leżałam tak przez chwilę, aż nagle usłyszałam łomotanie do drzwi. Pewnie tata chce się dostać - normalka. Ale ja nie mam najmniejszego zamiaru mu otwierać. Po co miałabym to robić? Jest dla mnie niemiły, robi mi awantury przy ludziach, śmieje się ze mnie i codziennie karmi mnie kolejną dawką bzdur na temat Leona. I na dodatek Ramallo się przez niego wyprowadził! Taty po prostu nie da się już znieść. Robi problem ze wszystkiego, ostatnio nakrzyczał na mnie, bo miałam niby za krótką spódniczkę. A przecież mam ją w szafie od jakiegoś roku i od czasu do czasu jest okazja by ją założyć. Nigdy nie miał o nią pretensji i teraz nagle mu się uwidziało.
- Violu, proszę otwórz te drzwi! - usłyszałam wrzask Olgi. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z łóżka, po czym ociężale powlokłam się do drzwi.
- Co chciałaś, Olgo? - zapytałam głosem zachrypniętym od płaczu. Przyłożyłam ucho do drzwi, ale od razu tego pożałowałam, bo kobieta tak głośno krzyknęła, że aż musiałam odskoczyć.
- Mam coś dla ciebie! - zmarszczyłam brwi. O co jej chodzi? Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha Olgę.
- Co masz dla mnie? - zaciekawiłam się odrobinę. Ona tylko jeszcze szerzej się uśmiechnęła i zrobiła krok w bok, tym samym ukazując osobę, którą ukrywała za plecami.
- Leon?! - wrzasnęłam zdziwiona, po czym natychmiast zakryłam usta dłonią, w obawie, że tata może coś usłyszeć.
- Zadzwoniłam po niego, bo pomyślałam, że tylko on umie cię pocieszyć. - powiedziała rozmarzona Olga.
- A co z tatą? - zaniepokoiłam się. Leon w naszym domu raczej nie przypadłby mu do gustu - Olga musiała wymyślić jakąś kolejną intrygę. W sumie, ona ogląda tyle telenowel, że pewnie nie miała z tym większego problemu, a wręcz przeciwnie, sprawiło jej to przyjemność.
- O to się nie martw. - machnęła ręką. - Zaniosłam mu do gabinetu całą blaszkę ciasta czekoladowego, szybko stamtąd nie wyjdzie. - mrugnęła do mnie, a ja się cicho roześmiałam, mimo parszywego humoru. O tak, tata uwielbia to ciasto, a szczególnie w tak dużych ilościach; widziałam już, jakiej wielkości jest blaszka Olgi.
- Dziękuję ci, Olgita. - przytuliłam ją mocno, po czym pociągnęłam Leona za rękę i weszliśmy z powrotem do mojego pokoju. Zamknęłam dokładnie drzwi na zamek i na wszelki wypadek zastawiłam je krzesłem. Gdy już upewniłam się, że nikt nie zdoła wejść do pomieszczenia, odwróciłam się do Leona i zrobiłam smutną minkę.
- Pocieszysz mnie? - spojrzałam na niego błagalnie. Roześmiał się cicho i rozłożył ręce. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Po chwili nie wytrzymałam i znowu wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Poczułam, jak Leon bierze mnie na ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że usiedliśmy na moim łóżku. Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy, starając się powstrzymać łkanie.
- Zrobisz coś dla mnie? - wyszeptałam. Uśmiechnął się do mnie lekko i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko. - odparł. Wyswobodziłam się więc z jego objęć i stanęłam obok łóżka.
- Połóż się. - poleciłam. Spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zrobił to, o co go poprosiłam. Wgramoliłam się na łóżko obok niego, przykryłam nas kołdrą i wtuliłam się w jego tors, tak samo jak na urodzinach Fran. Po chwili jednak podniosłam się i zmarszczyłam brwi - niewygodnie mi jakoś.
- Zdejmij bluzę, suwak mnie drapie w policzek. - poskarżyłam się. Leon roześmiał się serdecznie, po czym ściągnął bluzę i położył ją na podłodze.
- Już wszystko dobrze, księżniczko? - upewnił się. Pokiwałam głową i popchnęłam go delikatnie, aby się położył. Ponownie wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
- Teraz idziemy spać. - oświadczyłam cicho.
~,~
LeonGdy zorientowałem się, że Viola zasnęła, pogłaskałem ja delikatnie po włosach i przyjrzałem się jej twarzy. Jest taka śliczna, gdy śpi. Nie potrafię opisać uczucia, które wzbiera we mnie, gdy mogę ją trzymać w ramionach. Maxi mówił, że Camila mu powiedziała, że Viola mówiła kiedyś, że zasypia tylko wtedy, gdy czuje się całkowicie bezpieczna. Trochę pokręcone, ale widocznie urządziły sobie kiedyś takie babskie pogaduchy, a że nasza kochana Cami czasami nie potrafi trzymać języka za zębami, to się wydało. Poczułem coś na rodzaj dumy, gdy przed chwilą usnęła w moich ramionach. Przyglądałem jej się tak jakąś godzinę, aż w końcu zacząłem odpływać - ciepło Violi wtulonej we mnie, jej ciche pochrapywanie i miękka kołdra robią swoje. Zaraz jednak uświadomiłem sobie, że nie powinienem zasypiać, bo w każdej chwili ojciec Violetty może zacząć się dobijać do drzwi i jeśli jakimś sposobem uda mu się dostać do pokoju, to widok, jaki zastanie, raczej mu się nie spodoba. Zebrałem więc w sobie całą siłę woli i skupiłem się na tym, aby nie zamykać oczu. Na szczęście po kilku minutach Viola poruszyła się lekko i ziewnęła.
- Dzieńdoberek, śpioszku. - cmoknąłem ją w nos. Zachichotała cicho i przeciągnęła się.
- Ile spałam? - zapytała, marszcząc brwi.
- Nie długo. - zapewniłem ją, po czym pocałowałem w czoło.
- Przepraszam, że tak zasnęłam, ale... - zaczęła. Przytuliłem ją do siebie mocniej i uciszyłem.
- Cicho, nie masz za co przepraszać. - wyszeptałem. - Mi tam było bardzo miło. - mrugnąłem do niej. Spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok. Pstryknąłem ją palcem w nos i zaśmiałem się cicho.
- Wiesz, tak samo było na urodzinach Fran. - zauważyłem. - Tylko, że wtedy ty pierwsza się obudziłaś. - uśmiechnąłem się do niej. Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i odwzajemniła uśmiech. Nachyliłem się nieznacznie, ciągle patrząc jej głęboko w oczy. Nagle zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła mnie do siebie. Gdy nasze usta się złączyły, nie byłem do końca pewien, czy chce, abyśmy powtórzyli ten pocałunek z urodzin Francesci. Zauważyłem wtedy, że jest bardzo niepewna i... Przez to ja też czuję się niepewnie.
I jest 22 rozdział. :) W następnym Viola i Leon poważniej porozmawiają o tym, na czym opiera się ich związek, dowiecie się też, jak Fran zareaguje na pocałunek Marco'a. ;) Będzie też oczywiście Gregorio i jego rozmowa z Antoniem oraz Stefy postanowi zorganizować babski wieczór. Więcej wam nie zdradzę! :D No i sprawa bloga. Jak już pewnie wiecie, Xenia i ja założyłyśmy nowy blog. Będzie on w większości o Andresie, ale nie zabraknie też innych bohaterów. Wszystko macie dokładniej opisane we wstępie. ;) Mam nadzieję, że będziecie odwiedzać i komentować tak licznie, jak tutaj! :D Nagłówek na tego właśnie nowego bloga wykonała wspaniała Maja Wilczek (jej blog). Dzięki ci, kochana. ;* Nagłówek na tego bloga także wykona, więc spodziewajcie się kolejnej zmiany wystroju. ;D Dedykacja tym razem wędruje do anonima, który podpisał się Ag pod poprzednim rozdziałem. ;) No, to chyba tyle ode mnie. Do następnego!
Buziaki,
M. ;*
NIECHCE MI SIĘ KOMENTOWAĆ, SORY :C
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, oczywiście był kawałek od końca Leonetty, słiiit. Spali razem <3
I że German tak dał się sprzedać za ciasto? Pff.
A u cb nie było Franarco? XD Sama niewiem, czytam z 50 opowiadań o Violetcie, więc wszystko jest możliwe.
JEEEEEEEEEEE! BABSKI WIECZÓR U STEFY!
Czekam niecierpliwie na 3 <3
PS. JESTEM PIERWSZA! (Chyba xD)
Weny,
Martyna Cande Castillo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMrau. Jedzenie zawsze pomaga. ;) Rozdział przeboski, ale to wiadomo. ; ) Tomas i Stefy? Cóż to będzie, cóż to będzie. :D German mnie wpienia, oj bardzo. misiaczka, Leoś! Moje kochanie. :) Bierzemy na współkę Andresa? Moja kochan Maddy, pisz szybciutko nn. :) Xenia <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !!!
OdpowiedzUsuńKiedy next ???
Pozdrawiam
Alcia
O matko :o
OdpowiedzUsuńLeoś <3 jaki on słodki ;p
Leonetta gorą :*
German ..;/ grr.. przegina..;/
Pozdrawiam:
Maja :)
Świetne < 33
OdpowiedzUsuńGenialny, zresztą jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńGerman robi się już nudny z tym swoim marudzeniem i wgl, no ale rozumiem go.. Jednak nie zmienia to faktu, że mógłby odpuścić i się zmienić ;)
z niecierpliwością czekam na next ;*
Aaa, no i oczywiście scena z Leonetta boska!! *.*
UsuńZostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award! Szczegóły na moim blogu: http://violetta--leon.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGratulacje:)
świetny rozdział! a scena z Leonettą genialna... czekam na następny xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Pati. xD
Mam lenia. :C
OdpowiedzUsuńNapiszę, że rozdział był cudowny, bo był. ( :D ).
Aww <3 Leonetta <3
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/
Majusia :D
koffam boskie <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie , już 15rozdział http://violettatruelovestoruy.blogspot.com/
Jeej! Boski rozdział.
OdpowiedzUsuńMi się wydaję, czy fotos z Pablo wydaje mi się dziwnie znajomy :3
Awww... A ja zapraszam do siebie, tyle, że szesnastego sierpnia.
boskie czekam na next
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykację. Dziś będzie króciutko, bo piszę z telefonu. Ciekawi mnie jak potoczy się rozmowa Vilu i Leona. Każdy ich pocałunek, z odcinka, na odcinek oddawany jest z coraz większą miłością.
OdpowiedzUsuńA Germana, to ja nigdy nie zrozumiem.
Ps. Mogłybyście na blogu o Andreasie odblokować kom. od anonimów?
Ag.
Już odblokowałam. :D
Usuń