Violetta Story, chapter 62.
Camila
Dopiero gdy wróciłam do domu, zdałam sobie sprawę, jak nieracjonalnie się zachowałam. Ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Wręcz podobała mi się świadomość, że właśnie zrobiłam coś kompletnie szalonego, nie myśląc o konsekwencjach. Nie zastanawiałam się nad tym, czy powinnam odrzucić Daniela, czy może jednak nie. Po prostu pozwoliłam mu mówić, że mnie kocha, pozwoliłam mu trzymać mnie za rękę i obejmować. Tak bardzo za tym tęskniłam. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo. Jego miłość jest dla mnie niczym tlen, potrzebna do życia. Na szczęście on nigdy nie przestał mnie kochać.
Co ty w ogóle robisz, Cami? Zatracam się w miłości - odpowiedział jakiś głosik w mojej głowie. Tak. Chyba właśnie to robię. Zapominam o wszystkim innym, zostaje tylko to piękne uczucie, które sprawia, że dosłownie unoszę się nad ziemią. Jak mogłam próbować zabić tą miłość? Jest najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało.
- Cami, albo mi teraz powiesz, dlaczego się tak szczerzysz, albo się naprawdę obrażę. - moje rozmyślania przerwała Violetta.
Odwróciłam głowę i kolejny raz uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciółki. Spotkałyśmy się w drodze do Studio i pewnie Viola chciała ze mną porozmawiać, ale jedyne, na co miałam ochotę, to uśmiechanie się. Zresztą, gdybym spróbowała ułożyć jakieś sensowne zdanie, to nic by z tego nie wyszło.
- Jestem szczęśliwa. - odpowiedziałam krótko. - A ty nie?
Violetta zmrużyła oczy i przyjrzała mi się podejrzliwie. Już chciała rozpocząć paplaninę na temat "Przyjaciółki mówią sobie wszystko", gdy przed nami wyrosła postać Leona. Wziął Violę za rękę i pocałował ją w policzek, a ona posłała mu lekki uśmiech. Ucieszyłam się, że coś odwróciło uwagę Violetty ode mnie i ponownie zatopiłam się w myślach. Nie to, żebym nie chciała podzielić się z przyjaciółką swoim szczęściem, tylko... Chciałam zaczekać na właściwą porę, bo zdradzanie wszystkiego od razu może się czasami okazać fatalne w skutkach. Niestety coś o tym wiem.
- Wiem, że chodzi o Daniela. - wyszeptała Viola, gdy wchodziłyśmy do budynku Studio.
Spojrzałam na nią zdezorientowana, ale ona tylko mrugnęła do mnie i odeszła wraz z Leonem w kierunku auli. Powinnam się tego spodziewać, przecież Viola instynktownie wyczuwa wszystko, co związane ze mną, Francescą czy inną bliską jej osobą. To czasami przerażające, bo próbuję coś ukryć, a ona czyta ze mnie jak z otwartej księgi.
Pomachałam kilku osobom w drodze do sali instrumentalnej, gdzie zaraz miałam zajęcia z Beto. Wypatrywałam Daniela, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć. W sali nauczyciela muzyki było już kilka osób. W kącie pomieszczenia siedziała Ludmiła w towarzystwie Federico i Natalii, a zaraz obok nich Francisco i Maxi, rozmawiający o czymś z ożywieniem. Chciałam do nich podejść, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął z powrotem na korytarz. Daniel zbliżył się do mnie i ujął mój podbródek.
- Tęskniłaś?
Wyrwałam się z uścisku i pokazałam mu język.
- Może tak, a może nie.
Zaśmiał się, a w jego oczach zatańczyły wesołe ogniki. Zaraz jednak mina mu zrzedła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wpatrywał się w jakiś punkt ponad moim ramieniem, a więc odwróciłam się i podążyłam za jego wzrokiem. W wejściu do Studio stał jakiś chłopak, dobrze zbudowany, o kruczoczarnych włosach. Wyglądał na zagubionego, jakby nie wiedział, dlaczego się tutaj znalazł. Gdy pochwycił spojrzenie Daniela, natychmiast zmienił wyraz twarzy - ironiczny uśmieszek wykrzywił jego usta i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, na kogo patrzę. Może i widziałam go dwa czy trzy razy w życiu, ale zapadł mi w pamięć.
- Diego. - syknął Daniel, jakby czytając mi w myślach. - Cholera.
No właśnie.
~,~
Lara
Czułam się przede wszystkim opuszczona i to chyba najbardziej bolało. Jakoś bym zniosła to, że ojciec zataił przede mną fakt, iż mam brata, gdyby tylko postarał się jakoś naprawić swój błąd. A on po prostu przestał się do mnie odzywać, jakbym to ja zrobiła coś złego. Zachowywał się w stosunku do mnie oschle, chociaż to ja byłam tą poszkodowaną. I to jeszcze nie było najgorsze. Najgorsze było to, że zapomniał całkowicie o moich uczuciach i pozwolił mi cierpieć w samotności. A ja powoli się rozpadałam. Na małe kawałeczki, które pewnie tylko on potrafi złożyć.
Moja psychika była już w naprawdę kiepskim stanie, bo zdecydowałam się poszukać pomocy u Leona. Po tym, jak Nico wyjawił mi sekret, przestałam się do Verdasa odzywać. Bałam się tego, co powie, gdy się dowie o tym, że Nico to mój brat. W końcu między innymi przez to przeklęte pokrewieństwo Ezequiel został zwolniony. Pamiętam, jak Leon się zasmucił, gdy się dowiedział o odejściu swojego ulubionego instruktora. Nie miał zbyt dobrych wyników na torze przez następne kilka dni i to tylko z tego powodu. Czułam się wtedy częściowo winna, bo to mój ojciec zarządza zatrudnianiem i zwalnianiem pracowników. Ale teraz, gdy wyszło na jaw, że Nico to mój brat... Mam jeszcze większe poczucie winy, chociaż podobno niczym nie zawiniłam. Każdy czasami czuje się samotny. To normalne. Ale nigdy nie jest tak, że nie ma do kogo iść. Jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to zawsze znajdzie się ktoś, kto ci pomoże. Słowa Violetty zapadły mi głęboko w pamięć i przez całą noc spędzoną na kanapie w salonie Verdasów o tym myślałam. Chyba nigdy nie dostrzegałam tego, jaka Violetta jest inteligentna i dobra. Widziałam tylko jej piękną twarz i długie nogi. Ale ta dziewczyna ma głębie i teraz w pełni rozumiem, dlaczego Leon się w niej zakochał. Miałam mu za złe to, że związał się z kimś tak... pospolitym - śliczna dziewczynka z dobrej rodziny. A tymczasem ona jest wyjątkowa i inna niż wszyscy. Może ja też powinnam spróbować się taka stać? Chciałabym, żeby ludzie postrzegali mnie przynajmniej w części tak, jak postrzegają Violettę.
- Leon wyszedł do Studio, ale możesz tu zostać, ile zechcesz, Lara. - odezwała się pani Verdas. - Jesteś u nas mile widziana. Ale jesteś pewna, że nie powinnam zadzwonić do twojego ojca...?
Pokręciłam energicznie głową. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z ojcem. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się z nim skonfrontować, ale chciałam to odwlec jak najdalej w czasie. Chociażby po to, by wymyślić jakieś stosowne przeprosiny składane za coś, czego nie zrobiłam.
~,~
Francesca
Wrócił. A ja już straciłam całą nadzieję. Naprawdę myślałam, że to już ostateczny koniec - nie będzie nic dalej, historia się skończyła. Zamykam książkę i żyję dalej. A on wrócił. W pierwszej chwili miałam ochotę mu powiedzieć, że w końcu dostanę przez niego ataku serca. Odchodzi, zostawiając mnie bez choćby promyczka nadziei, a później wraca. Odchodzi i wraca, i tak w kółko. Ale tylko rzuciłam mu się w ramiona i zapomniałam o wszystkim. Dobrze zrobiłam. Oboje potrzebowaliśmy chwili zapomnienia, tylko dla siebie.
- Co teraz, Fran? - głos mojego brata wyrwał mnie z rozmarzenia.
Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi. Jak to "co teraz"? Teraz jest wreszcie dobrze.
- O co ci chodzi?
Luca westchnął i popatrzył na mnie współczująco. Dlaczego on na mnie tak patrzy? Czy ja czegoś nie wiem?
- To, że Marco wrócił, nie znaczy, że zostanie na zawsze. - w jego głosie było więcej smutku, niż kiedykolwiek u niego słyszałam.
Ależ oczywiście, że zostanie. Po co miałby wracać, jeśliby nie chciał ze mną zostać? Wie, że jego kolejne odejście zrani mnie jeszcze bardziej. I pewnie tego nie zniosę i się załamę. On sobie doskonale zdaje z tego sprawę, a przecież pragnie mojego dobra. Nie chce mnie zranić. Kocha mnie.
- Co ty gadasz, Luca? - trochę się zdenerwowałam.
Marco wie. Marco coś wymyśli.
- Kochasz go i dlatego tego nie widzisz. - powiedział, spuszczając wzrok. - Ale on nie jest księciem na białym koniu, nie jest ideałem. Jest tylko człowiekiem.
Może i Marco wie, ale nic nie wymyśli? Może ja jednak...
- Co ja sobie myślałam? - po moich policzkach popłynęły łzy.
Luca mnie przytulił, a ja zaczęłam cicho płakać. Nie powinnam robić sobie tak wielkich nadziei. Szczęście wywołane kolejnym powrotem Marco mnie tak zaślepiło, że przestałam logicznie myśleć. Naprawdę wierzyłam w to, że wszystko będzie już dobrze? Naprawdę? Już dawno powinnam się zorientować, że nie jestem księżniczką.
A to nie jest bajka.
~,~
Stefy
No i co? No i powinnam zacząć żyć normalnie, a nie wiecznie się nad sobą użalać. Och, Stefy, ależ ty jesteś biedna. Miłość twojego życia okazała się być zwykłym kretynem. Co z tego? Przecież skoro Tomas to taki kretyn, to nie ma się czym przejmować. A ten fragment o największej miłości mojego życia mogę pominąć. On nie jest wart mojej miłości. Nawet w najmniejszym stopniu.
Tomas Heredia nie zasługuje na to, żebym go kochała.
Więc przestań go kochać!
- Stef, wstawaj. - nakryłam głowę poduszką, ale ktoś ciągle szarpał mnie za ramię. - Stefy, wstawaj w tej chwili! - zostałam brutalnie zrzucona z łóżka.
Poderwałam się na nogi i już miałam zacząć krzyczeć, bo ktoś śmiał mnie obudzić, gdy miałam jeszcze ochotę spać, ale zobaczyłam przed sobą Violettę. Nigdy nie przychodziła do mnie o tak wczesnej godzinie, poza tym nie wiedziałam, że ma tyle siły. Tak mocno szarpnęła kołdrę, że aż zleciałam z łóżka! Kto by pomyślał...
- Mogę wiedzieć, dlaczego bawi cię nabijanie mi siniaków? - zapytałam, widząc rozbawioną minę Violetty.
Ona tylko zachichotała pod nosem i podniosła z podłogi kołdrę, pod którą spałam.
- Ubieraj się, idziemy do Studio. - poleciła mi. - Nie możesz spędzić reszty życia w tym pokoju.
Założyłam ręce na pierś i usiadłam z powrotem na łóżku.
- Wydaje mi się, że mogę.
Violetta zrobiła coś, czego się totalnie nie spodziewałam, kolejny raz. Rzuciła we mnie z całej siły poduszką i, gdy już się otrząsnęłam po oberwaniu w twarz, wyprowadziła mnie z pokoju. W końcu cała ta sytuacja zaczęła mnie bawić i roześmiałam się, gdy Viola postawiła mnie przed lustrem w łazience. Kazała mi doprowadzić się do stanu używalności, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Przygotowując się do wyjścia, ciągle chichotałam, co po chwili udzieliło się Violetcie, która podsłuchiwała mnie spod drzwi łazienki. Wyszłyśmy z domu roześmiane i dopiero pod Studiem zorientowałam się, że przez chwilę udało mi się nie myśleć o Tomasie. Chciałam podziękować Violetcie, bo zachowała się jak najprawdziwsza przyjaciółka, wyciągając mnie z domu, ale zadzwonił jej telefon. Podczas rozmowy jej mina stopniowa zmieniała się z roześmianej na zaniepokojoną.
- Co się stało? - zapytałam nerwowo, bo jej zdenerwowanie mi się udzieliło.
- Dzwonił Luca. - wyjaśniła krótko, zawracając. - Musimy natychmiast iść do Francesci.
- Ale co...
- Alarm złamane serce.
Nic już nie mówiłam, tylko pobiegłam za Violettą. Po chwili dołączyła do nas Camila, która wyglądała, jakby właśnie płakała, oraz Naty z wypiekami na twarzy, ciągnąca za sobą Ludmiłę. Żadna z nas się nie odezwała. Po prostu szłyśmy w milczeniu, bo nasza przyjaciółka potrzebowała pomocy.
~,~
German
Powinienem zachowywać się tak niedojrzale? W końcu jestem dorosły i odpowiadam za swoje decyzje. Próbuję nauczyć Violettę odpowiedzialności, a sam cały czas od niej uciekam. Problemy nie odejdą, jeśli przestanę o nich myśleć. I to właśnie zrozumiałem.
Może Ramallo mi trochę pomógł.
Zatrzymałem samochód przed budynkiem szpitala psychiatrycznego i przygotowałem się na spotkanie z Jade. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i nie raz pomyślę, że chyba lepiej po prostu uciec. Wziąłem głęboki oddech i szybkim krokiem podszedłem do topornych drzwi. Poprzednim razem tamta kobieta bardzo usilnie próbowała mnie spławić, ale teraz nie dam za wygraną. Zbyt dużo ryzykuję, pojawiając się w tym miejscu, by jakaś obca baba wszystko zaprzepaściła.
- Nie przyjmujemy gości.
Chyba mnie to nawet odrobinę rozbawiło. Uśmiech na mojej twarzy najwyraźniej zdezorientował kobietę. Wydawała się zbita z tropu.
- Wiem. - odparłem uprzejmym tonem. - Ale pomyślałem, że dla mnie zrobi pani wyjątek.
Przyjrzała mi się sceptycznie. Aż mnie przeszły ciarki pod wpływem tego spojrzenia, ale nie dałem tego po sobie poznać. Niech sobie nie myśli, że uda jej się mnie spławić. Nie tym razem.
- Dlaczego miałabym robić wyjątek? - w jej głosie pobrzmiewało zdecydowanie za dużo ironii.
- Ponieważ nie mam złych intencji i naprawdę chcę tylko wejść, by spotkać się z jedną z pacjentek...
Moje wyjaśnienia przerwał przeraźliwy huk dochodzący z wnętrza budynku. Podskoczyłem gwałtownie, zaskoczony. Kobieta odwróciła się i wrzasnęła coś niezrozumiałego, a ja, korzystając z jej chwili nieuwagi, zajrzałem do środka. Pewnie mógłbym się bezczelnie obok niej prześlizgnąć, ale wolałem załatwić sprawę w pokojowy sposób. Gdy kobieta wycofała się odrobinę, krzycząc na kogoś, udało mi się zobaczyć wypłowiały dywan leżący na podłodze w pomieszczeniu prowadzącym zapewne do salonu, oraz obdrapane ściany.
- Panno LaFontaine, proszę wracać do pokoju! - wydarła się kobieta, która nie chciała mnie wpuścić do budynku. - Nie ma tu nic, co mogłoby panią interesować!
Na dźwięk nazwiska Jade jakby nagle obudziłem się ze snu. Wszedłem do przedsionka i zamknąłem za sobą drzwi, na co kobieta przestała szarpać się z zamkiem w kolejnych drzwiach i odwróciła się w moją stronę.
- Nie pozwoliłam panu wejść. - warknęła.
Chciałem coś odpowiedzieć, ale w tym momencie drzwi, które kobieta zaciekle przytrzymywała, otworzyły się. Wytoczyła się zza nich wysoka brunetka ubrana w luźne spodnie i sprany podkoszulek. Na początku jej nie poznałem. Ale zaraz zauważyłem jej przenikliwie niebieskie oczy. Zapamiętałem je, mimo że tak rozpaczliwie chciałem zapomnieć.
- Czego on tutaj szuka? - zapytała Jade zdyszaną kobietę, która przyglądała się jej ze złością.
- Chce się zobaczyć z którąś z naszych pacjentek. - odparła. - Ale my nie przyjmujemy gości...
Jade już jej nie słuchała.
- Ja przyjmuję. Chodź. - machnęła na mnie ręką i wróciła do pokoju, z którego przyszła.
~,~
Violetta
W domu Francesci jak zawsze pachniało truskawkami. Nigdy nie udało mi się odkryć, skąd pochodzi ten zapach, ale go uwielbiam. Może dlatego sama Francesca kojarzy mi się z truskawkami. Luca poprowadził nas na górę, do pokoju Fran. Drzwi obklejone kolorowymi naklejkami, plakatami i przypadkowymi kartkami z zapisami nutowymi były zamknięte. Fran zazwyczaj zostawia je otwarte, bo uwielbia przyjmować gości. Ugościłaby w swoim pokoju każdego, kto by o to poprosił. Musi być naprawdę źle, jeśli się w nim zamknęła, sama. Francesca nie lubi samotności i wszyscy to wiedzą. Nawet, gdy cierpi, stara się przebywać wśród ludzi.
- Francesca... - zaczęłam, wchodząc do pomieszczenia.
Pokój wyglądał dokładnie tak samo, jak zazwyczaj. Kolorowy, wesoły i napełniający człowieka pozytywną energią. Zachodzące słońce wpadało przez odsłonięte okno, nadając pomieszczeniu magiczny wygląd. Tylko jedno się zmieniło. Francesca przytuliła się do pluszowego misia z napisem "Mi amor" i schowała twarz w ramionach. Wydawała z siebie zduszone szlochy. Nawet nie zauważyła, że przyszłyśmy.
- Co się stało? - Camila podeszła do niej i uklękła obok łóżka.
Zebrałyśmy się wszystkie dookoła płaczącej Francesci.
- Nie jestem księżniczką. - wymamrotała, biorąc głęboki oddech. - Marco nie jest księciem. A to nie jest żadna cholerna bajka. - po tych słowach znowu wybuchła płaczem.
Nie pamiętam, kiedy tak naprawdę miał być rozdział, bo zmieniłam wygląd bloga i, uwaga, coś zabawnego, usunęły mi się wszystkie bajery. Takie jak "co czytam" i inne. A więc przepraszam, jeśli dodaję go z opóźnieniem. Rozdział znowu krótki, ale teraz chyba takie będą, bo o wiele przyjemniej mi się pisze. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Kocham Was. <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*
Super rozdział :* Trudno że krótki,ważne że jest :))
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytany jednym tchem, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńKrótki? Żeby wszystkie moje były takie "krótkie".
Od jakiegoś czasu nadrabiam wszystkie rozdziały, na blogach, które tak uwielbiam.
Twój oczywiście od zawsze jest na pierwszym miejscu.
Marco i Francesca - to jest coś... pięknego. Bajka, niby takie proste, a jednak głębokie. Księżniczka, książę... Potrafisz to tak pięknie opisać. To sprawia, że marcesca staje się jedną z moich ulubionych par, a zwłaszcza w tym opowiadaniu.
Daniel i Camila - tu nie muszę dużo mówić. Kocham tą parę od zawsze. Uwielbiam Daniela, ta postać powinna znaleźć się w serialu.
Leon i Violetta, to para idealna, czego im więcej trzeba?
Kiedy czytam, czuję się, jakbym tam była, dlatego bardzo szkoda mi Stefy. Tomas tak bardzo ją skrzywdził. Mam nadzieję, że sytuacja szybko ulegnie poprawie, ale tu wszystko zależy od ciebie.
German - dzięki twojemu opowiadaniu, ta postać naprawdę mnie intryguje.
Twoje pomysły i to, jak je przedstawiasz jest wspaniałe. Podziwiam cię za to i zawsze zastanawiam się, jak ty to robisz.
Rób to tak dalej.
Powodzenia i życzę weny!
xx
Komu zawdzięczasz nowy wygląd bloga?
OdpowiedzUsuńNowy wygląd bloga zawdzięczam sobie. :P
UsuńFajne♥
OdpowiedzUsuńTeż chcę mieć taki intuicję jak Viola.
Co do tej sprawy namoim blogu odpowiedziałam ci
Jeszcze raz bardzo przepraszam i mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Twoja czytelniczka :*
Maddy!
OdpowiedzUsuńKochana, nie znajduję słów by opisać jak bardzo podobał mi się ten rozdział ;))
Piszesz doskonale. I nie chodzi mi tu tylko o to, że nie robisz błędów. Przede wszystkim rozchodzi się tutaj o treść.
Masz genialny styl. Uwielbiam, rzekłabym nawet, że kocham Twoje rozdziały. Bo ich nie da się nie kochać. Wszystko, dosłownie wszystko jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Masz nieprzeciętnie dużo talentu i wykorzystujesz go w genialny sposób. Każdy nawet najkrótszy fragment przekazuje mnóstwo uczuć, przemyśleń bohatera. Każdy jest napisany fenomenalnie. U Ciebie nie ma czegoś takiego jak zły, albo chociaż gorszy rozdział. Bo Ty nie potrafisz źle pisać. Masz niezwykłe zdolności pisarskie i niezmiernie cieszę się, że ich nie ukrywasz, ale dzielisz się nimi ze światem, ze mną, rozwijasz je.
To co nam przekazujesz ma drugie dno. To nie tylko losy naszych ulubieńców, które świetnie wymyśliłaś i z powodzeniem opisujesz. To przede wszystkim ich uczucia, przeżycia. Twoje uczucia i Twoje przeżycia, które pod osłoną naszych ulubieńców wychodzą na światło dzienne. To niezwykłe ile różnych uczuć może wywołać tak krótki i z pozoru nic nie znaczący rozdział. Bo przecież czym on jest we wszechświecie? A jednak znaczy bardzo wiele. Dla mnie jest bezcenny, z resztą jak wszystko co piszesz. Twoja twórczość jest dla mnie wzorem. Ty jesteś dla mnie wzorem. Chciałabym kiedyś pisać choć w połowie tak dobrze jak Ty. Przede mną ciężka praca, a i tak nie podołam jej w takim stopniu jakim bym chciała. I nie uzyskam efektu jakiego bym oczekiwała.
W Twojej historii nie można się do niczego przyczepić. Twoje postacie są wspaniale wykreowane, każda jest inna i niepowtarzalna. Każda najlepsza na swój sposób. Żadna nie jest płytka. Twoją twórczość śledzę już od dosyć dawna, ale od niedawna komentuję. Wiedz jednak, że zostawienie każdego komentarza pod owocem Twojej pracy jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością.
Pamiętam jeszcze Twoje cudowne One Party z bloga: ”Ale ty zawsze musisz być obecny w moich snach". Przepraszam, że nie skomentowałam ani jednego. Co prawda nie miałam wtedy konta, ale mogłam przecież z anonima. Nic mnie nie usprawiedliwia. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. Nie skomentowałam, ale przeczytałam każdy. Bez wyjątku. Każdy mnie zachwycił. "Kolory", "Przeznaczenie", - to tylko niektóre z nich. Wiedz, że jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej twórczości. Podziwiam Cię. Jesteś moim mistrzem. Jestem Ci wdzięczna, że odrywasz mnie od szarej rzeczywistości i karmisz tymi cudami. Jednym do życia wystarczaja Słońce, mi wystarczyłyby Twoje rozdziały, no i może jeszcze Diany. (XD)
Kocham każdą parę w Twoim opowiadaniu i każdego bohatera z osobna. Vilu i Leona. Oni u Ciebie są idealni. Za każdym razem, gdy o nich czytam uśmiecham się jak głupia. Marco i Fran... nic dodać, nic ująć. Daniel i Camila. Ich nie da się nie lubić, cóż mogę powiedzieć więcej? Mogłabym się tak rozpisać o każdej parze, o każdej postaci z osobna, ale po co? Czego bym nie napisała, nic nie odda Twego geniuszu, talentu i Twych nieprzeciętnych zdolności.
Błagam Cię Maddy, naucz mnie tak pisać! <3
Nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Dziękuję Ci za to, że piszesz. Dziękuję, że dzielisz się tym z nami, ze mną. Dziękuję za wszystko. Dziękuję, że jesteś!
Chciałabym Cię zaprosić do siebie, ale nie zrobię tego z dwóch powodów. Po pierwsze, na razie nie mam jeszcze na co, bo nie opublikowałam jeszcze prologu.
A po drugie, i to jest główny powód, nie sądzę aby ktoś tak zdolny jak Ty chciał tracić czas na takie beztalencie jak ja.
Dlatego ponawiam prośbę- naucz mnie pisać ;D
Podsumowując mój bezsensowny komentarz, który przynajmniej był pisany od serca, i na tym jego dobre cechy się kończą, jesteś wspaniałą pisarką, masz ogromny talent do tego oraz zdolności.
Zakochałam się w tym dziele, z resztą jak w każdym poprzednim.
Życzę weny, ściskam mocno i pozdrawiam
Dulce
Zapomniałam jeszcze dodać, że masz przepiękny, nowy wygląd bloga i nagłówek.
UsuńAle mogłabym Cię zachwalać bez końca, wiadome było, że o czymś zapomnę.
Tak czy inaczej, nie zajmuję już więcej Twojego cennego czasu.
Kochająca Twojego bloga
Dulce
Na początku :
OdpowiedzUsuńPrzepiękny nagłówek <333
To samo mogę powiedzieć o rozdziale, ale to zbyt ogólnikowe słowo ^^
Zawsze fascynował mnie Twój styl pisania, to jak dobierasz słowa
I za każdym razem siedzę z otwartą buzią i się pytam: Czy kiedyś jej się talent skończy? Wiem, że nigdy <333
W tym rozdziale pokazujesz jaką wspaniałą przyjaciółką jest Violetta. Jest na każde zawołanie, gotowa pójść za kimś w ogień, jeśli będzie taka potrzeba.
Ten Diego... Musi wszystko psuć?! Grrr...
Dorośli ... Wcale nie są mądrzejsi od dzieci. Czasem nawet popełniają gorsze czyny niż my - nastolatkowie. Ale trzeba im to wybaczać, bo każdy ma prawo do popełniania błędów.
Prawie 2 razy się poryczałam. Chodzi o Marco i Fran. Życie nie pozwala im być razem, co jest w sumie niesprawiedliwe, bo tak nie powinno być. Jednak nie my rządzimi tym światem i nie mamy na pewne rzeczy wpływu.
Kłaniam się nisko przed moją Madzią i czekam na kolejny perfekcyjny w każdym calu rozdział <3333333333
Pierwsze co powiem to to, że masz przepiękny nagłówek, aż chce się patrzeć *_*
OdpowiedzUsuńDrugie to to, że przepraszam, iż nie komentowałam. Czytałam, ale nie komentowałam. Wstyd mi, wybacz. Albo nie wybaczaj. Jak chcesz, ja się nie narzucam.
Co do rozdziału to jak zawsze był świetny. U Ciebie nawet Leonettę lubię, a to już niezły wyczyn. Stefy i Tomas... Tomas to dupek, ale ja nadal lubię tę parę i co poradzić?
Strasznie mi się podoba wątek przyjaźni w tym opowiadaniu - jest wyraźnie zaznaczony, ważny tak samo jak i pierwsze miłości przeżywane przez bohaterów. No, po rpstu jestem zachwycona. Piszesz świetnie :)
Teraz intryguje mnie wątek Daniela i Diego... Czuję, że szykuje się bardzo ciekawwa rzecz :)
W takim razie życzę dużo weny i czasu na pisanie,
Pozdrawiam,
Carmen E.
Droga Maddy!
OdpowiedzUsuńPierwsze, co rzuciło mi się w oczy po zajrzeniu na Twojego bloga, to bardzo dobrze wykonany nagłówek. Moim zdaniem jest ładny, naprawdę. Mimo, że nie przepadam za postacią Violetty, która nieustannie denerwuje mnie swoim zachowaniem, nagłówek przypadł mi do gustu. Ba, to mało powiedziane! Jest przepiękny.
Rozdział również wyszedł ci fenomenalnie, ale ty to wiesz. ♥
Nowy nagłówek jest wspaniały. Dawno temu znalazłam twojego bloga. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiedziałam, że twój blog jest wspaniały! Rozdział jest cudowny.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Nowy wygląd bloga jest śliczny, kolory są przepiękne, a ten nagłówek!!!! Piękny!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Marco i Fran, czy oni będą w końcu szczęśliwi?
Krótki? Serio? Moim zdaniem jest całkiem długi. Do następnego. Pozdrawiam i życzę weny.
Oluś
Witaj!
OdpowiedzUsuńZatem przybyłam, by skomentować ten rozdział tak, jak obiecałam. Może przemknę przez wszystkie perspektywy.
Camilla, raz szczęśliwa, raz nie. No, ale przecież nie jej wina. Tylko Diego wredny taki. Jednak nie zarywa do Violetty. Tylko czy to się zmieni? Zawsze się tak zaczyna. I tak wychodzi Leonetta.
Jeśli chodzi o Larę, to czekam na dalsze rozwinięcie akcji.
Z Francescą i Stefy to nawet podobnie. Z tym, że Fran jest bardziej uczuciowa i wrażliwa.
Violette pominie, jednakże o Germana, wyrażę swoją opinię. Ładnie się zachował, tylko nie wiem, dlaczego teraz mu tak na tym zależy. Dlaczego wcześniej go to nie obchodziło. I jak Jade trafiła do psychiatryka?
Czekam na kolejny.
Buziaki :***
Po pierwsze: kiedy niby Diego zarywał do Violetty? xd
UsuńPo drugie: Germanowi tak na tym zależy, ponieważ wreszcie coś zrozumiał. Wie, że zachowywał się jak tchórz i chce wszystko naprawić. A co do Jade, to wszystko było wyjaśnione w tym rozdziale, w którym pojawiła się Esmeralda. Nie pamiętam, który to był. W każdym razie, Jade zaczepiała na ulicy obcych mężczyzn, myśląc, że są Germanem. W końcu jej zachowanie wymknęło się spod kontroli. :)
Ach, możliwe, mam słabą pamięć, mogło mi gdzieś umknąć :)
UsuńA jeśli chodzi o Diego, to właśnie nie zarywał, ale mi chodziło o to, że na innych blogach zawsze się w niej zakochuje, później i tak jest Leonetta, więc dla mnie to miła odmiana. Chociaż właściwie, prawe dopiero się pojawił. A;e nic, dziękuje, że mi wyjaśniłaś o co chodzi z Jade.
Czekam na kolejny :)
Boski <3
OdpowiedzUsuńKrótki? To jest krótki rozdział?
Koochana ja bym w życiu takiego nie napisała :D
Fran :c szkoda mi jej . . .
A tak przy okazji to świetny nowy wygląd bloga <3
Czekam na next'a i życzę weny!
~KatePasquarelli
Kochana Maddy!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział na Twoim blogu. Obiecałam, że będę komentować każde cudo, które opublikujesz, a więc jestem. Przygotuj się na kolejne zamęczanie z mojej strony długaśnymi komentarzami :D Och, no i muszę ci powiedzieć, że masz prześliczny nagłówek. Aż miło popatrzeć :)
Zacznijmy od tego, że na ostatnim fragmencie się rozpłakałam. Napisałaś go idealnie. Czułam, że gdy dziewczyny wejdą do pokoju Francesci, to zacznę płakać, bo zbudowałaś niesamowitą atmosferę w tym fragmencie. No i łzy popłynęły, a więc gratuluję, bo naprawdę trudno mnie wzruszyć :) Diego... Wiedziałam, że niedługo się pojawi. Nie wiem, skąd, takie jakieś dziwne przeczucie miałam. Ale dlaczego akurat w momencie, gdy między Camilą a Danem zaczęło się układać? Chciałabym cię za to znienawidzić, albo się przynajmniej obrazić, ale na ciebie nie da się gniewać. Mimo wszystko uwielbiam ten fragment z perspektywy Camili, no i Violetta z tym jej instynktem ;) Ty to chyba wiesz, czego czytelnik od ciebie oczekuje, bo od dawna czekałam na jakiś fragmencik z perspektywy Lary, opisujący jej uczucia. Byłam ciekawa, jak ona przeżywa to wszystko, co się dzieje w jej życiu. Niby w poprzednim rozdziale pokazałaś, że jest załamana, ale i tak fajnie poczytać sobie tak świetnie napisane przemyślenia takiej dobrej postaci jaką jest Lara. Wzbudziła we mnie sympatię już w momencie, gdy się u Ciebie pojawiła :) A co do Germana - naprawdę się cieszę, że wreszcie się odważył na rozmowę z Jade. Teraz jestem ciekawa, jak ona przebiegnie. Jade wydała mi się jakaś inna. Wypowiedziała może zaledwie kilka zdań, ale to, jak się wypowiada, skłania mnie do refleksji. W tej kobiecie ewidentnie zaszły jakieś większe zmiany i już nie mogę się doczekać, aż nam je ukażesz. A wiesz co? To ostatnie zdanie w perspektywie Francesci, to o tym, że nie jest księżniczką, a to nie jest bajka, przypomina mi tekst piosenki Taylor Swift ,,White horse". Inspirowałaś się nią może? :) Jeśli tak, to znaczy, że mamy bardzo podobny gust muzyczny, bo ja także uwielbiam piosenki panienki Swift.
No dobrze, to chyba tyle. Życzę ci dużo weny, kochana! ;**
J.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMaddy, nie robisz przypadkiem szablonów na zamówienie? xdddd
OdpowiedzUsuńHahaha, nie, ale jakby ktoś bardzo chciał, to mogę zrobić :D
UsuńHej :) Jestem twoją nową obserwatorką i urzekł mnie Twój blog. Szablon również. Czy mogłabyś mi zrobić podobny? Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. :* Jasne, że mogłabym Ci zrobić podobny :) Napisz na mojego maila, jest w zakładce ,,kontakt". To się dogadamy w sprawie szczegółów. ;)
UsuńM.
Super :)
UsuńMadzia, fejm.
OdpowiedzUsuńAch, jest Xenia, cieszysz się? Pierwsza odpowiedź: Oczywiście, że nie, kocie.
HAHHAHAH, dlaczego ty mnie tak ranisz, kobieto?
Ale z ciebie jest złota kobita ty wszystko umiesz zrobić. Szablon sobie zrobiłaś taki ahhhhhhhhh piękny, serio, kocham go. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i potem od drugiego. I trzeciego też, ale to nic.
Kocham to, jak piszesz, dziewczyno. Co ty ze mną robisz, co? Jest taka piosenka disco polo. XD Chyba ci jej jeszcze nie śpiewałam, to śpiewam teraz.
Kochasz mnie? Nie? Przykre.
Nie wiem, co napisać poza tym, że to kocham, ale to wiesz, buahhahahaha.
Wiesz no nie?
Ej, kocham twój szablon znowu.
Enamorada Xenia, aha.
Kurczę, wielbię cię, ty to wiesz ja to wiem. Ej wiesz, że napisałam ,,wiesz" przez ,,ż" WHY? XD
Ej, wiesz, że wczoraj zajęłam 6 miejsce, a od 5 były nagrody? Czaisz? Ja, dziecko pecha! Brakowało mi pół punktu do 5! ahahhahahahah no Boże.
Kocham cie, nie zapomnij wielbię ponad życie!
Oto link do najjjjjjjgorszego bloga na świecie : http://pabletta-love.blogspot.com/2014/01/rozdzia-7.html? showComment=1393258313137&m=1# c5692811570480330606
OdpowiedzUsuńOjej ale masz piękny nagłówek. zapraszam do mnie: leonetta-te-quiero.blogspot.com
OdpowiedzUsuń