sobota, 12 października 2013

Violetta Story - Chapter 47.

Violetta Story, chapter 47.

Violetta
     Mina Camili mówiła sama za siebie - dziewczyna bardzo martwiła się o swojego chłopaka. Łaziła po korytarzu w tą i z powrotem, wprawiając tym resztę towarzystwa w jeszcze większe zdenerwowanie. Obgryzała paznokcie w nerwach, próbując dodzwonić się do Daniela, co jednak nie przynosiło żadnych skutków. Chłopak nie odbierał telefonu.
     Spojrzałam smutnym wzrokiem na Leona, który marszczył brwi i w skupieniu wpatrywał się w ścianę. Wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Odchrząknęłam cicho, chcąc zwrócić jego uwagę, ale on nie otrząsnął się z tego dziwnego transu. Postanowiłam mu nie przeszkadzać i przeniosłam wzrok na Camilę.
- Cami, może przestań wydzwaniać, skoro nie odbiera, to pewnie nie może. - zasugerowałam przyjaciółce.  - Na pewno oddzwoni.
     Brunetka przygryzła wargę i z niepewną miną schowała komórkę do kieszeni różowych szortów. Odgarnęła z twarzy swoje długie falowane włosy i usiadła obok mnie z cichym westchnieniem. Pogłaskałam ją po ramieniu w geście pociechy.
- Przyjdzie. - zapewniłam ją. - Przecież casting jest dla niego ważny. Ty jesteś dla niego ważna.
     Cami uśmiechnęła się do mnie niemrawo i zapatrzyła się w ścianę, zupełnie jak Leon. Teraz oboje wyglądali dosyć przerażająco. Już miałam szturchnąć Leona w ramię, gdy pojawiła się Francesca. 
- Violu, wyczytywali już moje nazwisko? - zapytała zdyszana, rozglądając się po pomieszczeniu pełnym uczniów Studio.
     Pokręciłam przecząco głową, a Fran odetchnęła z ulgą i opadła na krzesło obok Cami.
- Co z nią? - zaciekawiła się, patrząc na zamyśloną brunetkę. - I z nim? - wskazała ruchem głowy na Leona.
- Camila martwi się o Daniela. - wyjaśniłam. - Nie odbiera telefonu, nie było go podobno na zajęciach z Jackie... Tak jakby przepadł. A co do Leona, to nie mam zielonego pojęcia.
     Francesca uśmiechnęła się konspiracyjnie i pstryknęła palcami Leonowi przed samym nosem, wołając:
- Pobudka, Verdas!
     Leon podskoczył gwałtownie i spadł z krzesła. Fran wybuchła gromkim śmiechem i nawet Cami zachichotała mimo parszywego humoru. Ja tylko przyglądałam się tej scenie z rozbawieniem - zawsze podobały mi się relacje Francesci i Leona - tacy przyjaciele na zawsze, prawie jak brat i siostra.
- Francesca, mogę wiedzieć, dlaczego to zrobiłaś? - zdenerwował się Leon, gdy już z powrotem siedział na miejscu.
     Fran uśmiechnęła się szeroko i odparła:
- A tak dla zabawy, żeby rozweselić towarzystwo.
     Leon pokręcił głową z dezaprobatą, ale Fran już nie zwracała na niego uwagi, bo skupiła się na wypytywaniu Camili o to, gdzie ostatnio widziała Daniela, o czym z nim rozmawiała i czy nie zauważyła w jego zachowaniu czegoś dziwnego. Prawdziwy detektyw z tej naszej Fran - pewnie naoglądała się jakiś serialów kryminalnych na wieczór.
- Violetta Castillo!
     Wdech, wydech, wdech, wydech... Poczułam dłoń Leona na plecach, popychającą mnie delikatnie w kierunku drzwi do sali głównej. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, dodając mi otuchy. Uniosłam odważnie głowę i wmaszerowałam do pomieszczenia.
     Nastąpiło rutynowe powitanie z Marottim, oczywiście Pablo pomylił jego imię, Angie kazała mi zaczynać i wzięłam do ręki mikrofon. Gdy rozległa się muzyka cały strach ze mnie uleciał, wszystkie nerwy i troski. 

Ahora sabes que
yo no entiendo lo que pasa
sin embargo sé
nunca hay tiempo, para nada

Pienso que no me doy cuenta
y le doy mil y una vueltas
Mis dudas me cansaron
ya no esperaré

Y vuelvo a despertar
en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar
ni un segundo
mi destino es hoy

Nada puede pasar,
voy a soltar
todo lo que siento,
todo, todo
Nada puede pasar
voy a soltar,
todo lo que tengo,
nada me detendrá!

     Angie zaczęła bić mi brawo, a reszta tylko przyglądała mi się z uśmiechem. Poczułam się lekko skrępowana tym, że wszyscy na mnie patrzą i pospiesznie zbiegłam ze sceny. Oddałam Marottiemu mikrofon i wypadłam na korytarz, gdzie zderzyłam się z Leonem.
- Byłaś wspaniała. - wyszeptał, po czym mnie do siebie przytulił.
     Zmrużyłam podejrzliwie oczy, gdy mnie od siebie odsunął na odległość wyprostowanych ramion i się uśmiechnął.
- Podglądałeś. - stwierdziłam.  - Zły Leon!
     Leon parsknął śmiechem i odgarnął mi splątane kosmyki włosów z twarzy czułym gestem. 
- No, może i podglądałem, ale to teraz nie ważne. - zaśmiał się. - Chodź, musimy pomóc Cami. Zaraz wyjdzie z siebie.
     Pokiwałam głową i razem podeszliśmy do dziewczyny, która omal nie wyrwała sobie wszystkich włosów z nerwów. Zaczęliśmy ją wraz z Francescą i Maxim, który nie wiem kiedy się pojawił, pocieszać. 
~,~
Daniel
- Dlaczego? Dlaczego tu jesteś? - pytałem, nie mogąc zrozumieć.
     On tylko patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Próbowałem dostrzec choć cień emocji w jego oczach, ale nie udało się. Był zimny i obojętny na wszystko, jak zawsze.
- Przyjechałem do ciebie, stary. - klepnął mnie w ramię, na co się natychmiast odsunąłęm. - Co? Boisz się mnie?
     Pokręciłem głową, starając się wyrzucić z myśli obrazy z przeszłości, które akurat w tym momencie postanowił powrócić. Bombardowały mój umysł niczym tysiące igieł wbijających się raz po raz, jedna po drugiej, każda coraz głębiej.
- Po prostu mnie zostaw i daj żyć normalnie, Diego. - wymamrotałem, przeciągając nerwowo dłonią po włosach. - Czego ty jeszcze chcesz?
     Diego zaśmiał się z ironią i pokręcił głową.
- Naprawdę się nie domyślasz? - zapytał, unosząc brwi. - Powinieneś wiedzieć, że ja tak łatwo nie odpuszczam przewinień przeszłości.
~,~
Federico
     Trudno się połapać w swoich uczuciach, kiedy są tak zagmatwane, jak moje. Nie wiem, co tak naprawdę czuję - niby zakochałem się w Stefy, ale nic z tym faktem nie robię, bo co mogę zrobić? Ona chodzi z Tomasem. Z drugiej strony ciągnie mnie do Ludmiły... Nie! Wcale mnie do niej nie ciągnie, ja jej nie lubię, nie cierpię, jej zachowanie mnie irytuje. 
- Fede, musimy pogadać. - uniosłem głowę i ujrzałem Tomasa. - Wiesz, bo ja...
- Denerwujesz się przed castingiem? - uśmiechnąłem się z rozbawieniem. - No coś ty, nie ma się czego bać.
     Tomas pokręcił głową i usiadł obok mnie. Przeciągnął dłonią po włosach.
- Słuchaj, Fede, ja wiem, że podoba ci się Stefy.
     Zamurowało mnie. Przecież chyba nie jestem aż tak złym aktorem, że Tomas rozgryzł mnie tak szybko... Albo może i jestem? Może przeceniam swoje możliwości? Viola i Leon mieli rację - nic się nie da ukrywać w nieskończoność.
- Domyśliłeś się? - zapytałem.
     Tomas uniósł brwi, jakby nie był pewien odpowiedzi.
- No wiesz, po części tak, ale trochę podsłuchiwałem jak rozmawiałeś z Violą i Leonem. - odparł po chwili.
     Spojrzałem na niego niepewnie. Jak się zachować w takiej sytuacji? No jak? Udawać, że nic się nie stało i żyć ze świadomością, że w każdej chwili ta sprawa może wyjść na wierzch z powrotem?
- Jesteś na mnie zły? - zmarszczyłem brwi.
     Tomas westchnął przeciągle.
- Nie. Nie mam o co być zły. - powiedział. - Nie twoja wina, że się zakochałeś. Ale Stefy jest moją dziewczyną i...
     Przerwałem mu szybko, bo wiedziałem dokładnie, co zaraz powie. 
- Nie mam zamiaru jej podrywać, bez obaw. - uśmiechnąłem się niemrawo. - Poza tym myślę, że zakochałem się też w Lud... - dopiero w trakcie wypowiadania zdania zorientowałem się, co tak naprawdę mówię.
     Tomas zrobił wielkie oczy i z wrażenia aż otworzył usta.
- Zakochałeś się w Ludmile?! - zawołał, zwracając uwagę wszystkich zebranych. 
     Zgromiłem go wzrokiem i zakłopotany odpowiedziałem:
- Nie, chodziło mi raczej o...
     I wtedy oczywiście musiało się stać coś, co kompletnie zniszczyło moje plany co do wmawiania sobie, że Ludmiła mnie nie interesuje. Weszła do Studio pewnym krokiem, włosy miała związane w koński ogon, który falami opadał na jej jasne ramiona upstrzone w niektórych miejscach piegami. Była ubrana w bladoróżową sukienkę przed kolano i delikatnie umalowana. Znikła czerwona szminka, teraz jej usta były pociągnięte jedynie błyszczykiem. Gapiłem się na nią z otwartymi ustami i wyglądałem pewnie co najmniej dziwnie.
- Tak, wierzę ci, Fede. - Tomas poklepał mnie po ramieniu. - Ludmiła ci się nie podoba, a teraz gapisz się na nią, bo to... to takie na topie, nie? Gapienie się na kogoś, kto nam się ani trochę nie podoba. - w jego głosie na kilometr było czuć ironię.
     Chciałem zaprzeczyć, coś powiedzieć, cokolwiek, ale on odszedł, z rozbawieniem kręcąc głową na boki.
~,~
Maxi
     Zostałem wywołany jako jeden z pierwszych przez Marottiego, dlatego też większość nie zdążyła jeszcze przyjść do Studio, a ja byłem już po castingu. Chodziłem po budynku w poszukiwaniu Naty, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Dopiero po jakimś czasie udało mi się wpaść na Camilę, Francescę, Leona i Violettę, którzy powiedzieli mi, że Naty już śpiewała i cała w skowronkach wybiegła ze Studio. No cóż, Violetta miała na ten temat ciut inne zdanie, bo stwierdziła, że Natalię na pewno czymś naszpikowano, ale chyba sobie tylko żartowała. Tak więc chwilę zostałem z przyjaciółmi, by pocieszyć odrobinę zdołowaną Camilę i ruszyłem w poszukiwaniu mojej dziewczyny.
     Siedziała na zielonej ławce, tej samej, na której zawsze siadywaliśmy na naszych randkach. Przyglądała się otaczającemu ją światu z iskierkami w oczach, wiatr rozwiewał jej śliczne kręcone włosy. Nie mogłem się nie uśmiechnąć, gdy ją zobaczyłem.
- Cześć. - usiadłem obok niej na ławce, a ona wybudziła się z transu i spojrzała na mnie. - Dlaczego uciekłaś?
     Wzruszyła ramionami i odparła:
- Nie wiem. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak... szczęśliwa. Musiałam odreagować. 
     Zaśmiałem się i objąłem ją ramieniem. 
- Kocham cię bardzo, Naty. - powiedziałem. - Tak najmocniej na świecie. - uśmiechnąłem się do niej.
    Odwzajemniła uśmiech i westchnęła, opierając głowę na moim ramieniu. Jej loki połaskotały mnie w policzek.
- Nie ważne co się stanie, będziemy razem, prawda? - szepnęła, splatając nasze dłonie.
     Zmrużyłem oczy i przyjrzałem się zachodzącemu słońcu. 
- O tak. Dokładnie tak, Naty.
~,~
Violetta
     Szczęście przepływało przeze mnie, wywołując przyjemne dreszcze. To uczucie bezgranicznej radości jest wspaniałe, wydaje się, że wszystko jest możliwe. Nie ma na niebie gwiazdy, której nie potrafiłabym dosięgnąć, stopniowo staję się wolna.
     Otworzyłam drzwi domu i czym prędzej podbiegłam do fortepianu stojącego w salonie. Zaczęłam grać byle jaką melodię, byleby tylko podpasowała pod słowa, które przyszły mi do głowy.

I'm soaring, flying
There’s not a star in heaven
That I can’t reach
If I'm trying,
So I'm breaking free*

     Uderzyłam palcami w klawisze fortepianu, sfrustrowana. Słowa były, ale jak na złość żadna melodia mi do nich nie pasowała. Wygrywałam różne kombinacje dźwięków na instrumencie, ale wszystko to brzmiało sztucznie. Coś mi ciągle nie grało.
- Violu, nie torturuj tak tego fortepianu. - rozległ się głos.
     Uniosłam gwałtownie głowę i ujrzałam tatę z lekkim uśmiechem na twarzy. Zakłopotałam się, bo jego mina świadczyła o tym, iż widział wszystko. W roztargnieniu odgarnęłam włosy z twarzy.
- Przepraszam. - wymamrotałam. - Porozmawiamy, czy znowu nie masz czasu?
     Tata spuścił wzrok. Obiecał mi już dawno rozmowę. Ale za każdym razem, gdy ja miałam czas, to on był czymś zajęty. Zaczynało mi to już powoli działać na nerwy, bo wróciliśmy do Buenos Aires jakiś czas temu, a ja nadal nie wiedziałam, czy mój tata jest szczęśliwy. Do tego jeszcze ta nieszczęsna melodia, która nie chciała się ujawnić zepsuła mi humor. 
- Przepraszam cię, Violu. - westchnął. - Teraz porozmawiamy o czym zechcesz.
     Pokiwałam głową i usiadłam na kanapie, co za chwilę uczynił także tata. 
- No więc... - zaczęłam. - Dlaczego wróciliśmy?
     Mina taty mówiła sama za siebie - nie spodziewał się takiego pytania. Ale w takim razie co on sobie myślał? Że zależy mi tak na rozmowie z nim, bo chcę zapytać o to, czy Francesca może u mnie przenocować?
- Yyyy... - zająknął się. - Wiesz, Violu, na moją decyzję wpłynęło wiele czynników i...
     Wywróciłam oczami i mu przerwałam:
- Więc mi wytłumacz, jakie to były czynniki. - w moim głosie słychać było irytację. - Tato, proszę.
     Zawahał się, ale zgromiłam go wzrokiem, więc odparł:
- Chciałem, byś była szczęśliwa. Chciałem, żebyś wreszcie mogła być z Leonem bez żadnych przeszkód. Poza tym, miałem dość Madrytu.
     Patrzyłam na niego przez chwilę, zastanawiając się, czy mówi prawdę, czy kolejny raz próbuje mnie oszukać. Tyle razy już dałam się nabrać na ten skruszony ton i pełen bólu wzrok. To straszne, że nie mam pełnego zaufania do swojego własnego ojca, ale sam sobie na to zasłużył tymi swoimi kłamstwami i przekrętami. Dokładnie się mu przyglądałam, a on nie odwrócił wzroku, tak jak zazwyczaj. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że mój tata wreszcie zdobył się na szczerość. 
- Jesteś tutaj szczęśliwy? - zapytałam cicho, mając nadzieję, że będzie szczery już do samego końca.
     Uśmiechnął się do mnie lekko i odpowiedział, bez chwili wahania:
- Jestem.
~,~
Ludmiła
     Po castingu byłam przepełniona radością. Miałam ochotę skakać i krzyczeć, śpiewać, pokazać światu, że chociaż na chwilę odnalazłam szczęście i jakiś sens w tym życiu. Nogi same poniosły mnie do galerii handlowej. Mimowolnie skierowałam się do sklepu, w którym jakiś czas temu spotkałam Nico. Nie wiem, po prostu nie wiem dlaczego to zrobiłam.
     Pewnym krokiem wkroczyłam do sklepu, ale zaraz straciłam tę pewność siebie. Zobaczyłam go, stał za ladą i obsługiwał klientów. Taki przystojny, jakiego go zapamiętałam. Co ja sobie myślałam? Że jeśli tu przyjdę, to się jakimś sposobem odkocham?
      Szybko się wycofałam. Nie chciałam, żeby Nico mi się podobał. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, co zauroczenie ze mną zrobiło. Chodziłam całkowicie zdezorientowana, cały czas tylko myślałam o tym chłopaku. Ludmiła Ferro powinna skupić się na istotniejszych sprawach.
- Poczekaj!
     Zatrzymałam się, chociaż umysł podpowiadał mi, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się. 
- Dlaczego uciekasz? - zapytał Nico, marszcząc brwi. - Czekałem na ciebie.
     Zarumieniłam się, a przecież tego nie chciałam. Ja się nie rumienię! Odchrząknęłam znacząco i odparłam:
- Wcale nie uciekam.
     No tak, brawo, Lu. Idealna odpowiedź, bo w końcu to nie ty przed chwilą chciałaś zwiać mu sprzed nosa. Nico zaśmiał się serdecznie i przeciągnął dłonią po swoich błyszczących włosach.
- Przecież widzę. Nie wiem...
     W tym momencie między nami pojawiła się postać wysokiej dziewczyny o ogniście rudych włosach. Rzuciła się chłopakowi na szyję, odpychając mnie na bok. Gdy udało mi się odzyskać równowagę, przyjrzałam się im dokładniej - Nico wyglądał na zdezorientowanego, ale obejmował dziewczynę w pasie. A to znaczy, że nie była ona psycholką, która rzuca się na wszystkich chłopaków, jakich spotka na swojej drodze. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam z miejsca zdarzenia. Słyszałam wołanie Nico, ale nie zwracałam na to uwagi.
     Ta dziewczyna była wysoka i szczupła, opalona, miała charakterystyczny kolor włosów, który przyciągał spojrzenie, duże, błękitne oczy i pełne czerwone usta. Nie mogłam się z nią równać. Ja - z tą swoją bladą cerą i nudnymi, blond włosami. Zawsze byłam tą najlepszą, ale przy tamtej dziewczynie poczułam się jak nic nie warty śmieć. Poczułam się gorsza pierwszy raz od dłuższego czasu.
     Z impetem otworzyłam drzwi i wparowałam do domu, stukając głośno obcasami o posadzkę. Z kuchni wyszła mama, zaniepokojona hałasem, jaki wywołałam.
- Co się stało, Lu? - zapytała, ale ja nie odpowiedziałam.
     Wbiegłam na górę, starając się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Ludmiła Ferro nie płacze. A już na pewno nie z powodu chłopaka. Nic nie wartego chłopaka.
     Cóż, w takim razie chyba nie jestem już Ludmiłą Ferro. Kolejny raz się o tym przekonuję.
~,~
Stefy
      To, że udało mi się dostać do Studio i poznać tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy rozświetlają swoimi uśmiechami każdy mój dzień, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Czym sobie na to zasłużyłam? Na Tomasa, na takich przyjaciół? Zadaję sobie to pytanie codziennie. Ale chyba po prostu miałam szczęście, farta. To tylko przypadek, że akurat mnie to spotkało. Taką niepozorną i szarą Stefy Martinez.
     Odgarnęłam splątane włosy z twarzy i westchnęłam cicho. Pogoda była wprost idealna do zrobienia pikniku w świetle gwiazd, pod gołym niebem, ale wstydziłam się zapytać o to Tomasa. Nigdy nie byłam zbyt śmiała jeśli chodzi o zapraszanie na randki. 
     Tak więc gdy już oboje byliśmy po castingu, wybiegłam czym prędzej ze Studio. Nie spodziewałam się tego, iż podąży za mną, więc podskoczyłam gwałtownie na dźwięk jesgo głosu.
- Co tym razem się stało, Stefy? - zapytał, doganiając mnie i wyrównując tempo. - Dlaczego sobie poszłaś?
     Odwróciłam głowę, by ukryć przed nim rumieńce, które pojawiły się na mojej twarzy. On jednak nie dawał za wygraną i mówił dalej:
- Mnie możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz. Nie ma się czego bać, jeśli coś się stało, to ja ci pomogę. No, dalej.
     Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Jak już coś sobie postanowi albo ubzdura, to nie odpuszcza do końca. Od dziewczyn dowiedziałam się, że nie zawsze taki był - kiedyś nie wiedział, czego chce. Mówiły, że to moja zasługa, ta jego zmiana. 
- Po prostu mam ochotę na piknik. - sarknęłam, poprawiając torbę na ramieniu.
     Tomas przystanął i spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Po chwili wybuchł niekontrolowanym śmiechem i wydusił:
- I tylko o to chodzi?
     Założyłam ręce na pierś i zrobiłam naburmuszoną minę. Nie powinien się z tego śmiać, przecież to wcale nie jest taka błaha sprawa. A gdy ja się martwię, on się śmieje. 
- To nie jest śmieszne. - fuknęłam, tupiąc nogą jak mała dziewczynka, której mama nie chce kupić lizaka.
     Tomas opanował kolejny wybuch śmiechu i podszedł do mnie.
- Dobra, chodź, idziemy na piknik. - powiedział, ciągnąc mnie za rękę.
- Ale nie mamy koca, ani... - zaprotestowałam, ale on mi nie dał dojść do słowa.
     Zaśmiał się i zawołał:
- Improwizujmy!
     Pokręciłam głową z powątpiewaniem, ale podążyłam za nim. Kocham w nim tą spontaniczność. Czasami może zachowuje się jak totalny wariat, ale odrobina szaleństwa nikomu nie zaszkodziła.  Biegliśmy szybko wydeptaną między drzewami parku ścieżką w nieznanym mi kierunku, gdy nagle Tomas zatrzymał się gwałtownie.
- Co się stało? - zapytałam, przyglądając mu się z zaniepokojeniem.
     Zmarszczył brwi i odparł:
- Czy to nie jest Daniel?
     Spojrzałam w kierunku, który pokazywał i ujrzałam dwie postacie - wysokiego blondyna i stojącego przed nim bruneta. Krzyczeli na siebie, ten drugi co chwila wybuchał śmiechem przepełnionym jadem i sarkazmem. Nie podobała mi się jego mina - jakby twierdził, że wszystko wygrał, a z Danielem kłóci się tylko dla zabawy. 

* piosenka pochodzi z "High School Musical", tylko trochę ją zmieniłam :)
Rozdział w całej okazałości. Mam nadzieję, że się podoba i was nie zawiodłam. Dziękuję za wszystkie komentarze i kliknięcia w ankiecie, jesteście najwspanialsi na świecie! <3 Kocham! <3 
Buziaki, M. ;*

16 komentarzy:

  1. Nareszcie dodałaś! Świetny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKI <333
    To ja Fede odpłyną na widok Lu było takie słodkie
    Szkoda mi było Lu ale w sumie lepiej że Nico ma dziewczynę
    Teraz Ludmiła może być z Fede
    Uwielbiam Fedemiłę
    Czekam na next

    Zosia ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno mnie tu nie było , ale dzisiaj nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały i muszę Ci przyznać , że nadal zaskakujesz mnie tym jak wspaniale opisujesz uczucia innych . Każdy szczegół jest perfekcyjnie dopracowany , każde słowo . Masz ogromny talent
    Oj Daniel , Daniel . Wpakowałeś się w kłopoty .
    Fede i Lu . Ooooooooooo . Gdy czytałam to jak Fede patrzy na Lu to się rozkleiłam
    Naxiiiii <3
    A tekst Violi : Zły Leon mnie kompletnie rozwalił
    Cudowny , genialny i mogę tu jeszcze wymieniać wiele przymiotników , ale chyba nie starczy mi miejsca :D , więc napisze tylko , że nie mogę się doczekać następnej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Madzia! Jezusie Słodki...
    Jak ja czekałam na ten rozdział !
    Nawet nie wiesz jak mi się strasznie podoba <3!
    rozbawili mnie Fan i Leon, jak ja ich uwielbiam w roli przyjaciół, hahha
    te ich przekomarzanki są takieeee muciiooo fajne ;D
    Iiii strasznie a to strasznie podobała mi się rozmowa Federa i Tommiego, widać tą przyjaźń, Tomas nie jest zły na Fede że podoba mu się Stefy, aczkolwiek nasz Włoch zakochał się chyba również w Lu <3 nic dziwnego , a tekst Heredi" Ludmiła ci się nie podoba, a teraz gapisz się na nią... bo to takie na topie?, gapienie się na kogoś kto nam się ani trochę nie podoba" MISTRZOSTWO normalnie *.*
    Jezu Daniel, martwię się o niego i to bardzoo , ale nie bardziej niż Cami xD
    NAXI , oni są tacy kochani a to jak okazuja sobie uczucia jest wspaniałe !;*
    <3

    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi się popieprzyło wszystko! ;p
      Muszę zacząć jeszcze raz ;p
      Na początku więc muszę przyznać, że Twojego bloga czytam już od jakiegoś czasu, ale nie zawsze miałam czas, albo wenę, żeby skomentować.
      Uwielbiam Twój styl pisania i to jak o wszystkim opowiadasz :)
      Strasznie lubię postać Stefy i to jak Tomas o nią dba i ją wspiera. To po prostu cudowne ♥
      I tak jak poprzedniczkę, martwi mnie znajomość Daniela z Diego... Mam wrażenie, że nic dobrego z niej nie wyniknie i ten drugi ostro namiesza...
      Czekam na kolejny;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Super hiper extra fajnie :) Mam fajny pomysł co do Fedmiły, czy mogła bym do ciebie napisać na maila?? Oczywiście jeśli chcesz usłyszeć mój pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie się dowiem, jaki masz pomysł. :) Nie obiecuję, że go wykorzystam, bo co do Femiły mam już coś w zanadrzu, ale może... :)

      Usuń
  7. Cześć!
    Czytam Twojego bloga od niedawna i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Wspaniale opisujesz zarówno przyjaźnie jak i miłości bohaterów Twojego opowiadania. Nie ma u Ciebie żadnych rażących błędów, a fabuła jest bardzo interesująca. Rozdziały są naprawdę wciągające ;)
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na rozwinięcie akcji! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Rozdział czytałam już wcześniej tylko po łebkach. Dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby przeczytać go dokładniej, a ja nie lubię o czymś mówić, jeśli nie wiem do końca o co chodzi. Taki już mój urok xD

    Maddy, to już 47 rozdział, a Ty wciąż masz pomysł, wenę i chęci. Nie mam pojęcia jak Ty to robisz. W dodatku wciąż w taki cudowny sposób. Niektórzy to po prostu mają talent ;)

    Co do samego rozdziału. Może zacznę od Maxiego i Naty. Uwielbiam czytać o tym jak Natalia jest szczęśliwa, uwielbiam widzieć uśmiech na jej twarzy, te iskierki w jej oczach. Cieszy mnie też fakt, że przesłuchanie dobrze jej poszło. Osobiście jestem wielka fanką jej talentu i sadzę, że zasługuje na wszystko co najlepsze. Ubóstwiam Naxi, więc ooooo <3 Nieważne co się stanie będą razem <3 LOVE <3

    Szkoda mi Ludmiły. Jak ten drań mógł jej to zrobić? Jak? Dlaczego faceci są tak beznadziejni? Ale trudno się mówi, jego strata. Lu jest bezapelacyjnie wyjątkową osobą i ten kto zdobędzie jej serce będzie nie lada szczęściarzem. A coś mi mówi, że okaże się nim nasze włoskie ciacho. Już się nie mogę doczekać *.*

    ,,Zły Leon!" - tym to mnie totalnie rozwaliłaś. Leonetta to moja ulubiona para, więc kocham o nich czytać, kocham te ich przekomarzanki, ogólnie - ich kocham <3 Violetta miała wielkie szczęście, że w swoim życiu trafiła na Leona. Oby potrafiła je docenić.

    Stefy całkowicie zdobyła moje serce, uwielbiam ją. A Ty w taki fenomenalny sposób opisujesz jej uczucia. Nawet Tomasa u Cb toleruję, a to naprawdę duże osiągnięcie w moim przypadku xD

    Diego. Czego on może chcieć od Daniela? Kurde, ciekawość mnie zżera, nie trzymaj mnie długo w niepewności, błagam.

    Maddy, wiesz, że Cię uwielbiam, ile razy mogę to pisać? Robię się już nudna :/ Przepraszam. Czekam na kolejny rozdział ;)

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny jak zawsze :**
    No po prostu nie wiem co napisać ;))
    A jednak pojawił się Diego. Obyśmy tylko tego nie pożałowali;))
    Haha rozmowa Tomasa i Fede najlepsza ;))
    Leonetta i Naxi słodcy jak zwykle ;)
    I nareszcie rozmowa ojca z córką ;)
    Ciekawe o co chodzi z Danielem i Diegiem...:))
    Pozdrawiam! ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojojoj, skleroza mnie dopada. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie skomentowałam tego rozdziału!
    No więc nadrabiam.
    Czuję, że Diego nieźle namiesza w życiu Daniela. Szkoda mi również Camili, tak bardzo przejmuje się swoim ukochanym.
    Stefy i Tomas, nawet nie wiesz, jak mi podpasowała ta dwójka, bardzo.
    I rozdarta na dwoje Ludmiła, co ona teraz pocznie?
    Mogłabym się rozpisywać, ale muszę ochłonąć. Dopiero co przeczytałam epilog u Xenii...
    Pozdrawiam,
    Karolina <3 (dzisiaj coś mi się wzięło na pełne imię)

    OdpowiedzUsuń
  11. w końcu rozdarta jest Ludmi, nie Vilu, nowość :D Camila.. biedulkę, tylko przytulić i w ogóle wyściskać :c nie powinna się może aż tak przejmować, ale to osoba, którą kocha, więc raczej zrozumiałe :d
    Czekam na dalszy ciąg i przy okazji zapraszam na mojego bloga http://vilu-diary.blogspot.com/ , gdzie pojawił się prolog :) wybacz, że spamuję,ale dopiero zaczynam, więc chciałabym trochę opinii na temat tego.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zrujnowana życiem Xenia przybyła.
    A więc tak:
    Camila - jaka ona słodka, gdy się martwi. Kochana. <3 A ten Danielek to tam coś odwala. Hihi. Urwisek.
    Violetta - nie wiem czym ona się martwi. Ma Leona, a przecież on jej we wszystkim pomoże. KOCHANY NASZ <3
    Daniel - Diego? Jakie kurde przewinienia z przeszłości? Co ten Daniel nabroił? O.o Zaintrygowałaś mnie. :)
    Federico - MÓJ ULUBIONY MOMENT TEGO ROZDZIAŁU! Jejciu... Ach... Kochany taki on. <3 Wszystko wypatrzy w tej naszej kochanej Lu. <3 Ona to wgl taka odmieniona. <3 Kochana. <3 Ale o niej później. :)
    Maxi - słodziak. <3 Ta Naty to taka farciara. Eh... <3
    German - otworzył się przed Violką? To niespotykane. Ani w serialu, ani na różnych blogach (nawet na moim, ale pomińmy ten temat... Dobrze wiesz, że mam sklerozę. Nawet o balu zapomniałam. xd)
    Ludmiła - Kochana. Boże. Uwielbiam ją! Jest wspaniała. Ukrywa się z uczuciami i może się zdawać, że rywal Federica został wyeliminowany - tak wcale nie jest. Przynajmniej tak mi się wydaje. Namieszasz jeszcze, na pewno. :)
    Stefy - hahhahah dziewczyna chce piknik i ma piknik. No nieźle. Ten Tomasek to naprawdę fajny chłopak. XD
    I to tyle z mojego iście skromnego komentarza. :D
    To czekam do jutra na kolejny rozdział?
    :D
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń