niedziela, 11 sierpnia 2013

Violetta Story - Chapter 31.

Violetta Story, chapter 31.

Ludmiła
Od zawsze dostawałam to, czego chciałam. Wystarczyło tylko, bym poprosiła o to tatę. Później zaczęłam sama obmyślać chytre plany, szczególnie jeśli chodziło o coś, czego mój kochany tatulek nie mógł mi zapewnić. Na przykład wyeliminowanie Violetty - to nie było tak proste jak dostanie torebki z najnowszej kolekcji. Wbrew pozorom pogrążenie tej niewinnej, słodkiej Violi wymaga skomplikowanych intryg i bardzo chytrego umysłu, który jak najbardziej posiadam. I właśnie kiedy jestem w trakcie obmyślania kolejnego planu, dzięki któremu z twarzy Violetty zniknie ten anielski uśmieszek, pojawia się ktoś, kto całkowicie wywraca wszystko do góry nogami. Stefy Martinez. Najpierw zabrała mi główną rolę w przedstawieniu, a chwilę później faceta. O tak, może i ciągle daje mu kosze i udaje, że wcale jej na nim nie zależy, ale ja już znam takie numery. Tak samo robiła Violetta - twierdziła, że nic do Tomasa nie czuje, chodziła z Leonem i wzdychała do Tommy'ego. Kiedy się odkochała pomyślałam sobie, że to koniec moich problemów. Bzdura. Stefy wpakowała się z buciorami do mojego życia uczuciowego i zrujnowała moją karierę aktorską, zupełnie jak Violetta. To prawie idealna kopia słodkiej Castillo, tyle, że nie wzdycha jeszcze do dwóch chłopaków na raz. Kwestia czasu, to ten sam typ dziewczyny. Nic dziwnego, że się zaprzyjaźniły. Dwie żałosne dziewuszki z biedną Francescą i Camilą w tle. A jeszcze bardziej z tyłu widnieje oczywiście Naty, przytulona do Maxie'go. Cóż za słodziutki obrazek. Aż się wymiotować chce. Pora zniszczyć marzenia jeszcze jednego aniołka. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie łatwiej i mój cel szybciej zgubi aureolę i skrzydełka.
- Stefania! - zawołałam, doganiając dziewczynę, która szybkim krokiem zmierzała do sali instrumentalnej. - Musimy pogadać. 
Stefy obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem, oczywiście w jej mniemaniu nienawistnym, bo niestety ta dziewczyna absolutnie nie zna się na takim uczuciu jak nienawiść, jest na to zbyt niewinna. A przynajmniej taką próbuje udawać.
- Ja nic nie muszę. - odparła twardo, unosząc dumnie głowę. 
- Stefy, Stefy, nie zadzieraj nosa. - zaśmiałam się ironicznie. - Porozmawiasz ze mną, czy tego chcesz, czy nie.
Tylko tak przebiegła osoba jak ja, Ludmiła Ferro, mogła dostrzec cień niepewności w tej na pozór spokojnej i opanowanej twarzy panienki Martinez.
- O czym chcesz rozmawiać? - prychnęła, mrużąc podejrzliwie oczy. No proszę, nawet powtarza już mój gest. Ludzie podążają za mną nieświadomie, nawet jeśli wmawiają sobie, że jestem chytrą wiedźmą. 
- O tobie, o Tomasie, o różnych rzeczach... - popukałam się palcem po brodzie. - Ogólnie babskie sprawy, nie? - uśmiechnęłam się, ukazując rząd nieskazitelnie białych i prostych zębów. - Po pierwsze, chcę, żebyś wiedziała, że Tomas Heredia jest mój i tylko mój. 
Stefy zaśmiała się na te słowa. Tylko co ją tak rozśmieszyło? Niestety tylko ja mam tak wyszukane poczucie humoru, by nie śmiać się z byle czego. No i może też Tomas - między innymi dlatego chcę go dla siebie. Nie jest jak inni faceci, na przykład Leon. Verdas ostatnio zrobił się strasznie sztywny, nie poznaję go. 
- Nie chcę Tomasa, weź go sobie. - odezwała się Stefy. - Ale, nie przechwalając się oczywiście, wydaje mi się, że on leci na mnie, a nie na ciebie. - uśmiechnęła się kpiąco. 
- Rzeczywiście, wydaje ci się. - odwzajemniłam uśmiech. - I jeszcze jedna sprawa: główna rola w przedstawieniu powinna być moja i uwierz mi, nie zagrasz tego dobrze, już ja się o to postaram. - złożyłam ręce tak, jak zawsze to robię. Stefy skrzywiła się na ten widok.
- Spadaj, Ludmiła. - machnęła ręką. - Zostaw mnie w spokoju. 
Roześmiałam się chytrze. Jeśli myśli, że teraz odpuszczę, to się grubo myli. Powinna zapytać o to swoją przyjaciółeczkę Violettę, ona dobrze wie, o co chodzi. 
- Ludmiła odchodzi! - odrzuciłam blond włosy na plecy, pstryknęłam palcami i odwróciłam się na pięcie. W mojej głowie uformował się już cały plan wyeliminowania Stefy Martinez. Sprawię, że natychmiast zapomni o Tomasie. A gdy on będzie zraniony i zdezorientowany, Ludmiła przyjdzie mu z pomocą. Zrozumie w końcu, że potrzebuje kogoś, komu się podoba, a nie dziewczyny, która sama nie wie czego chce. 
~,~
Stefy
Po odejściu Ludmiły udałam się do sali instrumentalnej, by dopracować piosenkę, nad którą ostatnio zaczęłam pracować. Byłam wytrącona z równowagi groźbami Ludmiły i jej gadaniną o Tomasie. Ileż można znosić coś takiego? Nic nie zrobiłam, uczciwie zdobyłam rolę, nie przystawiam się do jej "Tommy'ego", więc czego ta dziewucha chce? Owszem, może i czuję coś do Tomasa, ale nie chcę z nim być. Po prostu nie potrafię, więc nie powinna widzieć we mnie żadnego zagrożenia. W końcu mu się znudzi latanie za mną i przyjdzie do niej, a ona przyjmie go z otwartymi ramionami. Więc czemu mnie ciągle nęka? To chore. Stanęłam przy keybordzie, rozłożyłam naprzeciw siebie kartkę z nutami i słowami i zaczęłam grać. 

Everything's cool, yeah
It's all gonna be okay, yeah
And I know
Maybe I'll even laugh about it someday
But not today, no

'Cause I don't feel so good
I'm tangled up inside
My heart is on my sleeve
Tomorrow is a mystery to me

And it might be wonderful, it might be magical
It might everything I've waited for, a miracle
Oh, but even if I fall in love again with someone new
It could never be the way I loved you

Tekst tej piosenki chodził mi po głowie od dłuższego czasu. Dopiero niedawno udało mi się przelać to wszystko na papier. Zazwyczaj tak miałam z piosenkami - przychodziły i odchodziły, czasami zostawały, ale rzadko. A ja tak bardzo lubię, jak postanawiają zostać. Wmawiam sobie wtedy, że jeśli nie byłyby dobre, to by nie zostały przy mnie.
- O czym rozmawiałaś z Ludmiłą? - rozległ się głos. Podniosłam głowę i ujrzałam zaniepokojoną Naty. 
- Tomas jest jej, rola powinna być jej. - wyjaśniłam pokrótce. - Groziła mi, to co zwykle.
Naty zmarszczyła brwi i podeszła bliżej mnie. 
- Podoba ci się Tomas. - stwierdziła, choć to chyba miało być pytanie. - Więc walcz o niego.
Zaśmiałam się nerwowo, zbierając swoje rzeczy. Gdyby to wszystko było takie proste, jak niektórym się wydaje, to miałabym już wszystko, czego tylko bym śmiała zapragnąć.
- Może i mi się podoba. - odparłam ze spuszczoną głową, by brunetka nie dostrzegła na mojej twarzy żadnych emocji. - Ale to nie zmienia faktu, że nie mogę z nim być.
- A to dlaczego? - zaciekawiła się Naty. 
- Bo on już do kogoś należy. - westchnęłam. - A dokładniej, do Ludmiły Ferro, kojarzysz? - uśmiechnęłam się ironicznie. 
Naty spuściła wzrok i odgarnęła włosy z twarzy.
- Ludmiła nie może kierować twoimi decyzjami. - odezwała się po dłuższej chwili ciszy. - Powinnaś zastanowić się, czy warto jest o niego walczyć, nie biorąc pod uwagi tego, że Ludmiła może stanąć ci na drodze. - spojrzała mi prosto w oczy. - Ludmiła nie jest wszechmocna i nie zmieni tego, że podobasz się Tomasowi.
Jej słowa dały mi do myślenia. Rzeczywiście, co może Ludmiła, skoro podobam się Tomasowi? On lubi mnie, nie ją. Przytuliłam do siebie mocno Naty i pocałowałam ją w policzek w podzięce za radę.
- Jesteś wspaniała. - powiedziałam, uśmiechając się do niej. - Do zobaczenia na zajęciach!
~,~
Camila
Martwię się o Leona, chociaż sama nie wiem dlaczego. Inni jakoś nie są zbyt przejęci tym, że nie ma go w Studio. Owszem, zasmuciło ich to, że Violetta nie wraca do Argentyny, a najbardziej Fran, Natę, Maxiego i Stefy, bo w sumie byli z nią najbliżej, oczywiście pomijając Leona. Ja także nie mogę się otrząsnąć z szoku po tym, co mi powiedział przed domem Francesci. No, ale przynajmniej nasze gołąbeczki, to jest Fran i Marco, znów są razem. Cały urok tej sytuacji psuje to, co dzieje się między Leonem i Violettą. To musi być dla niego straszne, świadomość, że jego ukochana jest gdzieś tam i nie może do niego wrócić. Żeby tylko nie zrobił jakiegoś głupstwa. Może nie powinnam tak myśleć, ale żal mi Leona, taki fajny z niego facet, a musiał zakochać się akurat w Violetcie - dziewczynie, która, nawet nieświadomie, bardzo często go rani. Tak, jest moją najlepszą przyjaciółką i kocham ją jak siostrę, ale to szczera prawda. Ona go rani, choć tego nie chce. 
- Hej, Cam. - podniosłam gwałtownie głowę na dźwięk głosu Daniela. - Martwisz się o Violettę i Leona? 
Uśmiechnęłam się delikatnie. Czy on czyta mi w myślach? Czasami naprawdę mam takie wrażenie. 
- Tak. - odparłam. - Nie wiem co się z nimi dzieje, Leon zaszył się w domu, a Violetta jest w Madrycie. 
Daniel usiadł obok mnie pod ścianą i objął mnie ramieniem.
- Na pewno w końcu wszystko się wyjaśni. - zapewnił mnie. - A Leon to silny facet, poradzi sobie.
- Tak myślisz? - uniosłam brwi.
- Jak najbardziej. - uśmiechnął się do mnie. - Wiesz, mam coś dla ciebie na poprawę humoru. - wsadził dłoń do kieszeni i po chwili wyjął z niej małego, czerwonego cukierka.
- O nie! - pogroziłam mu palcem.  - To znowu ten klejący się idiota! 
Daniel roześmiał się serdecznie i wsadził cukierka do ust.
- Zgadłaś. - wymamrotał, przeżuwając. - Ale i tak je lubię. 
Przewróciłam oczami. Trzeba być prawdziwym geniuszem, by zrozumieć zachowanie Daniela. On bardzo często robi dziwne rzeczy, których nie potrafi potem wyjaśnić. Ale chyba właśnie to w nim tak lubię.
- Ty i Daniel, ja i Marco, randka, później to obgadamy. - podbiegła do nas zdyszana Francesca. - Pa!
I znikła. 
- To było... dziwne. - odezwał się po dłuższej chwili ciszy Dan. - Ale w końcu Fran zadaje się z tobą, czego ja się spodziewałem. - zażartował. Uderzyłam go mocno w ramię.
- Głupi jesteś. - sarknęłam.
- Żartowałem, jesteś super. - trącił mnie w ramię. - I mamy randkę, nie zapominaj. - mrugnął do mnie i wstał, po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku. - Idziesz?
Pokręciłam głową z dezaprobatą, ale złapałam jego dłoń i udaliśmy się na zajęcia.
~,~
Ludmiła
Zazwyczaj to Naty pomagała mi z chytrymi planami mającymi na celu zepsucie komuś humoru. Chociaż ona i tak zbyt wiele nie wnosiła, tylko udawała, że myśli, a tak naprawdę wszystko musiałam robić sama. Mimo to, raźniej mi się planowało w jej towarzystwie, mogłam wtedy krytykować jej pomysły i przedstawiać swoje, co stawiało je w takiej sytuacji w o wiele lepszym świetle. O tak, Naty była mi potrzebna, bo inaczej bym jej nie trzymała przy sobie tak długo. Jednak bez niej też sobie jakoś poradzę.
- Tommy. - podeszłam go od tyłu, gdy stroił gitarę. Wzdrygnął się na dźwięk mojego głosu i odwrócił się gwałtownie. - Cześć.
- Co chciałaś? - uniósł brwi, podejrzliwie mrużąc oczy. 
- Och, tylko porozmawiać. - machnęłam ręką, podchodząc do niego bliżej. - Chciałabym cię zapytać, co takiego szczególnego czujesz do Stefy. 
Zamarł w bezruchu. Nie spodziewał się takiego pytania, i dobrze. Najbardziej lubię efekt zaskoczenia. 
- Nie twoja sprawa. - warknął, odkładając gitarę na bok. 
- Ależ oczywiście, nie chcę być wścibska. - zaśmiałam się kpiąco. - Po prostu pomyślałam sobie, że mogłabym ci jakoś... pomóc.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę. Och, no tak, kiedy to ostatnio Ludmiła Ferro chciała komuś pomóc? Jasne.
- W czym? - zdziwił się.
- W zdobyciu jej serca. - wyjaśniłam, tak jakby było to oczywiste. - Udajmy, że jestem Stefką. Wyznaj mi, co czujesz. - uśmiechnęłam się zachęcająco. On jednak nadal miał niepewny wyraz twarzy.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? - dociekał. - Myślałem, że...
- Och, Tommy, nie mów tyle. - machnęłam ręką. - Po prostu przemyślałam parę rzeczy i chcę ci pomóc. 
- Naprawdę? - zmarszczył brwi, najwyraźniej zbity z tropu. Ale zbyt długo go znam, by nie wiedzieć, że jest dość naiwny i łatwowierny, jeśli odpowiednio nim pokierujesz. 
- Naprawdę. - zapewniłam go. - A teraz do dzieła: jestem Stefy, wyznaj mi miłość.
Wziął głęboki oddech i zajrzał mi w oczy. Niejedna dziewczyna padłaby pod wpływem tego spojrzenia. Ja na szczęście od zawsze potrafiłam ukrywać swoje emocje, w końcu prawie całkowicie zanikły.
- No więc... - zająknął się. - Czuję do ciebie coś bardzo... dużego. - odchrząknął. - Myślę, że ja tobie też się podobam i... Powinniśmy spróbować. No wiesz, być razem. 
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy usłyszałam przeraźliwy huk i dostrzegłam znikający za zakrętem warkocz i mignięcie żółtego koloru. Ludmile zawsze wszystko się udaje. Zawsze.
~,~
Stefy
"Czuję do ciebie coś bardzo... dużego. Myślę, że ja tobie też się podobam i... Powinniśmy spróbować. No wiesz, być razem."
A ja właśnie chciałam mu powiedzieć, co czuję. Chciałam wyznać, że podoba mi się od dłuższego czasu. I co widzę? Jak wyznaje miłość Ludmile Ferro. Dlaczego akurat w tym momencie musiałam się tam znaleźć? Czy świat sprzysięgł się przeciwko mnie? W końcu czego nie widzę i nie słyszę, to nie boli. Ale niestety to słyszałam. Dobrze, że zwiałam zanim zaczęli się migdalić na całego. Mogłam nie słuchać Naty. Tak, miała całkowitą rację, ale gdyby nie ta rozmowa z nią, pewnie nie zaczęłoby mi tak cholernie zależeć. Tak bardzo cieszyłam się z perspektywy wyrzucenia tego wszystkiego z siebie. Ukrywanie uczuć nie jest łatwe. Można pęknąć, kiedy zgromadzi się ich zbyt wiele. Usiadłam pod drzewem przy Studiu i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam płakać, bo to oznaczałoby, że wszyscy wiedzieliby już, jaka jestem słaba. Od zawsze byłam słaba psychicznie, choć sytuacja w domu zahartowała mnie odrobinę. Kiedyś płakałam o błahostki, teraz już tego nie robię. Ale czy to, co właśnie się stało, było błahostką? Jeśli tak, to dlaczego tak boli i czuję, że łzy cisną mi się do oczu? Co się ze mną dzieje? 
- Co jest? - usłyszałam głos Camili. - Za chwilę mamy próbę, nie możemy się spóźnić.
I wtedy wybuchłam płaczem. Na co mi ta głupia główna rola, na co mi to wszystko, jeśli mam takiego pecha w miłości? Płakałam tak, jak już od dawna nie płakałam. Ostatnim razem zanosiłam się szlochem kiedy miałam dziesięć lat i tata dał mi klapsa, bo chciałam dostać rower. Wtedy to naprawdę zabolało i dlatego się rozpłakałam. 
- Cami... - wydusiłam między kolejnymi szlochami, które mną wstrząsały. - Dlaczego mnie to spotyka? 
- Co się stało, Stef? - zaniepokoiła się Camila, podchodząc do mnie. Objęła mnie i mocno do siebie przytuliła. - No już, uspokój się. 
Dopiero po kilku minutach udało mi się uspokoić na tyle, by zrozumiale wytłumaczyć wszystko Camili. Opowiedziałam jej o tym, co usłyszałam z ust Tomasa, jak mnie to zabolało, powiedziałam jej nawet o moich uczuciach do niego i rozmowie z Naty. Chciałam to wszystko z siebie wyrzucić, wygadać się. Nie mogłam dłużej tego w sobie dusić.
- Tomas tak powiedział? - zdziwiła się Camila, gdy już skończyłam mówić. Nie przerywała mi w trakcie i dopiero teraz zaczęła zadawać pytania, które ją dręczyły. - Nie wierzę, to musi być jakieś nieporozumienie. 
Pokręciłam głową, ocierając łzy. 
- Słyszałam. - zapewniłam ją. - Mówił to do Ludmiły.
- Ale... - zająknęła się. - No dobra, chodźmy na próbę, a później porozmawiam sobie z Tomasem. - złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do Studia. 
~,~
Violetta
Życie w Madrycie zawsze było monotonne i nudne. Mieszkałam tu kiedyś dłuższy czas i jakoś nie do końca urzekł mnie styl życia w tym mieście. Wszystko jest takie ospałe. A może tylko mi się tak wydaje, bo żyję tylko i wyłącznie wspomnieniami? Wspominam Leona cały czas, wyobrażam sobie, że jest obok mnie i to trochę uśmierza mój ból. Dzięki temu mogę skutecznie ukrywać przed tatą to, że nie potrafię zapomnieć o Leonie. On myśli, że uśmiecham się i śmieje z jego żartów dlatego, że wreszcie zapomniałam. Bzdura. Czasami, gdy nikt nie patrzy, płaczę sobie cichutko, bo prawda uderza w moje serce gwałtownie, rozrywając je na jeszcze mniejsze kawałki. A prawda jest taka, że Leona wcale tu ze mną nie ma i nie będzie. Choćbym nie wiem jak usilnie sobie wyobrażała, że siedzi obok mnie i tuli mnie ramionach, tak się nie stanie. Niedługo zamkną mnie w jakimś psychiatryku, bo zacznę gadać do wyimaginowanego ukochanego. Już teraz, gdy czuję się bardzo samotna, a taty nie ma w pobliżu, mówię do pamiętnika, bo mam wrażenie, że tym samym rozmawiam z mamą. To wszystko jest takie dziwne. Czuję się, jakbym żyła we śnie. Och, gdyby tylko to było snem. Gdybym obudziła się i uzmysłowiła sobie, że nigdy nie wyjechałam z Buenos Aires, babcia nie zachorowała i nie opuściłam Leona, skakałabym z radości. Jeśli mowa o babci - okazało się, że jest chora na jakąś przewlekłą chorobę, której nazwy nie pamiętam. Lekarze zapewniają, że to da się leczyć i po kilku latach babcia będzie zdrowa jak ryba. Leczenie jest kosztowne, ale nas jak najbardziej na to stać. Pieniądze nigdy nie były problemem. Tak więc tata finansuje leczenie babci, a ja śnię na jawie. Angie wróciła do Buenos Aires, bo przecież zostawiła tam pracę, przyjaciół i Pabla, do którego czuje chyba coś więcej. Może przynajmniej ona odnajdzie szczęście w Argentynie. Mi się niestety nie udało.
~,~
Leon
Pomyślałem sobie, że muszę sobie jakoś radzić ze stratą Violetty. Choć nawet wymawianie na głos jej imienia sprawia mi ból, obrałem taktykę podobną do tej, którą stosuje Ludmiła. Tyle lat z nią chodziłem, wydawało mi się nawet, że ją kocham, wiem o niej więcej niż ona sama. Wiem, że także coś czuje, bo doskonale pamiętam wieczór, kiedy miała urodziny, a jej tata postanowił wyjechać w sprawach służbowych. Zawsze myślał, że dobra materialne wystarczą, by jego córeczka była najszczęśliwszą dziewczynką pod słońcem. A tymczasem ona miała tylko piętnaście lat i chciała spędzić z nim trochę czasu w tym szczególnym dniu. Pamiętam, jak przyszła do mnie i rozpłakała się. Przytuliłem ją wtedy do siebie zaniepokojony, bo nigdy nie widziałem, by Ludmiła płakała. Moczyła mi koszulkę łzami, ale ja się tym nie przejmowałem, bo wtedy naprawdę myślałem, że ją kocham. Była moją pierwszą miłością. Do nikogo nie czułem czegoś takiego przedtem. Po tym pamiętnym wieczorze, który Ludmiła Ferro spędziła w moich ramionach, zaczęła się zmieniać. Już wcześniej była odrobinę zarozumiała, odnosiła się z wyższością do innych i myślała tylko o kosmetykach i ubraniach, ale gdy rano przyszła do Studia, była... inna. Uśmiechała się do mnie irytująco, chciała mnie całować na każdym kroku, choć wcześniej trzymanie się za ręce jej wystarczało, dogryzała wszystkim, dosłownie wszystkim, tak po prostu, bez powodu... Wtedy też pierwszy raz wydała rozkaz Nacie. Odrzuciła włosy do tyłu, pstryknęła palcami i powiedziała:
- Wody, Naty, przynieś mi wody.
I do tamtej pory Naty nie była już jej przyjaciółką, ale służącą. Ludmiła się zmieniła. Dzięki temu zrozumiałem, że jej nie kocham. Gdybym ją kochał, zdołałbym znieść nawet najgorsze z jej humorów. Ale nie potrafiłem. I wtedy pojawiła się Violetta, niewinna, piękna, o anielskim głosie, miła i inteligentna. Mój ideał. A teraz, kiedy zniknęła, czuję, że osuwam się na dno. Nie mogę bez niej funkcjonować. A więc taktyka Ludmiły będzie tu jak najbardziej na miejscu. Na czym ona polega? Będę sobie wmawiał coś, co nie jest prawdą. 
Nigdy nie kochałem Violetty Castillo. Nigdy.

Witam ponownie. :D Ostatnio ktoś skopiował fragment mojego rozdziału. Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony jest mi przykro, bo napracowałam się przy tym rozdziale i w ogóle, a z drugiej strony, myślę sobie, że gdyby to nie było dobre, to chyba nikt by tego nie skopiował, prawda? xD No, ale ustawiłam sobie blokadę kopiowania, jaram się tym i jest git. :D Co do tego rozdziału: pisało mi się go tak fajnie, że ło! xD Mam nadzieję, że wam się spodoba. :) Więcej Ludmiły, jak widzicie. No, to do następnego!
Buziaki, M. ;*

13 komentarzy:

  1. Ahh te przemyślenia Leonetty ....
    oni tak bez siebie cierpią !;(
    Biedna Stefy ;( ... Dobrze że Cam ja wspiera ...
    Ah ta Ludmila ...
    Za dużo ahów - wiem haha :D
    Tak Madziu ! ;* blokada kopiowania jest przydatna ! ;)
    I bez kopiowania wszyscy wiemy ze piszesz świetnie! <3
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zara skomentuję, ale muszę przeczytać. Nie, sorry. Na odwrót.
    :D
    Jezu, ty jesteś taką ciotą. !!!
    Cieszysz się, że ktoś skopiował twoją pracę.xd
    No sorry, ale jesteś mega głupia. :D
    Nara, gamoniu. Zara przeczytam.
    ZDEJMIJ TEN FARTUCH, BO ŹLE WYGLĄDASZ! JAK CHORA! :d
    : * : * : *
    Buziaczki . Mua Mua. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny koniec. ,,Nigdy nie kochałem Violetty Castillo. Nigdy. "
      Jestem zachwycona tymi uczuciami Leona i Violetty.
      Wspaniała historia Ludmiły. Jest bardzo wiarygodna i przemyślana.
      Cały czas czekam na Tofy, ale czy się doczekam?
      Naty jest taka potrzebna <3

      I żeby nie było:
      Tylko raz zdarzyło ci się mieć dobry Rozdział.;)
      Zdobyłaś mõj szacunek. Nie spieprz tego. Xd
      Lubię cię, tak czy siak. Xd
      Miliony besos dla Maddy od Xeni . :*
      Xenia <3

      Usuń
  3. Super, Super.
    Czytam, uśmiecham się na samą myśl o nowym rozdziale.
    Masz wielki talent. Dlatego każdy kto to czyta mimowolnie się uśmiecha i zawsze zostawia długi, piękny, wzruszający do łez komentarz.
    Też tak zacznę robić. Żebyś wiedziała, że masz we mnie fankę.
    Czekam na kolejny - po raz kolejny się uśmiecham.
    Pisz tak ładnie zawsze - będę to czytała.
    Uwielbiam cię.
    Sasi<333

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu brak mi słów - oczywiście dlatego, że o jest takie wspaniałe.
    Leonetta - to takie smutne... Mam nadzieję, że szybko do siebie wrócą, chociaż... niech się dzieje, co chce (co ty chcesz:)) bo i tak wiem, że wspaniale to opiszesz.
    Co do zachowania Ludmiły - szkoda mi na nią słów. Ale miałaś diabelski pomysł:D
    Biedna Stefy... dobrze, że przyjaciółki ją wspierają, kiedy najbardziej tego potrzebuje.
    A z drugiej strony Tomas, on jest taki... naiwny. Uwierzył Ludmile...
    I na koniec Cami i Dan - to takie słodkie, romantyczne, a przy okazji zabawne.
    Kocham każde słowo, które piszesz:)
    Co ja bym zrobiła bez twoich rozdziałów?
    C.U.D.O.
    C - całkowicie genialne
    U - urzekające
    D - de best;)
    O - olśniewające
    Czekam na kolejny, jak na podmuch wiatru w gorący dzień!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo smutny rozdział ... Złamane serce Stefy, rozłąka Leona i Violetty. Mam nadzieję, że wszystko się w końcu w ich zawirowanym życiu ułoży ;)
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Serduszko mnie boli... :( Leonetto, wróć! Ja jeszcze bardziej tęsknię niż oni za sobą... :( 1001 łez... :C
    Ale ogólnie świetny, tylko naprawdę nie umiem czytać Twoich opowidań teraz z uśmiechem, bo wiem, że nie ma Leona i Violetty. Jest tylko Leon


    i Violetta... :C
    Tak cudownie piszesz, że nie mogę się tym nadziwić. :) Cudownie kochana, cudownie!
    Pozdrawiam, Viel. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie!
    Leon nie wmawiaj sobie takich głupstw!
    Niech wróci Leonetta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj popierwam powyżej, aż się płaczę jak się czyta o Leonie i Violetcie a nie Leoneccie :/ Ale oni się zejdą prawda? Prawda??? Jak mi nie odpowiesz to moja psychika się chyba załamie hihi..xd

    Cudo! xd

    Ps. Ja serio z tą odpowiedzią :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to odpowiadam, z troski o Twoją psychikę. :D
      Zejdą się, ale kiedy - nie zdradzę. :)

      Usuń
  9. niech Leonetta powróci bo jak czytam o tych ich cierpieniach to sama płacze..;/prosze niech Leonetta wróci jak najszybciej...twoje opowiadania są świetne pięknie piszesz ale strasznie smutno odkąd Leonetta się rozłączyła...;/ale się rozpisałam

    OdpowiedzUsuń
  10. 1.) Niech Viola wróci do Buenos Aires ale bez taty! Leonetta do sibie wróci. I będzie wszystko idealnie?
    2.) Przywrócisz Leonettę?
    3.) Kiedy następny?
    PS> Super jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  11. nominowłam cię http://martina-codzien.blogspot.com/2013/08/versatile-blog-d.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń