Violetta Story, chapter 46.
Ludmiła
Powoli zmierzałam w kierunku swojego domu. Moje obcasy miarowo uderzały o chodnik, na ramionach czułam chłód wieczornego powietrza. Długie włosy łaskotały mnie po plecach. Próbowałam się skupić na fizycznych doznaniach, by choć na chwilę zapomnieć o burzy uczuć, jaka się rozpętała w moim sercu.
Przecież mnie to nie powinno spotykać. Ja, Ludmiła Ferro, nigdy nie musiałam borykać się z tego typu problemami. Omijały mnie szerokim łukiem. A może ja od nich uciekałam?
Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do domu, starając się nie hałasować. Ściągnęłam ze stóp niewygodne buty i udałam się do kuchni, gdzie zastałam tatę czytającego gazetę.
- Cześć. - przywitałam się, ale on nie zwrócił na mnie większej uwagi, tylko kiwnął delikatnie głową. - Gdzie mama?
Uniósł głowę znad gazety i ujrzałam człowieka zmęczonego życiem. Miał wory pod oczami i smutny wzrok.
- Na górze.
Gdy wrócił do czytania gazety, znowu zobaczyłam surowego ojca, który nigdy nie ma czasu dla swojej córki. Z lekkim westchnieniem wycofałam się z kuchni i weszłam po drewnianych schodach na górę.
- Lu, powiedz mi, czy chodzi o chłopaka?
Odwróciłam się gwałtownie. Mama stała z zatroskaną miną w drzwiach swojego gabinetu.
- O co? - pisnęłam. - Nie! Ja się nie przejmuje chłopakami, przecież wiesz.
Mama potrząsnęła głową, a jej włosy związane w koński ogon zatańczyły wokół jej twarzy, tak bardzo podobnej do mojej.
- Nie przejmujesz się tymi, którzy nie mają dla ciebie znaczenia. - powiedziała. - Widocznie jednak któryś skradł twoje serce.
Czy Nico skradł moje serce? Zdecydowanie sprawił, że zaczęło wybijać szybszy rytm. Co w takim razie z Federico, od którego nie mogę oderwać wzroku?
- Nie, żaden nie skradł mojego serca. - zaprzeczyłam. - Ale owszem, zakochałam się. Wpadłam po uszy, mamo. - ostatnie zdanie wypowiedziałam panicznym tonem.
Na twarzy mojej rodzicielki pojawił się szeroki uśmiech, który starała się ukryć, ale jej się nie udało.
- Tak długo czekałam! - zawołała, po czym rzuciła mi się na szyję.
~,~
German
Rozdział zamknięty. Do przeszłości się nie wraca, a przynajmniej ja sobie obiecałem, że nie będę. A więc, gdy wszystko zaczęło powoli układać się po mojej myśli, coś musiało pójść nie tak. Oto stał przede mną ktoś, kto całym sobą reprezentował moją przeszłość. W jej uśmiechu, w jej oczach, w jej sposobie odgarniania włosów i stąpania po posadzce widziałem przeszłość - inaczej nie mogłem.
- Jade, powiedz mi, co tym razem... - zacząłem, ale ona jak zwykle nie dała mi dojść do słowa i przerwała mi tym swoim piskliwym głosem.
- Ależ nie ma się o co martwić, German! - zawołała. - Ja ci już wszyściuteńko wybaczyłam, don't worry. - po tych słowach uśmiechnęła się szeroko i odgarnęła włosy.
Zawsze strasznie denerwował mnie ten gest.
- Jade, musimy sobie chyba coś wyjaśnić... - spróbowałem po raz kolejny, odrobinę zirytowany.
Ona jednak albo chciała zrobić mi na złość, albo nie zmądrzała przez ten czas, jaki się nie widzieliśmy.
- No już, już. - zaświergotała. - Uspokój się i zaproś mnie do środka.
Otworzyłem usta, ale Jade już przeszła obok mnie i zamaszystym krokiem wparowała do salonu. Rozejrzała się po pomieszczeniu i klasnęła w dłonie, jakby nagle wpadła na jakiś genialny w jej mniemaniu pomysł.
- Trzeba będzie przemalować salon na niebiesko, ten kolor jest w tym sezonie niemodny. - stwierdziła, ze sceptyzmem przyglądając się kremowym ścianom.
Zaraz, zaraz, jakie przemalowywanie!? Co jest?! Co ona tu w ogóle jeszcze robi? Taki ze mnie mężczyzna, a nie potrafię nawet raz a porządnie jej powiedzieć, że nie ma czego szukać w tym domu?
- Jade, powinnaś wyjść. - oświadczyłem twardo.
Może i byłem w jakimś stopniu z siebie dumny w tamtym momencie, ale starałem się tego nie okazywać.
- Że co proszę? - pisnęła Jade. - Ja mam wyjść? Nie, nie, nie, German, czy ty rozmawiasz z meblami?
Wzniosłem ręce ku górze. Jak można być aż tak niekumatym? Powtarza się sytuacja z tamtego roku, gdy próbowałem jej wmówić, że nasz związek jest skończony i nigdy jej tak naprawdę nie kochałem. Wtedy też trochę czasu zajęło jej skojarzenie wszystkich faktów i złożenie ich w logiczną całość.
- Nie, mówię do ciebie. - zaprotestowałem. - Ty musisz wyjść, nie meble. Kto normalny rozmawia z meblami?
Jade założyła ręce na pierś i zmrużyła oczy.
- No właśnie chyba nikt. - miała niepewną i skupioną zarazem minę. - Czy ty jesteś normalny, a może ja po prostu...
W tym momencie nie wytrzymałem i złapałem ją za ramiona, potrząsając nią lekko.
- Jade, musisz stąd iść! - krzyknąłem jej dobitnie prosto do ucha. - Po co w ogóle przyszłaś? - odsunąłem się od niej i zmarszczyłem brwi.
Zrobiła naburmuszoną minę i znowu odgarnęła włosy.
- Myślałam, że może moglibyśmy do siebie wrócić, wziąć ślub i być szczęśliwą rodziną, razem z Violetką i...
Zaśmiałem się nerwowo i wyprowadziłem ją za drzwi.
- Miło było cię znowu zobaczyć! - zawołałem jeszcze i zamknąłem szybko drzwi, by przypadkiem znowu się nie wślizgnęła do środka.
~,~
Violetta
- Mira el cielo, intenta cambiarlo, piensa qué quieres y corre a buscarlo! - zaśpiewałam głośno, tanecznym krokiem wchodząc do domu.
Zamknęłam za sobą drzwi i okręciłam się wokół własnej osi. Byłam szczęśliwa, autentycznie szczęśliwa. Bawiłam się w najlepsze z przyjaciółmi, pomogłam Luce i spędziłam trochę czasu sam na sam z Leonem. Czego chcieć od życia więcej?
- Kolacja!
Stanęłam jak wryta w progu salonu. Kto robił kolację? Kto tak krzyczał? Kogo potrawy tak pachniały?
- OLGITA!
Kobieta podniosła mnie i przytuliła do siebie mocno, prawie mnie dusząc, ale nie zwróciłam na to uwagi. Byłam zbyt zaskoczona i szczęśliwa, a zarazem wzruszona, by przejmować się takimi drobiazgami jak mały niedobór powietrza. Olga pachniała truskawkami i jakimiś tanimi perfumami, jak zawsze. Kochana Olga!
- Księżniczko moja kochana, jak ja za tobą tęskniłam! - zawołała Olga, odsuwając mnie od siebie. - Niech no ja ci się przyjrzę. Ale z ciebie chudzina! Chodź, idziemy jeść. - pociągnęła mnie za rękę.
Zaśmiałam się i podążyłam za nią. Usadziła mnie na moim stałym miejscu przy zastawionym stole i oddaliła się do kuchni.
- No dobrze, ale w takim razie nie możemy... - Ramallo urwał wpół zdania.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok i zerwałam się z miejsca, by rzucić mu się w ramiona. Objął mnie mocno, a ja przytuliłam się do niego, tak jak kiedyś. Tata, który wszedł zaraz za nim do pomieszczenia, przyglądał nam się z uśmiechem.
- No już, do stołu! - zarządziła Olga.
Wypełniliśmy jej polecenie i już po chwili wszyscy delektowaliśmy się jej przepysznymi potrawami.
~,~
Tomas
Widziałem. Och, przecież to widać na kilometr! Jak on mógł w ogóle pomyśleć, że uda mu się to ukryć? W końcu Tomas wie wszystko. I umie podsłuchiwać.
Kiedy twój kumpel zakochuje się w twojej dziewczynie, którą na dodatek kochasz całym swoim sercem, robi się dosyć niezręcznie. No bo jak się zachować w takiej sytuacji? Przecież nie mogę na niego nakrzyczeć, w końcu nic nie zrobił. Tylko się zakochał. To tak jakbym miał pretensje do Stefy o to, że jest piękna i przez to chłopaki na nią lecą.
Westchnąłem głęboko i przeciągnąłem dłonią po włosach. Co zrobić? No co? Wiecznie tylko te problemy... A gdyby tak one znikły? A gdyby tak wszyscy byli szczęśliwi, zero zmartwień i zero porażek, tylko kolorowy i pozytywny świat, bez cierpienia... Byłoby zdecydowanie prościej.
Ale kto powiedział, że będzie łatwo przebrnąć przez życie, które wiecznie rzuca nam kłody pod nogi?
- Znowu jesteś smutny. - rozległ się głos, a po chwili obok mnie pojawiła się sylwetka Agus. - Zaczynasz mnie denerwować.
Zaśmiałem się ponuro i poklepałem miejsce obok siebie. Ona jednak założyła ręce na pierś i zmrużyła oczy.
- Nie. - odezwała się w końcu. - Tym razem musisz sam sobie poradzić. Nie możesz wiecznie polegać na jedenastolatce. - po tych słowach oddaliła się.
Nawet dziecko postanowiło zostawić mnie samego z problemem. Ale może i Agus ma rację? Może powinienem wreszcie ruszyć tyłek i spróbować coś zrobić sam?
~,~
Violetta
Słońce świeciło mocno, ogrzewając moje odkryte ramiona i twarz. Dookoła ćwierkały ptaki, natura budziła się do życia po nocy. Ranek był zawsze moją ulubioną porą dnia. Największe pole dla wyobraźni jest wtedy, gdy niewiele stało się naprawdę. Możesz wymyślać różne scenariusze nie mając żadnych zahamowań.
- Violetta, zapisałaś się już na castingi? - zapytała Naty, podbiegając do mnie ze zdyszanym Maxim u boku.
Pokiwałam energicznie głową, na co brunetka uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła swojego chłopaka do stolika, przy którym stał przedstawiciel You-Mix zbierający zgłoszenia. Zaśmiałam się i ruszyłam dalej, witając się ze wszystkimi po kolei.
- Violu, chodź tutaj na chwilę. - poprosiła mnie Angie, więc weszłam do sali instrumentalnej, skąd dochodził jej głos.
Stała przy keybordzie i ze skupieniem przyglądała się zapisanej nutami i słowami kartce papieru. Miała rozczochrane włosy, a sweter, który zarzuciła sobie na ramiona był cały pognieciony.
- Zaśpiewaj to proszę. - podała mi kawałek papieru, na którym widniały słowa nabazgrane w pośpiechu czarnym długopisem.
Rozległy się pierwsze dźwięki wygrywane przez Angie na keybordzie i zaczęłam śpiewać:
Si te sientes perdido en ningun lado
Viajando a tu mundo del pasado
Si dices mi nombre yo te ire a buscar
Si crees que todo esta olvidado
Que tu cielo azul esta nublado
Si dices mi nombre te voy a encontrar
Es tan fuerte lo que creo y siento
Que ya nada detendra este momento
El pasodo es un recuerdo
Y los sueńos crecen siempre creceran
Gdy skończyłam śpiewać, spojrzałam na Angie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Angie, to twoja piosenka? - zapytałam, na co ona skinęła głową. - Jest niesamowita!
Ona odgarnęła splątane włosy z twarzy i zebrała porozrzucane nuty.
- Dziękuję, Violu, ale ona nie jest jeszcze skończona. - podążyłyśmy razem na korytarz. -Wiesz, dzisiaj gdy weszłam do Studia uformowała mi się w głowie, choć melodię słyszałam już od kilku dni.
Pomyślałam o Nuestro Camino, piosence, którą napisałam w Madrycie. Byłam wtedy zrozpaczona po utracie Leona i przyjaciół. Ona także przyszła znienacka, tak jak ta do Angie. W jednej chwili jej nie było, a w drugiej już widniała na papierze.
- Też tak często mam. - pokiwałam głową. - Piosenki przychodzą i odchodzą, ale sęk w tym, żeby umieć je złapać i zatrzymać przy sobie.
Angie spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Violu, to bardzo mądre słowa. Może zostaniesz poetką? - uniosła brwi i szturchnęła mnie żartobliwie w bok.
Zaśmiałam się głośno i także ją lekko popchnęłam. Zawtórowała mi śmiechem.
- Chyba na razie zostanę przy pisaniu piosenek. Ale może kiedyś... - zachichotałam.
~,~
Daniel
Zawsze starałem się nie oglądać za siebie i żyć tym, co jest, a nie tym, co kiedyś było i nie wróci. Wiedziałem, że powracanie do przyszłości przysparza tylko problemów i bólu, a tego nie chciałem. W Buenos Aires miałem być przede wszystkim szczęśliwy. I jak na razie szło całkiem nieźle.
Mogłem się jednak spodziewać, że sielanka nie będzie trwała długo. W moim przypadku nigdy tak nie było. Może to pech, a może coś innego - cóż, w każdym razie, nieszczęścia lgną do mnie jak magnes.
Coś wisiało w powietrzu, musiałem tylko dojść do tego, co to jest. Ktoś się zbliżał. Kto, kto powinien pozostać daleko. Daleko ode mnie. Daleko od moich przyjaciół i mojej Cam. Daleko od tego miasta.
Zmrużyłem oczy i ze skupieniem rozejrzałem się po kolorowym parku. Wszystko było na pozór spokojne. Ale pozory mylą, już dawno się tego nauczyłem. Lepiej nie wyciągać pochopnych wniosków, bo to tylko przysparza problemów. Wynikają z tego niepotrzebne nieporozumienia, a czasem nawet kłótnie, które nie kończą się dobrze.
Lepiej dobrze się przyjrzeć, zanim się stwierdzi, że wszystko w porządku.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę, Leiva.
Bingo. Ja się chyba nigdy nie mylę. Chociaż czasami byłoby to wskazane.
~,~
Ludmiła
Zajęcia tańca? Były jednymi z moich ulubionych, dopóki uczył ich Gregorio. Nasza obecna nauczycielka Jackie nie potrafi dostrzec we mnie potencjału, tego, który widział we mnie Gregorio. Zdawał sobie sprawę z tego, że jestem najlepsza z całej tej grupy amatorów.
- Ludmiła, skup się, proszę! - zawołała Jackie, gdy po raz kolejny pomyliłam kroki.
Och, no cóż. Federico musiał jak na złość ustawić się obok mnie. Nie moja wina, że ma na sobie ciasną koszulkę i bardziej fascynuje mnie to, jak napinają się jego mięśnie, niż to, czy mam się teraz okręcić czy podskoczyć.
- Nie wpadaj na Naty, Ludmiła! - zwróciła mi znowu uwagę, a ja tupnęłam nogą z frustracją i odeszłam na bok.
Jackie wyłączyła muzykę i spojrzała na mnie z przyganą.
- Ludmiła, nie będziemy przerywać lekcji tylko z twojego powodu. Tańczysz albo wychodzisz.
Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. No tak, przecież Ludmiła Ferro nigdy nie myli kroków. Za to dzisiaj je pomyliłaś tysiąc razy, panno idealna. Nawet moje myśli są przeciwko mnie! Co się w ogóle dzieje?!
- Przepraszam, ja po prostu nie potrafię się skupić i... - byłam zdziwona tym, co właśnie mówię, ale kontynuowałam: - Przepraszam, jestem do niczego.
Kiedy ja ostatnio przyznałam się do błędu? Hm... Nigdy. Co się ze mną stało? Co się stało z tamtą Ludmiłą?
- No dobrze, spróbujmy jeszcze raz, co? - Jackie uśmiechnęła się lekko.
Pokręciłam głową.
- Nie mogę się połapać w tych wszystkich krokach, Jackie, gubię się... - powiedziałam płaczliwym głosem.
Jak miałam spróbować jeszcze raz, skoro kompletnie nie wiedziałam, jaki układ tańczymy i jakie są kroki?
- Na razie obserwuj nas. - poleciła nauczycielka. - A po zajęciach pomoże ci... Federico. - po tych słowach wróciła do prowadzenia lekcji.
A ja stałam jak słup soli, nie wiedząc, jak się zachować. W sumie już nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dlaczego akurat Federico? Nie mogła powiedzieć Maxi albo Leon, czy nawet Tomas?
Federico?
Wpadłam po uszy.
~,~
Francesca
Wyszłam zdyszana z sali tanecznej zaraz za rozprawiającymi o czymś Leonem i Violettą. Uwielbiałam patrzeć na ich roześmiane twarze. To moi przyjaciele i gdy są szczęśliwi, ja też jestem.
- Fran, nie widziałaś gdzieś Daniela? - zapytała Cami, doganiając mnie. - Nie było go na zajęciach z Jackie.
Rozejrzałam się dookoła. Rzeczywiście, nie widziałam go od jakiegoś czasu. Zniknął nagle i na pewno niedawno, bo śpiewał ze mną na zajęciach z Angie niecałe dwie godziny temu.
- Nie widziałam. - odparłam, kręcąc głową. - Nie mówił ci, gdzie idzie?
- Problem w tym, że nie mówił. - westchnęła. - Zniknął nagle, bez słowa.
Zastanowiłam się chwilę, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Daniel zawsze informował Cami, jeśli gdzieś szedł. To była taka ich niepisana tradycja. Jedno zawsze wiedziało, gdzie jest drugie.
- Na pewno musiał iść do domu, czy coś. - pocieszyłam przyjaciółkę. - Niedługo pewnie wróci.
Cami pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko, by pokazać mi, że już się nie martwi. Nie dałam się nabrać. Zauważyłam kątem oka Violę, Leona, Stefy, Naty, Tomasa, Marco i Maxiego w kącie korytarza. Śmiali się głośno, więc pociągnęłam Camilę za sobą w ich kierunku, by choć trochę się rozweseliła.
~,~
Naty
Zaraz po zajęciach z Pablem, na których rozmawialiśmy o sprawach związanych z reality show, cała nasza grupa wyszła na korytarz. Normalnie udalibyśmy się do Resto, bo nie mieliśmy w planie już żadnych lekcji, ale zostały ogłoszone castingi. Tak więc większość uczniów Studia zebrała się w korytarzu przy sali głównej.
Przestępowałam nerwowo z nogi na nogę. Nie potrafiłam opanować emocji, byłam tak zdenerwowana, że miałam wrażenie, iż zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Marotti wyczytywał po kolei różne nazwiska, niektóre mi znane, a niektóre zupełnie obce. W tłumie nie mogłam dostrzec Maxiego czy kogolwiek innego z naszej paczki, kto potrafiłby dodać mi otuchy i uspokoić zszargane nerwy.
- Natalia Navarro!
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do sali, zamknęły się za mną drzwi... Powtarzałam sobie w duchu, że przecież już raz to przeżyłam, że to nic strasznego, najwyżej się nie dostanę. Ale mimo to dłonie mi się trzęsły i nie mogłam powstrzymać drżenia głosu, gdy przywitałam się z Marottim i nauczycielami.
- Zaczynaj, Naty. - poprosiła z lekkim uśmiechem Angie.
Wzięłam do ręki mikrofon i otworzyłam usta. Gdy zaśpiewałam kilka pierwszych słów, wiedziałam, że rzeczywiście nie było się czego bać. Muzyka jest we mnie.
~,~
Leon
Violetta zdobyła dużo pewności siebie przez ten rok. Ale nie zmieniło się to, że przed każdym ważniejszym występem obgryza paznokcie, w nerwach odgarnia włosy do tyłu i skubie dolną wargę. Cóż, może i wygląda przy tym uroczo, ale nie lubię, gdy się denerwuje.
- Violu, uspokój się, nie ma się czego bać, przecież wiesz. - starałem się ją uspokoić, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
Violetta ujęła moją dłoń i ścisnęła ją tak mocno, że chyba połamała mi wszystkie kości. Syknąłem cicho, ale ona nie zwróciła na to uwagi. Przytuliła policzek do mojej obolałej dłoni i przymknęła oczy.
- Hej, zmiażdżyłaś mi dłoń. - rzuciłem jakby od niechcenia.
Otworzyła oczy i gwałtownie odsunęła mnie od siebie.
- Przepraszam, Leon, przepraszam... - wymamrotała, obgryzając paznokcie.
Złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem do siebie najbliżej, jak się dało. Oparłem swoje czoło o jej czoło i uśmiechnąłem się lekko.
- Kurde, ale ty jesteś przystojny. - przytuliła się do mnie mocno, na co się roześmiałem.
Mimo nerwowości potrafiła przynajmniej rozbawić człowieka w takim momencie. Z głównej sali wyszła uśmiechnięta Naty i podskoczyła, okręcając się wokół własnej osi.
- Ale było wspaniale! - zawołała, odchodząc w podskokach.
- Oni chyba jej coś dali! - Violetta omal nie zachłysnęła się powietrzem. - Ja nie chcę tam iść, Leon!
Powstrzymałem wybuch śmiechu i przytuliłem ją do siebie mocno, by przestała wymachiwać rękami. Siedzieliśmy tak przez chwilę, wsłuchując się w głos Marottiego, który co kilka minut wyczytywał nowe nazwisko z listy.
- Nie ma Daniela. A co jeśli nie przyjdzie? Przecież musi wystąpić! - podbiegła do nas zdenerwowana Camila.
Viola podniosła się i spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie możesz do niego zadzwonić? - zmarszczyła brwi.
Camila otworzyła szeroko oczy i wyjęła telefon z kieszeni szortów, po czym szybko wybrała numer Daniela i przyłożyła komórkę do ucha.
- Nie odbiera. - oświadczyła po kilku chwilach. - Martwię się, Violu, co robić, co mam robić?
Jest rozdział se, o. Ogólnie był napisany, ale miałam problemy z komputerem i przepadł i trochę czasu mi zajęło napisanie go od nowa i dlatego jest dopiero teraz. Ale jest i to jest chyba najważniejsze. Ogólnie wyszedł taki nijaki, ale... Ehh... Smutno mi i nie mam nastroju na pisanie jakichś długich przemów. Kocham Was, ale to chyba już wiecie. Do następnego, bla, bla, bla...
Buziaki, M. ;*
Ludmi i Fede ♥
OdpowiedzUsuńmoja kochana się gubi :(
chcę next <3
genialny rozdział ♥
<333
OdpowiedzUsuńGENIALNY!!
FEDEMIŁA!!
Czekam na next
Pozdrawiam
Madzia robaczku ty mój !
OdpowiedzUsuńTwój rozdział rozweselił mnie chociaż na chwilkę, na chwilę
poczułam się szczęśliwa, dziękuję ci za to ze na mojej twarzy pojawił się uśmiech ;).
Ty wiesz dobrze z jakiego powodu bo ty masz ten sam i Xenia też, moze to nie nawiązuje do tematu, ale musimy być silne i damy radę, bo nasza 4 jest jedyna i niepowtarzalna, musimy o tym pamiętać :*.!
Co do rozdziału, jest wspaniały, strasznie podobała mi się rozmowa mamy i Lu, była taka jaka powinna być matki i córki, Ludmila sie wacha nie wie kogo kocha, ale pewne jest to że do Federico czuje coś wyjątkowego i w dodatku ma jej pokazać kroki <3 uroczee to będzie ! xD.
Naty śpiewała, ehh ona ma ogromny talent, ciesze się że to pokazałaś ;)
Napisałabym więcej ale się spieszę;/
Kocham Cię pamiętaj o tym ;)
Całuję ;)
Maja ;)
Ludmiła i Frederico <3
OdpowiedzUsuńMam do nich słobość, a jeszcze dodatkowo tak pięknie, słodko i wgl świetnie to opisujesz zwłaszcza z perspektywy Ludmiły *,*
Ja też tak chcę pisać, foch ;c
Bardzo mi się podoba Leośek u ciebie *-* Taki słodziak z niego z Violą <333
Rozwaliło mnie to, zę Naty biegła w podskokach, a Violetta z tekstem "Chyba jej coś dali."
Hahahahah xD
Pozdarwiam ;*
Świetne, jak zawsze :D - tylko tyle umiem napisać.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanko: w jakim programie zrobiłaś nagłówek i skąd wzięłaś tło??? :D
Mercedes
Nagłówek zrobiła nasza jedyna i niepowtarzalna Maja Wilczek <3 :* :D
UsuńA co do tła - to była jakaś Picasa Web Albums, jeśli dobrze pamiętam, ale nie jestem pewna. Wpisz sobie w google tła Picasa Kanon i kliknij w pierwszy wynik, jeśli się nie mylę, to znajdziesz tam coś dla siebie. :)
Buziaki,
M. ;*
I po raz kolejny na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech czytając rozdział.
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie, to jak opisujesz to wszystko strasznie mi się podoba.
Wątek Ludmiły... Dlaczego ma pecha, że musi jej pomagać akurat taki przystojny, napinający mięśnie Federico? xD
I ten tekst Violetty: "Kurde, ale ty jesteś przystojny" mnie rozbawił :D
Mogłabym nawijać i nawijać, ale jest to naprawdę niepotrzebne. Powiem krótko: genialny! <3 Z niecierpliwością czekam na 47.
Pozdrawiam, Caro ;)
super :)
OdpowiedzUsuńjestem nowa, ale nie umiem pisać długich komentarzy.
ogólnie nie umiem pisać komków, więc przygotuj się na to, że ode mnie rzadko będzie koemntarz :P tylko jak będzie mi się chciało :)
Cześć.
OdpowiedzUsuńTwojego bloga czytam od dawna, ale dopiero dzisiaj zdecydowałam się skomentować. :)
Piszesz naprawdę wspaniale i z każdym nowym rozdziałem zaskakujesz czytelników coraz bardziej.
To mi się u ciebie podoba.
Nie powiem o tej prostocie, bo o tym mówią ci wszyscy, więc już to wiesz :)
Chciałabym także się zareklamować, przepraszam, że tutaj, a nie w zakładce reklama, ale tam już wkleiłam link... Tyle, że wiem dobrze, że bloggerki zazwyczaj niezbyt często zaglądają do tego typu zakładek, a mi bardzo zależy na tym, abyś weszła na mojego bloga. :)
Mel.
No i kurde zapomniałam się zareklamować z tego wszystkiego xD
UsuńMądra ja.
http://violetta-blogowa-sfera.blogspot.com/
Witaj :)
OdpowiedzUsuńna początek muszę Ci powiedzieć, ze piszesz wspaniale!
Jest dużo emocji i uczuć <3
ja dopiero zaczynam, wiec moze wpadniesz ? :)
http://naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com/
Uprzedzam, że mój komentarz nie będzie długi, gdyż niedawno wróciłam ze szkoły. Eh, chcę już wakacje!
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle przewspaniały. Zawsze podziwiałam cię za to, że tak dużo zawiera jedna część. Pozdrawiam! :
Jak dobrze jest przeczytać o szczęściu <3
OdpowiedzUsuńVioletta i Leon szczęśliwi, ale mam nadzieję, że to nie cisza przed burzą, że ich problemy będą omijać szerokim łukiem.
W sumiee nie do końca szczęśliwi, bo u Lu nie dzieje się za dobrze, ale lubię zagubioną, bezbronną, nie radząca sobie z problemami dnia codziennego Lu, bo wtedy widać jej duszę, prawdziwą duszę, którą tak uwielbiam. Lu nie jest za bardzo zadowolona, że Fede jej pomoże, ale to dlatego, że wpadła po uszy, Włoch powoli wkrada się do jej serca. Mam nadzieję, że Fede coś z tym zrobi, że odkryje już całkowicie tą dobrą Lu, że będzie miał na nią duży wpływ.
Kibicuje im bardzo, bardzo.
Ale nie podoba mi się fragment Dana. Znaczy podoba mi się, jak jest napisany, ale nie podoba mi się, bo nadciągają do niego jakieś czarne chmury.
Mam nadzieję, że to nic złego.
Maddy Kocham Cię<3
Wcale nie wyszedł nijaki, wyszedł super!!! Ludmiła i jej problem z Fede, szczęśliwa Leonetta! No, nie. Daniel się spóźni? - Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńLUDMIŁA I FEDE, LUDMIŁA I FEDE i wiesz co jeszcze ? LUDMIŁA I FEDE <333
OdpowiedzUsuńnadrobiłam dziś cały twój blog, nie było łatwo, ale mnie wciągnął, jeszcze twój styl pisania jest wspaniały *-* Federico ma pomóc Ludmile w tańcu ? Daj szybko następny, bo się skręcę :o Ogólnie cały rozdział jest wspaniały i całkiem długi.
Pozdrawiam i czekam na next ^^
No jak tam Madziulka? Co tam u ciebie?
OdpowiedzUsuń:)
Ogólnie to rozdział genialny, ale nie będę przesadzała, oczywiście.
hahahha. Widziałam cię na fejsie, w tym jednym filmiku. Chłopak w szarej bluzie zasłaniał mi ciebie. :( Ale pod koniec widziałam! hahah Rzeczywiście jesteś ciotą. :)
Dobra, ale rozdział. :D
Eh... Ludmi i Fede. Nie mogę uwierzyć, że dzieje się coś takiego. Bo właściwie niektórzy myślą, że Lu sb nie zasłużyła na miłość. I jest mi wtedy bardzo przykro, no bo ona jest przecież o taaaaaaaaaaaaaakaaaaaaaaaaaaaaaa wspaniała! Najlepsza, najcudowniejsza. Eh... No nieważne.
Kocham cię za ten rozdział. Buźki i te sprawy!
No to lecimy na finał?
SI ES POR AMOR POPROSZĘ!
Xenia <3