German
- Jak to zrezygnowała?! - zawołałem. To była jedna z najlepszych guwernantek jaką kiedykolwiek udało mu się załatwić, a teraz...
- No, normalnie, zrezygnowała. - Ramallo wzruszył ramionami, po czym usiadł naprzeciw mnie z ciężkim westchnieniem. - Ciągle odkładaliśmy jej przeprowadzkę tutaj, więc się zdenerwowała. - wyjaśnił spokojnym tonem. Jak on może być spokojny w takiej chwili?!
- Ramallo! - wrzasnąłem, a on aż podskoczył. - To była bardzo dobrze wykształcona kobieta, jak mogłeś... - złapałem się za głowę.
- German, ale to ty kazałeś mi przekładać termin jej przybycia, więc... - zaczął się bronić, ale mu przerwałem.
- Violetta. - westchnąłem. - Za każdym razem chodziło o Violettę. - ukryłem twarz w dłoniach. - Z tą dziewczyną wiecznie są problemy. - po tych słowach Ramallo zerwał się na równe nogi.
- Gdyby nie twoje karygodne zachowanie, z Violettą nie byłoby żadnych problemów. - warknął. - A teraz żegnam. - dodał jeszcze, po czym wyszedł. Moje karygodne zachowanie?! A co ja takiego robię? Przecież chcę dla Violetty jak najlepiej...
~,~
MaxiOdkąd pogodziłem się z Naty, Ludmiła chodzi naburmuszona i na wszystkich wrzeszczy. Jest straszna, straszniejsza niż zwykle.
- Maxi, myślisz, że Ludmiła mogłaby kogoś uderzyć? - zapytała niepewnie Naty.
- A dlaczego o to pytasz? - zdziwiłem się. - Powiedziała ci coś? Groziła ci? - objąłem ją ramieniem zaniepokojony.
- Nie, nie, tylko... - zająknęła się. - Tak pytam. - rzuciła na odczepnego.
- Chyba ty powinnaś lepiej wiedzieć, w końcu się z nią przyjaźniłaś. - westchnąłem. Naty pokiwała powoli głową, ale nic już nie powiedziała na ten temat.
- Maxi, uważajcie. - podbiegła do nas zdyszana Stefy. - Ludmiła idzie, jest zła. - poinformowała nas, po czym odeszła. Naty wstrzymała oddech i już chciała się podnosić, ale ją przytrzymałem.
- Nie, stawimy jej czoło. - szepnąłem, ponownie otaczając ją ramieniem. Wzięła drżący oddech i przymknęła oczy, ale pozostała na miejscu. Po kilku sekundach do Studia wparowała czerwona ze złości Ludmiła.
- Nie patrz na mnie! - wrzasnęła na jakąś dziewczynę, a ta uciekła w popłochu. Ludmiła zatrzymała się, wzięła głęboki oddech i zlustrowała korytarz spojrzeniem. W końcu zawiesiła wzrok na jednym punkcie, a dokładniej na wystraszonej Naty. Kilkoma krokami podeszła do nas i zmrużyła oczy.
- Odwróciłaś się ode mnie. - syknęła. - Zostawiłaś mnie. - dodała aż nazbyt spokojnym tonem. - A ty. - zwróciła się do mnie. - Zabrałeś mi przyjaciółkę. - warknęła.
- Przyjaciółkę? - uniosłem jedną brew. - Chyba służącą. - prychnąłem.
- Nie waż się tak do mnie odzywać. - wycedziła przez zęby. - Naty, ostatnia szansa. Idziesz ze mną? - zawiesiła wzrok na biednej Naty, a ja przytuliłem brunetkę mocniej do swojego boku.
- N-nie. - wyjąkała ze strachem w oczach.
- Jeszcze raz, bo nie dosłyszałam. - Ludmiła uśmiechnęła się kpiąco.
- Ona nigdzie z tobą nie idzie. - powiedziałem. - Sio, Ludmi! - machnąłem na nią ręką. Zrobiła się czerwona na twarzy i zacisnęła pięści. Przez chwilę myślałem, że się na nas rzuci, ale ona tylko warknęła wściekła i odeszła, stukając obcasami o posadzkę.
~,~
GermanPostanowiłem olać zachowanie Ramallo - w końcu mu przejdzie. Zająłem się pracą, czyli tym, co w tej chwili jest ważne. Po około trzech godzinach ślęczenia nad stosami papierów, wyszedłem z gabinetu rozprostować nogi. Po drodze do kuchni natknąłem się na Olgę. Ścierała kurze z fortepianu i pochlipywała cicho. Cicho jak na nią, rzecz jasna.
- Olgo, co się stało? - zapytałem z troską.
- Och... - westchnęła ciężko. - Rozmawiałam z Ramallo i uświadomiłam sobie, jaka ta nasza Violetta jest już duża! - zawołała żałośnie. - Jak ten czas leci. - jęknęła.
- Nie jest wcale taka duża, nie przesadzajmy. - machnąłem ręką i wszedłem do kuchni, gdzie zastałem Ramallo pochylonego nad jakąś kartką.
- Jest duża, Germanie, oj jest. - pokręcił powoli głową, nie odrywając wzroku od kartki.
- Ramallo, nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać. - warknąłem. - Nagadałeś głupot biednej Oldze i teraz płacze. - powiedziałem oskarżycielskim tonem.
- Ja jej nagadałem? - oburzył się. - Większość czasu tylko potakiwałem, nie wiesz, jak wygląda rozmowa z Olgą? - uniósł brwi.
- Musisz załatwić nową guwernantkę, Ramallo. - oświadczyłem, ignorując jego wypowiedź. - Violetta potrzebuje... - przerwał mi.
- Tak, wiem. - przewrócił oczami. - Załatwię. - westchnął, po czym wyszedł.
~,~
ViolettaDzisiaj nasza pierwsza próba do przedstawienia. Mimo, że nie udało mi się zdobyć głównej roli, cieszę się. Poza tym, Pablo powiedział, że ja, Cami, Fran i Leon możemy być grupą manekinów. Maxi będzie tańczył w scenie początkowej.
- Hej, Maxi. - podeszłam do zamyślonego chłopaka. - O czym tak myślisz? - zapytałam, siadając obok niego pod ścianą.
- O Naty. - westchnął. - Wczoraj znowu pokłóciliśmy się z Ludmiłą, a ona źle to znosi. - wyjaśnił.
- A gdzie ona teraz jest? - zmarszczyłam brwi. Odkąd Naty postanowiła zostawić Ludmiłę, wszędzie widzę ją z Maxim.
- W łazience. - odparł. - A Leon jest chyba w sali Beto. - uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki. - odwzajemniłam uśmiech, po czym skierowałam się do sali instrumentalnej, jak zwykłam ją nazywać. Zastałam Leona pochylonego nad keyboardem.
- Cześć. - rzuciłam, wchodząc do pomieszczenia i odkładając torebkę na stojące obok krzesło.
- Hej. - twarz Leona rozjaśnił uśmiech. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego pierś, a on oplótł mnie ramionami i położył brodę na czubku mojej głowy - nasze standardowe przywitanie. Na tą myśl parsknęłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał, przyglądając mi się z rozbawieniem.
- Z niczego. - odparłam, odsuwając się od niego, po czym wystawiłam mu język. Roześmiał się ciepło i przyciągnął mnie do siebie z powrotem.
- Zrobiłaś coś z włosami? - zmarszczył brwi.
- Rozjaśniłam końcówki, podoba się? - zrobiłam śmieszną minę.
- Dla mnie zawsze jesteś śliczna. - zaśmiał się. - I masz taki malutki, słodki nosek. - pstryknął mnie palcem w no, po czym musnął delikatnie moje usta.
- Koniec migdalenia się, próba się zaczyna. - do pomieszczenia zajrzała szeroko uśmiechnięta Cami. Mrugnęła do nas i znikła. Roześmialiśmy się oboje i podążyliśmy do sali głównej.
~,~
Stefy- No dobrze, zacznijmy może od sceny pierwszej, w której grupa manekinów wraz z główną bohaterką ogląda taniec przechodniów. - powiedział Pablo i wskazał na mnie. - Stefy, ty i grupa manekinów staniecie z boku sceny, wszyscy, którzy tańczą, proszę tutaj. - zarządził. Ustawiliśmy się na swoich miejscach i przybraliśmy pozy, których nauczył nas wcześniej Gregorio. Swoją drogą, trochę było zachodu przy namawianiu Gregoria do pomocy przy przedstawieniu. Antonio jednak uratował sytuację. Rozległa się muzyka i uczniowie wybrani do tańca zaczęli rytmicznie uderzać miotłami o podłogę. Większość z nich tańczyła ten układ w zeszłym roku, więc szło im w miarę gładko.
- A teraz scena druga, Daniel, stań tutaj. - poinstruował chłopaka Pablo, gdy scena pierwsza dobiegła końca. - Śpiewasz piosenkę "Verte de lejos", a ty, Stefy, przyglądasz mu się z zaciekawieniem. - klasnął w dłonie. Po jego słowach ponownie rozległa się muzyka i Daniel zaczął śpiewać.
~,~
FrancescaStojąc zaraz za Stefy, miałam doskonały widok na naburmuszoną Ludmiłę. Z założonymi rękami przyglądała się Stefy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, wszyscy padlibyśmy tutaj trupem. Starałam się nie zwracać na nią uwagi, bo strasznie mnie rozpraszała, ale nie mogłam. W jej oczach było tyle nienawiści, że to aż straszne. Gdy próba się skończyła i wszyscy zaczęli się rozchodzić, odetchnęłam z ulgą. Kiedy Ludmiła wyszła, a charakterystyczny odgłos obcasów uderzających o posadzkę ucichł, wyluzowałam się całkowicie.
- Hej, Violu, weź zawołaj Cami, Daniela, Braco, Maxiego, Napo, Naty, Tomasa, Stefy i Brodueya. - wymieniłam po kolei wszystkie imiona. - Muszę coś ogłosić. - wyjaśniłam, zauważając zdziwione spojrzenia Violetty i Leona. Gdy już wszyscy przyjaciele stanęli obok mnie, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić:
- Jak wiecie, zbliżają się moje osiemnaste urodziny. - oświadczyłam. - Tak więc chciałabym was wszystkich zaprosić do mnie do domu, jutro, na imprezę, chata wolna. - uśmiechnęłam się. - Ale Ludmiła nie może się dowiedzieć, jasne? - zastrzegłam. Wszyscy pokiwali ochoczo głowami.
Violetta Story, chapter 18.
Ludmiła
Po skończonej próbie udałam się prosto do sali tanecznej, gdzie kazał mi zaczekać Gregorio. Stanęłam pod ścianą i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze - wysoka, zgrabna, piękna i na dodatek utalentowana - czego więcej można chcieć?
- Ludmiła, plecy prosto! - zawołał Gregorio, podchodząc do mnie energicznym krokiem. Wyprostowałam się momentalnie. Gregorio to jedyny nauczyciel, którego darzę prawdziwym szacunkiem.
- A więc o czym będziemy rozmawiać? - zapytałam.
- Ludmiło, myślę, że oboje mamy dość rządów Pabla i jego karygodnych pomysłów. - stwierdził, przechadzając się po sali.
- Tak, ma pan rację. - przytaknęłam mu. Nie byłoby tak źle, gdybym ja dostała tą rolę. Ale skoro ta przeklęta Stefy mi ją odebrała, to teraz wszyscy pożałują.
- A więc pomyślałem sobie, że tobie mogę zaufać. - kontynuował Gregorio. - Zrobimy wszystko, aby przedstawienie się nie odbyło. - oświadczył ze złowieszczym uśmiechem. Czy on czyta mi w myślach?
- O tak, dokładnie o tym myślałam. - zgodziłam się.
- Zwerbuj jeszcze kogoś, ale przydatnego i godnego zaufania. - zarządził, po czym posłał mi jeszcze jeden złowieszczy uśmiech i wyszedł. A ja zastanowiłam się chwilę i również opuściłam salę taneczną. Skierowałam się do sali Beto, w której zastałam Daniela. Skąd wiedziałam, że go tu znajdę? Intuicja.
- No cześć! - zawołałam. - Mam do ciebie sprawę. - powiedziałam.
- Ludmiła, nie mam ochoty z tobą... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Wysłuchaj mnie, opłaci ci się. - uśmiechnęłam się zachęcająco, a on z ciężkim westchnieniem usiadł na swoim miejscu. - No więc, pomyślałam sobie, że powinieneś zastanowić się, jak dobierasz sobie przyjaciół. - oświadczyłam. - Ze mną byłoby ci tysiąc razy lepiej. - uśmiechnęłam się. - To jak? - uniosłam brwi.
- Po moim trupie. - prychnął. Czego jeszcze potrzeba temu idiocie?! Chciałam coś powiedzieć, ale on wstał z zamiarem odejścia. Złapałam go za rękaw i usadziłam z powrotem na miejscu.
- Ludmiła wychodzi pierwsza. - syknęłam, po czym skierowałam się do drzwi. W wyjściu wpadłam na grupę tych żałosnych przyjaciół, czyli Camilę, Francescę, Maxiego, Stefy i Natę. Udawali, że dopiero co przyszli, ale łatwo się można domyślić, że podsłuchiwali.
~,~
ViolettaLeon poszedł na tor. Nie mogę się na niczym skupić, tak się o niego martwię. A jeśli znowu coś będzie nie tak z motorem?
- Violu, jedz, a nie grzeb w tym jedzeniu. - zwrócił mi uwagę Ramallo, patrząc na mnie z troską.
- Nie jestem głodna, Ramallo. - westchnęłam ciężko.
- A dlaczegóż to? - zapytał tata. Aha, zanosi się na kolejną kłótnię.
- Po prostu nie jestem głodna. - odparłam, odkładając widelec.
- Musi być tego jakiś powód. - tata nie dawał za wygraną. - Czyżby to przez Leona? - uniósł brwi. Nie wytrzymałam i wstałam z hukiem od stołu. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Usłyszałam jeszcze wołanie taty, potem głos Ramallo, a następnie wszystko ucichło. Na każdym kroku dąży do kłótni - kiedyś taki nie był. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu - minęły dwie godziny, Leon powinien być już w domu. Skierowałam się w stronę miejsca zamieszkania Verdasów. Droga zajęła mi niecałe dziesięć minut i już stałam przed drzwiami. Zapukałam niepewnie i odetchnęłam głęboko. Otworzył mi Leon ubrany w czerwoną bluzę i szare dresy - czyli raczej nie spodziewał się gości...
- Violu, co się stało? - zapytał, dostrzegając moją smutną minę.
- Pokłóciłam się z tatą, a poza tym martwiłam się o ciebie... - zaczęłam, ale przerwał mi. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
- Leon, przedstawisz mi koleżankę? - zza pleców Leona wyłoniła się kobieta w średnim wieku, pewnie jego mama. Oderwaliśmy się od siebie szybko.
- To jest Violetta, moja dziewczyna, Violu, poznaj moją mamę. - powiedział, obejmując mnie ramieniem.
- Och, a więc ty jesteś ta sławna Violetta! - zawołała kobieta z uśmiechem. - Leon ciągle o tobie mówi. - zaśmiała się.
- Mamo, my pójdziemy do mojego pokoju. - stwierdził zakłopotany Leon, po czym pociągnął mnie za rękę i poprowadził wzdłuż korytarza. Weszliśmy do średniej wielkości pokoju pomalowanego na niebiesko. Pomieszczenie wydało mi się przytulne. Leon zamknął drzwi i odwrócił się do mnie.
- Pokłóciłaś się z tatą o mnie, prawda? - zapytał smutno. Nienawidzę, kiedy jest smutny. Jego uśmiech rozjaśnia wszystko, a kiedy go brakuje, to świat jest taki szary i nijaki...
- No... - zawahałam się. - Może... - zagryzłam dolną wargę, gdy jego mina jeszcze bardziej zrzedła. - Ale to nieważne. - zaprotestowałam, podchodząc bliżej niego.
- A właśnie, że ważne, Violetta. - westchnął. - Ciągle stoję między tobą a twoim tatą, a ty jesteś smutna, bo mimo wszystko go potrzebujesz. - powiedział, przeciągając dłonią po włosach. - Wiesz, może byłoby lepiej, gdybyśmy zer... - zaczął, ale podbiegłam do niego i zatkałam mu usta dłonią.
- Nawet nie waż się tak mówić. - warknęłam. - Teraz jestem smutna, ale jeśli zerwiemy, będę załamana. - dodałam już spokojniejszym tonem. Leon uniósł ręce w pojednawczym geście, a ja odsunęłam delikatnie dłoń od jego ust.
- Okej, przekonałaś mnie. - uśmiechnął się lekko, po czym pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na jego łóżku.
- Wszystko było w porządku z motorem? - zapytałam, splatając nasze palce.
- Eeee... - zająknął się. Aha, więc moje przypuszczenia były słuszne! Te motory to samo zło...
- Boli cię coś? - zaniepokoiłam się, nie czekając już nawet na dalsze wyjaśnienia.
- Nie, nie, Violu, nic mi nie jest. - zapewnił mnie Leon. - Tylko kilka zadrapań, nic więcej... - podrapał się nerwowo po głowie. Zmrużyłam oczy i złapałam go za uniesioną właśnie rękę. Podwinęłam rękaw jego bluzy i uniosłam brwi na widok bandaża.
- Zadrapania się bandażuje? - rzuciłam mu surowe spojrzenie. Zabrał delikatnie rękę i opuścił rękaw.
- Wiesz, Lara nie jest za dobra w... - zaczął niepewnie, ale ponownie nie dałam mu dokończyć. Od razu widać, że kłamie.
- Nie kłam. - powiedziałam twardo. - Po prostu nie jeździj na uszkodzonym motorze. - wzruszyłam ramionami. No bo co w tym takiego skomplikowanego? Jak umie jeździć, to dlaczego ciągle zdarzają mu się jakieś wypadki? Wina motoru. Więc trzeba go naprawić. Proste.
- Violetta, to nie jest takie proste. - zaprotestował, jakby zaprzeczając moim myślom. - Skąd miałem wiedzieć, że coś jest nie tak, Lara mówiła, że naprawiła kierownicę. - wyjaśnił.
- Widocznie Lara nie umie naprawiać kierownicy. - prychnęłam, zakładając ręce na pierś.
- No to co mam jeszcze zrobić? - zapytał zdenerwowany. - Przecież nie przestanę jeździć. - zrobił naburmuszoną minę.
- Ja się martwię, to wszystko. - odezwałam się po chwili ciszy. - Kocham cię i nie chcę, żeby ci się coś stało. - dodałam. - Ale jeśli chcesz, to nie będę się już wtrącać, bo widzę, że cię to denerwuję, więc... - wzięłam swoją torebkę i zaczęłam powoli wstawać. Złapał mnie za nadgarstek i wylądowałam na jego kolanach.
- Przepraszam, ja po prostu... - wyszeptał, przytulając mnie do siebie. - Nie wiem co mam z tym zrobić. - westchnął, przesuwając delikatnie kciukiem po moim ramieniu.
- Bądź ostrożny. - odszepnęłam, po czym pocałowałam go w policzek. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - westchnęłam, ukrywając twarz w jego szyi.
~,~
Angie- Pablo! - zawołałam. Od kilku minut stoję nad nim i czekam, aż mnie łaskawie zauważy, a on ciągle siedzi z nosem w papierach. Podskoczył lekko i spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Angie, dlaczego krzyczysz? - zapytał zdezorientowany.
- Bo inaczej być nie zwrócił na mnie uwagi. - prychnęłam, siadając naprzeciw niego.
- Przepraszam, Angie, ale mam dużo pracy... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- A więc praca jest ważniejsza od przyjaciółki? - uniosłam brwi. I już jasne, dlaczego w ogóle nie zwraca na mnie uwagi - przecież ma pracę, która zawsze rozśmieszy, pocieszy i pójdzie z tobą na kawę!
- Nie, oczywiście, że nie, ale muszę to skończyć. - zaprotestował.
- Jasne, idę sobie. - uniosłam ręce i wyszłam, trzaskając drzwiami. Faceci... Wszyscy są tacy sami.
~,~
German- Rezygnuję. - rozległ się głos. Podniosłem głowę znad kolejnego stosu papierów i ujrzałem Ramallo.
- Z czego rezygnujesz? - zapytałem zdziwiony. On chyba powinien pójść do lekarza, ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie...
- Z pracy. - odparł z kamienną twarzą. - To jest moje wymówienie. - położył na moim biurku plik kartek. Wstrzymałem oddech i spojrzałem na niego jak na wariata.
- Ramallo, co ty... - zacząłem, ale mi przerwał.
- Mam dość. - oświadczył. - Twojego zachowania i atmosfery w tym domu. - westchnął. Co do licha?!
I jak niespodzianka?! Dwa rozdziały w jednym poście, mam nadzieję, że was zaskoczyłam. ;) No więc tak, ten post o Versatile coś tam uzupełnię później, bo dostałam kilka nowych nominacji. Podobają się rozdziały? :) 17 zadedykuję AngeliceOlimpii, a 18 kornelii80. ^^ No, to do następnego!
Buziaki, M. ;*
Świetny rozdział ;) Fajnie się go czyta i były momenty w których śmiałam się do monitora, haha ;) Zapraszam również do siebie, miło by było gdybyś mogła skomentować jakiś post: http://ksiazko-film.blogspot.com/ , a tutaj mam drugi który dopiero zaczęłam : http://123q3211.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next !
Agnieszka.
Bardzo Ci dziękuję za dedykację.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, a raczej "Świetne rozdziały." :D
Pozdrawiam! :)
Nie podoba mi się to, że Leoś robi sobie krzywdy, bo Lara mówi, że jest naprawione. Nie podoba.
OdpowiedzUsuńRammalo rezygnuje ?! NIEEEE !! :/
Ja też muszę uzupełnić zakładkę Versatile Blogger Award, bo dostałam jeszcze pełno dedykacji. Boshh. Za co ? O.o
No no, dwa w jednym... BONUUUS !! :D
Ach, bym zapomniała. Bardzo Cię proszę, o wzięcie udziału w konkursie na moim blogu, Wpłynęło już wprawdzie dużo zgłoszeń, jednakże ja potrzebowałabym twojej pozytywnej energii pisarskiej. Jeśli nie masz czasu, chęci, lub weny - Nic się nie stało. C: <3
Czekam z zapartym tchem na następny.
Ciao,
Velvet. xx
Bardzo mi się podoba taka niespodzianka :) Oby takie niespodzianki były częściej ;)
OdpowiedzUsuńRozdziały oczywiście genialne :)
Jak to Ramallo rezygnuje?! To niemożliwe. ;(
Czekam na next :*
Jeśli German się nie zmieni, to straci córkę. Viola z Leona nie zrezygnuje. To pewne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to koniec waypadków Leona na motorze.
Boskie ;*******
OdpowiedzUsuńM.
Boskie rozdziały!
OdpowiedzUsuńSzczególnie 17, bo dedykowany dla mnie! Bardzo dziękuję ! ;**
Super ;***********
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do nagrody Versatile Blogger Award!!! :******* Gratki ;)
M.
Jasne, że się podobają! <3
OdpowiedzUsuńSuper zapraszam do mnie na vilu-story.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGerman sam jest sobie winien. Tak trudno pojąć, że Viola i Leon naprawdę się kochają? Że ich uczucie jest szczere?
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy <3