niedziela, 28 lipca 2013

Violetta Story - Chapter 26.

Violetta Story, chapter 26.

Naty
Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę, by ukryć rumieńce, które z niewiadomych przyczyn wykwitły na moich policzkach. 
- Powiedziałem coś nie tak? - zaniepokoił się Maxi. - Jeju, wcale nie powinienem ci tego mówić, głupi jestem, przepraszam...
- Nie, nie! - zaoponowałam. - Wszystko okej, bo... ty też mi się podobasz.
- Naprawdę? - wyjąkał Maxi, podchodząc do mnie bliżej. Pokiwałam powoli głową, patrząc mu w oczy. - I nie będziesz już przede mną uciekała? - upewnił się, ujmując moje dłonie.
- Nie. - odparłam cicho, prawie niesłyszalnie. Głos jakby ugrzązł mi w gardle, gdy przypomniałam sobie, jaką szopkę odstawiałam rok temu. Jak ja mogłam być taka głupia? 
- Na pewno? - uniósł brwi; był już naprawdę blisko, stykaliśmy się nosami. 
- Na sto procent. - uśmiechnęłam się lekko. Maxi odwzajemnił uśmiech i musnął delikatnie moje usta wargami. Gdy się odsunął, spuściłam głowę, rumieniąc się. Znowu.
- No... - podrapał się po głowie, zakłopotany. - To może ja już pójdę. Późno trochę.
- Jasne, do jutra. - pomachałam mu na pożegnanie i zamknęłam drzwi. Gdy znalazłam się z powrotem w swoim pokoju, zaczęłam skakać po łóżku i piszczeć jak opętana. Nie zważałam na dziwne spojrzenia mojej mamy, która przewinęła się kilka razy przez pomieszczenie, nie wiem po co. Po piętnastu minutach położyłam się zmęczona na łóżku i uśmiechnęłam się sama do siebie - nie byłam pewna, czy ten uśmiech kiedykolwiek zejdzie z mojej twarzy. Byłam wtedy najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
~,~
Violetta
Przez resztę dnia chodziłam po domu jak w transie. To już nie było to samo, gdy Olgi zabrakło. Może próbowałabym ją jakoś zatrzymać, gdybym miała jeszcze jakąkolwiek nadzieję na zmianę zachowania taty. Ale już dawno ją straciłam - a Olga i tak by w końcu uciekła. Tata próbował jakoś poprawić mi humor, ale niezbyt mu szło. Swoją drogą, to on mi bez przerwy go psuje, a potem chce mnie rozbawić. Sama już nie wiem co mam myśleć. 
- Violetta, kolacja! - usłyszałam wołanie taty z dołu. Zmarszczyłam brwi - kolacja? A któż ją zrobił? Z ciekawości zeszłam powoli po schodach i poczułam paskudny zapach spalenizny. Wszystko jasne; tata postanowił przyrządzić kolację!
- Tato... - zaczęłam, wchodząc do kuchni. - Nie chcę być niemiła, ale chyba nie umiesz gotować. - stwierdziłam, ze powątpiewaniem przyglądając się czarnej papce, którą tata nałożył na talerz.
- Ależ umiem! - zapewnił mnie, podstawiając mi potrawę pod nos. Zakrztusiłam się smrodem, który wypełnił moje nozdrza i odsunęłam od siebie "jedzenie". 
- Spalone. - oświadczyłam. - Co to w ogóle miało być? - zaciekawiłam się. Podrapał się nerwowo po głowie.
- No, to miało być, ten, no... - zająknął się. - Nie ważne, zrób sobie kanapkę, Violu. - machnął ręką i wyszedł. Mimo parszywego humoru roześmiałam się głośno; no bo czy ta sytuacja nie była zabawna? 
~,~
Camila
Dzisiejsza próba była straszna. Stefy i Daniel ćwiczyli piosenkę, którą mają zaśpiewać na końcu przedstawienia. Finałem jest pocałunek. I to mnie nurtuje - o tak, może to było zwykłe muśnięcie ust, może i to jest tylko teatr, ale nie potrafię nie być zazdrosna. Chyba każda dziewczyna czułaby to samo w mojej sytuacji. A do tego wcale nie jestem z Danielem, więc nie mogę okazywać swoich odczuć w stosunku do jego pocałunku ze Stefy. W końcu mógłby się naprawdę z nią całować, a ja nie mam nic do tego. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. 
- Cześć, Cam. - przywitał się Daniel, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie, słysząc ksywkę, jaką nadał mi chłopak. - Czemu siedzisz tu sama?
- Bo chcę. - odparłam, spuszczając głowę. - Czemu nie pogadasz z kimś innym? - zapytałam.
- Bo wolę z tobą. - powiedział, przyglądając mi się uważnie. 
- A nie lepiej ze Stefy? - uniosłam brwi. Chciałam tylko zobaczyć, czy ten całus coś dla niego znaczył, ale osiągnęłam coś zupełnie innego. Przez to jedno głupie pytanie domyślił się, dlaczego mam taki zły humor. Brawo, Camila.
- Jesteś zazdrosna? - zaśmiał się. - O co? Przecież nic nie czuję do Stefy! - zapewnił mnie. Spojrzałam na niego buntowniczo.
- Wcale nie jestem zazdrosna. - zaoponowałam, chociaż dobrze wiedziałam, że to nic nie da. Zawsze można spróbować, prawda? 
- Możesz być zazdrosna, Cam, mi to nie przeszkadza. - poruszał dziwnie brwiami. Wywróciłam oczami, ale na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- Nie jestem zazdrosna. - powtórzyłam, trącając go w ramię. 
- Ta, jasne. - zaśmiał się.
~,~
Stefy
Usiadłam sobie pod ścianą razem z Fran zaraz po zakończeniu próby. Odchyliłam głowę i westchnęłam.
- Wiesz, że Cami jest zła? - odezwała się Fran. Spojrzałam na nią zdezorientowana. Dlaczego Cami miałaby być zła?
- Nie, a czemu niby? - zdziwiłam się. 
- Nie widziałaś jej miny? - zapytała. - Gdy się całowałaś z Danielem? - uniosła brwi.
I nagle mi zaczęło coś świtać - mogłam się domyślić, że będzie zazdrosna! Już kiedyś się o to martwiłam, ale przez ostatnie kłótnie z rodzicami chciałam tylko odbębnić tą próbę i sobie pójść. 
- Ale przecież... - zająknęłam się. - Pogadam z nią. - oświadczyłam i już chciałam wstawać, gdy Francesca złapała mnie za nadgarstek i z powrotem posadziła obok siebie.
- Nie musisz. - poinformowała mnie. - Daniel już to zrobił. - wskazała ruchem głowy na śmiejących się Camilę i Daniela. Odetchnęłam z ulgą. W tym momencie podszedł do nas Tomas.
- Cześć, mogę się dosiąść? - zapytał. Pokiwałam powoli głową, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- To ja was zostawię, idę pogadać z Violettą. - oświadczyła nagle Fran. Zgromiłam ją wzrokiem, ale on tylko mrugnęła do mnie porozumiewawczo i oddaliła się.
- I zostaliśmy sami. - powiedział Tomas, zerkając na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę.
- Ona to zrobiła specjalnie, wiesz? - spojrzałam na niego. - Czasami mam ochotę jej przyłożyć. 
- Wiem, znam Fran aż za dobrze. - zaśmiał się Tomas. - Ale mimo wad, jest wspaniałą przyjaciółką.
- Tak. - przytaknęłam mu. - Więc, co chciałeś ode mnie tym razem? - przyjrzałam mu się badawczo.
- Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? - oburzył się. - No dobra. Chciałbym pogadać. - westchnął. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i zmrużyłam oczy.
- O czym? - zaciekawiłam się. 
- O tobie. - odparł, na co ja zrobiłam zdziwioną minę. - Chciałbym cię lepiej poznać, Stefy. 
Zaniemówiłam. Jeśli jemu od początku o to chodziło, a ja go tak okrutnie spławiałam, to co ze mnie za człowiek? Głupia myślałam, że znowu chce mnie wykorzystać, a tymczasem z jego oczu biła taka szczerość, że prawie się zapadłam w sobie ze wstydu.
- Naprawdę? - wydukałam. - Przepraszam, Tomas! - ukryłam twarz w dłoniach.
- Nie masz za co przepraszać. - zapewnił mnie. - To ja cię przepraszam, za to, co zrobiłem na początku roku.
- Już mnie za to przepraszałeś. - zauważyłam, podnosząc głowę. 
- Ale będę to robił dopóki mi nie wybaczysz. - stwierdził stanowczym tonem. Uśmiechnęłam się lekko.
- Więc wybaczam. - powiedziałam. - Co chciałbyś o mnie wiedzieć? - zapytałam, ciekawa tego, jak potoczy się ta rozmowa. Teraz, patrząc na jego uśmiechniętą twarz, nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie potrafiłam, nie chciałam go do siebie dopuścić. Przecież powinno się wybaczać błędy, a szczególnie ludziom, którym tak zależy. 
- Co lubisz robić w wolnym czasie? - usadowił się obok mnie. Zastanowiłam się chwilę na odpowiedzią. Co lubię robić w wolnym czasie? Takie proste pytanie, a ja nie wiem, jak na nie odpowiedzieć.
- Lubię spać. - odezwałam się po chwili namysłu. Po tych słowach od razu wybuchłam śmiechem, uświadamiając sobie, jak głupio to zabrzmiało. Tomas mi zawtórował i gdyby nie Violetta, która podeszła do nas z zaniepokojoną miną pewnie nie przestalibyśmy się śmiać do wieczora.
- Moglibyście powiedzieć Leonowi, że musiałam szybko wracać do domu? - poprawiła włosy z roztargnieniem, przygryzając nerwowo wargę. 
- Jasne, a co się stało? - zaniepokoił się Tomas, przyglądając się dziewczynie z troską.
- Później wam wytłumaczę, muszę lecieć. - posłała nam wyimaginowanego buziaka i odbiegła czym prędzej.
~,~
Violetta
Pędziłam co sił w nogach, by jak najszybciej dotrzeć do domu. Tata do mnie zadzwonił i powiedział, że jest problem, w co pewnie bym nie uwierzyła, gdyby nie zaniepokojony głos Angie, który usłyszałam w tle. Uznałam, że skoro ona tam jest, to musiało się stać coś poważnego. Z impetem wbiegłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, krzywiąc się, gdy do moich uszu dotarł przeraźliwy huk, który wywołałam. Weszłam do kuchni i ujrzałam zmartwioną Angie i zdenerwowanego tatę. Oboje łazili w tą i z powrotem po pomieszczeniu, obgryzając paznokcie z nadmiaru emocji. To naprawdę nie wyglądało dobrze. 
- Co się stało? - wydyszałam, patrząc na nich pytającym wzrokiem. Jak na komendę zatrzymali się oboje i skupili wzrok na mojej osobie. Pierwszy odezwał się tata:
- Angelica... To znaczy twoja babcia, zemdlała, jest w szpitalu i... 
- Musimy do niej jechać. - przerwała mu Angie drżącym głosem. Szybko przeanalizowałam wszystko w głowie i zmarszczyłam czoło, uświadamiając sobie najważniejsze.
- Ale przecież babcia mieszka w Madrycie. - stwierdziłam, przeczesując dłonią nerwowo włosy. 
- Właśnie udało mi się kupić bilety. - poinformował mnie tata rzeczowym tonem, już w miarę opanowany. - Samolot odlatuje za godzinę.
- Jeśli masz jakieś ważne plany, Violu, to możesz zostać... - zapewniła mnie Angie, ale uciszyłam ją gestem. Jak mogłabym nie polecieć, kiedy moja babcia leży w szpitalu?
- Lecę z wami. - powiedziałam twardo. - W jakim stanie jest babcia? - zapytałam, przestępując z nogi na nogę. Chciałam jak najszybciej poznać prawdę.
- Niezbyt dobrym, dlatego właśnie chcemy do niej lecieć. - wymamrotała Angie, w pośpiechu zgarniając kilka rzeczy z blatu do torebki. - Powiedzieli nam tylko tyle, że przyczyna jej omdlenia może być dużo bardziej złożona, niż zwykłe przemęczenie. 
- Spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy do walizki, Violu, idź po nią na górę i wychodzimy. - poinstruował mnie tata. Pokiwałam powoli głową i popędziłam po schodach do mojego pokoju. Kiedy brałam z biurka pamiętnik moją uwagę przykuło zdjęcie przedstawiające mnie i Leona. Zanotowałam w pamięci, że muszę do niego zadzwonić i poinformować go o tym nagłym wyjeździe. Z czarnymi scenariuszami przelatującymi przez moje myśli dołączyłam do taty i Angie, którzy wsiedli już do samochodu. 

Rozdział jest wcześniej niż obiecywałam, jestem z siebie dumna. :D Mam nadzieję, że wam się podobało. Zauważyłam, że ostatnio coś mniej komentujecie, ale widząc ile osób kliknęło "tak" w ankiecie, zrozumiałam, że jednak ktoś to czyta, może nawet więcej osób, niż mi się wydaje. Ale proszę, komentujcie, bo to mnie motywuje do pisania. :) Co do tego konkretnego rozdziału - jak widzicie, "burza" się rozpoczyna. Nie wiem, czy "burza" to trafne określenie. Ale wreszcie coś się dzieje, bo od dłuższego czasu miałam wrażenie, że moje rozdziały to takie flaki z olejem. Nie ma Leonetty, ale jest Naxi, Cami i Dan i Stefy z Tomaskiem. ;) Mam jeszcze krótką informację co do naszego wspólnego bloga, to jest mojego i Xenii - wiem, że od kilku dni nie pojawił się żaden rozdział, ale na pewno niebawem coś opublikujemy. :) Nie wiem komu mam zadedykować ten rozdział - może wszystkim, którzy to czytają. O tak, czujcie się zaszczyceni. xD A tak na serio - kiedy zakładałam tego bloga, nie spodziewałam się tak pozytywnego odzewu z waszej strony, a tu proszę! :D Dziękuję wam wszystkim z całego serca! <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*

15 komentarzy:

  1. Świetny rozdział
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział :) Po prostu GENIALNY!!
    Jest Naxi, normalnie kocham Cię za to <3
    Fajnie, że Stefy w końcu wybaczyła Tomasowi, czuję, że fajna będzie z nich para ;)
    Mam nadzieję, że z Angelicą będzie wszystko okej..
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Stefy i Tomas - O maj Gadz!
    Kocham se ich normalnie. :D
    Naxi - ojejuniu slooodziaśni. :D
    Violka wyjeżdża. Ciekawe, co na to Leoś. (Spoczi, jak coś to chętnie pocieszę) :)

    Co do naszego bloga. Xd
    Próbujemy pisać. :D
    Ale od poniedziałku bierzemy się ostro do roboty. :-)

    Na koniec tego jakże pięknego komentarza, trzeba dodać :
    LUDZIE TO DEBILE, ROZDUPCĘ ICH WSZYSTKICH!!!

    Tym o to słodkim akcentem konczę. ;)
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OEMDZI *-*
    Nareszcie, pogodziłaś mi Tommiego i Stefy *-* Słodcy są razem. <3
    Hm... Ale dowaliłaś nam parek. :D Naxi, Cami i Daniel, Stefy i Tomas... <3
    German, ty kucharzem nie zostaniesz, mvahahah. >.<
    Oby nic zuego się nie stało Angelice. :<

    Ciao,
    Velvet .xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie komentujemy, bo jesteśmy leniwi... Np. ja.
    To przez te wakacje... Musisz nam wybaczyć.
    Ale każdy Twój rozdział jest genialny.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Naxi. <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje za Naxi <33
    Pozdrawiam :)

    Tyna

    OdpowiedzUsuń
  9. W poszukiwaniu jakiegoś interesującego opowiadania natknęłam się na Twojego bloga i mimo początkowo sceptycznego nastawienia (bowiem niezwykle wymagająca ze mnie istota) postanowiłam przeczytać chociaż kilka rozdziałów. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona! Oczywiście przyczepiłabym się masy szczegółów, ale sam fakt, że wyjątkowo przyjemnie czyta się tą historię przyciąga. Na pewno nie jest typowo, bo wprowadzasz własne postacie (i choć każdemu nie musi się to podobać, to jednak ja należę do grona osób popierających kreatywność w tworzeniu), nie popełniasz karygodnych błędów, wiesz co to interpunkcja i nie ograniczasz tego opowiadania do samych dialogów. Nie podoba mi się narracja, ale to już kwestia gustu. Ja po prostu wolę "surową", trzecioosobową. Jakieś drobne błędy literowe, interpunkcyjne czy stylistyczne się tu pojawiają, ale nikt nie jest idealny, sama takowe popełniam, więc w żadnym wypadku nie razi to moich oczu jakoś specjalnie. Jeszcze nie mogę ocenić całokształtu koncepcji, bo przede mną dużo rozdziałów, ale udało mi się już zauważyć, że występuje trochę paringów - zarówno tych oryginalnych, jak i wymyślonych. Więc chyba każdy z bohaterów ma u Ciebie szansę na znalezienie szczęścia. To taka moja utopijna wizja, haha. Cóż, na razie pozostaje mi zapoznać się z treścią pozostałych odcinków i czekać na nowości.
    Pozdrawiam i życzę weny, Monessa z VIOLETTINY.BLOGSPOT.COM

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, Maddy, nie zamęczaj się! Jesteś świetna!
    Czuję się zaszczycona! :)
    Szkoda, że nie ma Leonetty, ale mam już połączenia imion Danila (Camila/Daniel) :) i Tofy lub Tefy :) :) (Stefy/Tomas) :) x 1000000000
    Weny! Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje!
    SIBUNA, Vielet <3

    OdpowiedzUsuń
  11. To nic, że nie ma Leonetty :D Nie samą Leonettą człowiek żyje przecież. I w sumie cieszę się, że Steffy wybaczyła Tomasowi jego wcześniejsze zachowanie. Przecież każdy popełnia błędy, a później się na nich uczy. Teraz czekać na dalszy rozwój akcji między Tomasem, a Stefy. Chodź mnie najbardziej interesuje teraz para Cami-Daniel. Uwielbiam tą dwójkę. I Cami zazdrosna <3 . Czekam na ich jakąś romantyczną randkę, po której zostaną parą :D I Cami nie boj się. Dan ejst zainteresowany tylko Tobą:D
    Przepraszam, że dziś tak krótko, ale upały dają o sobie znać.
    Pozdrawiam Ag :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział boski!!
    Czekam na Next

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja ci muszę, powiedzieć, że Cię czytam ;). Nigdy nie dodawałam komentarzy, bo zazwyczaj czytałam na telefonie. Ale się przyznaję xD.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam parę Cami / Daniel :D przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale jestem na telefonie i mam lenia :C Powiem jedno ( może więcej xd ) boski rozdział i boski blog. Przez dedykację czuję się taka wyróżniona ^.^

    OdpowiedzUsuń