niedziela, 21 lipca 2013

Violetta Story - Chapter 23.

Violetta Story, chapter 23.

Leon
Po kilku minutach leniuchowania na łóżku, pod ciepłą kołderką, Viola zdecydowała, że lepiej będzie, jak się ogarnie i spróbuje jakoś "przemycić" mnie na zewnątrz. Nie do końca rozumiem, po co ona się chciała przebierać, przecież spała zaledwie niecałą godzinę. Gdy ją o to zapytałem, stwierdziła, że nie może chodzić w wygniecionych ubraniach. Postanowiłem nie drążyć tematu i tylko przyglądałem się jej, jak biega po całym pokoju w poszukiwaniu jakiejś spódnicy. Po kilku minutach stanęła na środku pomieszczenia i śmiesznie zmarszczyła nos, pewnie zastanawiając się, gdzie mogła podziać się ta część garderoby. Zaśmiałem się cicho, na co ona zgromiła mnie wzrokiem. 
- No co? - uniosłem ręce. - Po prostu zabawnie marszczysz nos. - wyjaśniłem tonem niewiniątka. 
- Ty mi lepiej powiedz, czy nie widziałeś gdzieś takiej miętowej spódnicy. - wymamrotała, rozglądając się po pokoju. 
- Miętowej? - zdziwiłem się. - Jak wygląda miętowy kolor? - uniosłem brwi. Nie no, naprawdę, w życiu nie słyszałem o tym, że taki kolor w ogóle istnieje. 
- Boże, Leon, ty jesteś nierozgarnięty? - sarknęła, patrząc na mnie jak na wariata. To już nie można zadać pytania? 
- Może. - wzruszyłem ramionami. - A w szafie sprawdzałaś? - zasugerowałem. Ponownie zgromiła mnie wzrokiem i położyła dłonie na biodrach. 
- Nie, stwierdziłam, że w szafie na pewno nie znajdę żadnych ubrań. - powiedziała ironicznym tonem, kręcąc głową z dezaprobatą. 
- No dobra, a nie możesz założyć innej spódnicy? - zapytałem. O nie, i to właśnie błąd - tyle czasu chodziłem z Ludmiłą, powinienem dobrze wiedzieć, że jak dziewczyna sobie umyśli, że chce się ubrać w coś konkretnego, to nie ma przeproś. 
- Nie mogę. - wycedziła przez zęby. - Chcę tamtą. - tupnęła nogą, zupełnie jak małe dziecko, które nie dostaje tego, czego pragnie. Jest urocza gdy się tak zachowuje - właściwie to ona zawsze jest urocza. Z ciężkim westchnieniem podniosłem się z łóżka i podszedłem do niej powoli. 
- A jak dam ci buziaka, to zgodzisz się na inną spódnicę? - mruknąłem, zbliżając się do niej. Nie odpowiedziała, więc złączyłem nasze usta, ale znowu to poczułem - tą irytującą niepewność, której nigdy nie czułem całując się  z Violettą. Zawsze sprawiało mi to przyjemność, a teraz... Nie wiem, co mam myśleć. Chciałbym powtórzyć ten pocałunek z urodzin Fran, ale gdy ona jest niepewna, ja po prostu nie mogę naciskać. Oderwałem się od niej gwałtownie. 
- Violetta, ja już dłużej tak nie mogę. - westchnąłem, odsuwając ją trochę od siebie. - Musimy pogadać. - wyjaśniłem, dostrzegając jej zdziwione spojrzenie. Usiadłem na łóżku, a ona przycupnęła obok mnie niepewnie. 
- O czym chcesz rozmawiać? - zapytała, przygładzając pogniecioną spódnicę. Zastanowiłem się chwilę - w sumie, to nawet nie wiem od czego zacząć tą rozmowę. Poza tym wiem dobrze, że takie tematy krępują Violę, bo jest nieśmiała. Może nie aż tak jak w zeszłym roku, ale to ciągle ta sama dziewczyna. 
- No więc... - zacząłem, spuszczając głowę. - Czujesz to co ja? - spojrzałem na nią. - Gdy się całujemy? 
Tak jak myślałem, spłonęła rumieńcem. Odchrząknęła cicho i wzięła głęboki oddech. 
- W sensie? - uniosła jedną brew. 
- W sensie... - zająknąłem się. - No, czujesz się niepewnie? - wyrzuciłem z siebie. Zmarszczyła nos i założyła kosmyk włosów za ucho. 
- Od urodzin Fran. - odpowiedziała, przygryzając wargę. - To źle? - jej głos zadrżał. 
- Nie wiem, czy źle. - stwierdziłem. - Ale chyba powinniśmy sobie wyjaśnić pewne sprawy. - oznajmiłem. Najlepiej jak będę mówił prosto z mostu, to będziemy mieć to szybciej za sobą...
- Podobało ci się? - odezwała się nagle Viola. - Wtedy... na urodzinach? - zawahała się. Spojrzałem na nią zdziwiony. Postanowiła przejąć inicjatywę w tej rozmowie? 
- Nawet bardzo. - odparłem, uśmiechając się lekko. - Jak mogłoby mi się nie podobać? - po moim wyznaniu znów się zarumieniła. - A tobie? 
- Też mi się podobało, chyba aż za bardzo. - wymamrotała. - To mnie przeraża. - wyszeptała z przestrachem. - No bo, zrozum, Leon, to wszystko jest dla mnie całkiem nowe i... - chyba zabrakło jej słów, bo rzuciła mi błagalne spojrzenie, najwyraźniej mając nadzieję, że powiedziała wystarczająco dużo, bym zrozumiał. 
- Rozumiem. - zapewniłem ją. - Nie przejmuj się, to... normalne. - uśmiechnąłem się do niej niepewnie. Odwzajemniła uśmiech i spuściła wzrok. 
- Gubię się w tym wszystkim. - wyjawiła. - Jesteś moim pierwszym chłopakiem, to z tobą przeżyłam swój pierwszy pocałunek, ty jako pierwszy mnie zrozumiałeś. Wszystko, całe moje życie, w jakiś sposób wiąże się z tobą i boję się, że pewnego dnia cię zabraknie, a wtedy zostanę całkiem sama. - ostatnie słowa wypowiedziała histerycznym tonem, więc zbliżyłem się do niej i objąłem ją ramionami. 
- Nie zostaniesz sama. - powiedziałem. - Przecież cię nie opuszczę. - dodałem. 
- Ale Leon, życie jest okrutne. - jęknęła Viola. - Nie możesz przewidzieć, co się stanie. - westchnęła, wtulając się we mnie. 
- Moja mama zawsze mi powtarzała, jak byłem młodszy, żeby nie przejmować się tym, co będzie, tylko cieszyć się tym, co jest. - wyszeptałem jej do ucha. Podniosła lekko głowę i spojrzała mi w oczy, po czym się uśmiechnęła. Zastanowiłem się chwilę, czy powinienem ją teraz pocałować. Po chwili jednak dałem sobie spokój z myśleniem i nachyliłem się, łącząc nasze usta w pocałunku. Kiedy poczułem, jak Viola zarzuca mi ręce na szyję i rozluźnia się, wiedziałem, że rozmowa była tym, czego potrzebowaliśmy. Wszystkie wątpliwości wyparowały. Już chciałem pogłębić pocałunek, gdy drzwi do pokoju Violetty otworzyły się z hukiem. Odskoczyliśmy od siebie gwałtownie i w mgnieniu oka zerwaliśmy się na równe nogi. Nie wiem, jakim cudem ojciec Violetty dostał się do pokoju, przecież był zamknięty na zamek, a dodatkowo moja przecudowna dziewczyna zastawiła drzwi jakąś szafeczką. 
- Co on tu robi!? - zagrzmiał pan Castillo, aż podskoczyłem. 
- Stoi. - odparła obojętnie Viola. - A teraz wychodzi. - dodała jeszcze, po czym pociągnęła mnie za rękę i wybiegliśmy z pomieszczenia. Prawie przewróciliśmy się na schodach, ale złapałem Violettę w porę i dalszą drogę pokonała w moich ramionach. Kiedy przeraźliwie wrzaski jej ojca umilkły, postawiłem ją na ziemi. 
- Co to było? - zapytałem zdezorientowany. Nie widziałem jeszcze, żeby tak zlekceważyła swojego tatę. 
- Właście spektakularnie zwialiśmy mojemu tacie. - zaśmiała się i przygładziła rozczochrane włosy. Na jej policzkach wykwitły rumieńce ekscytacji i zauważyłem, że z tego wszystkiego zapomniała się przebrać. A tak się upierała. 
- A nie lepiej byłoby z nim porozmawiać? - zaproponowałem niepewnie. 
- On i tak nic nie rozumie. - machnęła ręką. - Jeśli zechce się zmienić, to sam się do nas zwróci. 
- No dobrze, a co masz teraz zamiar zrobić? - uniosłem brwi. - W końcu musisz tam wrócić. 
- Wrócę, ale nie teraz. - zaoponowała. - Mam ochotę na koktajl. - oświadczyła wesoło. Roześmiałem się i wziąłem ją za rękę, po czym skierowaliśmy się do Resto. 
~,~
Francesca
Na początku pisnęłam zdziwiona, ale po chwili odwzajemniłam pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy, Marco rzucił mi niepewne spojrzenie. 
- Dlaczego... - zająknęłam się. - Dlaczego to zrobiłeś? Mogłeś po prostu powiedzieć, żebym była cicho. - zachichotałam. W sumie nie wiem, co się ze mną wtedy stało - nagle zrobiłam się jakaś taka rozchichotana i wesoła. 
- A nie wolisz takiego sposobu uciszania? - odezwał się Marco. W odpowiedzi tylko pokazałam mu język, na co on się roześmiał. Ruszyliśmy w dalszą drogę nie wiadomo gdzie, bo z tego wszystkiego w końcu mi nie powiedział, dokąd mnie zabiera. Nie mówiliśmy zbyt dużo, tylko co chwilę rzucaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia, czym prędzej odwracaliśmy wzrok i rumieniliśmy się. Na tym właśnie opierał się nasz spacer. Po jakichś dwudziestu minutach Marco zatrzymał się nagle i złapał mnie za rękę, bym stanęła obok niego. 
- Zobacz. - wskazał palcem na coś w oddali. Zmrużyłam oczy, ale nie zobaczyłam nic szczególnego. 
- Co mam zobaczyć? - zdziwiłam się. 
- Słońce. - odparł. - Ładne, prawda? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. - A tak serio, to kompletnie nie wiem gdzie my idziemy i musiałem wreszcie coś zrobić. - przeciągnął nerwowo dłonią po włosach. Roześmiałam się głośno i usiadłam na jednej z ławek. 
- Wracajmy do Resto, Marco. - poprosiłam go, gdy już zdołałam się opanować. - Nie wiem po co my w ogóle stamtąd wyszliśmy. - pokręciłam głową rozbawiona. 
- No wiesz, po drodze działo się bardzo dużo ciekawych rzeczy. - obruszył się Marco, robiąc obrażoną minę. Przypomniałam sobie o pocałunku i mimowolnie się uśmiechnęłam - no tak, może jednak było warto wychodzić z baru?
~,~
Stefy
Westchnęłam ciężko i już miałam zacząć mówić, gdy do Studia wszedł Antonio. Ostatnio rzadko go tu widujemy, więc się zdziwiłam, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że to pewnie Pablo go wezwał - w sprawie Gregoria. 
- Dzieciaki, a co wy tu robicie tak późno? - zapytał, przyglądając się nam. 
- Stefy chciała poćwiczyć indywidualnie do przedstawienia, ja jej pomagam. - zmyślił na poczekaniu Tomas. Nie rozumiem, po co kłamie - przecież Antonio nie miałby nam za złe, że przebywamy w Studiu po zajęciach. 
- No dobrze, ale siedźcie w sali instrumentalnej i nie chodźcie po Studiu. - uśmiechnął się do nas. Przytaknęliśmy i Tomas pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do pomieszczenia i chłopak zamknął drzwi, po czym odwrócił się do mnie. 
- Co to miało być? - oburzyłam się. 
- Ale co? - wzruszył ramionami i usiadł na jednym z krzeseł.  Nie, czy on próbuje mnie wyprowadzić z równowagi? Zazwyczaj jestem spokojna i cicha, ale przy ludziach pokroju Ludmiły i Tomasa nie mogę utrzymać emocji na wodzy. 
- Ja chcę iść do domu! - zawołałam. 
- Musimy pogadać. - oznajmił Tomas, nie zwracając uwagi na moje żądanie. Dobry sposób, ignorowanie - może ja też to wykorzystam? Wzięłam gitarę stojącą obok mnie i zaczęłam z furią wygrywać na niej przypadkowe akordy. Tomas tylko mi się przyglądał i nic nie mówił. Gdy znudziło mi się torturowanie gitary, odłożyłam ją na miejsce i podeszłam do perkusji.
- O nie, narobisz za dużo hałasu. - zaoponował Tomas, zabierając mi pałeczki. Spojrzałam na niego jak na wariata. On będzie mi czegoś zabraniał? On? Mi? Uniosłam dumnie głowę i odwróciłam się do niego plecami.
- Powiesz coś? - westchnął Tomas. Rzuciłam mu niedowierzające spojrzenie i zacisnęłam usta. Za żadne skarby się teraz nie odezwę. Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy, aż w końcu stwierdziłam, że to niedorzeczne. Zerwałam się z miejsca i wybiegłam szybko ze Studia, zostawiając Tomasa samego. Maszerując w kierunku domu zastanawiałam się dlaczego on tak strasznie naciska na rozmowę. Na początku myślałam, że podoba mu się Ludmiła, teraz już wiem, że nie, ale to nie zmienia faktu, że dobrego pierwszego wrażenia to on na mnie nie zrobił, a wręcz przeciwnie. I co mam zrobić? Violetta się z nim przyjaźni i nie ma zastrzeżeń, tak jak Fran, Cami i reszta. Tylko Leon się trochę denerwuje, ale to normalne, że jest zazdrosny. No więc dlaczego ja nie potrafię zapomnieć o przeszłości? Weszłam do domu i z zamyślenia wyrwała mnie kompletna cisza. Tak, wiem, to dziwne - ale zawsze słychać na wejściu wrzaski, huk wywoływany rzucaniem meblami i tym podobne. Nadstawiłam uszu, przygotowując się na burzę, która niewątpliwie miała zaraz nadejść. Zbyt dużo spokoju w tym domu źle wróży. Podążyłam powoli do kuchni, spodziewając się zapłakanej mamy albo zalanego w trupa taty, ale nikogo nie zastałam. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej butelkę soku i usiadłam przy stole, rozkoszując się przyjemną ciszą i popijając sok. Gdy telefon, który miałam w kieszeni zawibrował, podskoczyłam lekko zaskoczona, ale po chwili wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz: Tomas. Skąd on w ogóle ma mój numer? Bo na pewno nie ode mnie... Przycisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na stół. Po kilku minutach wstałam i podeszłam do blatu z zamiarem odstawienia na niego szklanki, którą opróżniłam już z soku. Moją uwagę zwróciła jednak wygnieciona, pastelowo zielona kartka przyklejona do lodówki. Odczepiłam ją i zmrużyłam oczy, próbując odczytać bazgroły, które na niej widniały: 
"Wychodzimy. Wrócimy jutro wieczorem. Jedzenie masz w lodówce. Mama i tata."
I tyle. Żadnego "Kochamy cię", "Buziaki" albo nawet głupiego "Trzymaj się". Nie, bo po co się wysilać dla głupiej Stefy - a raczej Stefani, jak mama zwykła mnie nazywać, chyba tylko po to, żeby mnie zdenerwować. Ojca zazwyczaj nie da się zrozumieć, bo mamrocze coś po pijanemu zawsze, gdy go widzę. Westchnęłam ciężko i zgniotłam kartkę w dłoni. Wyrzuciłam ją do kosza, tam, gdzie jej miejsce i poszłam do swojego pokoju, po drodze zabierając ze sobą talerz spaghetti i telefon, który zostawiłam na stole. Po kilkunastu nudnych minutach, podczas których zdążyłam zjeść posiłek i zaśpiewać kilka bezsensownych piosenek z mojego zeszytu, w którym zapisuje teksty, ponownie zadzwoniła moja komórka. 
- Halo? - odebrałam, gdy zobaczyłam, że to na szczęście nie Tomas, tylko Viola. 
- Cześć, Stef. - przywitała się. - Robisz coś konkretnego? - zapytała. 
- Nie. - odparłam natychmiast, nawet nie zastanawiając się nad odpowiedzią. Jeśli za "coś konkretnego" można uznać leżenie na łóżku i śpiewanie, to owszem, ale ja bym raczej uznała to za "konkretne nudzenie się". 
- Bo wiesz, pokłóciłam się z tatą i właśnie sobie spacerujemy z Leonem, ale on mi tu marudzi, że go bolą nogi, więc pomyślałam, że może wpadlibyśmy do ciebie? - zaproponowała, a ja instynktownie zaczęłam obmyślać jakąś tanią wymówkę. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że tym razem nie jest to potrzebne - rodziców nie ma w domu!
- Jasne, przychodźcie. - zgodziłam się, napawając się brzmieniem tych słów. - Jak chcesz, to możesz zaprosić jeszcze resztę. - dodałam, uśmiechając się do siebie samej. Viola powiedziała, że będą niedługo i rozłączyła się, a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Totalny bajzel! I jak ja mogłam tutaj kogokolwiek zaprosić?! Natychmiast zabrałam się za sprzątanie. Wszystkie ciuchy, które walały się po podłodze, znalazły się z powrotem w szafie, pogniecione kartki wyrzuciłam do kosza, pościeliłam łóżko pierwszy raz od kilku tygodni i odetchnęłam z ulgą. Teraz wystarczy ogarnąć siebie i jestem gotowa. 
Po jakichś dwudziestu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam czym prędzej otworzyć i moim oczom ukazała się Violetta, Naty, Fran i Cami. 
- Mówiłaś, że spacerujesz z Leonem. - zwróciłam się do Violetty, gdy już siedziałyśmy na kanapie w salonie. - Gdzie on jest? - zapytałam, marszcząc brwi. 
- Wysłałam go do domu, bo pomyślałam, że przydałby się taki babski wieczór. - wyjaśniła, a reszta jej przytaknęła. 
- Idealny pomysł! - klasnęłam w ręce. - Moi rodzice wrócą jutro, zostajecie na noc? - upewniłam się. Wszystkie się zgodziły i rozpoczął się nasz babski wieczór. Najpierw pogadałyśmy, a potem Cami oświadczyła, że zgłodniała, więc poszłyśmy do kuchni, by przyrządzić jakąś kolację. 
~,~
Pablo
Antonio polecił mi, bym poczekał na korytarzu, gdy on będzie rozmawiał z Gregoriem. Według niego Gregorio jest przy mnie zbyt nerwowy, aby racjonalnie odpowiadać na jego pytania. Nie dziwię mu się, jego kariera wisi na włosku, i to przeze mnie - każdy byłby zdenerwowany w takiej sytuacji. Z zamyślenia wyrwała mnie Stefy, która szybkim krokiem wymaszerowała ze Studia, a zaraz po niej pojawił się Tomas. 
- Tomas, coś się stało Stefy? - zaniepokoiłem się. Chłopak przeciągnął nerwowo dłonią po włosach i westchnął.
- Nie. - odpowiedział. - Po prostu nie ma ochoty ze mną rozmawiać, a ja muszę wiedzieć, o co jej chodzi. - wyjaśnił niejasno, po czym skinął mi delikatnie głową i wybiegł ze Studia. Ach, te dzieciaki... Ponownie zatopiłem się w myślach. Wyobrażałem sobie Studio bez Gregoria, wymyślałem różnorakie scenariusze, w głowie miałem już dokładny obraz uśmiechów na twarzach uczniów, gdy im ogłosimy, że ich nauczyciel tańca został zwolniony. Oczywiście, nie jest to jeszcze stuprocentowo pewne, ale zawsze można pomarzyć.
- NIE, NIE, NIE! - zawył Gregorio, wychodząc z gabinetu. - Nie możecie mnie zwolnić! - krzyknął, cały czerwony ze złości. Z pomieszczenia wyłonił się spokojny Antonio. 
- Gregorio, nie mogę tolerować takiego zachowania. - oświadczył. - Chciałeś sabotować przedstawienie, uczniom mogło się coś stać. 
- Ale ja zrobiłem to dla dobra Studia! - zawołał Gregorio. 
- Proszę cię o natychmiastowe opuszczenie Studia. - zarządził. Gregorio zacisnął pięści, ale nic już nie powiedział. Gdy jego kroki ucichły, zwróciłem się do Antonia:
- Tak będzie lepiej. 
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie niemrawo i przeciągnął dłonią po twarzy. 
- Na pewno. - westchnął. 
~,~
German
- Olga! - krzyknąłem. Kobieta po chwili przydreptała do mojego gabinetu. 
- Słucham? - uniosła dumnie głowę i założyła ręce na pierś. Oho - obraziła się, ciekawe o co tym razem.
- Masz może numer telefonu do Angie? - zapytałem łagodnie, starając się nie budzić podejrzeń. Zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się dokładnie.
- A po co panu numer Angie?
- Chciałbym z nią porozmawiać. - wyjaśniłem. - Dasz mi go, Olgo? - upewniłem się. Westchnęła, ale pogrzebała przez chwilę w kieszeni fartucha i wyjęła mały, pognieciony skrawek papieru. 
- Proszę, ale chcę to dostać z powrotem. - zaznaczyła, po czym zabrała pustą blaszkę po cieście czekoladowym i wyszła. Wystukałem numer do Angie i przyłożyłem telefon do ucha. Po chwili usłyszałem jej głos:
- Halo?
- Angie? Tu German. - odezwałem się. - Nie wiesz może, gdzie jest Violetta? - przeszedłem od razu do sedna, nie owijając w bawełnę. 
- Nie, a nie ma jej w domu o tej porze? - zdziwiła się Angie. Westchnąłem przeciągle - właśnie w tym problem, że jej nie ma, a ona zadaje takie głupie pytania. Przecież nie przyznam się przed nią do tego, że nie potrafię zapanować nad humorami Violetty. 
- Nie ma jej. - powiedziałem rozdrażniony. - Mogłabyś do niej zadzwonić i zapytać, gdzie się podziewa? - poprosiłem. 
- A ty nie możesz? - dalej drążyła temat. W takim tempie to my się do rana nie dogadamy!
- Nie mogę, Angie, proszę. - jęknąłem. - Po prostu się o nią martwię. 
- No dobrze. - zgodziła się. - Odezwę się niedługo. - zapewniła mnie, po czym się rozłączyła. Odłożyłem telefon na biurko i wziąłem łyka kawy. Brr, zimna - mogłem ją wypić wcześniej. Ale cóż, tak to jest, jak twoja córka ucieka z chłopakiem, a potem przez pół dnia nie wraca. Nie umiem myśleć teraz o niczym innym, tylko o tym, że on może jej zrobić coś złego. Dlaczego mam takie złe zdanie o tym chłopaku? Kiedyś myślałem, że będzie najodpowiedniejszy dla Violetty. Dopiero później zrozumiałem, że najlepiej dla niej będzie, jak odgrodzi się od chłopaków, bo nigdy nie wiadomo, co im do łba może strzelić. Poza tym, Leon jeździ na motorze - to wystarczająco dobry dowód na to, że nie jest zbyt odpowiedzialny. Ale do Violetty nic nie dociera i zaczynam się zastanawiać, czy ona przypadkiem nie ma racji...? Nie, miałem już takie dziwne myśli, ale za każdym razem, gdy widzę ją z Leonem, wpadam w furię i nie panuję nad sobą, więc to na nic się nie zda. Postukałem palcami w blat - ile jeszcze będę musiał czekać, aż Angie raczy zadzwonić? Dlaczego to jej tyle zajmuje? 

Przepraszam, że znowu tak długo musieliście czekać, ale ostatnio zwracam większą uwagę na długość rozdziałów i chciałabym, aby były jak najdłuższe... Dlatego właśnie poczekaliście sobie trochę dłużej. ;P Ale dzisiaj wzięłam się do pracy i rozdział jest. Jak widać - dużo Stefy. Ogólnie teraz będzie jej dużo, chciałabym się skupić bardziej na tej postaci. Co do Leonetty - mam nadzieję, że nie zepsułam tej ich rozmowy... O, i mam sprawę do omówienia: niektórych z was pewnie już nudzi zachowanie Germana. Ja rozumiem, ale muszę was rozczarować - on nie zmieni się tak szybko. Wbrew pozorom, nie jest to opowiadanie tylko o rodzaju miłości jakim darzą się Leon i Violetta, ale także o miłości ojca do córki. German wreszcie zrozumie swoje błędy, ale jeszcze nie teraz - zaślepia go miłość, jak kiedyś Tomasa. ;) I dalej - nagłówek, który mam teraz ustawiony, wykonała Maja Wilczek, jak już mówiłam. Chciałabym jej gorąco podziękować i zadedykować ten rozdział. ;* Jesteś wspaniała, kochana! <3 Dziękuję wam wszystkim za 200 kliknięć w ankiecie, jesteście boscy! *_* Do następnego!
Buziaki, M. ;*

24 komentarze:

  1. Super rozdział :)
    Zrób tak , żeby German polubił Leona :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz fajny warsztat pisarki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że uwielbiam Twojego bloga i opowiadanie <3
    German mnie wkurza, ale da się to wytrzymać ;) W końcu Violetta jest jego oczkiem w głowie :)
    Rozmowa Leonetty super, wcale jej nie zepsułaś :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Leoneeta dziś mnie olśniła <3 Dzięki za tak piękne przedstawienie sprawy i tak szczerą i niezwykłą rozmowę między nimi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Codo;) Zapraszam dosiebie storyofvilu.blogspot.com
    Buziaczki
    // Dynka

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdział *-* w sumie jak zawsze :*

    czekam na następny :)

    Buziaczki Patty x:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak German jest taki jak Tomas to znaczy, że też zacznie się uganiać za Stefy? :)
    Saludos, Vielet <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział! Leonetta! Osobiście bardzo lubię postać Stefy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana <3 ! rozdział mi się podoba jak najbardziej :)
    wyszedł świetnie ..
    Dobrze że tak od razu się German nie zmienia , o to chodzi żeby akcja
    się działa a nie że wybaczą sobie on się zmieni i oklepanie , tylko tak jest dobrze :) . Podoba mi się strasznie jak piszesz :*
    I nmzc :*
    BUZIAKI i pozdrawiam:
    Maja :)

    P.S wcale nie zepsułaś rozmowy Leonetty <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodasz teraz coś o Naxi ??

    Tyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Super rozdział piszesz bardzo ciekawie dlatego twój blog jest jednym z moich ulubionych nie moge się doczekać następnego rozdziału ; D

      Tyna

      Usuń
    2. Co do Naxi - niedługo będą razem i w którymś z następnych rozdziałów na pewno pojawi się ich randka. ;*

      Usuń
    3. super nie moge się doczekać ; D

      Usuń
  12. A wiesz, co ja Ci powiem? Wolę dłużej poczekać na rozdział i mieć świadomość, że będzie bardzo dobry, niż czytać rozdział, który jest pisany na hama i nie trzyma się kupy. Oczywiście każdy Twój rozdział jest dobry i praktycznie do niczego się nie można przyczepić. Za każdym razem, gdy kończę czytać rozdział jestem w pełni usatysfakcjonowana :)
    Co do rozmowy Vilu i Leona. Bardzo mi się podobała. Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśnili, Myślę, że przez tą rozmowę ich związek będzie jeszcze bardziej trwalszy i mocniejszy. Bo związek to nie tylko buziaki, przytulaski itd, ale także szczere rozmowy, gdzie para nie ma przed sobą tajemnic. Oboje po tym pocałunku potrzebowali szczerej i prawdziwej rozmowy. Widać było, że ''coś jest nie tak''. że sprawa tego pocałunku ich męczy. Zarówno Violę jak i Leona. Tak jak wspomniałaś. Ten pocałunek z urodzin Fran był kolejnym krokiem w ich związku. Ten pocałunek sprawił, że zbliżyli się jeszcze bardziej do siebie. Czasami taki właśnie pocałunek sprawia, że para jeszcze bardziej się zbliża do siebie. Oni są jeszcze młodzi, bardzo młodzi. Na inne rzeczy jeszcze przyjdzie czas. Niech zostanie tak jak jest. W ich przypadku wystarczą słowa, gesty, a czasami po prostu milczenie.
    Co do Germana. Jakoś nie mogę go zrozumieć. Kiedyś też miałam 17/18 lat i tata się o mnie martwił. Ale on mi ufał, wiedział, że jestem odpowiedzialna, nie zrobię głupoty i dlatego nie ingerował bardzo w moje zycie. Ufał mi, czuł, że nie zrobię żadnej głupoty. I tak tez było. Myślę, że German nie ufa Violi. Boi się, że będąc z Leonem zrobi coś głupiego, albo Leon ją do tego sprowokuje. Ja rozumiem, że on siię martwi, jest ojcem itd. Ale powinien ufać córce. Ani sama Viola, ani z pomocą Leona nic głupiego nie zrobi. To są mądrzy, młodzi ludzie. A German swoim zachowaniem rani córkę..
    Co do Steffy. Ona nie ma łatwego życia, ale wierzę, że będzie u niej lepiej. A Tomas niech się nie dziwi, że ona z nim nei chce gadać.

    Bardzo Cię przepraszam za tak długi komentarz, ale nie lubię pisać komentarzy typu ''Fajny rozdział'' Jak już coś piszę, to robię to tak by miało ręce i nogi. Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja kochana Maddy <3
    Rozdział przeboski. <3
    Stefy po prostu jest cudna. Uwielbiam ją i nawet jakby było jej więcej niż Leonetty byłoby fajnie. :D
    Już nie wiem co pisać. xd
    Ło la Boga!
    *LE NAWET NIE WIEM PO CO TO ,,ŁO LA BOGA!"
    Ale ja zawsze muszę to napisać. <3
    No uwielbiam twoje rozdziały.
    I nawet mogę powiedzieć, że u ciebie Tomas jest słoooodki. Jakoś wielką fanką jego nie jestem, ale to fajne. :D
    I wgl, chyba kończę, bo zemdleję zaraz . <3
    I! I! I!
    Pa <3
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Boski ;***
    Kiedy kolejny?
    Mam cichą nadzieję, że jeszcze dzisiaj ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana prze ze mnie do Liebster Blog Award http://magda3696.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny jak zawsze:D od początku czytam jednym tchem:)
    Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam więc nie patrz na wygląd (pracuje nad tym) ale fajnie by było gdybyś przeczytała i zostawiła komentarz.
    DZIĘKUJĘ:*
    http://fanka-violetty-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Mogłabyś dodawać rozdziały częściej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, ale napisanie rozdziału wymaga czasu. Rozdziały pojawiają się co 3-4 dni, więc myślę, że nie jest tak źle. :)

      Usuń
    2. Staram się, ale napisanie rozdziału jest czasochłonne. :) Rozdziały pojawiają się co 3-4 dni, więc chyba nie jest tak źle, prawda? :) Dzisiaj rozdział na pewno będzie. ;*

      Usuń
  18. Bardzo mi się podoba, przeczytałam go chyba w 10 minut :) A Selenę uwielbiem i czekam na dalszą częśc....
    Zapraszam: http://violettadisneypoland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny, cudowny i cudowny *-* Kocham twoje rozdziały. <3
    Czytałam go z zapartym tchem, kilka razy. :D
    Hmm... Nie wiem, czy to tak źle, że było dużo Stefy. Jej wątek nie był nudny. Był bardzo ciekawy. :) Ale szkoda mi dziewczyny... przeżywa coś okropnego w domu każdego dnia...
    Mmm... Babski wieczorek ? Ale się będzie działo ! :3 Pewnie dziewczyny od razu użyją tematu chłopaków, bo co to za babski wieczór, bez gadek o facetach ? ^^
    Szkoda, że German wszystko rozwala naszej Leonetcie. Za co on tak nie lubi tego Leosia ? W sumie... nie musi nie lubić, ale o w końcu jego mała córeczka, a on przyzwyczaił się, że był do tego czasu jedynym mężczyzną w jej życiu. German, czekamy na twoją zmianę ! :3 Chociaż... on już powoli zaczyna rozumieć swoje błędy, a to plus. :)
    Cieszę się, że w twoim opowiadaniu Tomas, to nie jest jakiś psychol. :D W moim był, ale tylko przez jeden rozdział, o ile się nie mylę. ;3 To słodkie, jak chce odzyskać Stefy. Ale ona też powinna lekko współpracować. Z kolei... troszkę ją rozumiem. Stefy - Foch. ;D

    Nie chce mi się dzisiaj pisać długiego komentarza. :<

    Ciao,
    Velvet xx

    OdpowiedzUsuń