Violetta Story, chapter 49.
Lara
Patrzyłam to na jedno, to na drugie. Stał właśnie przede mną chłopak, który zawrócił mi w głowie i jego dziewczyna, Violetta Castillo. A ja przed sekundą wyznałam mu miłość, na jej oczach. Dobrze wiesz, że on kocha tylko Violettę. Odezwał się jakiś natarczywy głos w mojej głowie, ale odpędziłam te myśli szybko od siebie. Musiałam stawić czoła problemowi, który sama sobie zrobiłam.
- Leon, ja... - zająknęłam się. - Przepraszam, zapomnij, że kiedykolwiek to powiedziałam.
On tylko stał i przyglądał mi się tak, jakbym właśnie zniosła jajko i kazała mu je zjeść. Usta miał na wpół otwarte ze zdziwienia. Odchrząknęłam cicho, odrobinę zakłopotana i przeniosłam wzrok na Violettę. Wyglądała podobnie, zastygła w bezruchu.
- Halo, odezwiecie się? - zapytałam, śmiejąc się nerwowo.
Pierwszy otrząsnął się Leon. Przeciągnął dłonią po włosach i westchnął ciężko, po czym powiedział:
- Lara, jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę, żeby coś zepsuło tę więź między nami i...
Violetta także zdołała wydobyć z siebie głos i przerwała Leonowi.
- Jaką więź? - uniosła jedną brew.
Chłopak wywrócił oczami i odpowiedział szybko:
- Przyjaźń. Jesteśmy przyjaciółmi, Violu.
Uderzyła się otwartą dłonią w czoło, a Leon jakby zapomniał o całym świecie i zmrużył oczy, przyglądając jej się z rozbawieniem. Uderzyło mnie to, w jaki sposób on na nią patrzy. Na mnie nigdy tak nie spojrzy i chyba będę musiała się z tym pogodzić. Ale najpierw trzeba coś sprostować.
- Racja, nie wiem, co we mnie wstąpiło. - zaśmiałam się, starając się ukryć smutek, który mną zawładnął. - Chyba się po prostu zdenerwowałam.
Leon uśmiechnął się do mnie, na co ja spuściłam głowę i podniosłam z podłogi bandaż, który upuścił. Podałam go Violetcie.
- Zajmij się nim przez chwilę, a ja... Muszę iść. - wymamrotałam, odbiegając od dwójki zakochanych w sobie po uszy.
Szkoda, że o miłości nie da się ot tak zapomnieć.
~,~
Daniel
Dlaczego akurat w momencie, gdy wszystko zaczęło się układać? Dlaczego akurat teraz musiał się pojawić Diego i wszystko zepsuć? Nie, poprawka. On dopiero zamierza wszystko zepsuć, a jemu przecież zawsze się udaje dopiąć swego. Co jeśli dowie się o tym, że kocham Camilę? Co jeśli dotrze do niej i reszty moich przyjaciół i uprzykrzy im życie tylko dlatego, że są dla mnie ważni? Nie mogą cierpieć przeze mnie, dość krzywdy już ludziom wyrządziłem w swoim życiu. Ale co mogę zrobić?
Nie wiem, nie rozumiem, jak mogłem pomyśleć, że Diego Fernandez tak po prostu odpuści. Powinienem ruszyć tym swoim pustym łbem i nie zaprzyjaźniać się z tymi wszystkimi wspaniałymi ludźmi, nie zaczynać związku z Camilą. Tym sposobem naraziłem ich na cierpienie, a przecież wcale tego nie chciałem. Ale co to teraz ma do rzeczy, skoro już się stało i się nie odstanie.
- Daniel, przyjedź, proszę. Nie wiem, co robić. - jego głos drżał, słychać było w nim rozpacz.
- Nie mogę, zrozum, mam teraz coś do załatwienia. - zaprotestowałem.
Nie miałem w tamtym momencie czasu na przejmowanie się kolejnym głupim problemem Fernandeza.
- Ale podobno jesteśmy przyjaciółmi! Pomóż mi, Dan, proszę!
Westchnąłem ciężko i wywróciłem oczami.
- Diego, jeśli znowu nachodzą cię tamci, no wiesz, to powiedz im, że się z nimi rozprawię, jak sobie nie dadzą spokoju. - powiedziałem znudzonym tonem.
W słuchawce dało się słyszeć szloch.
- Daniel, to nie o to tym razem chodzi! Proszę, moja...
Wtedy się rozłączyłem, nie chcąc dłużej słuchać łkania Fernandeza. Za każdym razem ta sama śpiewka, nie chodzi wcale o nich, nie, wcale. A później muszę ich przeganiać spod jego domu, bo on jest zbyt wielkim tchórzem.
Następnego dnia dowiedziałem się, że pani Fernandez, jedyna bliska osoba Diega, zmarła. Nie powiedział mi, co się wtedy stało, ale wiedziałem jedno: to wszystko moja wina. Bo nie byłem zbyt dobrym przyjacielem i zostawiłem go w potrzebie.
Potrząsnąłem głową, by wyrzucić z umysłu wspomnienie tamtego potwornego dnia. Pamiętam opuchniętą od płaczu twarz Diega i jego pełne bólu oczy, które mówiły mi, że nawaliłem na całej linii. Nie odzywał się, tylko patrzył, a ja nie mogłem znieść tego uczucia, które zżerało mnie od środka. Czułem się cholernie winny. Jakby śmierć tej kobiety miała utwierdzić mnie w przekonaniu, że jestem tylko nic nie wartym, bezdusznym kretynem.
Nawet nie zauważyłem, kiedy Diego zmienił się diametralnie. Z wrażliwego i zawsze skorego do pomocy chłopaka, stał się... taki jak ja. Och, miał całkowitą rację. Zawsze myślałem najpierw o innych, a dopiero potem o sobie.
Tyle, że niestety za każdym razem zapominałem o nim, czyli o moim jedynym przyjacielu.
~,~
Ludmiła
Obcasy nie stukały już na chodniku, bo założyłam płaskie buty. Faceci nie oglądali się za mną, bo zrezygnowałam z krótkiej spódnicy, która podkreśliłaby moje nogi. Proste włosy związałam w wysokiego kucyka, z którego wymknęło się kilka niesfornych kosmyków, opadających teraz na moją twarz, kompletnie pozbawioną makijażu. W stu procentach naturalna Ludmiła Ferro, która nie ma już ochoty na nic. A co najbardziej przerażające, i tak o wiele lepsza od tamtej.
W każdej sekundzie miałam ochotę się rozpłakać. Moje oczy co chwilę wypełniały się łzami, a ja siłą woli je powstrzymywałam, by jeszcze bardziej się nie zbłaźnić. Całe Studio widziało już jak płaczę, może lepiej oszczędzić tego przypadkowym przechodniom.
- Ludmiła!
Przyspieszyłam kroku. Rozmawiałam z nim może ze dwa razy, ale i tak potrafiłam już rozpoznać jego głos wszędzie i o każdej godzinie. Po chwili już biegłam, byle tylko uciec od niego i od uczuć, które we mnie budził. Mocny uścisk na nadgarstku kazał mi się zatrzymać.
- Nie uciekaj ode mnie, pozwól wyjaśnić. - poprosił Nico, odwracając mnie do siebie.
Wyrwałam mu się i już chciałam się wycofać, gdy znowu mnie unieruchomił.
- Zostaw! - zawołałam rozpaczliwie.
Łzy pociekły po moich policzkach, nie miałam już siły ich powstrzymywać.
- Nie, Ludmiła, muszę ci... - zaczął Nico, ale ktoś go nagle ode mnie odciągnął.
Między nami stanął Federico.
- Ona nie chce z tobą rozmawiać. - wycedził przez zęby, obejmując mnie ramieniem i przytulając do swojego boku.
Nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale wtuliłam twarz mocno w jego tors, jakbym w ten sposób chciała uciec od wszystkiego. Oplotłam go rękami w pasie i odetchnęłam jego przyjemnym zapachem. Po chwili poczułam, jak głaszcze mnie po plecach i usłyszałam jego głos.
- Idź sobie, nie widzisz, że doprowadzasz ją do płaczu? Sprawia ci to przyjemność? - syknął do Nico.
Rozległo się zirytowane sapnięcie i Nico odezwał się:
- A idźcie wszyscy w cholerę. Tyle zachodu o jedną dziewczynę.
Zaniosłam się płaczem, bo przecież dla niego nie powinno się liczyć to, jak długo musi walczyć. Leon się starał o Violettę i nie narzekał, tylko próbował. Daniel robił wszystko, by przekonać do siebie Camilę. Chyba tylko ja nie mam szczęścia w miłości. Nic dziwnego - tak długo wmawiałam sobie, że to uczucie nie istnieje, że chyba teraz już nie znajdę kogoś, kto zdoła mnie pokochać.
- Nie płacz, Lu. - szepnął Federico. - Nie warto.
Uniosłam powoli głowę i spojrzałam mu w oczy. Miałam odrobinę zamglony obraz przez łzy, ale i tak doskonale widziałam jego niepewną minę.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam cicho.
Pogłaskał mnie po mokrym od łez policzku i odparł:
- Nie wiem. Ale chciałbym się dowiedzieć. Pomożesz mi?
~,~
Naty
Z ciężkim westchnieniem opadłam na miękką sofę ustawioną na środku salonu. Maxiemu przyszło do głowy, że musi poćwiczyć jeden z nowych układów i wycisnął ze mnie resztki energii, jakie miałam po całym dniu zajęć w Studio. Gdy już myślałam, że powoli daje sobie spokój, on włączał muzykę, porywał mnie do tańca i wszystko zaczynało się od początku. Po drodze do domu nogi się pode mną uginały ze zmęczenia.
Mój błogi odpoczynek przerwał dzwonek do drzwi. Rodzice byli jeszcze w pracy, a Lena wyszła gdzieś ze znajomymi, więc mogłam liczyć na to, że nasz pies nauczył się przyjmować gości, albo podnieść się z wygodnego mebla. Wybrałam tą drugą opcję, co oczywiście nie było łatwe, bo całym swoim sercem pragnęłam zasnąć i obudzić się następnego dnia wieczorem. Otworzyłam drzwi i ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Maxiego.
- Idziemy na spacerek, kochanie. - zawołał, poprawiając czapkę. - Zakładaj buty.
Jęknęłam i wycofałam się do salonu, gdzie ponownie rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, jak Maxi potrząsa mną lekko.
- Naty. - jego głos był strasznie natarczywy. - Wstawaj, nie bądź taka leniwa.
Sapnęłam i ze złością podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Maxi, jestem zmęczona. - oświadczyłam, zakładając ręce na pierś.
Maxi zrobił dziwną minę i usiadł obok mnie.
- Ale czym? Musisz się trochę dotlenić, Naty.
Roześmiałam się i pocałowałam go w policzek. Troszczy się o mnie, a nie zauważa tego, że kiedyś przy nim wyzionę ducha. Cały Maxi!
- Pamiętasz jeszcze, jak godzinę temu kazałeś mi tańczyć? Siedzieliśmy w sali tanecznej prawie cztery godziny. - uniosłam brwi. - Zapomniałeś już?
Maxi znowu poprawił czapkę i przyjrzał mi się dokładnie, marszcząc czoło w skupieniu.
- I to cię tak zmęczyło? Naty, przecież to była zaledwie rozgrzewka! - zawołał, śmiejąc się.
Złapał mnie za rękę i pociągnął. W drzwiach minęliśmy się z moimi rodzicami i Leną. Maxi uśmiechnął się do nich szeroko i powiedział:
- Zabieram Naty na spacer, bo jest strasznie leniwa. Do widzenia!
Zaśmiałam się pod nosem i przyspieszyłam kroku, by nadążyć za pełnym energii Maxim. Kto by pomyślał, że ma w sobie tyle siły, a czasami muszę go rano zwlekać z łóżka, bo jak po niego przychodzę, to jeszcze sobie smacznie śpi. Między innymi dlatego zazwyczaj oboje spóźniamy się na zajęcia w Studio. Ale cóż, taki jest Maxi i takiego go kocham.
- Ścigamy się do fontanny! - krzyknął, wyprzedzając mnie.
Pobiegłam za nim, zanosząc się szczerym śmiechem i zapominając o zmęczeniu.
~,~
Francesca
Wmaszerowałam do Resto, taszcząc za sobą futerał z gitarą. Chciałam zagrać Marco nową piosenkę, ale on był zajęty zbieraniem zamówień i roznoszeniem koktajli, więc zdecydowałam, że przyjdę do niego. Luca oczywiście nie chciał nawet słuchać o tym, by dać Marco chwilę przerwy. Według niego dobry pracownik to taki, który uważa, że praca jest najważniejsza i nic innego się nie liczy. Zaczynam myśleć, że żeby go całkowicie zadowolić, trzeba być robotem zaprogramowanym na nieustający wysiłek.
- Francesca, łap! - odwróciłam się i w porę wyciągnęłam ręce, by złapać niebieski notatnik, którym rzucił Luca.
Zrobiłam zdenerwowaną minę i zgromiłam go wzrokiem.
- Nie będę zbierała zamówień, Luca! Przyszłam do Marco. - tupnęłam nogą, na co mój brat się roześmiał.
- W tym notatniku jest piosenka, którą napisałem. Zobacz, jest genialna. - wyjął mi notatnik z rąk i otworzył go, po czym podetknął mi pod nos. - Mógłbym dołożyć ją do show z balonami...
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Luca, na pewno piosenka jest świetna, ale nie męcz już więcej ludzi balonami. Tracimy przez to klientów. - poklepałam go po ramieniu.
Luca otworzył usta, oburzony.
- A wcale, że nie! Ostatnio przyszli tacy mili panowie w mundurach, gdy pokazywałem...
Przerwałam mu szybko, powstrzymując wybuch śmiechu.
- To była straż miejska. Jakiś dzieciak się ciebie wystraszył. - po tych słowach odeszłam w poszukiwaniu Marco, kręcąc głową na boki z rozbawieniem.
Dostrzegłam mojego chłopaka za ladą, przygotowywał jakiś koktajl. Podbiegłam do niego w podskokach, uśmiechając się szeroko. Położyłam futerał z gitarą na ladzie i usiadłam na krześle.
- Cześć, Fran. Po co przyniosłaś gitarę? - Marco spojrzał na mnie jak na wiariatkę.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wyjęłam instrument.
- Zagram ci piosenkę, którą ostatnio napisałam. - powiedziałam, na co Marco kiwnął głową i zachęcił mnie ruchem ręki do tego, bym zaczynała.
Ya se donde quiero ir,
Ya tengo claro que quiero decir
Es un estado que me hace bien,
Biene de golpe me vas a entender.
Ahora te toca a ti,
Ya tienes claro que debes decir,
Esa alegria y ese bienestar,
Van convirtiendo esa Superstar.
Ya siento la energia,
Que buena compañia,
Se siente el escenario,
Y el grito necesario.
Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Marco zaczął mi bić brawo, a razem z nim całe Resto. Dopiero teraz zorientowałam się, że wszyscy zebrani w barze mi się przyglądają. Zarumieniłam się lekko i podziękowałam za brawa, uśmiechając się szeroko.
- Wiesz, że gdy śpiewasz, wyglądasz pięknie? - odezwał się Marco po chwili, patrząc na mnie z iskierkami tańczącymi w oczach.
- Tylko gdy śpiewam? - zaśmiałam się serdecznie.
Marco mi zawtórował i pstryknął mnie palcem w nos.
- Racja. Ty zawsze wyglądasz pięknie.
~,~
Leon
Wyznanie Lary było dla mnie... szokujące. Jest moją przyjaciółką, taką, z którą mogę porozmawiać o wszystkim i pościgać się na motorze. Ale nigdy nie myślałem o niej w taki sposób. No bo jak, kiedy w moim umyśle ciągle siedzi Violetta? Już nie umiem wyobrazić sobie siebie z jakąś inną dziewczyną. Violetta jest jedyną, która może uczynić mnie szczęśliwym, tylko ją kocham i nigdy nie pokocham żadnej innej.
- Leon... - odezwała się, przerywając ciszę.
Otrząsnąłem się z zamyślenia i spojrzałem na nią.
- Hm? - mruknąłem, uśmiechając się lekko.
Violetta przygryzła wargę i mocniej ścisnęła moją dłoń.
- Przepraszam. - wyszeptała po chwili, spuszczając wzrok.
Przystanąłem i przyciągnąłem ją delikatnie do siebie.
- Za co mnie przepraszasz, Vilu? - zapytałem, odgarniając jej kilka niesfornych kosmyków z czoła.
Violetta westchnęła cicho i odpowiedziała:
- Za to, że odciągnęłam cię od pasji. Przecież kochasz jeździć na motorze, a zaniedbałeś to, bo byłeś zbyt zajęty mną.
Fakt. Ale ani razu nie pomyślałeś o motorach, gdy byłeś z nią. Podpowiedział mi głos w mojej głowie. I to też racja. Gdybym w tamtych chwilach, które spędzałem z nią, przynajmniej raz zatęsknił za torem... Ale nie. Ja cały czas myślałem o niej, bo jest dla mnie najważniejsza na świecie. Gdyby nie miłość, nie miałbym ochoty na jazdę na motorze, nie miałbym ochoty na nic. Zamknąłbym się w czterech ścianach i nigdy już nie wyszedł do ludzi. Miłość napędza mnie do działania. Violetta jest moją motywacją, dzięki niej robię coś ze swoim życiem.
- Violu, nie przepraszaj mnie. - pogłaskałem ją po policzku. - Nie mam ci tego za złe, bo tak naprawdę wcale nie tęskniłem za motorami. To moja pasja, racja, ale ty jesteś najważniejsza i gdy jestem z tobą, nic innego się nie liczy.
Violetta spojrzała na mnie z... przestrachem?
- Ale Leon, tak nie powinno być. - wyszeptała. - Boję się tego, że przeze mnie stracisz coś, co jest dla ciebie ważne.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, chcąc dodać jej otuchy.
- Violu, dzięki tobie zyskałem już tak wiele. - westchnąłem. - Nic nie stracę, mogę najwyżej zyskać jeszcze więcej.
Ona jakby nagle zrozumiała sens moich słów, bo odwzajemniła mój uśmiech i wspięła się na palce, by złożyć na moim policzku pocałunek.
- Kocham cię.
Ująłem jej rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę pięknymi alejkami parku.
- Ja ciebie też, Vilu. - dodałem jeszcze, całując ją w czubek głowy i przytulając do swojego boku.
~,~
Camila
Sama sobie próbowałam wmówić niemożliwe. Ja i Daniel to nigdy nie będzie rozdział zamknięty, bo go kocham i nie potrafię o nim zapomnieć. Ale co z tego, skoro ja dla niego nic nie znaczę? Mogę sobie jedynie pomarzyć o tym, że kiedyś jeszcze będę u jego boku szczęśliwa. Zaufanie w związku jest najważniejsze, a on mnie tym zaufaniem nie obdarzył. I to wystarczający powód do tego, by stwierdzić, że myliłam się, myśląc, iż Daniel Leiva mnie kocha.
A co takiego musiał zrobić, że ten chłopak nagadał mu tyle świństw? Musiał sobie czymś naprawdę zawinić, skoro teraz coś takiego go spotyka. Ja już dawno nauczyłam się, że wszystko ma swoje konsekwencje.
Dowiem się, kto jest dla ciebie ważny, a potem go zniszczę.
Cóż, to na pewno nie będę ja.
Daniel stracił w moich oczach wszystko, co dobre. Tego właśnie chciał? Bym uważała go za dupka? Jeśli tak, to mu się udało.
- Camila, chodź, ktoś do ciebie dzwoni. - usłyszałam z dołu głos mamy.
Wstałam z łóżka i szybko zbiegłam na dół, by wziąć od niej słuchawkę i przyłożyć ją do ucha.
- Słucham?
- Cam? Możemy się spotkać?
Cieszycie się, że rozdział jest wcześniej? :D Zadedykuję go Lady Godivie :) Iiii, chyba nie mam nic więcej do powiedzenia. Mam nadzieję, że wam się spodobał rozdział 49. :) Zapraszam też na bloga Mel Clarke, na którym niedługo powinien ukazać się wywiad ze mną. Kocham was wszystkich! <3 Następny rozdział prawdopodobnie w okolicach środy-czwartku. :)
Buziaki, M. ;*
Świetne! Nie spodziewałam się, że dzisiaj dodasz :)
OdpowiedzUsuńNie jest dobra w pisaniu długich komentarzy, więc napiszę tylko, że świetnie, jeszcze raz :)
Czekam z niecierpliwoscią na kolejny i pozdrawiam
Ola :)
Super zapraszam do mnie
Usuńleonetta-kocham.blogspot.com
"Cam" - Czyli nasz Daniel :D
OdpowiedzUsuńRozdział super i czekam na next ♥
Nikaś <3
Kiedy zauważyłam, że pojawił się nowy rozdział, prawie nie udusiłam mojego psa ze szczęścia :D Wszystko w tym rozdziale jest takie... wspaniałe! Najbardziej zainteresował mnie wątek Daniela i Diego, który za wszelką cenę chce się na nim zemścić. Mam nadzieję, że w końcu zrozumieją swoje błędy i wybaczą je sobie nawzajem ;)
OdpowiedzUsuńLeon i Violetta. Uroczy jak zwykle ;) Natalia i Maxi po prostu cud , miód i orzeszki! A jako wisienka na torcie Francesca i jej wspaniały występ! Martwi mnie tylko trochę sytuacja Cami. Ona kocha Daniela, tylko czuje się przytłoczona tą całą sytuacją. Mam nadzieję, że razem z przyjaciółmi uda jej się stawić czoła problemom!
No i oczywiście dziękuje za dedykacje, nie jestem godna :D No dobra, jest już późno, a ja świruje... Ściskam mocno i jeszcze raz dziękuje ;*
Tak szybko nowy rozdział? Kochana! Nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lary:( Taka nieszczęśliwie zakochana... I zdaje sobie sprawę z tego, że Leon nie spojrzy na nią inaczej niż na przyjaciółkę... Może jednak zjawi się ktoś, kto wymaże z jej serduszka Leona;> No oby!
Ludmiła i Federico... No jacie... po prostu urocze! Że też zawsze musi się pojawić wtedy, kiedy Lu jest w potrzebie. Czyżby ją śledził xD ;> Naszej blondynki też mi szkoda... Taka bidulka zagubiona w tym jej nowym "ja". Mam nadzieję, że Federico pomoże jej się odnaleźć w tym wszystkim:)
Leon i Violetta... No tak przepięknie opisujesz uczucia, którymi ją darzy! Chyba nie jedna z nas marzy o takim facecie, jak Leon!
No i Dan... jego też mi szkoda! Normalnie w dzisiejszym rozdziale prawie wszystkich jest mi żal xD No, ale to takie niefajne, ze się obwinia. Mam nadzieję, że jakoś sobie wszystko z Diego wyjaśnią i Dana przestaną gryźć wyrzuty sumienia. No i oby Cami go wysłuchała i pomogła... Chociaż może być tak, że jej powie, że to koniec, bo będzie się bał, że jego były przyjaciel ją skrzywdzi:( Takie to wszystko skomplikowane!
A! Zapomniałabym o Fran! Ona jest taka słodziutka! I utalentowana! I w ogóle! xD Luca i nieodłączne balony + straż miejsca, no uśmiałam się!
No... Chyba Cię zanudziłam;p Ale tak fajnie piszesz... I do tego tak genialnie... A jeszcze zapomniałabym dodać, że wspaniale i w ogóle brak słów, żeby wyrazić Twój geniusz!
Czekam na ten środek tygodnia, żeby znowu przeczytać coś cudowniutkiego!
Ściskam mocno;)
Jak Cam to Dan na 100%, tylko on ja tak nazywa.
OdpowiedzUsuńAle ty masz talent, Madziu. Mogę tak mówić? :D Madziu? XD
Ale chyba najlepsza akcja z Francescą, Lucą, balonami i strażą :D
Jesteś bardzo kreatywna. Zazdroszczę ci tego. Mam nadzieję, że nie skończysz bloga po 50 rozdziale jak Xenia :O
Uwielbiam cię czytać, jesteś niesamowita. To cud, że mogę znać (nawet przez Internet, tylko wiedząc że masz na imię Magda, tak? :D) taka wspaniałą osobę jak ty. I z góry przepraszam, że mój komentarz nie był taki długi jak chciałam by był :) Pozdrawiam i życzę weny.
Vielet <3
Cudownie, kochana!
OdpowiedzUsuń<333
Urzekło mnie to, jak Leon myśli o Vilu. To takie, awwwww, słodkie ♥
Nie mg się doczekać nexta ♥
Nareszcie opublikowałaś!
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisany rozdział. <3
Heh, Maxi wymęczy Naty. :D
Pozdrawiam! :)
Świetny :)
OdpowiedzUsuń-Czemu to robisz?
-Nie wiem.Ale chciałbym się dowiedzieć.Pomożesz mi -To było takie sweet <333
Fedemiła *.*
Biedna Naty
Co on ma z tym Maxim xD
Czekam na next
Zosia ;*
Czytam , czytam , a tu nagle koniec ;D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
Cam - tylko jedna osoba tak na nią mówi ;D
Fedemiłaaaaaaaaa . Piękne
Lara , Violetta , Leon - no mogą być kłopoty
Naxi <3 Kocham ich w Twoim opowiadaniu
Czekam na następny ;***
Ostatnio nie komentowałam. Czemu? Bo ja być leń :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle po przeczytaniu mam takie cholerne uczucie zazdrości. Jesteś ode mnie po prostu lepsza, dlatego. Bardzo bym chciała pisać jak ty, ale no kurde - leń patentowany to moje trzecie imię :D
Co do rozdziału... Boski! Cam - wiadomo, Daniel ;) Te uczucia Leona do Violi *_____*
Chciałam ci wstawić dłuuugi komentarz, ale (3 raz) - leń xD
// MV
Świetny rozdział i zapraszam do mnie : http://viluenmimundo.blogspot.com/ mam nadzieję, że wpadniesz ;)
OdpowiedzUsuńTo na pewno Dan. Tylko on tak się zwraca do naszej Rudej Jeśli nawet Cami, teraz da mu kosza, i nie będzie chciała się z nim spotkać, to niech Dan się nie poddaje, tylko zabiega o nią, tak jak zabiegał na początku, bo na pewno warto. Nie może jej stracić. A Cam, niech nie skreśla tak szybko Daniela. Niech mu pozwoli wszystko wyjaśnić. niech go wysłucha. On ją kocha, bardzo kocha i niech Camila sobie nie wmawia, że nie jest ważna dla Daniela, bo tak nie jest.
OdpowiedzUsuńLu jest teraz nie do poznania. Nic nie została z tej twardej, pewnej siebie dziewczyny. Stała się taka bezbronna i słaba. Teraz jeden nieodpowiedni ruch sprawi, że będzie cierpiała jeszcze bardziej niż teraz cierpi. Chce, aby ktoś o nią walczył tak jak Leon walczył o Violę? Myślę, że taka osoba się znajdzie. I będzie nią Fede. Tylko Lu musi bardziej otworzyć oczy i pozwolić Fede zbliżyć się do siebie. Jestem pewna, że za jakiś czas Fede będzie zabiegał o względy Lu i uczyni ją szczęśliwą.
W sumie tak myślałam, że Leon powie Larze, że w ich przypadku tylko przyjaźń. Sama dziewczyna niczego innego się nie spodziewała. Widziała jak Leon patrzy na Violettę, więc nie robiła sobie żadnych nadziei. Prawda jest taka, że z Violettą żadna nie ma szans. Myślę jednak, że to, że Lara powiedziała Leonowi o swoich uczuciach rzuciło z niej ciężar, który nosiła w sobie. Teraz tylko będzie musiała zapomnieć o miłości, ale to nie będzie niestety takie łatwe. Wierzę jednak, że w jej życiu pojawi się chłopak, który zakocha się w niej do szaleństwa i uczyni ją szczęśliwą.
Kocham Cię, Dzióbku <3
Okey, ja tu wchodzę przeczytać sobie jeszcze raz i patrzę, że mojego komenta nie ma! XD Czasami czytam bez logowania, więc pewnie dlatego...
OdpowiedzUsuńOkey, co do rozdziału...
Fajnie, że tak z dnia na dzień dodałaś ;) A jeżeli chodzi treść: Piękny! - chodzi mi ostyl pisania, zazdro :P Szkoda mi Lary, na dodatek heh, wyznała uczucia chłopakowi przy jego dziewczynie praktycznie. Końcówka notki lary smutna :(
Fedemiłka!!! heh, i ta końców - czemu to robisz? (...)
Wyścig Naxi?! :D
Marcesca!
Przemyślenia Leon'a...
Teraz rzucam hasła - bo brak słów (nie przez moje ubogie słownictwo XD, chociaż.. też :D)
Czyżby Daniel na końcu? ;) Ehh, czekam na następny rozdział i się wyjaśni :)
Jestem tragiczna! Przepraszam miałam skomentować już wcześniej, ale zawsze coś musiało mi przeszkodzić. No nic, zrobię to teraz ;)
OdpowiedzUsuń,,Mogę dołożyć to tego show z balonami" - kocham Lucę i te jego balony. Te sceny zawsze poprawiają mi humor. On jest taki zabawny. Jednak najbardziej urzeka mnie to, że ma chłopak pasję i robi wszystko, żeby ja rozwijać. Nieważne przecież co jest naszą hobby. Czy to śpiew, czy taniec, czy zbieranie znaczków, czy robienie na drutach, a może, tak jak w jego przypadku BALONY! Bo najważniejsze jest to, żeby się nie poddawać i być zdeterminowanym. Jestem z nim całym sercem ;)
Jak już wcześniej pisałam, szkoda mi Lary. Bo przecież to nie jej wina, ze ulokowała swoje uczucia w niewłaściwej osobie. Niestety taka jest prawda. Leon nigdy nie pokocha nikogo innego tak bardzo jak kocha Violettę, nikt inny nie będzie dla niego tak ważny, nikt inny nie jest w stanie go uszczęśliwić. I niech wszyscy mówią sobie co chcą, ja stawię czoła wszystkim hejtom, ale moim zdanie Leon i Viola bardzo do siebie pasują. Nie wyobrażam sobie żadnego z nich u boku kogoś innego. Tylko oni nawzajem są w stanie siebie uszczęśliwić.
Federico kocham w każdej odsłonie, a w roli bohatera to już w ogóle *.* Mateńko, jak ja czytałam o nim to aż w brzuchu czułam takie motylki, ubóstwiam go. Mnie tez może uratować z opresji, bo niby czemu nie? ;) Jak już wspominałam, niestety nie jestem fanką Femiły (znowu hejty; oj Diana, grabisz sobie, grabisz), ale cóż. Powiem tylko, że w Twoim opowiadaniu nawet ich wątek mnie urzeka i czyta mi się o nich zaskakująco przyjemnie ;*
Prawda jest taka, nie można zostawiać przyjaciół w potrzebie, a Daniel właśnie tak zrobił. To zupełnie zmienia postać rzeczy. Już wcale nie jest mi go tak szkoda i zaczynam współczuć Diego. Kurcze, wkurzyłam się. Tylko niech nie cierpi za to biedna Camila. Ona zasługuje na to co najlepsze. Niech nic się jej nie stanie ^^
Przez Lucę i te jego balony, zapomniałam napisać jak bardzo podobał mi się rozdział. Otóż rozdział bardzo mi się podobał (masło maślane xD - jak ja to uwielbiam, nie ma to jak poprawność językowa moich wypowiedzi ;)). Z niecierpliwością czekam na następny.
Twoja, Diana <3
Rozdział jest super ale nie po to pisze ten komentarz a mianowicie ostatnio znalazłam bloga który ma tą samą nazwe i dziwnym trafem camila poznała w tym opowiadaniu nowego chłopaka o imieniu daniel (wygląda identycznie jak ten z twojego opowiadanie he he co za przypadek ).Ale to jeszcze nie wszystko dodatkowo on mówi na nią cam co za zbieg okolicznościa
OdpowiedzUsuńJak coś to adres tego bloga http://dame-tu-amor.blogspot.com