Violetta
Gdy drzwi się otworzyły, odskoczyliśmy od siebie z Leonem zupełnie tak samo, jak wczoraj, gdy tata przyłapał nas w moim pokoju. Czy to już jakaś tradycja?
- Ojej, przepraszam! - zawołała Olga, zakrywając oczy dłońmi. - Nie chciałam wam przerywać!
- Nic się nie stało, Olgo. - uspokoiłam ją, w duchu skacząc z radości, że to nie tata.
- Pójdę już. - odezwał się Leon. - Do jutra, Violu. - pocałował mnie w policzek, pomachał przyjaźnie do Olgi i odszedł.
- Przepraszam cię jeszcze raz, Violu, naprawdę... - wymamrotała Olga.
Zaśmiałam się w duchu. Gdyby miała zagwarantowane, że jej nie zauważymy, obserwowałaby nas kiedy tylko się da. Ach, ta Olga.
- Wszystko okej, Olgo, nie martw się. - zapewniłam ją, uśmiechając się szeroko. - Tylko nie mówi nic tacie, co?
- Oczywiście, buzia na kłódkę. - zgodziła się ochoczo kobieta. Weszłyśmy do domu, gdzie Olga od razu uraczyła mnie ciastem czekoladowym.
- Jedz, królewno. - postawiła przede mną talerzyk z wielką porcją ciasta. Zmarszczyłam brwi; w życiu nie wcisnę w siebie tyle jedzenia. Nie musiałam jednak wymyślać wymówek przed Olgą, bo do pomieszczenia wparował tata. Gdy zobaczyłam jego minę, wiedziałam, że będą kłopoty. I to duże kłopoty.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał, zakładając ręce na pierś. Wiedziałam, że tak zacznie tą rozmowę. Bardzo przewidywalny jest ostatnio.
- Tak. Bardzo cię przepraszam za to, że uciekłam wczoraj z Leonem i nie wróciłam na noc. - wyrzuciłam z siebie, mając nadzieję, że to złagodzi jakoś jego gniew.
- Przyjmuję przeprosiny. - odparł sztywno. Myślałam, że jeszcze coś chce powiedzieć, ale on milczał.
- Coś jeszcze? - uniosłam brwi.
- Nie.
- Nie chciałbyś mnie przeprosić za swoje zachowanie? - upewniłam się, coraz bardziej zdenerwowana. Ja się tu produkuję, a on głupiego "przepraszam" nie potrafi powiedzieć?!
- CO?! - zagrzmiał. - Ja cię mam przepraszać?! - oburzył się.
- Dość! - odezwała się nagle Olga. Popatrzyliśmy na nią z tatą zdumieni. - Mam już dość tych krzyków, tego wszystkiego! Nawet serialu czasami spokojnie nie można obejrzeć! - załamała ręce.
- Olgo, nie denerwuj się... - spróbowałam ją uspokoić, ale na nic się to zdało. Złapała się za głowę i wydała z siebie przeraźliwy wrzask.
- Wyprowadzam się! Dość! - zatkała uszy dłońmi i wyszła z pokoju. Byłam zbyt zszokowana, by cokolwiek powiedzieć, ale tata najzwyczajniej w świecie wziął się za jedzenie mojego ciasta. Przypuszczalnie stwierdził, że nie ma sensu przejmować się humorami Olgi. Ale ja przeczuwałam, że tym razem nie będzie tak jak zawsze. Że tym razem Olga nie wróci do pokoju cała w skowronkach, jakby nigdy nic się nie stało. I miałam rację - po kilku minutach w kuchni pojawiła się kobieta z walizką w ręce. Nadal byłam zbyt poruszona, by się odzywać, ale tata wręcz przeciwnie.
- Idziesz na większe zakupy, Olgo? - zapytał jak gdyby nigdy nic. - Kupiłabyś może trochę...
- Nie. - oświadczyła twardo Olga. - Wyprowadzam się. - po tych słowach spojrzała na mnie tęsknym wzrokiem i wyszła z domu. Ot tak, po prostu.
Najpierw Violetta, a teraz ona. Czy ja mam jakiegoś pecha? Na pierwszy rzut oka widać, że tym razem Tommy zabujał się w Stefy. Ale dlaczego? Co ona takiego ma, czego ja nie mam? Mam wszystko. Więc o co chodzi?
- Cześć Tomas! - pisnęłam, gdy otworzył mi drzwi. Pomyślałam, że jeśli pokaże mu, że mi zależy, to sobie odpuści tą głupią Stefy.
- Ludmiła? Co tu robisz? - zdziwił się. Dobrze. O to chodzi. Zaskoczenie.
- Odwiedzam mojego przyjaciela, nie widać? - wyjaśniłam, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.
- Wiesz, Ludmiła, ja... - zaczął Tomas, drapiąc się nerwowo po głowie. Och, który chłopak nie jest zdenerwowany przy pięknej Ludmile? Żaden.
- Wiem, stęskniłeś się za mną. - zaświergotałam, uśmiechając się uroczo. Tommy otwierał już usta, pewnie żeby mnie zaprosić do środka, gdy obok niego stanęła mała dziewczynka, którą aż nazbyt zapamiętałam w tamtym roku. Jego kuzynka Agus - och, jak ja nie cierpię tego dziecka!
- Cześć. - przywitała się, lustrując mnie wzrokiem. - Pamiętam cię, jesteś Ludmiła.
- A ty Agus, kochaniutka. - odparłam, starając się zatuszować bijącą ode mnie niechęć miłym uśmiechem.
- Tak, jestem Agus. - potwierdziła dziewczynka. - Ale ja cię nie lubię. - oświadczyła. Diabeł w ciele aniołka, ot co! Zrobiłam oburzoną minę i otworzyłam szeroko usta.
- Agus, nie wolno się tak odzywać. - zrugał ją Tomas. - Ale Ludmiła, powinnaś już iść. Cześć. - zwrócił się do mnie, po czym zamknął mi drzwi przed nosem. Zostałam strasznie potraktowana przez tę jego okrutną kuzyneczkę, a on... Szkoda słów.
Gdy tylko otworzyłam drzwi wejściowe usłyszałam przeraźliwe wrzaski i huki. Zaśmiałam się w duchu - witamy w domu!
- Moglibyście przerwać?! - zawołałam, ściągając buty w przedpokoju. Krzyki ucichły, więc weszłam do kuchni i zobaczyłam czerwonego ze złości (lub z przedawkowania alkoholu) ojca oraz mamę z rozczochranymi włosami. Miała tak wściekłą minę, że aż się w wzdrygnęłam.
- Czego chcesz? - warknął tata, opadając ciężko na krzesło.
- Mieszkam tu. - powiedziałam ironicznym tonem. Skrzywił się na moje słowa i przeciągnął dłonią po twarzy.
- Idź sobie. - machnęła ręką mama, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zacisnęłam zęby i przybrałam surową minę.
- Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tata nie był z tobą na tym wyjeździe. - oświadczyłam szorstko. Na twarzy mamy pojawił się na chwilę wyraz niepewności, ale zaraz zastąpił go chłodny uśmiech.
- Ależ był ze mną, co ty opowiadasz, Stefania! - zaśmiała się sztywno. Zmarszczyłam brwi - czyli, że ona nie wie o tym, że znalazłam go zalanego w trupa w garażu?
- Był w garażu, chlał wódkę. - prychnęłam. - Zaprosiłam przyjaciółki i narobiłby mi wstydu, gdyby był w stanie wejść do domu.
- Ja tu jestem. - wymamrotał ojciec, uśmiechając się do nas sennie. Zaraz poleci w kimono, dobrze, będę mogła sobie porozmawiać spokojnie z mamą.
- Cieszymy się. - zbyła go. - Nie ingeruję w to, co działo się, gdy mnie nie było w mieście. - stwierdziła mama. - Do pokoju, Stefania.
- Nie... - zaczęłam się bronić, ale widocznie straciła ochotę na słuchanie mnie.
- Idź. - przerwała mi, otwierając lodówkę. Westchnęłam ciężko i rzuciłam ojcu wściekłe spojrzenie. Brzydzą mnie ci ludzie. Nie są nic warci.
- Dobrze, nie będę tracić czasu na rozmowę z wami. - powiedziałam chłodno. - Walcie się. - dodałam jeszcze w przypływie złości. Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Mogłam się spodziewać, jakie będą tego konsekwencje. Poza tym, jacy by nie byli, to są moi rodzice.
Usiadłam na łóżku w moim pokoju i westchnęłam cicho. Odkąd wróciłam od Stefy, siedzę i się nudzę, bo wszyscy są czymś zajęci. Mama próbowała wyciągnąć mnie na zakupy, ale odmówiłam. Chodzenie na zakupy zbyt kojarzy mi się z Ludmiłą - może to głupie, ale niestety mam chyba paranoję. W końcu będę musiała kupić jakieś nowe ciuchy.
- Naty, ktoś do ciebie! - usłyszałam głos z dołu. Zmrużyłam oczy. Kto mnie odwiedza? Podobno każdy miał jakieś zajęcie.
- Idę! - odkrzyknęłam, zbiegając po schodach. Po drodze poprawiłam szybko włosy i podeszłam do mojej mamy, która właśnie rozmawiała z kimś w drzwiach.
- Maxi? - zdziwił mnie widok chłopaka.
- Cześć, Naty. - uśmiechnął się do mnie. - Możemy pogadać?
- Jasne. - odparłam. - Mamo, zostawisz nas samych? - upewniłam się, patrząc niepewnie na rodzicielkę. Pokiwała powoli głową i wyszła do kuchni, a ja zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
- Przepraszam, że nie zapraszam cię do środka, ale tylko tutaj będziemy mieli choć trochę prywatności. - wyjaśniłam Maxiemu.
- Wszystko okej. Chciałem ci coś powiedzieć... - zaczął.
- Co takiego?
- No wiesz, bo ja... - zająknął się. - Jakby ci to powiedzieć...
- Wyduś to z siebie. - zaśmiałam się.
- Podobasz mi się, Naty. - wydusił. - Od dłuższego czasu za tobą szaleje, właściwie to od tamtego roku.
Oniemiałam. No tak, w tamtym roku mówił mi, że mu się podobam, ale postanowiłam wtedy wrócić do Ludmiły i tak wyszło, że jakoś zapomniałam o tym, że czuł do mnie coś więcej. Wyleciało mi to z głowy, a potem zaczęłam go traktować jak przyjaciela i... Nie myślałam o nas w taki sposób. Ale gdy tak stał przede mną, nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że mimo, iż zatarłam ślady po uczuciu do niego, ono wcale nie zniknęło. Ta mała iskierka czekała tylko, aż ktoś ją wznieci i wywoła pożar. Wyznanie Maxiego okazało się być bardzo dobre do tej roli - i chyba pierwszy raz w życiu dokładnie wiedziałam, co powinnam zrobić.
Wiem, że krótki. Wiem, że nie ma Leonetty. Wszystko wiem. Ale nie martwcie się, to nie przez to, że brak mi weny czy coś, po prostu w następnych rozdziałach szykuje się burza i będą one długie, więc na razie macie takie krótkie. Wszystko zostanie wam wynagrodzone. :D Jest Naxi, trochę Stefy i Ludmiła. Nie wiem, czy dobrze napisałam imię kuzynki Tomasa, ale nieważne. xD Przepraszam, że tak późno dodaję, ale od osiemnastej miałam problemy z internetem, a właśnie wtedy wróciłam z zakupów i chciałam dodać rozdział. ;_; Za chiny nie mogłam uzyskać połączenia z internetem, ale się udało przed chwilą, więc jest rozdział. :) Zadedykuję go Fance Violetty - twój blog jest wspaniały. <3 Czy coś jeszcze... nie, chyba nie. Następny rozdział prawdopodobnie w poniedziałek wieczorem, może wcześniej, nie wiem. Kocham was! <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*
- Tak. Bardzo cię przepraszam za to, że uciekłam wczoraj z Leonem i nie wróciłam na noc. - wyrzuciłam z siebie, mając nadzieję, że to złagodzi jakoś jego gniew.
- Przyjmuję przeprosiny. - odparł sztywno. Myślałam, że jeszcze coś chce powiedzieć, ale on milczał.
- Coś jeszcze? - uniosłam brwi.
- Nie.
- Nie chciałbyś mnie przeprosić za swoje zachowanie? - upewniłam się, coraz bardziej zdenerwowana. Ja się tu produkuję, a on głupiego "przepraszam" nie potrafi powiedzieć?!
- CO?! - zagrzmiał. - Ja cię mam przepraszać?! - oburzył się.
- Dość! - odezwała się nagle Olga. Popatrzyliśmy na nią z tatą zdumieni. - Mam już dość tych krzyków, tego wszystkiego! Nawet serialu czasami spokojnie nie można obejrzeć! - załamała ręce.
- Olgo, nie denerwuj się... - spróbowałam ją uspokoić, ale na nic się to zdało. Złapała się za głowę i wydała z siebie przeraźliwy wrzask.
- Wyprowadzam się! Dość! - zatkała uszy dłońmi i wyszła z pokoju. Byłam zbyt zszokowana, by cokolwiek powiedzieć, ale tata najzwyczajniej w świecie wziął się za jedzenie mojego ciasta. Przypuszczalnie stwierdził, że nie ma sensu przejmować się humorami Olgi. Ale ja przeczuwałam, że tym razem nie będzie tak jak zawsze. Że tym razem Olga nie wróci do pokoju cała w skowronkach, jakby nigdy nic się nie stało. I miałam rację - po kilku minutach w kuchni pojawiła się kobieta z walizką w ręce. Nadal byłam zbyt poruszona, by się odzywać, ale tata wręcz przeciwnie.
- Idziesz na większe zakupy, Olgo? - zapytał jak gdyby nigdy nic. - Kupiłabyś może trochę...
- Nie. - oświadczyła twardo Olga. - Wyprowadzam się. - po tych słowach spojrzała na mnie tęsknym wzrokiem i wyszła z domu. Ot tak, po prostu.
~,~
LudmiłaNajpierw Violetta, a teraz ona. Czy ja mam jakiegoś pecha? Na pierwszy rzut oka widać, że tym razem Tommy zabujał się w Stefy. Ale dlaczego? Co ona takiego ma, czego ja nie mam? Mam wszystko. Więc o co chodzi?
- Cześć Tomas! - pisnęłam, gdy otworzył mi drzwi. Pomyślałam, że jeśli pokaże mu, że mi zależy, to sobie odpuści tą głupią Stefy.
- Ludmiła? Co tu robisz? - zdziwił się. Dobrze. O to chodzi. Zaskoczenie.
- Odwiedzam mojego przyjaciela, nie widać? - wyjaśniłam, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.
- Wiesz, Ludmiła, ja... - zaczął Tomas, drapiąc się nerwowo po głowie. Och, który chłopak nie jest zdenerwowany przy pięknej Ludmile? Żaden.
- Wiem, stęskniłeś się za mną. - zaświergotałam, uśmiechając się uroczo. Tommy otwierał już usta, pewnie żeby mnie zaprosić do środka, gdy obok niego stanęła mała dziewczynka, którą aż nazbyt zapamiętałam w tamtym roku. Jego kuzynka Agus - och, jak ja nie cierpię tego dziecka!
- Cześć. - przywitała się, lustrując mnie wzrokiem. - Pamiętam cię, jesteś Ludmiła.
- A ty Agus, kochaniutka. - odparłam, starając się zatuszować bijącą ode mnie niechęć miłym uśmiechem.
- Tak, jestem Agus. - potwierdziła dziewczynka. - Ale ja cię nie lubię. - oświadczyła. Diabeł w ciele aniołka, ot co! Zrobiłam oburzoną minę i otworzyłam szeroko usta.
- Agus, nie wolno się tak odzywać. - zrugał ją Tomas. - Ale Ludmiła, powinnaś już iść. Cześć. - zwrócił się do mnie, po czym zamknął mi drzwi przed nosem. Zostałam strasznie potraktowana przez tę jego okrutną kuzyneczkę, a on... Szkoda słów.
~,~
StefyGdy tylko otworzyłam drzwi wejściowe usłyszałam przeraźliwe wrzaski i huki. Zaśmiałam się w duchu - witamy w domu!
- Moglibyście przerwać?! - zawołałam, ściągając buty w przedpokoju. Krzyki ucichły, więc weszłam do kuchni i zobaczyłam czerwonego ze złości (lub z przedawkowania alkoholu) ojca oraz mamę z rozczochranymi włosami. Miała tak wściekłą minę, że aż się w wzdrygnęłam.
- Czego chcesz? - warknął tata, opadając ciężko na krzesło.
- Mieszkam tu. - powiedziałam ironicznym tonem. Skrzywił się na moje słowa i przeciągnął dłonią po twarzy.
- Idź sobie. - machnęła ręką mama, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zacisnęłam zęby i przybrałam surową minę.
- Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tata nie był z tobą na tym wyjeździe. - oświadczyłam szorstko. Na twarzy mamy pojawił się na chwilę wyraz niepewności, ale zaraz zastąpił go chłodny uśmiech.
- Ależ był ze mną, co ty opowiadasz, Stefania! - zaśmiała się sztywno. Zmarszczyłam brwi - czyli, że ona nie wie o tym, że znalazłam go zalanego w trupa w garażu?
- Był w garażu, chlał wódkę. - prychnęłam. - Zaprosiłam przyjaciółki i narobiłby mi wstydu, gdyby był w stanie wejść do domu.
- Ja tu jestem. - wymamrotał ojciec, uśmiechając się do nas sennie. Zaraz poleci w kimono, dobrze, będę mogła sobie porozmawiać spokojnie z mamą.
- Cieszymy się. - zbyła go. - Nie ingeruję w to, co działo się, gdy mnie nie było w mieście. - stwierdziła mama. - Do pokoju, Stefania.
- Nie... - zaczęłam się bronić, ale widocznie straciła ochotę na słuchanie mnie.
- Idź. - przerwała mi, otwierając lodówkę. Westchnęłam ciężko i rzuciłam ojcu wściekłe spojrzenie. Brzydzą mnie ci ludzie. Nie są nic warci.
- Dobrze, nie będę tracić czasu na rozmowę z wami. - powiedziałam chłodno. - Walcie się. - dodałam jeszcze w przypływie złości. Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Mogłam się spodziewać, jakie będą tego konsekwencje. Poza tym, jacy by nie byli, to są moi rodzice.
~,~
NatyUsiadłam na łóżku w moim pokoju i westchnęłam cicho. Odkąd wróciłam od Stefy, siedzę i się nudzę, bo wszyscy są czymś zajęci. Mama próbowała wyciągnąć mnie na zakupy, ale odmówiłam. Chodzenie na zakupy zbyt kojarzy mi się z Ludmiłą - może to głupie, ale niestety mam chyba paranoję. W końcu będę musiała kupić jakieś nowe ciuchy.
- Naty, ktoś do ciebie! - usłyszałam głos z dołu. Zmrużyłam oczy. Kto mnie odwiedza? Podobno każdy miał jakieś zajęcie.
- Idę! - odkrzyknęłam, zbiegając po schodach. Po drodze poprawiłam szybko włosy i podeszłam do mojej mamy, która właśnie rozmawiała z kimś w drzwiach.
- Maxi? - zdziwił mnie widok chłopaka.
- Cześć, Naty. - uśmiechnął się do mnie. - Możemy pogadać?
- Jasne. - odparłam. - Mamo, zostawisz nas samych? - upewniłam się, patrząc niepewnie na rodzicielkę. Pokiwała powoli głową i wyszła do kuchni, a ja zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
- Przepraszam, że nie zapraszam cię do środka, ale tylko tutaj będziemy mieli choć trochę prywatności. - wyjaśniłam Maxiemu.
- Wszystko okej. Chciałem ci coś powiedzieć... - zaczął.
- Co takiego?
- No wiesz, bo ja... - zająknął się. - Jakby ci to powiedzieć...
- Wyduś to z siebie. - zaśmiałam się.
- Podobasz mi się, Naty. - wydusił. - Od dłuższego czasu za tobą szaleje, właściwie to od tamtego roku.
Oniemiałam. No tak, w tamtym roku mówił mi, że mu się podobam, ale postanowiłam wtedy wrócić do Ludmiły i tak wyszło, że jakoś zapomniałam o tym, że czuł do mnie coś więcej. Wyleciało mi to z głowy, a potem zaczęłam go traktować jak przyjaciela i... Nie myślałam o nas w taki sposób. Ale gdy tak stał przede mną, nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że mimo, iż zatarłam ślady po uczuciu do niego, ono wcale nie zniknęło. Ta mała iskierka czekała tylko, aż ktoś ją wznieci i wywoła pożar. Wyznanie Maxiego okazało się być bardzo dobre do tej roli - i chyba pierwszy raz w życiu dokładnie wiedziałam, co powinnam zrobić.
Wiem, że krótki. Wiem, że nie ma Leonetty. Wszystko wiem. Ale nie martwcie się, to nie przez to, że brak mi weny czy coś, po prostu w następnych rozdziałach szykuje się burza i będą one długie, więc na razie macie takie krótkie. Wszystko zostanie wam wynagrodzone. :D Jest Naxi, trochę Stefy i Ludmiła. Nie wiem, czy dobrze napisałam imię kuzynki Tomasa, ale nieważne. xD Przepraszam, że tak późno dodaję, ale od osiemnastej miałam problemy z internetem, a właśnie wtedy wróciłam z zakupów i chciałam dodać rozdział. ;_; Za chiny nie mogłam uzyskać połączenia z internetem, ale się udało przed chwilą, więc jest rozdział. :) Zadedykuję go Fance Violetty - twój blog jest wspaniały. <3 Czy coś jeszcze... nie, chyba nie. Następny rozdział prawdopodobnie w poniedziałek wieczorem, może wcześniej, nie wiem. Kocham was! <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*
Huehah. A ja jeszcze musiałam nadrabiać, bo nie wchodziłam na bloggera. ;D Wiem, jakie to uczucie nie mieć internetu. .__.
OdpowiedzUsuńA ja tak bardzo rozczulam się nad losem biednej Stefy. :c Takie katusze musi przeżywać codziennie... No, ale rodziny się niestety nie wybiera.
Nieeeeeeeeee. Olga odchodzi ?! Najpierw Rammalo, potem Olga... Daj mi naszą zakochaną parkę. :3
To nic, że brak Leonetty. :) Jest Naxi, a to się liczy. :33 <3
Ciao,
Velvet .xx
Rozdupcę cię, serio.
OdpowiedzUsuńNie, no nie będę traciła na ciebie czasu. :*
Oł yea! Burza se będzie. W twoim wykonaniu lubię to! :D
Ciekawe gdzie wywieje Olgitę? Ramallo? Xd
Maxi - slodziaaak :D
Agus, jak zwykle, szczegółowa. :D
Uwielbiam perspektywy Stefy. <3
P. S. : Ja miałam pierwsza skomentować Velvet!
To do następnego!
Baaj. Xd
Xenia <3
Świetny rozdział. Naxi. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Świenty rozdział!
OdpowiedzUsuńJak ja czekam na Tomasa i Stefy razeem! <3
Naxi!!!
Czekam na następny rozdział!
Carmen E.
Świetny! <3
OdpowiedzUsuńJest Naxi, suuuuper! <3
Niecierpliwie czekam na tą burzę, mam nadzieję, że będzie jak najszybciej ;p
Kocham momenty opisywane oczami Stefy, są genialne *.*
Czekam na next :*
Super!! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania ;***
Olga nie może odejść!!
Mmm.. ja też nie mogę doczekać się tej burzy <33
BURZA?!
OdpowiedzUsuńO JEJKU, ALE W JAKIM SENSIE?!
ŻE W ZWIĄZKU LEONETTY, CZY JAK?!
PROSZĘ, ODPOWIEDZ.
A co do rozdziału: idealny. <3
Nie rozumiem, jak można mieć taki talent. *-*
Pisz szybko następny, bo kocham tego bloga.
Nie mogę wiele zdradzić, bo to by było bez sensu, prawda? :) Powiem tyle - burza będzie, w sensie, że będzie się dużo działo. :D Czy w związku Leonetty? Może. :) Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
UsuńBuziaki,
M. ;*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny spod Twojego pióra (klawiatury) wyszedł niesamowity rozdział. Czekam na więcej :)
Zostałaś przez mnie nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji znajdziesz tu: http://zyciowydylemat.blogspot.com/2013/07/sprawy-organizacyjne-liebster-blog.html
Pozdrawiam,
Clarie