czwartek, 6 lutego 2014

Violetta Story - Chapter 60.

Violetta Story, chapter 60.

Stefy
     Gdybym go nienawidziła, mogłabym do niego podejść i po prostu mu to powiedzieć, żeby nie robił sobie złudnych nadziei. Mogłabym przestać o nim myśleć i zamartwiać się tą paskudną sprawą. Mogłabym zapomnieć o jego istnieniu. Co by było w tym trudnego, jeśli umiałabym żywić do niego nienawiść? Wtedy to byłoby dziecinnie proste, a przyniosłoby mi upragniony spokój i ulgę. Nauczyłam się jednak, że nawet moje uczucia są przeciwko mnie. Chciałabym go nienawidzić, a tymczasem moje serce wyrywa się ku niemu.
- Stefy, proszę. - odezwał się, podnosząc się z krzesła.
     Instynktownie się cofnęłam, ale moje plecy natrafiły na zimną ścianę. 
- Odejdź. - jęknęłam, chociaż chciałam zabrzmieć pewnie.
     Tomas nie posłuchał, czego mogłam się spodziewać. Skoro w końcu zdobył się na przyjście do mnie i rozmowę, to nie odpuści tak łatwo. Będzie próbował aż do samego końca, bo on taki już jest, a ja niestety go znam. Mam jednak nadzieję, że koniec nadejdzie szybko, bo nie mam siły na konfrontację z nim. Nie dam rady.
- Stefy, daj mi pięć minut. - poprosił. - Wszystko ci wyjaśnię.
     Wszystko ci wyjaśnię? A co tu jest do wyjaśniania? Wiem, że próbował pocałować moją najlepszą przyjaciółkę, będąc ze mną. Nigdy nie otrząsnął się z zauroczenia Violettą i przez cały ten czas, gdy zapewniał mnie, że jestem dla niego najważniejsza i kocha mnie, myślał o niej. Prawie zniszczył także jej związek, który znaczy dla niej najwięcej na świecie. Tomas nie musi mi już nic wyjaśniać. Ta sytuacja jest mi znana aż za dobrze. 
- Wiesz co? - mój głos zabrzmiał zadziwiająco silnie. - Mówiłeś, że mnie kochasz, ale gdybyś kochał, to byś tego nie zrobił. Nie chcę cię słuchać. To koniec. Między nami już nic nie ma.
     Czy to rzeczywiście koniec?
- To dla ciebie definitywny koniec? - zapytał, na co ja pokiwałam głową. - Zapomniałaś już o mnie?
     Cicho bądź i okłamuj go, bo inaczej nie dasz rady.
- Tak.
     Usłyszałam jeszcze tylko jego ciche westchnienie i wyszedł, powłócząc nogami. Nie spodziewałam się, że tak szybko odpuści. Chyba jednak nigdy nie znałam go tak dobrze, jak myślałam. Nie zauważyłam, zaślepiona miłością, jak wielkim tchórzem jest Tomas Heredia.
~,~
Francesca
     Zdecydowałam, że co by nie było, znajdę rozwiązanie problemu. Ale po nieprzespanej nocy obudziłam się z kręgami pod oczami i wcale nie miałam głowy pełnej błyskotliwych pomysłów. Czułam w niej tylko nieprzyjemne łupanie wywołane brakiem snu. Gdy spojrzałam w lustro, z moich ust wydobył się ni to jęk, ni to pisk. Już dawno tak źle nie wyglądałam. Z lekkim westchnieniem zeszłam na dół, odpuszczając sobie próby przywrócenia się do porządku. Nie obchodziło mnie w tamtym momencie nic oprócz faktu, iż nie udało mi się wymyślić nic sensownego.
     W kuchni zastałam nie tylko Lucę, ale też Marco. Siedział przygarbiony przy stole kuchennym i skubał brzeg obrusu. W pierwszym odruchu chciałam się wycofać, bo przecież mój wygląd nie był zbyt zachęcający. Ale zaraz dostrzegłam kręgi pod oczami Marco i zrozumiałam, że on przeżywa to samo. 
- Cześć, Fran. - odezwał się zachrypniętym głosem. - Jak się spało?
     Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego. Jak to on, próbował chyba dostrzec jakieś pozytywne strony tej sytuacji, ale ja się nawet nie wysilałam. Wszystko widziałam w czarnych kolorach, które pochłaniały całe nasze szczęście, jakie udało nam się nagromadzić.
- Słuchajcie, chciałbym wam pomóc i jakoś was pocieszyć, ale... - zaczął Luca, siadając naprzeciw nas. - Według mnie nie warto kombinować. Marco, powinieneś zadzwonić do rodziców i powiedzieć im, że wracasz do Meksyku.
     Marco uniósł wzrok na mojego brata i zmarszczył brwi.
- Mam ich okłamać?
     Luca pokręcił głową.
- Nie. Wracaj do domu, nie ma innego wyjścia.
     Marco pokręcił gwałtownie głową, przygryzając wargę. Przypomniałam sobie, jak mnie zapewniał, iż znajdzie jakiś sposób i mnie nie opuści. To było tego dnia, gdy tak niespodziewanie pojawił się w Buenos Aires. Nie mam zamiaru już nigdy cię opuścić. Nie wiem, jak to zrobię, ale zostanę tutaj. Tylko z tobą jestem szczęśliwy. Ja też jestem szczęśliwa tylko z nim. A on naprawdę nie ma zamiaru wyjeżdzać. Zostanie ze mną, mimo wszystko. Ale czy to mądre? Czy powinniśmy myśleć tylko o sobie?
- Tu jest mój dom. - odparł Marco. - Obiecałem coś Francesce i dotrzymam obietnicy.
      Mina mojego brata mówiła, że przestał już wierzyć w to, że coś da się zdziałać. Wiedziałam, że chce mojego dobra i gdyby to od niego zależało, to nigdy nie rozdzieliłby mnie i Marco. Ale jest bezsilny. Tak jak ja. To dlatego nic nie wymyśliłam - nic nie da się wymyślić. Przeniosłam wzrok na Marco, by mu powiedzieć, że zawsze będę go kochać, nieważne, gdzie będzie. Ale uprzedziło mnie pukanie do drzwi. Luca powolnym krokiem wyszedł z kuchni, a wrócił w towarzystwie starszej kobiety z ciemnymi włosami i wysokiego mężczyzny. Nigdy ich nie spotkałam, ale od razu zorientowałam się, kim są. Mieli takie same typowo meksykańskie rysy jak Marco.
- To się ciągnie zbyt długo. - odezwała się kobieta.
     Bardzo chciałam myśleć, że teraz przyszedł czas na negocjacje z rodzicami Marco. Ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że tak wcale nie jest. Ci ludzie stracili cierpliwość.
~,~
Naty
     Niby wszystko było w porządku, ale ciągle coś mi ciążyło. Dopiero, gdy wszyscy się ze sobą pogodziliśmy, zrozumiałam, że chodziło o Ludmiłę. Musiałam rozdzielać swój czas pomiędzy nią, a resztę przyjaciół i to mnie przytłaczało. Gdy śmiałam się wśród najbliższych, czułam szczęście, ale czymś przyćmione. Moment pogodzenia obu stron był dla mnie jak wyjście z ciemnego tunelu po długim czasie zmierzania w kierunku światełka dającego nadzieję. 
- Francisco, zostaw te paznokcie w spokoju. - skarciłam go, bo znowu zaczął ze zdenerwowania obgryzać paznokcie.
     Siedzieliśmy w auli Studio i czekaliśmy na Marottiego i nauczycieli. Pracownicy You-Mixu już zaczęli rozstawiać w pomieszczeniu kamery. Za niecałe dwadzieścia minut miał się odbyć pierwszy etap reality-show. Wszyscy byli poddenerwowani i podekscytowani, nawet ci, którzy nie brali udziału w konkursie. Ja zdecydowałam jednak, że nie dam się ponieść emocjom. Piosenka jest idealnie dopracowana, przećwiczyłam ją chyba tysiąc razy, Francisco pamięta tekst, co sprawdziłam chwilę temu. Oboje wiemy doskonale, co mamy robić, by wypaść dobrze. Ale na pewno nie uda mi się być spokojną, jeśli on będzie ciągle łaził w tę i z powrotem i obgryzał paznokcie jak jakiś paranoik. 
- Nie dam rady, Naty. - wymamrotał Francisco, podskakując w miejscu. - Tu wszędzie są kamery. Wiesz, ile ludzi wchodzi teraz na stronę You-Mixu, żeby obejrzeć nasz występ?
     No tak, przecież kilkadziesiąt tysięcy ludzi codziennie odwiedza portal internetowy. W dzień, w którym odbywa się pierwszy etap, na pewno ta liczba wzrośnie kilkakrotnie. Reality-show jest hitem w całej Argentynie i kilku innych państwach Ameryki Południowej. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z ogromu popularności tego konkursu, ale oczywiście wczoraj Marotti musiał nas wszystkich o tym poinformować. To nie pomaga mi w utrzymywaniu nerwów na wodzy. 
- Przymknij się, bo mi się te twoje nerwy udzielą. - warknęłam.
     Francisco usiadł na krześle obok mnie. Przez chwilę siedział na miejscu w miarę spokojnie, ale zaraz zaczął wybijać jakiś rytm stopą, co mnie zirytowało. Rzuciłam mu wściekłe i zniecierpliwione spojrzenie, na co przestał. Nie wytrzymał długo w bezruchu, bo wziął do ręki swój plecak. Gdy na niego zerknęłam, bawił się suwakiem. Sapnęłam zdenerwowana i podeszłam do Maxiego, który właśnie wszedł do pomieszczenia w towarzystwie Camili.
- Powiedzcie, że wy się nie denerwujecie. - powiedziałam błagalnym tonem, usadawiając się obok nich pod ścianą.
     Camila wzruszyła ramionami i przygryzła wargę.
- Mam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam i pobiegnę do domu, żeby schować się pod stołem. - odparła drżącym głosem. - Nie, wcale się nie denerwuję.
     Już miałam coś odpowiedzieć, ale Maxi przytulił mnie do swojego boku, skutecznie mnie uciszając. Najwyraźniej nie chciał, żebym jeszcze bardziej denerwowała Camilę. Objęłam go ręką w pasie i westchnęłam, starając odciąć się od tego wszystkiego. Nigdy nie lubiłam pomieszczeń wypełnionych po brzegi ludźmi. Tłum mnie przytłacza i nie mogę racjonalnie myśleć w takich sytuacjach. 
     Moje rozmyślania przerwał Marotti. Wpadł do sali, ledwo utrzymując równowagę. Oczywiście na szyi miał różnokolorowy szalik, którym zaczął wymachiwać z szerokim uśmiechem. Wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. Do pomieszczenia wmaszerował jeszcze Pablo z innymi nauczycielami i wtedy zrobiło się przeraźliwie cicho. Nikt nie śmiał przerwać ciszy, bo chyba wszyscy zauważyli czerwone światełko na jednej z kamer sygnalizujące, iż jesteśmy nagrywani.
- Zaczynamy pierwszy etap reality-show organizowanego w prestiżowym Studio21! - wydarł się Marotti do mikrofonu, wyskakując na sam środek sali. 
     Większość uczniów cofnęła się gwałtownie, ponieważ mężczyzna najwyraźniej zapomniał, iż mikrofon robi swoje i wcale nie musi aż tak krzyczeć. 
~,~
German
     Od samego rana w domu panowała napięta atmosfera. Violetta zerwała się bladym świtem z łóżka i zdenerwowana zaczęła biegać w tą i z powrotem i dopiero Federico udało się ją uspokoić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była tak zestresowana występem na scenie. W tamtym roku już brała udział w takim reality-show i nie było aż tak źle z jej nerwami. Fede jednak zdradził mi, że od tamtej pory You-Mix stał się dużo popularniejszy i, kto wie, może nawet gdzieś w Europie oglądają teraz pierwszy etap reality. 
- Ramallo, przynieś swój komputer, zaraz się zaczyna! - zawołałem, siadając na kanapie.
     Nie pozwolono osobom z zewnątrz na wstęp do Studio na czas emisji, więc zostało mi obejrzenie występu mojej księżniczki w internecie. To chyba i tak lepsze niż oglądanie na żywo, bo pewnie moja obecność tylko zestresowałaby Violettę. 
- Uwaga! - rozległ się głos Olgi. - Idę z popcornem!
     Przesunąłem się, by zrobić naszej gosposi miejsce na kanapie. Ona była jeszcze bardziej rozemocjonowana niż Violetta. W środku nocy wstała i zaczęła przygotowywać tony popcornu, byśmy mieli co jeść podczas oglądania. 
     Ramallo pojawił się ze swoim laptopem i podał go mi. Szybko uruchomiłem komputer i wszedłem na stronę You-Mixu. "Emisja na żywo ze Studio21", jak głosił wielki nagłówek, właśnie się rozpoczęła. 
- Poczekaj, German, dostałem wiadomość. - Ramallo zabrał mi komputer sprzed nosa.
     Założyłem ręce na pierś i ze zniecierpliwieniem czekałem, aż Ramallo raczy oddać laptopa. Ciągle słyszeliśmy rozgorączkowany głos prowadzącego, który przedstawiał właśnie uczestników konkursu. Olga bez przerwy poprawiała się na kanapie, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji, i podjadała popcorn z wielkiej miski. Po chwili mój asystent oddał mi komputer z dziwną miną. Spojrzałem na ekran i ujrzałem okno wiadomości. Była zaadresowana do mnie. Wysłała ją, o zgrozo, Esmeralda LaFontaine. Na początku zaznaczyła, iż nie odpowiadam na jej e-maile i nie odbieram telefonów, więc jest zmuszona do przekazania mi wiadomości w taki sposób. Później zaczęła swoją przemowę na temat "Dlaczego German Castillo jest takim tchórzem".  Trzeba mieć tupet, żeby obrażać tak ledwo co poznaną osobę. Esmeralda nie miała żadnych uprzedzeń i użyła kilku bardzo brzydkich słów, by opisać moje zachowanie w stosunku do jej siostry, Jade. A już prawie zapomniałem o tej sprawie. Może jednak powinienem pamiętać.
- Proszę pana, chcę zobaczyć moją księżniczkę! - zniecierpliwiła się Olga. 
     Szybko zamknąłem okno wiadomości i z powrotem włączyłem stronę You-Mix, kładąc komputer na stoliku. Nie mogłem jednak przestać myśleć o tym, że mimo wszystko zapomniałem. Pojechałem do szpitala, w którym leży Jade, ale spanikowałem, po czym znów puściłem to w niepamięć. Niczego się nie nauczyłem na podstawie tych wszystkich porażek. Zupełnie niczego. I rzeczywiście jestem strasznym tchórzem.
~,~
Daniel
     Miałem nie przychodzić do Studio na pierwszy etap reality. Nie biorę w tym udziału i mało mnie to przedsięwzięcie interesuje. Ale wtedy pomyślałem sobie, że przecież dla Cam to niesamowicie ważne. Powinienem jej pokazać, że jeśli na czymś jej zależy, to  jestem z nią. Skoro nie mogę wyznać jej swoich uczuć, to będę się przynajmniej zachowywał jak dobry przyjaciel. Jeszcze tego mi brakuje, by sobie pomyślała, że nie chcę się z nią przyjaźnić. W sumie to nie chcę, bo ją kocham, ale jeśli nie pozostaje mi nic innego... 
- Dan. - syknęła Cami, podchodząc do mnie. - Przyszedłeś.
- Nie przepuściłbym okazji zobaczenia, jak błyszczysz na scenie. - szepnąłem jej prosto do ucha. 
     Czy tak zachowuje się przyjaciel?
- Bez przesady, ja nie błyszczę tak jak ona. - wskazała palcem na scenę, na której Ludmiła i Leon właśnie wykonywali swoją piosenkę.
     Blondynka rzeczywiście promieniowała blaskiem, ale ja i tak miałem ciągle przed oczami Cami, jak wchodzi na scenę i pokazuje wszystkim, że to ona jest najlepsza.
- Dobra, dobra. - zaśmiałem się, trącając ją w ramię.
     O, i proszę. To był typowo przyjacielski gest. 
     Cam tylko zachichotała pod nosem i ponownie skupiła się na oglądaniu występu Leona i Ludmiły. Wybrali piosenkę, której nigdy wcześniej nie słyszałem. Zapytałem o nią Cam, a ona odpowiedziała, że to "Soy mi mejor momento", piosenka napisana przez Ludmiłę specjalnie na ten konkurs. Odrobinę zdziwiło mnie to, że ktoś taki jak Ferro mógł napisać taki tekst, ale zaraz sobie przypomniałem, że się zmieniła i wcale nie powinno mnie już to dziwić.
- Teraz ja i Maxi. - Cam przerwała moje rozmyślania. - Nie, nie dam rady. To za wiele jak dla mnie, idę stąd...
     Była taka piękna. Taka piękna i taka utalentowana, a ciągle w siebie nie wierzyła. Nie mieściło mi się w głowie, jak ona może nie zauważać swojej niezwykłości. Złapałem ją za ramiona i obróciłem do siebie. Jedną sekundę zajęło mi podjęcie decyzji. Przycisnąłem wargi do jej różowych ust i całe moje starania dotyczące tych przyjacielskich gestów diabli wzięli. Ale gdy poczułem malinowy smak jej warg wszystkie wątpliwości zniknęły, bo przecież to na nią całe swoje życie czekałem. 
- Idź tam i pokaż im. - wyszeptałem, odsuwając ją od siebie.
     Spuściła głowę, rumieniąc się, i przepchnęła się do sceny. Gdy na niej stanęła, uśmiechnęła się szeroko, patrząc prosto na mnie. 
~,~
Violetta
     Wiedziałam, że zaraz będę musiała wejść na scenę i powiedzieć, że Tomas się nie pojawił. Leon obejmował mnie w pocieszającym geście i co chwilę się do mnie uśmiechał, dodając mi otuchy. Byłam zdenerwowana, bo nie chciałam zawieść Pablo, Marottiego i całej naszej publiczności, ale także zła na Tomasa, bo zniszczył coś pięknego. Włożyłam tyle wysiłku w przygotowania do tego reality, a on tak po prostu mnie olał. Odbyliśmy razem tylko dwie próby, jedną przed tym paskudnym incydentem i kolejną kilka dni później. Nie powiedziałam o niej Stefy, bo Tomas nie przejawiał ochoty na spotkanie z nią, więc nie chciałam jej smucić. 
- Violu, trzęsiesz się. - zauważył Leon, obracając mnie do siebie. - Nie denerwuj się tak.
     Odgarnęłam włosy z twarzy i nerwowo przygryzłam wargę. 
- Nie mogę. - odparłam. - Boję się, wiesz ile ludzi nas ogląda? Nie chcę zawieść.
- Nie ty zawiodłaś, ale Tomas. - zapewnił mnie Leon, głaszcząc mnie po ramionach. - Nie ma w tym twojej winy. Starałaś się.
     Pokiwałam głową i przytuliłam się do jego boku. Naty i Francisco zeszli ze sceny we wrzawie oklasków i rozległ się głos Marottiego. Ukryłam twarz w koszulce Leona.
- A teraz Violetta i Tomas! - zawołał.
     Leon pogłaskał mnie jeszcze raz po plecach i odsunął od siebie, dając mi krótkiego buziaka w usta. Chwiejnym krokiem weszłam na scenę. Już otwierałam usta, by powiadomić wszystkich o nieobecności Tomasa, gdy ten wpadł na salę. 
- Jestem!
     Odetchnęłam z ulgą. Powinnam być wściekła na Tomasa, ale nie miałam w tamtym momencie do tego głowy. Chciałam tylko zaśpiewać najlepiej, jak umiałam. Tomas stanął obok mnie i wziął do ręki gitarę, rzucając mi uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Spojrzałam na przyjaciół, którzy uśmiechali się do mnie zachęcająco, i na Leona, który uniósł dwa kciuki w górę i puścił mi oczko. 
     Oni dają mi siłę.
~,~
Ludmiła
     Na scenie zawsze czułam się jak ryba w wodzie, niezależnie od tego, co się działo w moim życiu prywatnym. Choćbym miała tysiące problemów bez rozwiązania, na scenie wszystko wyparowywało. Byłam tylko ja i muzyka. Między innymi dlatego udział w reality był dla mnie ważny. Od dłuższego czasu nikt mnie nie zauważał, Violetta i Stefy bez przerwy kradły mi główne role w przedstawieniach i tym podobnych. Zrozumiałam, że za bardzo skupiam się na popularności i zdaniu innych, niż na doskonaleniu mojego talentu muzycznego. Wzięłam się za siebie i proszę - udało mi się dostać do reality. Nie wiem, jak publiczność przyjęła to, że znowu biorę udział w konkursie. Pewnie zapamiętali mnie z zeszłego roku, kiedy to jak totalna idiotka starałam się sprawiać wrażenie divy. Ale to nie ważne. Zaczynam od nowa. 
     Występ z Leonem był perfekcyjny, tak jak to sobie założyłam. Chociaż, może nie do końca - jestem pewna, że wkradł mi się drobny fałsz w drugiej zwrotce, ale to chyba przez tą piosenkę. Wywołuje ona we mnie zbyt dużo emocji. "Soy mi mejor momento" symbolizuje to, że udało mi się wreszcie otworzyć oczy na świat. Mam nadzieję, że udało mi się to przekazać wszystkim widzom.
- Byłaś wspaniała, Ferro! - Federico podbiegł do mnie, porwał mnie w ramiona i okręcił kilka razy.
     Zaśmiałam się. Lubimy się przedrzeźniać, ale nasze docinki są dokładnie przemyślane, a jeśli chodzi o momenty, kiedy emocje biorą górę, Pasquarelli komplementuje mnie tak, jak jeszcze nikt. Uwielbiam te momenty prawie tak samo jak te, gdy wyzywamy się nawzajem.
- Wiem, że byłam. - zachichotałam, gdy mnie postawił. - Ale tak serio, serio, podobało ci się?
     No tak. Najpierw odzywa się we mnie coś z tej dawnej Ludmiły i sobie schlebiam, a zaraz pojawia się ta głupia niepewność i muszę się dokładnie upewnić, czy na sto procent mu się podobało. To się zaczyna robić irytujące, bo walczą we mnie dwie zupełnie różne osobowości. 
- Byłaś najlepsza. - pocałował mnie w skroń. - A teraz chodź, idziemy to uczcić.
     Podążyliśmy za tłumem uczniów do Resto. Bar był już wypełniony po brzegi, a powitał nas wielki transparent z napisem "Gratulacje dla Violi, Cami, Lu, Naty, Leona, Maxiego, Francisco i Tomasa!". Poczułam się taka... doceniona.
     Bo pierwszy raz od dłuższego czasu nikt o mnie nie zapomniał.

Witam Was serdecznie. :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Dedykuję go Oli Pasquarelli. Dziękuję Wam wszystkim za komentowanie i czytanie. Do następnego! <3
Buziaki, M. ;*




9 komentarzy:

  1. Kurde!
    Wchodzę sobie, by skomentować poprzedni rozdział, idę na dół strony. Patrzę, ale coś mi tu nie gra. Wracam, patrzę a tu nowy rozdział!
    Idę czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny! Jakie boskie! <3
      KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!!!!!
      Marcesca <3
      On nie może wyjechać! Nie dość, że ryczę, jak w serialu mówią, że Fran wyjedzie, to jeszcze tutaj ryczę, bo Marco ma wyjechać!
      NIe rób mi tego! <3 A może jego familia przyjechała, żeby mu powiedzieć, że zostają?!
      TODO ES POSIBLE! <3
      Fedemiła! Jak zawsze słodziaki!!
      Głupi Tomas! Dobrze mu tak! Niech Stefy do niego nie wraca! Jeszcze ma czelność do niej przychodzić! A jej babcia powinna go wygonić!
      Leosiek <3 I Violetta...
      KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!!! <3 :****
      Natalia :****

      Usuń
  2. Ej , weź , bo aż odświeżyłam stronę by sprawdzić czy na pewno jest tam to jedno zdanie, ale ono nadal tam siedzi, a ja śmieję się jak głupi do sera xD Dziękuje Ci z całego serduszka <33
    I dobrze, że Stefy wygoniła Tomasa ! Schrzanił wszystko i myśli, że ona mu to jeszcze wybaczy. Niedoczekanie . A pff xD Szkoda tylko, że ona musi cierpieć przez takiego pajaca :(
    Nie dość, że jak oglądam V2 i tam jest o wyjeździe Fran to ryczę jak nie wiem co, to jeszcze tu się rozkleiłam. Musi być jakiś sposób, by zatrzymać go w BA. To uczucie, ta piękna miłość nie może się tak skończyć. Nie pozwalam ! :((
    Tak German jest straszny tchórzem. Boi się konsekwencji swoich czynów :/ Ale chociaż jest jeden plus, że zdał sobie z tego sprawę
    Na końcówce perspektywy Dana, siedziałam 10 minut z otwartą buzią. Jednak jest taki mądry jak przystojny :D Teraz czekam na dalszy rozwój sytuacji
    I opiekuńczy Leon. To skarb mieć takiego chłopaka jak on ♥
    I Fedemiła na deser *-* Kocham jak oni mówią do siebie po nazwisku xD To takie urocze O.O
    Dziękuję jeszcze raz za dedykację. " Dostać " jeden rozdział od najlepszej bloggerki jaką znam to prawdziwy zaszczyt. Jesteś moim wzorem <33
    Kocham mocno , dziękuje i całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog przeczytałam wszystkie rozdziały;-) One są poprostu boskie;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny po prostu wspaniały rozdział. Każda kolejna perspektywa była równie ciekawa co poprzednia. Do samego końca czytałam ten rozdział z uśmiechem na twarzy.
    Trochę smutno mi się zrobiło, gdy dotarłam do końca. Ale nic przecież nie trwa wiecznie, prawda? Z mojej strony mogę Ci życzyć tylko weny, bo talent już masz i to ogromny. Piszesz niesamowicie. Mogłabym napisać, że bardzo nieprzeciętnie, ale to w pełni nie oddaje Twojego geniuszu. Twoje rozdziały śmieszą, uczą i wzruszają.
    Osobiście uważam, że niczego im nigdy nie brakuje, są zawsze dopracowane i po prostu świetne. Nie wiem co jeszcze mogę napisać, by wyrazić jak bardzo podobał mi się ten cudowny chapter, bo nie znajduję w tej chwili odpowiednich słów.

    Dziękuję Ci za to, że nas nim obdarowałaś.



    Dulce

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :**
    Piszesz super, masz wielki talent do blogowania :3
    Zapraszam też do mnie: historieleonettypolska.blogspot.com
    ~Mechi <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa jak by to wyglądało w tv takie bieganie violi po domu, i jeszcze fede prubujący ją uspokoić. świetnie piszesz... czekam na następny
    smutny ale swietny
    zapraszam

    http://leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com/

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dziwne:///ja se zama nie wiem jak to morzna take blogi prowadzić???
    Zajżyj na muj słtaśny:))Morze siem czegoś nauczysz;p
    http://violettatoskarb.blogspot.com/
    Za nje długo bendzie kolekny wzpaniały niós:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny <33333333
    Biedna Stefy :c Tomas jak możesz
    OMG czy to w części z Fran to są rodzice Marco o.o
    Haha Francesco zestresował nam Naty, ale on zły :P
    Wiadomość od Esme i German jest nieobecny :D
    Cami i Dan <3333333 :*
    Ooo pan Heredia się pojawił na występie
    Fedemiłka <3333
    Czekam na next :P

    OdpowiedzUsuń