Violetta
Bo przecież przez cały ten czas zakładałam, że tata jest człowiekiem praktycznie bez serca. Myślałam, że te wszystkie okropności, które zrobił, byle tylko rozdzielić mnie i Leona, były dla niego pewnego rodzaju zabawą. Jak coś takiego mogło mi przyjść do głowy? Kiedy ja uważałam go za podłego zdrajcę, on cierpiał z tęsknoty za mamą, w Buenos Aires, mieście, w którym na każdym kroku czaiły się wspomnienia. Dobrze wiem, jak to jest tęsknić za kimś, wiele razy nie mogłam się doczekać spotkania z Leonem, chociaż widzieliśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej. Ale co to jest w porównaniu z tym, co przeżywa tata? On już tyle lat żyje ze świadomością, że nigdy nie spotka się już z mamą, bo odeszła na zawsze. I nie ma tutaj żadnego "ale". Po prostu umarła. Choć to boli, to jednak prawda. Może tata nie chciał, żebym zbyt przywiązała się do Leona, bo wiedział, że prędzej czy później wyjedziemy i już się z nim nie zobaczę? Nie chciał, bym cierpiała? Albo stwierdził, że skoro jemu odebrano miłość, to i ja na nią nie zasługuję? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, wszystkie z utęsknieniem czekały na odpowiedź, ale ja zdołałam wydusić z siebie tylko jedno słowo, które nie wiem dlaczego wypłynęło na powierzchnię moich myśli akurat w tym momencie.
- Przepraszam.
Za co przepraszałam? Chyba za całokształt. Za to, że nie byłam wystarczająco dobrą córką, by zauważyć cierpienie swojego ojca. Za to, że tak wiele razy nakrzyczałam na niego bez powodu. Za to, że się niepotrzebnie buntowałam. Że osądzałam go pochopnie. Byłam straszną egoistką, zaślepiało mnie moje własne cierpienie. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się głębiej nad motywami zachowań taty. Za każdym razem szłam na łatwiznę i zrzucałam wszystko na jego wyjątkowo nierozwiniętą umiejętność kojarzenia faktów.
- To ja cię przepraszam, Violu. - westchnął tata. - Starałem się, ale nie wyszło.
Przez głowę przemknęło mi, że chyba niewystarczająco mocno się starał, ale szybko odrzuciłam od siebie tę myśl.
- Dlaczego? - zapytałam niejasno. To słowo kołatało się w moim umyśle od wyznania taty. - Dlaczego nie zaakceptowałeś Leona? - sprostowałam, widząc jego nierozumiejące spojrzenie. Nie spodziewał się chyba tego pytania, bo spiął się jeszcze bardziej i wyprostował w fotelu.
- Ja nie... - zająknął się. - Nie mogłem znieść myśli, że w twoim życiu pojawił się inny mężczyzna, którego kochasz. - potarł skronie. - Do tej pory byłem to ja i tylko ja.
Zmarszczyłam brwi. Jeśli naprawdę chodziło tylko o to, to wystarczyłaby zwykła rozmowa i byłoby lepiej, na sto procent. Ostatnio niestety nie potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać.
- Rozumiem. - zapewniłam tatę, na co się odrobinę rozluźnił. - Nie wracamy do Argentyny, prawda?
- Ja nie wracam. - odparł. - Ty i tak zrobisz to, co będziesz chciała. - spojrzał na mnie smutno.
Fakt. Gdyby nie rozmowa, którą właśnie odbyliśmy, dowiedziałabym się tylko co z babcią i wróciła do Buenos Aires pierwszym lepszym samolotem. Nie zważałabym wtedy na to, co mówi tata i czego on pragnie.
- Zostanę z tobą. - wyszeptałam łamiącym się głosem, bo przed oczami stanął mi już obraz tych wszystkich dni, które będę musiała przeżyć bez przyjaciół i mojego Leona. Kochanego Leona.
- Na pewno. - upewnił się tata. Żadne "na pewno". Teraz już niczego nie jestem pewna. Bez Leona moje życie straci sens. Ale przecież tata tyle czasu siedział ze mną w Buenos Aires. Więc i ja się dla niego poświęcę.
- Na pewno.
~,~
Leon
Nie było jej tak krótko, a ja już wariowałem. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Nic mi nie wyjaśniła. Czekałem na jakikolwiek znak życia od mojej Violetty jak na zbawienie.
- Leon, jesteś tu jeszcze? - Camila pomachała mi dłonią przed oczami. Zamrugałem gwałtownie, by otrząsnąć się z zamyślenia.
- Co? - skupiłem wzrok na dziewczynie.
- Znowu odpłynąłeś. - poinformowała mnie rzeczowym tonem, na co mimowolnie parsknąłem śmiechem. Pacnęła mnie otwartą dłonią w ramię i zgromiła wzrokiem.
- Musimy pomóc Fran. - oświadczyła. - Nie chce wyjść z domu, nie rozmawia z nikim...
- Zapytaj Marco, on na pewno będzie wiedział o co chodzi. - zasugerowałem takim tonem, jakby zwrócenie się do chłopaka było oczywiste.
- Problem w tym, że właśnie zerwał z Fran. - powiedziała smutno Camila. Obrzuciłem ją zdezorientowanym spojrzeniem. Przecież tak świetnie się dogadywali, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Co się mogło stać z parą idealną?
- Dlaczego? - zapytałem?
- Chyba poszło o zazdrość Francesci. - odparła Cami. - Widzieliśmy z Danielem jak się kłócili w Resto. - dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Ty i Daniel jesteście razem? - zdziwiłem się, kompletnie zbaczając z tematu rozmowy. Nie miałem okazji lepiej poznać Dana, ale wydaje się być typowym podrywaczem. Aczkolwiek jest także miły i nie przystawia się do mojej Violetty, więc nic do niego nie mam.
- Nie. - Camila zarumieniła się. - Skąd ci to przyszło do głowy, Leon, nie, nie... - wymamrotała, próbując ukryć za zasłoną długich włosów wściekle czerwony rumieniec.
- No, nieważne. - machnąłem ręką. - Więc jak to było z Francescą i Marco?
Camila, najwyraźniej ucieszonaz tego, że nie rozmawiamy już o jej sprawach sercowych, zaczęła opowiadać mi o kuzynce Marco - Elenie, chorobliwej zazdrości Fran i przebiegu kłótni naszych gołąbeczków.
~,~
Tomas
Stałem tak z rozdziawionymi ustami przy keybordzie jak jakiś idiota prawie dziesięć minut. Dopiero przenikliwy pisk obudził mnie z transu.
- Tommy!
Jęknąłem w duchu. Tylko jedna osoba tak mnie nazywa i w tamtym momencie nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.
- Ludmiła, nie mam teraz czasu... - zacząłem, ale nie dała mi skończyć zdania i rzuciła mi się na szyję.
- Tommy, stęskniłam się! - zaświergotała mi przesłodzonym tonem prosto do ucha. Skrzywiłem się.
- Ludmiła, puść. - sarknąłem, odsuwając ją od siebie. Na jej twarzy pojawił się wyraz zdziwienia, ale zaraz odzyskała panowanie nad swoimi emocjami i uśmiechnęła się irytująco.
- Stefka dała ci kosza? - złożyła dłonie w charakterystyczny dla siebie sposób. - Ona nie jest warta twojej uwagi, Tommy.
Zagotowałem się w środku. Jeśli Ludmiła myśli, że osiągnie to, czego pragnie, poprzez obrażanie Stefy, to się grubo myli. To jeszcze zwiększa wstręt, jaki w stosunku do niej odczuwam.
- Nie obrażaj Stefy, Ludmiła. - warknąłem. - Nie twoja sprawa, czy dała mi kosza, czy nie. - po tych słowach odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z pomieszczenia, po drodze potykając się o perkusję.
~,~
Camila
Po zajęciach zebrałam wszystkich przyjaciół pod domem Francesci. Zanotowałam w pamięci, że mamy niecałe dwie godziny na zrealizowanie operacji "pogodzić gołąbeczki" przed rozpoczęciem próby do przedstawienia.
- No dobra, kto wchodzi do Fran, a kto idzie po Marco? - odezwałam się, wodząc wzrokiem po skupionych twarzach towarzyszy.
- Ja, ty i Naty do Fran, Leon po Marco, a reszta patroluje teren, żeby się przypadkiem Ludmiła nie nawinęła. - zarządziła szybko Stefy, ciągnąc mnie za rękę w stronę bramy prowadzącej na posesję rodziny Fran.
- Będę zaraz. - rzucił Leon, oddalając się wzdłuż ulicy do Resto, gdzie właśnie miał zmianę Marco. My natomiast podeszłyśmy do drewnianych, masywnych drzwi domu Francesci. Stefy zapukała niepewnie, ale odpowiedziała jej tylko cisza. Załomotałam w drzwi, domyślając się, że Fran jest sama w domu i nie słyszy. Po chwili otworzyła nam rozczochrana włoszka ubrana w szlafrok w kwiaty i różowe kapcie.
- Co? - wychrypiała, patrząc na naszą trójkę zapuchniętymi od płaczu oczami.
- Przyszłyśmy ci pomóc. - oświadczyłam, przeciskając się obok niej. Wpuściła dziewczyny i zamknęła za nimi drzwi.
- W czym? - zapytała zdezorientowana.
- Zrobimy cię na bóstwo i pójdziesz z nami na próbę do Studio. - wyjaśniła Naty, celowo pomijając fakt, że przed jej domem czekać będzie Marco.
- A po co? - dopytywała Fran. Przewróciłam oczami.
- Po pstro. - prychnęłam, wciągając ją za rękę do jej pokoju. - Naty robi włosy, Stefy wybiera ubranie, a ja zajmę się makijażem. - zakomenderowałam, sadzając ją na krześle przed lustrem. Przez bitą godzinę pracowałyśmy nad jej wyglądem, a ona ani razu nie zaprotestowała. Gdy dostałam od Leona wiadomość, że wszyscy razem z Marco czekają przed domem, wprowadziłam ostatnie poprawki i kazałam Francesce zejść na dół.
- Próba zaczyna się za godzinę. - powiedziała Fran, gdy wypchnęłyśmy ją przed drzwi na zewnątrz. - Po co teraz wychodzimy?
- Żebyście się pogodzili. - odpowiedziałam, odwracając ją do Marco, który stał zaledwie kilka kroków dalej w towarzystwie reszty przyjaciół. Otworzyła usta ze zdziwienia, podobnie jak Marco, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że odwaliłyśmy z dziewczynami kawał dobrej roboty. Pewnie gapiliby się tak na siebie wieczność, gdyby nie dzwonek telefonu, który rozdarł ciszę panującą między Fran i Marco.
~,~
Leon
Wyszarpnąłem komórkę z kieszeni spodni, rzucając Camili przepraszające spojrzenie i oddaliłem się o kilka kroków, by odebrać telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Violetty, więc z bijącym sercem nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Violetta?
- Tak, to ja, Leon. - usłyszałem jej głos. - Słuchaj, nie mam zbyt wiele czasu, ale muszę ci coś powiedzieć. - oświadczyła drżącym głosem. Zaniepokoiłem się. Może coś z jej babcią?
- Co się stało? - zapytałem z troską.
- Ja... - przerwała na chwilę, by wziąć głęboki oddech. - Nie wracam do Buenos Aires, Leon. - powiedziała płaczliwym tonem. - Zostaję w Madrycie. Kocham cię, strasznie cię kocham, ale musisz o mnie zapomnieć, Leon. - po tych słowach załkała cicho i się rozłączyła, nie dając mi nic powiedzieć. Usiadłem na krawężniku i ukryłem twarz w dłoniach, nie zważając na wołania przyjaciół. Nic się wtedy nie liczyło. Cały mój świat się zawalił.
~,~
Violetta
Pożegnałam się z Leonem z przeświadczeniem, że ostatni raz w życiu słyszę jego kojący, delikatny głos. Gdy tylko się rozłączyłam, odrzuciłam od siebie telefon, który z głuchym łoskotem uderzył o podłogę. Wtuliłam się w poduszkę i rozpłakałam się, mocząc aksamitny materiał łzami rozpaczy. Chciałam być silna, chciałam pokazać tacie, że wcale nie cierpię, a jednak rozryczałam się na jego oczach. Nie mogłam tego powstrzymać, myśl, że właśnie zraniłam Leona była zbyt prawdziwa. Bo naprawdę go zraniłam, zostawiłam samego... Poczułam już tylko, jak tata obejmuje mnie w opiekuńczym geście i zasnęłam.
Przepraszam, miał być wczoraj, ale wróciłam w nocy, bo były straszne korki. :( Jest bez zdjęć, bo chcę jak najszybciej go dodać. :) Dziękuję za tak wiele nominacji do LBA, niewykluczone, że w wolnej chwili uzupełnię to, ale niczego nie obiecuję. Stęskniłam się za wami. <3 Nie wiem, co tu jeszcze napisać. xD Na blogu o Andresie coś się niedługo pojawi, ale nie możemy się z Xenią zgrać ostatnio. No i tak: jutro rano jadę do babci, na wieś, gdzie jest internet, aczkolwiek bardzo słaby, jak już pisałam. Zostaję tam chyba dwa tygodnie i obiecuję, że przez ten czas coś się na sto procent pojawi. Będę się starała dodawać co jakieś trzy dni rozdział, a jak coś się nie uda, to wynagrodzę wam to jak wrócę. Kocham was! Do następnego!
Buziaki, M. ;*
Znowu....uroniona łezka.
OdpowiedzUsuńAle wrócą do siebie, prawda? Powiedz, że tak.
Proszę niech Viola wróci do Buenos Aires, ale nie od razu. Tak dla efektu :)
OdpowiedzUsuń*.* Maddy normalnie ryczałam jak czytałam sceny z Leonettą...
OdpowiedzUsuńW sumie Viola nie miała innego wyjścia ale jednak Leon jest jej miłością i w zasadzie ona ma już swoje życie i powinna spędzić go z Leosiem, ale z drugiej strony TO JEDNAK JEJ OJCIEC ...
Hmm sama nie wiem co dalej ale wiem że na pewno napiszesz to doskonale i zrobisz jak będziesz chciała :):*.
Strasznie uwielbiam twój styl pisania i na każdy rozdział czekam z niecierpliwością ;3
Czekam na następny :d
Pozdrawiam:
Maja :)
Niech do siebie wrócą, proszę! RYCZĘ!
OdpowiedzUsuńRYCZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ! Teraz to NIC nie napiszę na sowim blogu, bo się rozkleiłam na całego!
:CCCCCCCCC
V. :(
Boski rozdział. Masz talent!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://leonyviolettaleonetta.blogspot.com/
Przy Leonettcie uroniłam łzę. Niezwykły opis... <3
OdpowiedzUsuńJestem chyba jedną z nielicznych osób, która lubi czytać rozstania Leonetty. Zwłaszcza, gdy są napisane w bardzo dobry sposób. Podobało mi się bardzo, naprawdę. Viola poświęciła miłość do chłopaka, na rzecz miłości do ojca. Musiała wybrać tylko jednego. Jestem pewna, że Violi będzie trudno bez Leona, bo on był jej tlenem, życiem i światłem. Ale może przetrwa bez niego dzięki wspomnieniom? Leonowi też będzie bardzo ciężko, ale wierzę, że ich miłość przetrwa rozłąkę.
OdpowiedzUsuńWow! To było po prostu... wow!
OdpowiedzUsuńLeonetta...
Aż się łezka w oku zakręciła... ;(
Ja uwielbiam czytać rozstania Leonetty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te wszystkie burze, po prostu.
Tofy chcę więcej~! :D
Jesteś... ciotą.
I ogólnie to ten... Rozdział boski, bo burza. Suodko, serio. :D
Mam nadzieję, że się zgramy.
Ciao.
Xenia <3
BUZIACZKI< MRY> :D
Zostałaś nominowana do Liebster Award u mnie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Niech Leon przyleci do Violii! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńNiech wróci ;( Leon pewnie strasznie tęskni :(
OdpowiedzUsuńCiekawe co z Marcescą :)
Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Awards na moim blogu .
OdpowiedzUsuńGratulację ;D
Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Awards na moim blogu -
OdpowiedzUsuńviolettainlove.blogspot.com
Gratuluję !
:* !
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana na http://friendsofvioletta.blogspot.com do VBA - Versatile Blogger Awards!
Gratuluję :*
Zostałaś nominowana do VBA na moim blogu, gratuluję! :-). http://diegetta4ever.blogspot.com/2013/08/versatile-blogger-awards.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do the Versatile Blogger Award na moim blogu:
OdpowiedzUsuńvioletta-y-leon.blogspot.com
Gratuluję!
♥
Super! Zawsze czytam twoje opowiadania! Ale dopiero teraz postanowiłam skomentować. Ale jakoś mi tak dziwnie jak Burkely jest Danielem, bo zawsze wyobrażam go sobie z Jade Ramsey. Ale i tak są GENIALNE twoje opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzil popłakałam sie jak to czytalam! Super!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń