sobota, 24 sierpnia 2013

Violetta Story - Chapter 39.

Violetta Story, chapter 39.

Leon
- Ale ja nie umiem wybrać, Leon. - wyszeptała. - Nie potrafię, po prostu nie potrafię.
Naprawdę chciałem jej pomóc. Ale tego wyboru musiała dokonać sama. Sama musiała się uporać z tą trudną decyzją, ja mogłem tylko stać obok z otwartymi ramionami, by miała w kogo się wtulić. Nic więcej.
- Violu, myślę, że powinnaś teraz się przespać. - odezwałem się po dłuższej chwili ciszy. - Odpocznij. - ułożyłem ją wygodnie pośród poduszek i pluszowych zabawek i pocałowałem delikatnie w czoło.
- Obiecaj, że będziesz tu, gdy się obudzę. - poprosiła cichym głosikiem, gdy miałem już wychodzić z pokoju. 
- Obiecuję. - uśmiechnąłem się do niej i zamknąłem za sobą drzwi. Powolnym krokiem udałem się do kuchni, gdzie usiadłem przy stole na jednym z krzeseł i zapatrzyłem się w widok rozpościerający się za oknem. Przyglądając się Madrytowi przypomniałem sobie, że nie mogę tu zostać na zawsze. W Argentynie mam rodzinę, szkołę, przyjaciół... Ale tutaj znajduje się całe moje życie, czyli Violetta, słodka Violetta, która zawróciła mi w głowie. 
- Nie przeszkadzam? - w drzwiach stanął pan Castillo. - Jeśli chcesz, to mogę wrócić później, ja...
- Nie, proszę pana, to w końcu nie mój dom. - zaśmiałem się, a on usiadł naprzeciw mnie. - Chciałem podziękować za to, że pan zrozumiał. 
Pan Castillo uśmiechnął się nieznacznie i złożył ręce na kolanach, szukając właściwych słów. Potrzebowałem szczerej rozmowy z ojcem Violetty, musiałem wiedzieć, dlaczego zrobił to, co zrobił. Dlaczego nastąpiła w nim taka nagła zmiana.
- Ona nie śpiewa. - odezwał się po chwili, aczkolwiek nie zrozumiałem jego wypowiedzi. - Violetta nie śpiewa. - wyjaśnił, widząc moją zdezorientowaną minę. 
- Jak to nie śpiewa? - zdziwiłem się. Muzyka jest całym życiem Violetty. Tysiąc razy powtarzała mi, że to dzięki muzyce jej życie nabrało kolorów, że przedtem nic nie było takie samo... Jak mogła porzucić swoją pasję?
- Odkąd tu jesteśmy. - westchnął pan Castillo. - Musisz coś zrobić, Leon. Mam wrażenie, że wyrządzam jej wielką krzywdę. - spojrzał na mnie błagalnie, jakby pokładał we mnie wszystkie swoje nadzieje na lepsze jutro. 
- Postaram się, proszę pana. - odparłem cicho. - Ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Ona nie chce wracać bez pana.
Mężczyzna przejechał dłonią po twarzy i przymknął oczy. Jego też to wszystko przytłaczało, zupełnie jak mnie. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek coś mnie będzie łączyło z ojcem Violetty. Jednak niczego nie możemy przewidzieć, życie lubi płatać nam figle.
- I nie opuści też ciebie, Leon. - powiedział. - To jest właśnie chyba ta przysłowiowa sytuacja bez wyjścia. - zaśmiał się nerwowo. 
~,~
Ludmiła
Zawsze starałam się przesypiać całe noce. Brak snu źle robi na cerę, a cera Ludmiły Ferro musi być nieskazitelna, bez żadnych niedoskonałości. Niestety tej nocy nawet nie zmrużyłam oka. Ciągle myślałam o tym, co powiedziała Naty. Nigdy nie przypuszczałam nawet, że komuś może zależeć na takiej zołzie, jaką jestem. Dopiero teraz widzę, jak okropnie się zachowywałam. Byłam ślepa na uczucia innych i dążyłam do celu po trupach. Po drodze zgubiłam prawdziwą siebie i najlepszą przyjaciółkę. Po co to wszystko? By mnie uwielbiano? Violetta nie musiała się zbytnio wysilać, by każdy w Studio ją polubił. Czy to możliwe, że wystarczyło po prostu być miłym i uczynnym? 
- Ludmiła, wychodzimy! - usłyszałam głos mamy z dołu. No tak, nie zdążyłam się jeszcze dobrze wybudzić, a oni już idą do pracy. Norma. Nigdy nie mieli dla mnie czasu.
- A idźcie, mało mnie to obchodzi! - odkrzyknęłam, ale w tym samym momencie rozległo się trzaśnięcie drzwiami i zorientowałam się, że niepotrzebnie się odzywałam. Nie chciało im się mnie słuchać. Weszłam do łazienki i z przerażeniem stwierdziłam, że wyglądam strasznie. Nałożyłam na twarz tonę podkładu, by zakryć wory pod oczami. Zrezygnowałam jednak tym razem z czerwonej szminki i wyrazistego cienia. Włożyłam na siebie coś zupełnie innego niż zwykle, a mianowicie białą, prostą sukienkę przed kolano i brązowe sandałki. Włosy zostawiłam rozpuszczone i nie potraktowałam ich lokówką ani żadnym preparatem. Tak przygotowana zjadłam szybko śniadanie i wyszłam z domu. W drodze do Studia starałam się uśmiechać do przechodniów, czego nigdy wcześniej nie próbowałam. Czułam się dziwnie. Dzisiejszego dnia chciałam coś zmienić, ale nie do końca wiedziałam co. Pogubiłam się w tym wszystkim i nie potrafię dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Niepewnym krokiem wkroczyłam do szkoły muzycznej, niepewna tego, jak ludzie zareagują na moją zmianę stylu. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie pragnęłam znajdować się w centrum zainteresowania. 
- Nowa? - rozległ się głos i przede mną wyrosła sylwetka Francisco. - Ludmiła kazała mi informować ją o wszystkim, więc proszę powiedz, jak masz na imię, jak się tu znalazłaś...
- Francisco, baranie, to ja. - sarknęłam. - Ślepy jesteś? - uniosłam brwi, patrząc na niego jak na wariata. Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale żeby mnie nie poznać tylko dlatego, że wyglądam odrobinę inaczej? 
- Ludmiła?! - aż podskoczył z wrażenia. - Co się z tobą stało? Twoje włosy... twoja twarz i to ubranie... - zająknął się. - Wyglądasz normalnie!
Skrzywiłam się na te słowa. Mimo tego, iż uznałam, że zmiana swojego zachowania może mi wyjść na dobre, nie mogłam wyzbyć się kilku nawyków, chociażby wyzywania i lekceważenia Francisco. On nie był wart uwagi, tak więc nie przejęłam się zbytnio tym, że nazwałam go baranem.
- Jesteś głupi. - stwierdziłam. - Ale dobrze się spisałeś, gdybym naprawdę była nowa, to wystraszyłabym się tej Ludmiły, która ci kazała przekazywać informacje. - uśmiechnęłam się lekko. Francisco pisnął z radości, zupełnie jak mała dziewczynka.
- Czy to znaczy, że teraz zostanę twoim chło... - zaczął, ale zachciało mi się wymiotować na samą myśl o tym, co chciał powiedzieć.
- Nie! - przerwałam mu gwałtownie. - Nawet o tym nie myśl! To by był koszmar. - wzdrygnęłam się ostentacyjnie. Chłopak spuścił głowę zawiedziony, a ja poczułam przemożną potrzebę pocieszenia go.
- Ale tamta dziewczyna na ciebie patrzy. - wskazałam na drobną dziewczynę o długich rudych włosach. - Zagadaj.
Spojrzał na mnie niepewnie, a ja mimo niechęci, jaką w stosunku do niego odczuwałam, uśmiechnęłam się zachęcająco. No dobra, wcale nie chciałam go pocieszyć, tylko się go pozbyć. Ale to nie moja wina, że niektóre rzeczy niestety się nie zmieniają. Francisco wykonał jakiś dziwny ruch rękami i pewnym krokiem podszedł do rudej, którą mu wskazałam. 
- Ludmiła? - odwróciłam się niepewnie i zobaczyłam Natę. W pierwszym odruchu chciałam na nią nakrzyczeć. To przez jej sentymentalne powitanie "starej Ludmi" podczas naszej wczorajszej rozmowy stało się to, co się stało. Poczułam coś prawdziwego. A wcale tego nie chciałam.
- Cześć. - powiedziałam. Nie uśmiechnęłam się, nie skrzywiłam, nie miałam ochoty na to, by zauważyła na mojej twarzy jakiekolwiek emocje. 
- Możemy porozmawiać o tym, co się stało... wczoraj? - w jej głosie słyszałam niepewność. 
- Nic się wczoraj szczególnego nie stało. - stwierdziłam. - Nie rozumiem cię. - uśmiechnęłam się kpiąco. 
- Ale przecież... wyglądasz inaczej, myślałam, że może chciałabyś się... - nie dałam jej dokończyć zdania. Dobrze wiedziałam, co chce powiedzieć.
- Zmienić? - prychnęłam. - Nic z tych rzeczy, kochaniutka. Ale teraz wiem, że popełniłam kilka błędów. - odgarnęłam włosy z twarzy. - To jednak nie znaczy, że nagle zrobię się milutka i słodziutka jak Stefy czy Violka. 
Na twarzy Naty odmalował się smutek. Spuściła głowę, jakby była zawiedziona moimi słowami i odeszła powolnym krokiem, zrezygnowana. Nie poczułam się wcale lepiej dzięki temu, że zepsułam jej humor. Kiedyś to było moje hobby. Zaczynam się zmieniać, a wcale tego nie chcę. Tamta Ludmiła, która nie przejmowała się uczuciami innych miała o wiele łatwiej w życiu. Nie czuła tak wiele na raz i tym samym lepiej znosiła porażki i niepowodzenia.
~,~
Camila
- Czerwony czy żółty? - zapytał Daniel, podchodząc do mnie z dwoma cukierkami w dłoniach. Uśmiechnął się do mnie szeroko i pocałował mnie w policzek, po czym usiadł obok mnie i wyciągnął ręce. 
- O co ci chodzi? - zdziwiłam się, patrząc na niego jak na kompletnego idiotę. 
- Którego chcesz cukierka? Czerwonego czy żółtego? - uniósł brwi. - Maxi ma jeszcze zielonego, ale ja sobie go zarezerwowałem na potem...
- Możesz zjeść oba. - przerwałam mu. Ostatnio ma jakąś obsesję na punkcie tych cukierków, które Maxi bez przerwy nosi przy sobie. Muszę z nim na ten temat porozmawiać, bo słodycze chyba źle działają na Daniela. 
- Ale ja wziąłem jeden specjalnie dla ciebie! - oburzył się, robiąc śmieszną minę. Roześmiałam się głośno i zmierzwiłam jego włosy. 
- To bardzo miłe, ale obiecałeś przecież, że już nie będziesz mnie męczył tymi klejącymi się idiotami od Maxiego. - zaznaczyłam, grożąc mu żartobliwie palcem. Obiecał mi to po zjedzeniu chyba z dwóch garści tego paskudztwa, więc spodziewałam się tego, że następnego dnia nie będzie pamiętał. 
- Nie ufaj moim obietnicom. - mrugnął do mnie i dał mi szybkiego buziaka w usta. - Nie chcesz cukierka, to idę po więcej. - oświadczył i podbiegł do Maxiego, który był obecnie zajęty rozmową z Braco. Pokręciłam z rozbawieniem głową. Moje życie to istna komedia odkąd znam Daniela.
~,~
Stefy
Po zajęciach udałam się do Resto, mając nadzieję, że zastanę tam kogoś znajomego. Cały dzień unikałam ludzi, bo rano dostałam krzesłem w nogę od rozwścieczonego taty i trochę kulałam. Nie chciałam, by któreś z przyjaciół coś zauważyło, bo musiałabym się tłumaczyć. To nie było tak, że tata zrobił to celowo. Nie panował nad sobą i rzucał meblami na prawo i lewo, to był zwykły przypadek, że krzesło trafiło akurat mnie. Zresztą, to tylko jeden siniak. Nic wielkiego. Niestety żadna sensowna wymówka nie przychodziła mi do głowy, więc przemykałam korytarzami Studia szybko i niepostrzeżenie. Nawet Tomas mnie nie zauważył, choć słyszałam, że mnie szukał. Jednak gdy wyszłam już z zatłoczonego Studia poczułam przemożną potrzebę porozmawiania z kimś. Byłam samotna, a do domu nie mogłam jeszcze wrócić. 
- Stefy, jesteś! - usłyszałam głos Francesci. Raźnym krokiem podeszłam do stolika, przy którym siedziały jeszcze Cami i Naty, starając się zamaskować kulenie.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem. 
- Dlaczego nie było cię w Studio? - zapytała Camila, upijając łyk koktajlu z wysokiego kubka.
- Byłam. - odparłam, marszcząc brwi. Starałam się wyglądać tak, jakbym była zdezorientowana jej pytaniem. 
- Naprawdę? - zdziwiła się Cami. - Mogę przysiąc, że cię nie widziałam. - zmrużyła podejrzliwie oczy. Zakłopotałam się trochę pod wpływem jej spojrzenia i spuściłam głowę.
- To dlatego, że... - zająknęłam się, gorączkowo przeszukując swój umysł w nadzieji na znalezienie jakiejś sensownej wymówki. - Pisałam piosenkę i większość czasu siedziałam na uboczu. - dokończyłam w końcu. Francesca i Camila przyjrzały mi się sceptycznie i już otwierały usta, by coś powiedzieć, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i odwróciłam głowę.
- Możemy pogadać? - zapytał Tomas z poważną miną. Uśmiechnęłam się do niego deliatnie, ale on nie odwzajemnił uśmiechu, więc wstałam i podążyłam za nim do sąsiedniego stolika.
- O co chodzi? Coś się stało? - dopytywałam, bo nie mogłam zrozumieć jego zachowania.
- Najpierw mi powiedz, dlaczego cały dzień wszystkich unikałaś, a potem wytłumacz czemu kulejesz. - zarządził, a ja rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie. Przecież mnie nie widział! - Daj spokój, Stefy, nie jestem głupi.
Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam obrażoną minę, zakładając ręce na pierś. To niesprawiedliwe! Cały dzień się starałam, a on niezbyt się musiał wysilić, by się wszystkiego domyślić. Cała moja praca poszła na marne, bo on postanowił nie spuszczać mnie z oka. Założę się, że obserwował mnie bez przerwy, zupełnie jak jakiś psychol. Ale w sumie to słodkie, że tak się o mnie martwi. 
- Obrazisz się teraz na mnie? - uniósł brwi, a ja wystawiłam mu język, mając nadzieję, że zrozumie, że nie mam najmniejszej ochoty mu się tłumaczyć. - Dobra, ale ja stąd nie pójdę, dopóki mi nie wyjaśnisz...
- Za to ja pójdę. - sarknęłam, podnosząc się z miejsca. Z impetem zarzuciłam torebkę na ramię i skierowałam się do wyjścia. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił z powrotem do siebie.
- Dlaczego wiecznie coś ukrywasz? - wyszeptał. - Zawsze masz w zanadrzu jakąś tajemnicę, Stefy.
Wyrwałam się z jego uścisku i wróciłam na swoje miejsce. Usiadł naprzeciw mnie bez słowa i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Unikałam was, bo nie chciałam pytań typu "dlaczego kulejesz". - wyjaśniłam. - I zanim o to zapytasz: kuleję, bo rano była awantura. - uśmiechnęłam się kpiąco, gdy zamknął usta, które przed chwilą otworzył.
- Biją cię? - oburzył się. Zgromiłam go wzrokiem. Jak dalej tak pójdzie to cały świat dowie się o mojej patologicznej rodzinie.
- Nie, to był przypadek. - zbagatelizowałam, ale on ciągle patrzył na mnie z powątpiewaniem. - Naprawdę, Tomas, meble latały i tata wcale nie chciał trafić akurat mnie.
Na twarzy Tomasa pojawiło się przerażenie. Nigdy go takiego nie widziałam. Kiedyś przy mnie był smutny, podekscytowany, zamyślony, radosny, szczęśliwy, ale nigdy przestraszony. 
- I mówisz o tym z takim spokojem? - wydukał. Pokiwałam ostrożnie głową, niepewna jakie to będzie miało konsekwencje. Ukrył twarz w dłoniach i odetchnął głęboko. 
- Jak mogę ci pomóc, Stefy? - zapytał łamiącym się głosem po chwili ciszy. - Nienawidzę bezsilności.
Nic nie powiedziałam, tylko ujęłam jego dłoń i ścisnęłam ją lekko na znak, że rozumiem. Ja też nigdy nie lubiłam tego uczucia. Bezsilność jest najgorsza.
~,~
Naty
Czułam dziwną pustkę, gdy Maxiego nie było w pobliżu. I do tego ta paskudna sprawa z Ludmiłą. Myślałam, że wróciła, że postanowiła się zmienić. Rzeczywiście, coś tam zrozumiała, inaczej się ubrała, ale nic poza tym. To jeszcze nie ta sama Ludmiła, co kiedyś, bardzo dawno. Może małymi kroczkami uda jej się wyjść na prostą? Odgarnęłam niesforne loki z twarzy i westchnęłam. Po zajęciach wracałam do domu albo z Ludmiłą albo z Maxim. Prawie nigdy nie spacerowałam tą drogą samotnie. Gdy uniosłam wzrok ujrzałam właśnie Maxiego. Pomyślałam, że to musi być znak. My po prostu nie możemy być osobno zbyt długo. Podeszłam do niego szybkim krokiem i złapałam za ramiona, by nie uciekł, jak poprzednim razem, gdy chciałam z nim porozmawiać.
- Maxi, głupi jesteś! - zawołałam, na co on spojrzał na mnie jak na wariatkę. - Jak mogłeś pomyśleć, że już cię nie chcę?! Przecież cię kocham! 
Patrzył na mnie przez chwilę, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Właśnie nazwałam go głupkiem, a następnie wyznałam mu miłość. No cóż, działałam pod wpływem emocji.
- Naty, ja myślałem, że chcesz wrócić do Ludmiły, bo mówiłaś, że... - zaczął, poprawiając czapkę.
- Mówiłam prawdę. - przerwałam mu. - Ludmiła nie zawsze taka była i chyba zaczyna się zmieniać. Ale to nie znaczy, że cię nie kocham i nie chcę z tobą być.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech i ujął moje dłonie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
- A więc Naty, chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał. - Znowu? - zmarszczył brwi, na co ja się roześmiałam i przytuliłam do niego mocno. Nareszcie wszystko wróciło do normy. No... prawie wszystko.
~,~
Marco
Praca w Resto była dla mnie kiedyś przymusem, obowiązkiem. Tylko tak mogłem zdobyć potrzebne pieniądze, takie, które mógłbym nazwać swoimi i uczciwie zarobionymi. Z czasem zacząłem z przyjemnością przychodzić do tego baru, w którym tak często pojawiała się Francesca. Dzięki temu, że spędzałem tam całe dnie mogłem być nieustannie blisko niej. A tego właśnie potrzebowałem. 
- Fran, Fran, Fran! - zawołałem, gdy zauważyłem ją kierującą się do wyjścia z Resto. - Zaczekaj! 
Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się promiennie. Podeszła do mnie w podskokach i złożyła słodkiego buziaka na moim policzku. 
- Gdzie byłeś? - zapytała. - Nie widziałam cię, myślałam, że dzisiaj masz wolne. - zmarszczyła brwi.
- Luca kazał mi pracować dzisiaj w kuchni, bo kucharz zachorował. - wyjaśniłem. - Tak, dobrze słyszysz, twój chłopak umie gotować. - poruszyłem śmiesznie brwiami. Francesca roześmiała się serdecznie i zmierzwiła moje włosy.
- To za ile kończysz, mój ty uzdolniony chłopaku? - uśmiechnęła się szeroko. 
- Już wychodzę. - oświadczyłem. - Masz ochotę na kino? - zaproponowałem, ujmując jej dłoń. Pokiwała energicznie głową i wyszliśmy wolnym krokiem z Resto. Po kilkunastu minutach marszu stanęliśmy przed budynkiem, w którym mieściło się kino.
- Na co chcesz iść? - spojrzałem na nią. Ale ona nie odpowiedziała, ponieważ pogrążyła się w swoich myślach. Pstryknąłem jej palcami przed oczami i gwałtownie otrząsnęła się z zamyślenia.
- Co? - wymamrotała. - Przepraszam, Marco, po prostu martwię się o Violę i Leona. 
Objąłem ją ramionami i przyciągnąłem do siebie, by chociaż trochę ją pocieszyć. Wszyscy się martwiliśmy, ale ona chyba najbardziej. Zawsze zbyt mocno przeżywała niektóre sprawy, ale ona taka już była - energiczna i żywiołowa, ale także uczuciowa i wrażliwa. Przytuliła się do mnie mocno i westchnęła. 
- Na pewno niedługo wrócą, Leon coś wymyśli. - zapewniłem ją cicho, po czym pocałowałem delikatnie w czubek głowy. 
- A co jeśli Leon wróci sam? - odsunęła się ode mnie. - Tęsknie za Violettą. - na jej twarzy odmalował się smutek, choć jeszcze niedawno miała dobry humor. 
- Wszyscy za nią tęsknią, Fran i zapewniam cię, że ona na pewno też tęskni. - pogłaskałem ją po policzku. - A teraz rozchmurz się. 
Uśmiechnęła się lekko, jakby niepewna czy powinna to robić. Złapałem ją za rękę i weszliśmy do budynku. 
~,~
Violetta
Gdy otworzyłam oczy, w pokoju panowała ciemność. Trochę mnie to zdezorientowało, bo przecież zasnęłam pod wieczór. Spałam aż tak długo czy aż tak krótko? Przetarłam powieki i zamrugałam nimi gwałtownie, by odzyskać ostrość widzenia. Dopiero teraz dostrzegłam tatę siedzącego na krawędzi mojego łóżka. Nie odzywał się, tylko mi się przyglądał.
- Dziękuję, tato. - wyszeptałam. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna. - złapałam jego rękę i mocno uścisnęłam. 
- Zrobiłem to, co uznałem za słuszne. - uśmiechnął się do mnie. - Wyspałaś się? - uniósł brwi.
- Chyba tak. - odparłam, marszcząc brwi. - Ile spałam? Jest ciemno. - podniosłam się na łokciach.
- Trochę długo, ale nie przejmuj się tym. - powiedział. - Chcesz, żebym zawołał Leona? 
Poczułam, jak mi się robi ciepło na sercu na myśl, że Leon ciągle tu jest. Pokręciłam jednak przecząco głową. Teraz potrzebowałam taty i nikogo więcej. Chciałam, żeby mnie przytulił i zaśpiewał jakąś ładną kołysankę, powiedział, że mnie kocha. Tak jak dawniej.
- Nie, zostań ze mną. - poprosiłam. - Przytulisz mnie? - rozłożyłam ramiona, a on objął mnie mocno i zamknął w ojcowskim uścisku. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam, że tata naprawdę mnie kocha najbardziej na świecie. Tak bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Tęskniłam za nim.
- Kocham cię, Violu. - wyszeptał, po czym pocałował mnie w czubek głowy. Wtuliłam się w niego mocniej i westchnęłam cicho.
- Ja ciebie też, tato. - mruknęłam. - Ja ciebie też.

Nic ciekawego się nie dzieje w tym rozdziale, wiem, akcja stoi w miejscu. Ale chciałam po prostu poświęcić prawie każdemu bohaterowi trochę słów w tym rozdziale. :) Jest Tofy, Danila, Marcesca, Naxi, Ludmiła i Violetta z Germanem. W następnym rozdziale obiecuję więcej Naxi, o co prosiliście. No i oczywiście sprawa Leonetty ruszy się wreszcie z miejsca. Zapraszam do zakładki "Wyniki konkursu", którą zaraz opublikuję. ;) Kocham was! <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*



25 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? :D
    Świetny rozdział i fajnie, że jest coś o każdym.
    To mi się podoba!
    Ja chcę duuużo Marcesci, bo mam świra na punkcie tej pary! Nic nie poradzę ;D
    Leonetta i Marcesca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Malo leonetty ale to nic ważne ze super rozdział ^^
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Podoba mi się to, że napisałaś praktycznie o wszystkich. Czekam na następny rozdział, oraz, na więcej Naxi! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To było prześwietne :D
    Tylko trochę mało Leonetty :/
    Ale to nic
    Czekam na rozdział 40

    Zosia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny. Dobrze, że napisałaś o wszystkich parach <333
    Zapraszam na mojego bloga vilu-i-jej-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, czekam na next ;)
    Zapraszam do mnie:
    http://violainnahistoria.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bosko *_*
    A ja tam wierze ze Leon z Germanem wymysla plan ktory wszystkich zadowoli ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem w stanie napisać jakiś sensowny komentarz.
    Wiesz, że było zajebiście, no nie?
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  9. genialne jak zawsze! x:D

    OdpowiedzUsuń
  10. genialne jak zawsze! x:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział Maddy. Wierzę, że Leon i German wymyślą jakiś plan. W końcu co dwie głowy, to nie jedna ;)

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny,
    Clarie

    OdpowiedzUsuń
  12. wcale nie stoi w miejscu :)
    Fajnie, że w rozdziale pojawił się fragment o każdym, bardzo przyjemnie się go czytało :) To było świetne <3
    Mam nadzieję, że German i Leon razem coś wymyślą i wszyscy będą szczęśliwi :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że Stefy jest trudno, ale powinna powiedzieć przyjaciołom, o tym, co dzieje się w jej domu. Oni by jej jakoś pomogli i nie byłaby z tym sama. To piekło w jej życiu musi się kiedyś skończyć..Z pomoca przyjaciół tak się może stać.
    Cami i Dan <3 Boże, jak ja uwielbiam tą dwójkę! Dobrali się wprost idealnie.
    Wierzę, że Leon i German wspólnymi siłami coś wymyślą i Viola w końcu zaśpiewa.
    I bardzo cieszy mnie to, że panowie się teraz dogadują.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny. Niech tata Violetty podejmie decyzje powrotu. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyjemny rozdział :) Więcej Naxi, stanowczo XD czekam na następny ;* Zapraszam do mnie http://violetta-moja-historia-wikra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały rozdział. Stefy... biedactwo. Naprawdę powinna powiedzieć przyjaciołom, jestem ciekawa jak to rozwiążesz.
    Cami i Daniel oficjalnie są moją prawie ulubioną parą (zaraz po Leonetcie ;)
    No i jeszcze Marcesca:)
    Ogólnie - SWEET :)
    S - super
    W - wyjątkowo
    E - fEnomenalnie
    E - gEnialnie
    T - to po prostu świetne i ty to na pewno wiesz:)

    CZEEEEEEEEEKAAAAAAAAAAAM!
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski :**
    Na pewno coś wymyślą:))
    Biedna Stefy ;**
    Naxiii:)))
    Marcesca <33
    Wowww... Już będzie czterdziesty...A pamiętam jak nie mogłam doczekać się czwartego <333

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na mojego bloga http://violetta-superdziewczyna.blogspot.com/
    Twój jest super!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rozdział. Mimo, że teraz byli Viola i German to i tak ryczę, miomo iż nie było Leośka. Czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy dodasz następny? Umieram tu z ciekawości. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam małe problemy z komputerem, więc nie wiem. Postaram się jak najszybciej. :)

      Usuń
    2. Uff... Już się bałam, że coś Ci się stało :))

      Usuń
  22. Super! Uwielbiam twojego bloga! Czekam z niecierpliwością na NEXT <33

    http://story-of-love-leonetta.blogspot.com/ - zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja tam kocham tylko Angie i już ! <3

    OdpowiedzUsuń