czwartek, 29 sierpnia 2013

Violetta Story - Chapter 40.

Violetta Story, chapter 40.

Francesca
Może i Marco próbował mnie pocieszyć, ale niewiele to dało. Violetta to moja najlepsza przyjaciółka, tęsknię za nią i nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam zanim zrobię to samo co Leon. Wsiądę w pierwszy lepszy samolot i polecę do Madrytu, byleby tylko się z nią zobaczyć. Camila maskuje swoje uczucia śmiechem i żartami, ale ja za dobrze ją znam, by dać się nabrać. Tak naprawdę przeżywa to samo co ja. Wtuliłam się mocniej w Marco i westchnęłam cicho, skupiając swój wzrok na ekranie kinowym. Kupiliśmy bilety na jakąś komedię, by poprawić sobie humory. Ale mnie jakoś nie bawiła historia o chłopcu, który robi psikusy wszystkim swoim sąsiadom i uchodzi mu to za każdym razem na sucho. Do tego dołóżmy strasznie słabą grę aktorską i amatorskie dekoracje. Nie dziwię się, że siedzimy na sali praktycznie sami.
- Marco? - szepnęłam. - Podoba cię się ten film? - spojrzał na mnie dziwnie i pociągnął łyka napoju z wysokiego kubka.
- Szczerze? - pokiwałam głową. - No, to nie. - oświadczył, na co ja zachichotałam cicho mimo parszywego humoru.
- Wychodzimy? - zaproponowałam, a Marco przytaknął mi energicznie i zerwał się z miejsca, ciągnąc mnie za sobą. Po chwili znajdowaliśmy się już przed kinem. Marco chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon, więc odebrałam go szybko.
- Fran, Fran, Fran, Fran, ale my jesteśmy głupie! - usłyszałam rozgorączkowany głos Camili. - Angie! Angie na pewno wie co się dzieje z Violettą! - po tych słowach rozległ się sygnał informujący o zakończonym połączeniu.
- Kto tak krzyczał? - zapytał Marco, marszcząc brwi. Schowałam komórkę do torebki i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Camila. - odparłam krótko. - Gadała coś o... - i wtedy mnie oświeciło. A więc o to chodziło Cami! - Angie! Idziemy! - złapałam go za rękę i pociągnęłam energicznie. 
~,~
Naty
A co by było, gdyby Ludmiła rzeczywiście postanowiła się zmienić? Przyjęlibyśmy ją? A może zbyt wiele krzywdy nam wyrządziła, by tak po prostu zapomnieć? Ale przecież ludzie popełniają błędy, nawet Ludmiła Ferro. Mimo tego iż uważa się za wielką gwiazdę jest także zwykłą dziewczyną, która ma uczucia, jak każdy inny. Niestety chyba tylko ja to dostrzegam. Zbyt długo udawała diwę, by teraz wszyscy uwierzyli w jej zmianę nastawienia. Przecholowała. Teraz już może być za późno na naprawienie błędów, ale ona tego nie widzi. Ktoś musiałby jej to pokazać, aby przejrzała na oczy. Gdyby tylko kogoś do siebie dopuściła. Zbudowała wokół siebie mur, wokół swojego serca. Kto wie, czy teraz jej samej uda się go zburzyć?
- Naty, wiesz coś może o tym chłopaku, który kręci się obok Ludmiły? - zapytał Maxi, z podejrzliwością przyglądając się brunetowi, który rozmawiał właśnie z Ludmiłą.
- To Francisco. - odparłam obojętnie. - Chyba zajął moje miejsce. - zaśmiałam się gorzko. Francisco to dobry chłopak, ale zawróciła mu w głowie złotowłosa Ferro. To wystarczy, by mogła owinąć sobie go wokół palca i zabić jego osobowość oraz charakter, aby została z niego tylko maszyna do przynoszenia wody. 
- Jest nowy? - zmarszczył brwi. - Nigdy go tu nie widziałem. - poprawił czapkę, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
- To właśnie jedna z jego zdolności. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Jest tak przeciętny, że aż niewidzialny, jak to mówi Ludmiła.
- I tylko dlatego go wybrała? - Maxi ciągle przyglądał się podejrzliwie Francisco, który z uwielbieniem wpatrywał się w twarz Ludmiły.
- Buja się w niej, więc zrobi wszystko, o co go poprosi. - westchnęłam, a Maxi pokiwał powoli głową. Po tym stwierdzeniu dla każdego stałoby się oczywiste to, dlaczego akurat Francisco został wybrany przez Ludmiłę. Posiedzieliśmy jeszcze z Maxim przez chwilą pod ścianą, aż zorientowałam się, że dosłownie za dwie minuty zaczynają się zajęcia z Jackie. Bez słowa pociągnęłam go za rękę i podążyliśmy do sali tańca, gdzie zebrała się już większość grupy.
- Naty, Maxi, na miejsca, zaczynamy zajęcia. - zarządziła Jackie, a my posłusznie wypełniliśmy jej polecenie. - No dobrze, długo myślałam nad tym, co mogłabym zrobić, by zajęcia tańca były dla was ciekawsze. A więc zrobimy coś nowego, coś, czego chyba jeszcze nie robiliście na tych zajęciach.
Przez pomieszczenie poniósł się szmer przyciszonych rozmów. Wszystkich zaciekawiło to, co powiedziała Jackie. Gdy Gregorio uczył nas tańca nie było mowy o robieniu czegoś nowego, ponieważ twierdził on, że nic nam nie wychodzi i trzeba ćwiczyć bez przerwy to samo. To nurzyło każdego, nawet nowych uczniów.
- Tak więc, dobierzcie się w pary, dzisiaj będziemy ćwiczyć taniec towarzyski. - oświadczyła Jackie, na co większość dziewczyn zapiszczała przenikliwie. Rzuciłam Maxiemu nieśmiały uśmiech, a on podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt, Naty, i zatańczysz ze mną? - mrugnął do mnie, a ja zachichotałam cicho. 
- A mam inne wyjście? - uniosłam brwi, uśmiechając się szeroko. Maxi rozejrzał się po pomieszczeniu i dostrzegł, że wszyscy dobrali się już w pary i spojrzał na mnie z domyślnym uśmiechem.
- Chyba nie. - zaśmiał się cicho. Ustawiliśmy się obok reszty grupy. 
- Mam nadzieję, że wiecie co nie co o tańcu towarzyskim. - kontynuowała Jackie. Nikt się nie odezwał. Nigdy nie mieliśmy z tym rodzajem tańca do czynienia, a już na pewno nie w Studiu. Pamiętam, że kiedyś, gdy byłam jeszcze malutka, tata pozwalał mi stawać na jego stopach i wirowaliśmy razem po domu, ale to tyle. 
- Gregorio ciągle przerabiał z nami to samo. - odezwała się Mary, stojąca bardziej na uboczu. - Nigdy nie tańczyliśmy w parach.
Jackie pokręciła głową z dezaprobatą, ale podeszła po kolei do każdej pary i pokazała, jak się ustawić. Największy problem był z wytłumaczeniem niektórym chłopakom tego, gdzie powinni kłaść dłonie, a gdzie nie. Maxi poradził sobie całkiem nieźle, Jackie stała przy nas tylko jakieś dziesięć minut. Mieliśmy chyba najlepszy czas z całej grupy.
- Wszyscy ustawieni? - pokiwaliśmy głowami. - A więc tańczcie! - wszyscy spojrzeli po sobie ze zdezorientowanymi minami. 
- A nie pokaże nam pani żadnych kroków? - zapytał Maxi, marszcząc brwi. 
- Improwizujcie. - Jackie klasnęła w dłonie, najwidoczniej zadowolona z siebie. - O, i mówcie mi Jackie, bo czuję się staro gdy ktoś zwraca się do mnie per pani. 
Cała grupa zachichotała i rozpoczęliśmy swój improwizowany taniec. Była to dla nas kolejna nowość na dzisiejszych zajęciach. Gregorio kazał robić to, co jemu pasowało, nie jestem pewna czy w ogóle wiedział co to znaczy improwizacja. Maxi okręcił mnie powoli, jakby bał się, że popełni jakiś błąd.
- Maxi , Naty, dobrze wam idzie! - pochwaliła nas Jackie. Zarumieniłam się lekko, gdy Maxi mrugnął do mnie. 
~,~
Camila
Mieliśmy zajęcia śpiewu z Angie codziennie. A mi dopiero teraz przyszło do głowy, że musi mieć ona jakiś kontakt z Violettą. Nawet jeśli nie z Violą, to na pewno z jej tatą lub babcią, a to już coś. Niestety, gdy Francesca pojawiła się pod Studiem ze zdyszanym Marco okazało się, że nasza nauczycielka śpiewu dawno udała się do domu. Po chwili dołączył do nas Daniel, który przeżuwał znowu te przeklęte cukierki. Skąd to wiedziałam? Kieszenie miał wypchane papierkami, a po sposobie, w jaki poruszał szczękami mogłam się domyślić, że paskudztwo przykleiło mu się do podniebienia. 
- Daniel! Chcesz mieć popsute zęby? Nie wolno jeść tyle słodyczy! - zrugałam go, na co Fran i Marco zachichotali. 
- Cam, nie martw się, nic mi nie będzie. - Dan poklepał mnie po ramieniu. - I tak już prawie mi się skończyły.
Pokręciłam głową z powątpiewaniem. Jak mu się skończą, to pójdzie do Maxiego po następną porcję. Chyba, że uda mi się go uprzedzić i zwinę wszystko Maxiemu. O tak, to najlepszy sposób na rozwiązanie cukierkowego problemu.
- Gdzie są Naty i Stefy? - zapytała Fran, przerywając naszą małą sprzeczkę na temat cukierków. 
- Stefy poszła gdzieś z Tomasem, a Naty i Maxi są na zajęciach z Jackie. - odparłam, wyrywając Danielowi kolejnego cukierka, którego chciał sobie wsadzić do ust.
- No to chyba nie mamy nic do roboty. - westchnęła Francesca. - Musimy pamiętać, by jutro rano znaleźć Angie.
Pokiwałam głową. Raczej o tym nie zapomnę. Nie zasnę przez to w nocy. Schowałam odebranego Danielowi cukierka do kieszeni szortów i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Daniel, idziesz do Resto? - uniosłam brwi. Chłopak objął mnie ramieniem i uśmiechnął się szeroko.
- No jasne, że tak, Cam. - zamrugał powiekami jak nastolatka, która chce coś wyłudzić od rodziców. - Z tobą zawsze. - po tych słowach poczułam, jak coś mnie łaskocze w biodro. Spuściłam głowę, ale w tym samym momencie Daniel roześmiał się triumfalnie i odbiegł z cukierkami w rękach. 
- Dopadnę cię! - zawołałam, zrywając się do biegu. Usłyszałam jeszcze tylko głośny śmiech Francesci i Marco. Zapowiada się ciekawy wieczór.
~,~
Leon
Rozmyślałem na sytuacją, w jakiej się znajduję tak długo, że aż rozbolała mnie głowa. Mimo to nie wymyśliłem nic sensownego. Nie mogłem patrzeć na przygaszoną Violettę snującą się pod całym domu jak cień. Miałem poczucie, że to wszystko moja wina. Gdybym był chociaż trochę mądrzejszy, to na pewno bym coś wymyślił. Ale ja jestem do niczego.
- Leon, przytulisz mnie? - usłyszałem jej cichy głosik i odwróciłem głowę. Gdy zobaczyłem jej smutną twarz poczułem ukłucie w sercu, ale podniosłem się i usiadłem obok niej na łóżku. Objąłem ją ramionami i przycisnąłem do siebie mocno. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Violetta drży.
- Płaczesz? - szepnąłem, unosząc jej podbródek, by na mnie spojrzała.
- Nie, tylko mi zimno. - odparła, ponownie wtulając się w moją koszulkę. Złapałem róg kołdry i otuliłem ją nią. 
- Lepiej? - mruknąłem, opierając policzek na czubku jej głowy. Nie odpowiedziała, a po chwili usłyszałem, jak cichutko pochrapuje. Przymknąłem oczy i westchnąłem głęboko. Gdy trzymam Violettę w ramionach mam wrażenie, jakbym trzymał w nich cały świat. Bo ona jest całym moim światem. Moim światełkiem w tunelu. Tylko dzięki niej jeszcze nie upadłem. Dzięki tej małej, kruchej i delikatnej istotce. Ułożyłem ją na łóżku i wstałem, ale poczułem jej dłoń na nadgarstku i usiadłem obok niej z powrotem.
- Co się stało, gwiazdeczko? - wyszeptałem, odgarniając niesforny kosmyk włosów z jej czoła.
- Nie idź. - poprosiła. Musnąłem jej usta swoimi i pogłaskałem ją po policzku. 
- Nigdy nie odejdę. - zapewniłem ją, uśmiechając się lekko. Ścisnęła moją dłoń i ponownie zapadła w sen. Przyglądałem się jej ze smutkiem i rozmyślałem nad tym, co nas spotkało. Dlaczego nie moglibyśmy po prostu cieszyć się sobą? Życie bez przerwy rzuca nam kłody pod nogi. Położyłem się obok śpiącej Violetty, bo od siedzenia w jednej pozycji zdrętwiał mi kark. Wziąłem głęboki oddech i wtedy poczułem dziwny zapach. Tak jakby coś się przypaliło.
~,~
Tomas
Tak bardzo chciałem jej pomóc. Widziałem, jak cierpi, ale nie mogłem nic zrobić. Od dziecka byłem obdarzany bezinteresowną miłością rodzicielską. Nigdy nie doświadczyłem tego, co Stefy. Ona od dawna zmagała się z problemami, które nie powinny jej dotyczyć. To takie niesprawiedliwe. Przecież ona nic złego nie zrobiła. Za co została ukarana taką rodziną? Czym zawiniła? 
- Tomas, posuń się. - usłyszałem głos Agus. Odwróciłem głowę, zdziwiony jej obecnością. Był środek nocy, powinna dawno spać, a tymczasem przyszła sobie do mojego pokoju jak gdyby nigdy nic.
- Agus, co tu robisz? - zapytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Dlaczego nie śpisz?
Dziewczynka zamrugała gwałtownie powiekami i potrząsnęła głową. Dwa kucyki śmiesznie zatańczyły wokół jej okrągłej twarzyczki.
- Mogę dzisiaj spać u ciebie? - popatrzyła na mnie niepewnie. Uniosłem brwi, zdezorientowany, ale posunąłem się i pozwoliłem jej wpełznąć pod moją kołdrę.
- Co się dzieje? - szepnąłem, przytulając ją do siebie. Westchnęła cicho i wtedy uświadomiłem sobie, że mimo swojej nadzwyczajnej inteligencji i samodzielności jest małą dziewczynką. Nie dorosłą kobietą, która doradza mi w sprawach sercowych.
- Tomas, a co by było, gdybym nie miała rodziców? - odezwała się po chwili ciszy. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Skąd w ogóle takie pytanie mogło jej przyjść do głowy? Pogłaskałem ją po włosach.
- Agus, przecież masz rodziców, którzy cię kochają. - zapewniłem ją. - Nie masz się czym martwić.
- Ale jedna moja koleżanka nie ma mamy. - wtuliła się we mnie mocno. - Ona jest codziennie smutna. Zapytałam ją dziś, dlaczego. Powiedziała, że nie ma mamy.
Oparłem podbródek na czubku jej małej główki i zamyśliłem się. Co powiedzieć niespełna jedenastoletniej dziewczynce, która pyta, co by było, gdyby nie miała rodziców? 
- Agus, nie znam tej twojej koleżanki, ale... - zawahałem się. - Jeśli nie ma mamy, to na pewno ma kochającego tatę, który stara się jak może. 
Agus spojrzała na mnie wielkimi oczami i zmarszczyła brwi. Chyba nie do końca zrozumiała, co chciałem jej przekazać swoją wypowiedzią. Swoją drogą, sam tego nie wiedziałem.
- Chodzi ci o to, że on jest za nich oboje? - wyszeptała. - Tata kocha ją podwójnie?
- Tak, coś w tym stylu. - pokiwałem powoli głową. - Tata kocha ją podwójnie. - uśmiechnąłem się lekko. Agus znowu się zamyśliła, a po kilku minutach ciszy, zadała kolejne pytanie:
- A co jeśli on jej nie kocha? To wtedy nie ma w ogóle miłości? 
Otworzyłem usta, by się odezwać, ale głos ugrzązł mi w gardle. No właśnie. A co jeśli żadne z rodziców nie kocha Stefy ani trochę? To wtedy w ogóle nie ma miłości? Jeśli tak, to ja muszę jej tej miłości dać jak najwięcej. 
- Zawsze znajdzie się ktoś, kto ją pokocha. - pocałowałem ją w czubek głowy. - Nie da się żyć bez miłości.

Wiem, że długo nie było rozdziału, ale wreszcie udało mi się go skończyć. Długo myślałam nad rozmową Tomasa i Agus. I do tego jeszcze miałam małe problemy z komputerem. Teraz już chyba jest w porządku. W tym rozdziale mało Ludmiły, ale obiecuję, że będzie jej więcej. Miałam wyjaśnić już wszystko między Leonem, Violettą a Germanem w tym rozdziale, ale uznałam, że jeszcze trochę to przeciągnę. Następny post postaram się dodać szybciej, ale nic nie obiecuję. No i sprawa szkoły - zaczyna się rok szkolny i mam zamiar ostro się wziąć do pracy, by mieć dobre wyniki w tym roku... Nie wiem, jak często będę miała czas na pisanie rozdziałów. Wszystko zależy od tego, jaki będę miała plan lekcji. Zapewniam was jednak, że nie zawieszę bloga, bo bez pisania nie umiem funkcjonować, więc mimo wszystko coś tam naskrobię, nawet jeśli będę miała nawał nauki. :D No i to chyba tyle. Dziękuję wam wszystkim za komentarze, kliknięcia w ankiecie i ogólnie za wszystko. Kocham was! <3 Do następnego.
Buziaki, M. ;*

17 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards! Szczegóły u mnie: http://leon-y-violetta.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Madżalena moja <3 ty wiesz że to było cudowne...
    Normalnie Naxi *.* dosć że ich kocham i jaram sie nimi to jeszcze tak cudownie to napisałaś xD
    "Czy uczynisz mi ten zaszczyt Naty, i zatanczysz ze mną?" ajajajj !*.*.
    Danila !:D Daniel łakoczuszek =i like :D uwielbiam ta energiczno-wybuchową parę ;3
    Leonetta... ahhh wierzę że będzie dobrze :)
    No i rozmowa Agus i Tomiego , wyszła ci rewelacyjnie naprawdę... "Nie da się żyć bez miłości" piękne... taka rozmowa o rodzicach albo ich braku daje do myślenia xd
    Za ten rozdział uwielbiam cie jeszcze bardziej :)
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znów brakuje mi słów, więc nie pozostaje mi nic innego, jak napisać: PRZEPIĘKNIE!

    Mechi :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie cudowne po prostu świetne

    Sabkaa <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach Maddy, Ty to chyba nie lubisz, kiedy coś jest zbyt proste ;) Mogłabym być na Ciebie zła, ze nie wyjaśniłaś kwestii Leona, Vilu i Germana, ale niestety nie umiem się na Ciebie złościć, ponieważ rozdział nawet bez tego jest świetny.
    Aż sama się sobie dziwię, bo nie cierpię Tomasa, to najbardziej urzekła mnie właśnie scena z jego udziałem. Jego rozmowa z Agus była taka...brak mi słów. Normalnie czapki z głów :D
    Teraz Leon i Vilu. Miło jest czytać kiedy Leon w taki sposób mówi o Violetcie. Nie raz udowadniał też, że jego słowa są poparte czynami, za to właśnie tak go uwielbiam :D Cudownie napisane, uwielbiam Twój styl ;*
    Czekam na następny rozdział :D
    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Oczywiście, najbardziej spodobał mi się fragment o Naxi. <3 Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra...
    Zajebiście.
    Dziękuję, do widzenia.
    X. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Najbardziej spodobała mi się scena z Tomasem i Aguss.
    Była taka... wzruszająca? :>
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach... Nie będę tu się rozpisywać, bo wszystko było piękne ;))
    Może to dlatego, że troszkę trzeba było poczekać ;P
    A tam jeśli o mnie chodzi, to ja mogę czekać i miesiąc jak masz nam takie boskie rozdziały pisać ;))
    Aleee... mam nadzieję, że w następnym już rozwiążesz sprawę Violi, Leona i Germana ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski!
    Oby nic się "dziwnego" nie przypalało :(
    Nie wiedzieć czemu ale się wzruszyłam, przy rozmowie Thomasa z Agus ;(
    Jeej.. Obrazek z Marco dziwnie znajomi.. Zaszczyt ♥
    Jakby Ci się nudziło, to tu jest mój nowy blog.. Dopiero zaczynam..
    http://soldier-civilian-martyr-victim.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Super blog ;))
    Zapraszam do siebie : http://violetta-disneychannelpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu!
    http://violettayleon3.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-awards_31.html
    Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział! Płakałam przy Leonetcie. Mam nadzieję, że ten "dziwny zapach" to nic złego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    http://story-of-love-leonetta.blogspot.com/ - zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję Ci słonko, specjalnie zadedykowałaś mi fragment o Angie. Z resztą wiesz jak ja ją kocham, ogólnie ta aktorka jest boska! Jest taka ładna i wgl. No po prostu ją kocham ! <3 Ciebie też, jeszcze raz dziękuję! :* Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału xd

    OdpowiedzUsuń
  16. super zdj Fran i Violi

    OdpowiedzUsuń