Violetta Story, chapter 61.
Marco
Rozmowa z moimi rodzicami przebiegła tak, jak się mogłem tego spodziewać. Nie chcieli słuchać ani mnie, ani Francesci czy jej brata. Oświadczyli, że nie mogą zostawiać swojego niepełnoletniego syna samego w innym kraju i zabierają mnie z powrotem do Meksyku. Nie pozwolili mi się nawet pożegnać z Fran i zaciągnęli mnie do samochodu. Zawsze byli wyjątkowo surowi i wymagający, ale przecież umieli także słuchać. Gdy podjęli decyzję o przeprowadzce do Argentyny, powiadomili mnie o tym i obgadali ze mną wszystkie najważniejsze kwestie. Nie chciałem wtedy zostawiać Meksyku, ale byłem także ciekaw innych kultur i zwyczajów i naprawdę cieszyłem się, że będę mógł poznać Argentynę. Tym razem jednak podjęli decyzję beze mnie.
- Kocham Francesce. - powiedziałem chyba już tysięczny raz. - Nie mogę jej zostawić.
Mama westchnęła. Pewnie nudziło już ją moje ciągłe gadanie o tym, jak silne i prawdziwe jest moje uczucie do Francesci. Mimo, iż mówiłem samą prawdę.
- Naprawdę się cieszymy, że ją kochasz, ale ona jest Argentynką, a ty Meksykaninem. - odparł tata, nie patrząc na mnie. - Mogłeś się spodziewać, że to was w końcu poróżni.
Poróżni? To, że pochodzimy z innych krajów, ani trochę nie przeszkadza mi w tym, by kochać ją całym sobą. To ich niezrozumienie nie pozwala nam być razem.
- Francesca jest Włoszką. - prychnąłem. - A poza tym, to nie ma nic do rzeczy.
Moje słowa nie zrobiły najmniejszego wrażenia na rodzicach. Najwyraźniej nie mieli ochoty na kłótnie i postanowili mnie ignorować. Sapnąłem zdenerwowany i kopnąłem walizkę, która stała obok mnie. Siedzieliśmy właśnie na lotnisku i czekaliśmy na odprawę. Samolot do Meksyku odlatywał dopiero za dwie godziny, więc nie rozumiałem, dlaczego nie pozwolono mi się nawet pożegnać z Fran. Czasu by starczyło. Czyżby rodzice przestali mi ufać?
- Pójdę po coś do picia. - odezwał się tata. - Przynieść wam coś?
Pokręciłem głową, tak jak mama. Tata oddalił się wolnym krokiem. Nie potrafiłem przestać myśleć o Francesce. Gdy rodzice wyprowadzali mnie z jej mieszkania, wyglądała, jakby już się z tym pogodziła. Może już dawno zrozumiała, że nie ma sposobu, byśmy byli razem? Wykorzystała te kilka tygodni, kiedy to mogliśmy się cieszyć sobą, ale cały ten czas wiedziała, że to nasze ostatnie chwile razem? Nie wierzyła we mnie?
- Idź. - moje rozmyślania przerwała mama.
- Co? - zdziwiłem się.
Westchnęła po raz kolejny i położyła mi ręce na ramionach.
- Nie wiem, co zrobisz. Nie wiem, czy pójdziesz się z nią pożegnać i tu wrócisz, czy może nam uciekniesz, ale... - zawahała się. - Ale ją kochasz, a ja nie chcę odbierać ci szczęścia. Więc idź.
Zrozumiałem, że moja mama nigdy nie chciała odbierać mi Francesci. Czekała na dogodną chwilę, gdy tata gdzieś pójdzie, bym miał jak uciec? Zdawała sobie sprawę z tego, że mogę już nie wrócić na lotnisko i odlecą do Meksyku beze mnie. Ale mi zaufała.
- Dziękuję. - pocałowałem ją w policzek i zarzuciłem na plecy gitarę. - Dziękuję.
A później odbiegłem czym prędzej. Sam nie wiedziałem, jaką decyzję podejmę, ale jednego byłem pewien: nie opuszczę Francesci.
~,~
Stefy
Siedziałam w swoim pokoju, odcięta od świata zewnętrznego, i zastanawiałam się nad tym, dlaczego nie zauważyłam wcześniej wszystkich wad Tomasa. Zaślepiona miłością? Och, to brzmi tak dramatycznie. Jestem niczym księżniczka, której książe z bajki okazuje się być zwykłym chłopakiem. Problem w tym, że nie mam w sobie nic z księżniczki. Jestem tak zwykła i szara, że to aż boli. Rozrywa moje serce na tysiące kawałków, bo przy nim czułam się niezwykła.
Próbowałam jakoś oswoić się z myślą, że to, co było między mną a Tomasem, skończyło się. Sama mu przecież powiedziałam, że to koniec, a on to zaakceptował. Problem w tym, że bardzo często coś mówimy, chociaż wcale tak nie myślimy. I tak właśnie było ze mną, bo nie mogłam tak po prostu zapomnieć o tym, że kocham Tomasa. Chciałam, och, jak bardzo chciałam. Ale co z tego?
- Stefy, ktoś do ciebie. - w drzwiach stanęła mama.
Tomas?
- Powiedz, że mnie nie ma. - poprosiłam ją.
Mama westchnęła i odeszła powolnym krokiem. Po chwili z korytarza dobiegły mnie odgłosy jakiejś kłótni. Rozpoznałam głos Violetty i natychmiast wybiegłam z pokoju. Viola wyglądała na rozjuszoną, co wydało mi się dziwne, bo ona praktycznie w ogóle się nie denerwowała. Wszyscy wiedzieli, że Violetta Castillo jest opanowana i spokojna i rzadko wybucha. Tym razem jednak coś ją bardzo zdenerwowało.
- Violetta, co tu robisz? - zapytałam, stając obok mamy, która zaciekle walczyła z moją przyjaciółką.
- Przyszłam z tobą pogadać. - odparła Viola, biorąc głęboki wdech.
Kiwnęłam mamie głową na znak, że już wszystko w porządku i zaprowadziłam Violettę do mojego pokoju. Gdy już usiadłyśmy naprzeciw siebie, zapytałam ją, o czym chce ze mną rozmawiać.
- Chodzi o Tomasa. - powiedziała, na co wyprostowałam się i zacisnęłam usta. - Był u ciebie, prawda?
Przytaknęłam powoli. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę o Tomasie, ale Viola była wyraźnie czymś zdenerwowana. A skoro najpierw zapytała o Tomasa, to pewnie on ją wprowadził w taki nastrój.
- Spóźnił się na pierwszy etap. - wymamrotała, zakładając włosy za uszy. - Jakimś cudem zdążył... Nie ważne, chodzi o to, że później poszedł z nami wszystkimi świętować do Resto i, wyobraź sobie, zaczął podrywać Ludmiłę.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Tomas podrywał Ludmiłę? Po pierwsze, Lu ma chłopaka. Po drugie, zaledwie trzy godziny temu z nim zerwałam, a on już uderza do innych? Czyżbym była aż tak zakochana, że nie zauważyłam, jakim jest draniem? Okazuje się, że wszystko, w co wierzyłam, było kłamstwem. Tomas ukrywał swoje prawdziwe ja. Ale po co? Po co ze mną był i mówił, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza? To się nie trzyma kupy.
- Zerwałam z nim zaraz przed reality, gdy do mnie przyszedł. - wyszeptałam, spuszczając wzrok. - Najwyraźniej szybko się otrząsnął.
Violetta położyła mi rękę na ramieniu, chcąc mnie pocieszyć. Z jednej strony byłam jej wdzięczna za to, że przyszła do mnie i mi o tym opowiedziała, że nie zataiła nic przede mną. Ale gdzieś na tyłach mojej podświadomości narodziła się myśl, że gdybym tego nie wiedziała, to zerwanie z Tomasem bolałoby o wiele mniej. Na pewno nie tak, jak boli teraz, gdy już poznałam całą prawdę o nim.
- Chyba żadne z nas nie poznało nigdy Tomasa naprawdę. - odezwała się Violetta. - Święcie wierzyłam w to, że jest dobrym człowiekiem. Ale...
- Właśnie. - przerwałam jej gorzkim tonem. - Przy Tomasie zawsze musi być jakieś "ale".
Bo to była prawda. Może on sam nigdy tego nie zauważył, ale tak jest - wiecznie coś idzie nie tak, zazwyczaj z jego winy. Nie twierdzę, że jestem idealna i nie popełniałam błędów, ale Tomas... To on zniszczył wszystko. Nawet jeśli ja też coś źle zrobiłam lub powiedziałam za dużo.
~,~
Camila
Byłam zbyt oszołomiona, by zareagować sensownie. Może i Daniel uznał, że szczerzenie się jest sensownym zachowaniem, bo nie odepchnęłam go ani nic takiego, ale ja tak nie uważam. Tyle czasu walczyłam ze sobą, próbując zapomnieć o tym, co było między mną a Danielem. Powstrzymywałam się, gdy nachodziła mnie ochota na wykrzyczenie mu prosto w twarz, że jest miłością mojego życia. A on tak po prostu mnie pocałował, jak gdyby nigdy nic. Nie mógł mi powiedzieć, że na pewno dam radę i popchnąć mnie w stronę sceny? Albo zrobić cokolwiek innego? Nie. On musiał mnie pocałować, przez co te wszystkie tłumione uczucia wyszły na wierzch i nie mogłam już absolutnie niczego ukryć.
Po zakończeniu występów uciekłam. Nie wiedziałam, jak się zachowam, jeśli stanę twarzą w twarz z Danielem. Może wcześniej udało mi się go jakoś przekonać, że chcę być tylko jego przyjaciółką, ale po tym pocałunku... Jestem pewna, że on wie. Wie wszystko, bo pozwoliłam mu się tego dowiedzieć. Nie odepchnęłam go, nie skrzyczałam go, ale tylko się uśmiechnęłam. I wyczytał wszystko z tego jednego uśmiechu.
- Nie uciekaj, Cam. - jego głos obudził we mnie ulgę i przerażenie jednocześnie. - Od miłości nie uciekniesz.
Odwróciłam się w jego stronę, nie chcąc wyjść na jeszcze większego tchórza. Widział mnie zwiewającą mu sprzed nosa, to już wystarczająco dużo.
- Od niczego nie uciekam. - odparłam, unosząc głowę.
Daniel zaśmiał się i postąpił krok do przodu, tym samym się do mnie przybliżając. Umysł podpowiadał mi, żebym się cofnęła, ale serce krzyczało: "Stój!". Posłuchałam serca.
- Prawie ci się udało mnie nabrać, wiesz? - jego głos był tak spokojny, że aż zadrżałam. - Ale nie ma zbrodni idealnej.
Mówił o zatajeniu przed nim moich uczuć jak o czymś złym. Ale czy rzeczywiście postąpiłam aż tak egoistycznie, jak mi się wydaje? Myślałam tylko o sobie, czy jednak miałam na uwadze też jego dobro? Do jasnej cholery, co ja sobie w ogóle wtedy myślałam?
- Zbrodni? - pisnęłam, chociaż wcale nie chciałam zabrzmieć tak żałośnie.
Uśmiechnął się półgębkiem i zbliżył się jeszcze bardziej. Poczułam jego perfumy, te same co zawsze. Próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale zaraz jego ciepły oddech otulił mój policzek i już wiedziałam, że jest zbyt blisko, bym zdołała uciec. Nie ma drogi powrotnej.
- Próbowałaś zabić naszą miłość... - reszta jego słów utonęła w moich ustach.
Klamka zapadła. Kocham go za bardzo.
~,~
Leon
Pewnie nie powinienem tak myśleć, bo przeszedłem naprawdę dużo, by wreszcie móc patrzeć na Tomasa Heredię bez odrazy i nienawiści. Ale miałem wielką ochotę przyłożyć mu prosto w tą uśmiechniętą facjatę, gdy pojawił się w auli Studio. Przez tego idiotę Violetta była tak zdenerwowana, że trzęsła się jak galareta. Udział w reality jest dla niej ważny, a on wszystko psuje. Zamienia coś pięknego w koszmar. Jak on w ogóle może? Jak może krzywdzić moją Violettę? Zresztą, ten facet rani wszystkich dookoła, co udowodnił nam, próbując podrywać Lu podczas świętowania zakończenia pierwszego etapu reality. Najwidoczniej zerwali ze Stefy, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się jednak okazało, że zarywał do innej, będąc w związku. Nauczyłem się już, że po Tomasie można spodziewać się wszystkiego. Za namową Violetty próbowałem mu nawet zaufać, ale teraz już jest jasne, że od początku miałem co do niego rację. To zwykły drań, który udaje wrażliwego chłopczyka.
- Co taki zamyślony, hm? - z zamyślenia wyrwał mnie głos ojca. - Wydajesz się ostatnio żyć w innym świecie, Leon.
Uśmiechnąłem się lekko. Tata codziennie mówił mi to samo, jakby się zaciął. Ale on zawsze miał tendencję do powtarzania się, a mnie to nigdy jakoś szczególnie nie denerwowało. Swoją drogą, nawet lubię to, że znam go na tyle dobrze, że zauważam takie drobiazgi. Tak samo jest z Francescą, która myli niektóre słowa, albo Violą i tym jej przygryzaniem wargi, gdy się czegoś wstydzi. Dobrze jest znać kogoś na wylot. Dobrze jest mieć świadomość, że wiesz o tej osobie więcej, niż większość ludzi.
- Dużo się dzieje, pierwszy etap reality i te sprawy. - westchnąłem, obracając w palcach kluczyki od motoru.
Tata pokiwał głową i wrócił do czytania gazety. Najwidoczniej tego dnia nie miał ochoty na pogawędkę. A może zorientował się, że od kilku dni rozmawiamy o tym samym. Po chwili podniosłem się i poszedłem do swojego pokoju, by pobyć trochę w samotności. Nie chciałem już myśleć o Tomasie i o przeróżnych formach tortur, które mógłbym na nim zastosować. Ale ta sprawa ciągle wracała do mnie, jak bumerang. Chętnie bym gdzieś wyszedł, ale nie miałem zielonego pojęcia, gdzie. Violetta o tej godzinie nie wychodzi z domu, bo jej ojciec się martwi, Andres odkrył ostatnio "legowisko kosmitów" przed swoim domem i zaszywa się w pokoju zaraz po zajęciach w Studio, a Lara jakby zapadła się pod ziemię. Przez próby All For You i przygotowania do reality nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu na jazdę na torze, ale kilka razy próbowałem dodzwonić się do Lary. Bezskutecznie - wszystkie moje połączenia odrzuciła.
Odwróciłem głowę w stronę drzwi, gdy usłyszałem ciche pukanie. Ku mojemu zdziwieniu, w wejściu do pokoju stała Violetta.
- Nie mogłam usiedzieć w domu. - odezwała się, podchodząc do mnie. - Za dużo myśli kłębi mi się w głowie.
Usiadła obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem. To zabawne, że dopiero co o niej myślałem, a ona nagle się zjawia. Niczym dobra wróżka.
- Witaj w klubie. - wymamrotałem.
Siedzieliśmy przez kilka minut w milczeniu, które wcale nas nie krępowało. W towarzystwie Violetty mogłem zapomnieć o wszystkich zmartwieniach, które nie dawały mi spokoju. Wiedziałem, że Vilu rozumie mnie bez słów i nie muszę jej opowiadać o tym, co mnie dręczy. Ona też nie musiała mi nic mówić. Wystarczyło nam to, że jesteśmy razem.
Violetta wspięła się na moje kolana i zamknęła powieki, wtulając się w moją koszulkę. Wydawało mi się, że zasnęła, ale gdy drzwi otworzyły się z hukiem, poderwała się na nogi. Do pomieszczenia weszła całkiem przemoczona dziewczyna, w której dopiero po chwili rozpoznałem Larę. Wyglądała całkiem inaczej, niż zazwyczaj. Przyzwyczaiłem się do tego, że ona nigdy nie traci dobrego humoru i jest wiecznie szczęśliwa. Ale stała przede mną z takim wyrazem twarzy, który przypomniał mi, że Lara też może być smutna czy zraniona.
- Lara? - w moim głosie słychać było zdziwienie. - Co tu robisz?
- Wiem, że nie powinnam tu przychodzić, bo ostatnio całkiem cię olewałam, ale... - spuściła głowę. - Nie mam gdzie iść.
Violetta spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Odwzajemniłem jej spojrzenie, kompletnie zdezorientowany. Nie wiedziałem, jak mam interpretować słowa Lary. Nie wiedziałem w tamtym momencie nic. Viola szybciej ode mnie się otrząsnęła i okryła Larę kocem, który wzięła z mojego łóżka. Dziewczyna podziękowała cicho i przygryzła wargę.
- Chyba wam przeszkadzam. - wyszeptała.
Viola pokręciła energicznie głową.
- Nie, coś ty. - odparła z lekkim uśmiechem. - Jeśli chcesz, to pójdę, a ty wyjaśnisz Leonowi...
Lara powtórzyła wcześniejszy gest Violetty, uciszając ją.
- Nie, zostań. - powiedziała zachrypniętym głosem. - Wyjaśnię wam obojgu.
I opowiedziała nam o tym, że Nico jest jej bratem, jej ojciec z nią nie rozmawia, odkąd się o tym dowiedziała, a sam Nico nie chce dać jej spokoju. Wydzwania do niej bez przerwy, a ona nie ma siły na konfrontację z nim. Przysłuchiwałem się jej opowieści z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. Jak to jest po tylu latach dowiedzieć się, że ma się rodzeństwo? Na pewno nie jest łatwo żyć ze świadomością, że nikt nie miał na tyle odwagi, by cię o tym poinformować. Lara musi się czuć oszukana i zdradzona. Chyba każdy by się tak czuł na jej miejscu.
- Nie chcę wracać do domu, bo tata traktuje mnie jak powietrze, a ja nie mogę tego znieść. - załamał się jej głos, ale mówiła dalej. - Teraz nie mam już nikogo i...
Violetta przerwała jej i przytuliła ją mocno. Po ich policzkach popłynęły łzy, a ja sam z trudem powstrzymałem płacz. Niby jestem facetem, a rozczula mnie widok mojej najlepszej przyjaciółki i miłości mojego życia, pocieszających się nawzajem. Po chwili wstałem i po cichu wyszedłem z pomieszczenia, zostawiając je same. Lara przyszła po pocieszenie do mnie, ale chyba Viola jest w tym lepsza. Poza tym, od dawna chciałem, by wreszcie przestały żywić do siebie tą urazę, która pozostała po tym, jak Lara wyznała mi miłość.
Chyba wreszcie się udało.
~,~
Ludmiła
Nie byłam pewna, czy powinnam się przejmować tymi nieudolnymi zalotami Tomasa, czy jednak je olać. Nic do niego nie czuję już od bardzo długiego czasu, nie mogę nawet powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Tak naprawdę to chyba zapomniałam o tym, że kiedykolwiek byłam zakochana w Tomasie. Pojawił się Federico i wywrócił całe moje życie do góry nogami, więc jak mogłabym pamiętać o jakimś banalnym zauroczeniu, które po chwili mi przeszło?
- Lu, myślisz, że powinienem dać innym znać, że jesteś moja? - odezwał się Fede, udając zamyślonego. - Wygląda na to, że nie wszyscy to wiedzą.
Parsknęłam śmiechem i pacnęłam go w ramię. Odkąd wyszliśmy z Resto, co chwilę zadawał mi pytania w stylu "Czy na pewno wszyscy wiedzą, że jesteś moja?". Do tego stroił przy tym tak zabawne miny, że już kilka razy musieliśmy przystanąć, bo nie mogłam przestać się śmiać.
- Jestem pewna, że dajesz o tym znać wystarczająco często. - odparłam, chichocząc.
Federico objął mnie ramieniem i dalej szliśmy w milczeniu. Czułam na sobie jego wzrok, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Przyzwyczaiłam się już do tego, że on czasami woli patrzeć się na mnie niż rozmawiać. Nigdy nie miałam problemu z tym, że ktoś skupia na mnie swoją uwagę, ale przecież to Federico. Gdy on tak na mnie patrzy, przechodzą mnie ciarki i sprawia mi wielką trudność to, by nie odwzajemnić spojrzenia.
- No już, bo aż się czerwona zrobiłaś. - powiedział Federico, wybuchając śmiechem. - Przecież wiem, że moje spojrzenie wywołuje u ciebie gęsią skórkę.
Spojrzałam na niego z oburzeniem i pokazałam mu język.
- A właśnie, że nie. Jest mi kompletnie obojętne, czy na mnie patrzysz, czy nie. - zaprotestowałam. - A poza tym, nawet nie masz ładnych oczu.
Och, co za kłamstwo, Lu.
Uniosłam brew, czekając na jego kolejny ruch. Albo zamknie mi usta pocałunkiem, albo będziemy się tak sprzeczać. Nie jestem pewna, którą opcję wolę. Fede jakby zorientował się, że nie mam zamiaru mu odpowiedzieć, i uśmiechnął się pod nosem. Jego usta znalazły się na moim policzku, ale ja ani drgnęłam. Lubię, jak się ze mną droczy. No cóż, dopóki nie stracę kontroli, to jest dosyć fajnie.
- Nadal gramy w tą grę? - wyszeptał, zatrzymując usta centymetr od moich.
- Hm, chyba tak. - mój głos zadrżał, chociaż wcale tego nie chciałam.
- Kto wygrywa? - czułam na twarzy jego ciepły oddech.
Co za głupie pytanie. W końcu mnie pocałował. Najwyraźniej stracił ochotę na przedrzeźnianie się.
Oczywiście, że za każdym razem ty wygrywasz, kochanie.
Taki trochę krótki tym razem, ale powiem wam, że jestem z niego w miarę zadowolona. Mam nadzieję, że Wam także się spodoba. :) Przepraszam, wiem, że miał być tak naprawdę wczoraj, ale się nie wyrobiłam. Mam na głowie dużo więcej, niż się spodziewałam. Niby mam ferie, no, ale taki już mój straszny los. Dziękuję Wam za komentarze, kliknięcia w ankiecie i czytanie mojego opowiadania. Do następnego! <3
Buziaki, M. ;*
Niby krótki, ale fajny!
OdpowiedzUsuńLara i Viola w zgodzie :-D
Leon i te jego przemyślenia XD
Fedemiłka <3
Cami i Daniel, nareszcie!
Nie mogę doczekać się następnego!
Weny, kochana!
Fajny xd
OdpowiedzUsuńTylko przydała by się Stefy + Tomas...
Bo wkurza mnie to że robicie kurde z tomasa taką druga ludmiłe...
Ale po za tym bardzo fajnie..
Leon jakie myśli *.*
Kris
Nie robię z Tomasa "drugiej Ludmiły". Każdy czasami się może zagubić, co właśnie widać doskonale na przykładzie samej Lu :) O Tomasie fragment niedługo będzie. A tak poza tym, to dziękuję za miłe słowa :*
UsuńHah okej :)
UsuńMam nadzieję że tomas się tylko zagubił xd
I że będzie Stefmas czy jak to się tam nazywa xddd
Nie ma za co :)
Czekam na next ;)
Super piszesz:D
Pozdrawiam :*****
Krystian
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńWspaniały fragment z Femilą- Kocham ich.
tak Fede ma piękne oczy *.*
Marco zostaje! Jest Marco jest impreza Xd
Kocham <3
Hah jednak trzecia ;D
UsuńMaddy!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, jak mam cię przepraszać, kochanie. Jestem okropną osobą, wiem. Nie powinnam się tak zachowywać. Odwlekałam komentowanie twoich rozdziałów do ostatniej chwili. Teraz jest mi wstyd z tego powodu. Zawsze byłam z tobą. Obiecywałam sobie, że wytrwam do końca, ale to mnie przerasta. Nie daję rady nadrabiać wszystkich blogów, których czytam naprawdę wiele. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Wiesz, że cię uwielbiam, prawda? ♥
Niczego ci nie mam za złe, kochana :) Wszystko rozumiem, i także Cię uwielbiam <3
UsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńTomas zarywał do Lu? Co za idiota! xDD
Viola i Lara :) Przyjaciółki :D
Leonetta <3
Czekam na next'a i życzę weny!
~KatePasquarelli
Pamiętasz mnie jeszcze? Kiedyś ci napisałam, że bardzo mi się podoba Twój blog i jak tylko przeczytam wszystkie rozdziały, to wrócę z długim komentarzem. No cóż, trochę mi zajęło to czytanie, ale to przez kompletny brak czasu. Wiedz jednak, że Twoje rozdziały chłonęłam jak ciepłe bułeczki :) Praktycznie każdą wolną chwilę w ostatnim czasie poświęciłam Twojemu opowiadaniu, przeanalizowałam je od deski do deski. Mam taką zasadę, że jak już coś czytam, to czytam na serio, a nie na niby. Każde słowo muszę dokładnie przemyśleć. Niektórym wydaje się irytująca ta moja dokładność, ale ja taka już jestem i nic na to nie poradzę. No dobrze, ale dość o mnie, w końcu to na Tobie skupia się tutaj cała uwaga :)
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego, jak wspaniale wykreowałaś postać Ludmiły. Przyznam się, że nie przepadam za tą postacią w serialu, bo według mnie większość jej działań nie ma najmniejszego sensu. Serialowa Ferro kieruje się przede wszystkim nienawiścią i zazdrością, a ja tego nie lubię. Ale w Twoim opowiadaniu Ludmiła jest niezaprzeczalnie moją ulubioną postacią. Ma w sobie to ,,coś" i przyciąga uwagę czytelnika. Jest postacią z rodzaju tych, które to zaskakują, chociaż myślimy, że poznaliśmy je już tak bardzo, że bardziej się nie da. Jestem zachwycona tym, jak przeprowadziłaś ,,przemianę" Ludmiły. Nie zrobiłaś tego w banalny sposób, którego się przez chwilę obawiałam, gdy zorientowałam się, że z tą postacią coś się dzieje. Lu nie przebyła od razu całego oceanu szkód, które wyrządziła, ale stawiała małe kroki, aż w końcu doszła do celu. Uwielbiam Cię, Maddy, za tą stopniową przemianę Ferro. A do tego jej związek z Federico - pięknie! Oni się dopełniają, są w pewnym sensie różni, ale jednocześnie tacy sami. Bo przecież oboje uwielbiają sobie docinać i są pyskaci oraz zadziorni. Ale Fede ma w sobie coś z niegrzecznego, choć wrażliwego chłopca, a Lu kryje pod powłoką buntowniczki delikatną naturę. O, i tutaj kolejna pochwała - Federico także jest świetnie wykreowaną postacią, a że uwielbiam go także w serialu, to jestem zachwycona :)
Przejdźmy do innych postaci. Postanowiłaś wprowadzić do opowiadania swoje własne postaci, co jest dość oryginalne, choć w ostatnim czasie robi się coraz bardziej pospolite. Nie każdy jednak umie poradzić sobie z wykreowaniem własnej postaci ,,wrzuconej" do świata zapożyczonego. Ty sobie z tym poradziłaś w miarę dobrze. Zaraz ci wytłumaczę, dlaczego ,,w miarę". Postać Stefy jest urzekająca, taka urocza dziewczynka, która wszystkim chciałaby pomóc. Ma jednak mroczną tajemnicę, czyli, nazwijmy to po imieniu, patologiczną rodzinę. Podoba mi się to, że nie zrobiłaś z niej banalnej osoby, która jest w opowiadaniu, bo jest. Wiesz, egzystuje sobie, bo ją stworzyłaś, ale nie wprowadza do fabuły nic ciekawego. Stefy jest dobrą postacią, ale chyba odrobinę zbyt dobrą. Taka chyba miała być, jeśli się nie mylę, ale coś mi w niej ciągle nie pasuję. Nie wiem, co. Może w późniejszych rozdziałach uda mi się to odkryć. Z kolei Daniel - och, jego to ja wprost uwielbiam. Chociaż na początku mnie nudził. Odnosiłam wrażenie, że pojawił się tylko po to, by Camila miała faceta. Ale zaciekawiłaś mnie tą sprawą z Diego. Daniel też ma jakąś przeszłość i to mi się podoba. Nie zostawiłaś go ot tak sobie, żeby sobie chodził z naszą Cam. Poza tym, z rozdziału na rozdział ukazujesz jego ciekawy charakterek, a ta wypowiedź z 61 rozdziału. ,,Próbowałaś zabić naszą miłość" i to o tej zbrodni idealnej... Perfekcyjna.
UsuńVioletta i Leon to główne postacie w Twoim opowiadaniu, co można łatwo zauważyć. W początkowych rozdziałach nie są jeszcze razem, ale dość szybko ich połączyłaś. Według mnie odrobinę za szybko, co mnie rozczarowało. Violetta zbyt szybko zdecydowała o tym, czy wybrać Leona czy Tomasa. Ta decyzja wydała mi się pochopna. No, ale to były twoje początku, a od tamtego czasu zdążyłaś się rozwinąć pisarsko :) Każdy kiedyś zaczynał. No, ale wracając do Violetty i Leona. Ich związek jest taką perełką tego opowiadania, jeśli już mieli jakieś zawirowania, to przez wzgląd osób trzecich, jak Tomas czy German. Są parą, która kocha się tak bardzo, że nie może bez siebie żyć. Wyjazd Violetty do Madrytu był okresem w Twoim opowiadaniu, który najbardziej mi się podobał, jeśli chodzi o wątek Leonetty. Może to dlatego, że uwielbiam cierpienie bohaterów opowiadań :D Ale to może także wynikać z tego, że wprost uwielbiam, jak opisujesz uczucia tej dwójki, gdy są daleko od siebie. Jesteś naprawdę dobra w opisywaniu cierpienia. No, ale w końcu Leon i Violetta znowu są razem, German wreszcie dopuszcza do siebie myśl, że jego córeczka ma chłopaka i wszystko dobrze się kończy :3 Violetta i Leon - kolejne dobrze wykreowane postacie. Może i mają drobne ,,usterki", bo wydaje mi się, że Viola czasami zachowuje się niepodobnie do... siebie? Ale to się zdarza rzadko i zauważyłam to chyba tylko przez tą moją dokładność.
Reszta postaci, jak Camila, Francesca, Maxi, Naty, Marco i tym podobne, także jest niczego sobie. Myślę, że dobrze radzisz sobie z kreowaniem charakterów postaci. Te zapożyczone z serialu nie odbiegają zbytnio od schematów, a te wymyślone przez Ciebie są ciekawe i przyciągają czytelnika :) Muszę też zaznaczyć, że masz dryg do pisania dialogów, bo są zawsze idealnie wpasowane w sytuację.
UsuńTo chyba koniec mojego komentarza. Obiecuję, że będę komentować każdy następny rozdział. Spodziewaj się mnie :) Uwielbiam Twój styl pisania i nie mogę uwolnić się od Twojego opowiadania, a więc jeszcze się spotkamy w blogosferze, moja kochana Maddy. Niech Ci wena dopisuje. Pozdrawiam cię i ściskam mocno! ;**
J.
Maddy, Ty chodzący geniuszu!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Piszesz po prostu świetnie. Tak, wiem, wiem, powtarzam się.
Ale co ja mogę na to poradzić, że nie potrafię znaleźć lepszych słów. A może po prostu skończyły mi się już, bo mój słownik wyrazów chwalących takie wspaniałe blogi jak ten, już się wyczerpał? Nie wiem.
Mam nadzieję, że nie, bo zaszczytem dla mnie jest komentowanie tak niesamowitych rozdziałów jak ten.
Stefy, biedna, zraniona, cierpiąca Stefy... No Tomas pokazał na co go stać, nie ma co. Ledwo zerwali, a on mimo, że niby tak ją kochał, to już szuka sobie pocieszycielki i zarywa do innej. Nie chcę go oceniać. Nie wiem do końca jakie miał motywy, co nim kierowało. Być może ubzdurał sobie, że tak łatwiej zniesie cierpienie? Nie wiem. Ale czuję, że niedługo się dowiemy i wszystko stanie się jasne.
Swoją drogą to dlaczego mi do Ludmiły zarywał? Nie pozwolę mu mojej Fedemiły rozwalić XD
Miło, że Vilu poszła do Stefy ją wesprzeć i że była z nią szczera. Między nimi kształtuje się wspaniała relacja, zwana też prawdziwą przyjaźnią.
Lara. Sama jakoś nigdy nie przepadałam za tą postacią. Wiem, że większość osób ją nawet lubi, ale ja zawsze muszę mieć własne zdanie XD
A tak poważnie, po prostu nigdy nie żywiłam do niej jakieś sympatii. Ale w tej scenie mi się spodobała. Leon wzruszył się, jak Vilu pocieszała ją. Uroczo.
Swoją drogą miał w ogóle bardzo ciekawe przemyślenia...
Co ja bym tu mogła jeszcze napisać? Że masz ogromny talent? To już chyba wiesz. Nie musi Ci tego nikt uświadamiać, a już na pewno nie ktoś taki jak ja. Nie mam tak niesamowitych zdolności pisarskich, żebyś musiała lub chciała liczyć się z moim zdaniem. Nie jestem też nikim ważnym by moja opinia coś dla Ciebie znaczyła. Jak w tej piosence: jestem tylko sobą...
W takim razie dlaczego piszę ten komentarz? Sama nie wiem. Przez moje ubogie słownictwo będzie to coś, co miało być komentarzem, wyglądać mizernie pod owocem Twojej pracy. Ale skomentowałam ten rozdział, jak też inne wcześniej, odkąd trafiłam na tego bloga. Zachwycam się tym dziełem i jestem wdzięczna, że się nim podzieliłaś z nami, ze mną. Jedyne co mogę zrobić by Ci za to podziękować, to zostawić tu po sobie ślad. Jednak jest to marne i nic nie znaczące podziękowanie biorąc pod uwagę za co Ci dziękuję.
Przepraszam, że nie umiałam napisać tego komentarza lepiej, przepraszam.
Nic nie poradzę, że jakoś nigdy nie byłam w tym dobra. Chciałabym Ci napisać jakiś płomienny komentarz, by wyrazić jak wielki jest mój zachwyt Twoimi zdolnościami.
Ale jak widać, nie potrafię, przepraszam jeszcze raz.
Dulce
Mimo, że jestem w strasznym humorze, gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdział, uśmiech pojawił się na mojej twarzy ♥
OdpowiedzUsuńMarco mnie rozwalił tak troche xD Nie idź, tylko biegnij! Biegnij do niej i zostań przy niej już na zawsze <33
Tomasa szczerze to nigdy nie lubiłam, bo był taki "zbabiały" i teraz też go nie lubię :D Żeby podrywać Lu?! Pogięło go ?! SOS ! Houston mamy problem ! xD
Daniel mądry chłopczyk :D Camila dobrze, że już nie ucieka od miłości i uczucia, jakim darzy Dana *-*
Violka i Lara ... Naresczie coś się zaczęło dziać. Może nie będą od razu przyjaciółkami, ale wierzę, że małymi kroczkami dojdą do tego O.O
I Fedemiłka na koniec . Widzę Aniołki <33 Po prostu ich wielbię, ubóstwiam ♥
Nic się nie stało, że taki krótki :)
Kocham se moją genialną , najlepszą blogerką Madzie i całuję ;*
No dobrze.
OdpowiedzUsuńDroga Maddy!
Nie komentowałam twoich rozdziałów, tak właściwie to nigdy. Może jeden czy dwa. Ale ostatnio sama na bloga napisałam, że chciałabym, aby ludzie komentowali, gdy przeczytają. Więc czemu sama tego nie robię? Po prostu mi się wydawało, że jeśli masz już dużo komentarzy mój jest ci zbędny. Ale teraz wiem jak każdy komentarz potrafi motywować. Więc przepraszam z całego serca, że z tobą nie byłam.
Rozdział jest świetny. Super jest to, że u ciebie, gdy jedna osoba jest nieszczęśliwa, inna nie ma problemów. Czasem na blogach jest tak, że każdy w jednej chwili jest nieszczęśliwy. Akcja również mi się bardzo podoba. A jeśli chodzi o poprzednie rozdziały, były wprost nieziemskie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że Lara ma brata. Masz cudowne pomysły.
Czekam na kolejny rozdział wspaniałej Maddy Parks.
Buziaczki :****
P.S Następne rozdziały obiecuje komentować i żadnego nie opuszczać.
Kocham <3
No wspaniały ten rozdział, na każdy warto czekać ponieważ zawsze jest ciekawie, tak też było w tym. Ciesze się, że wróciła Lara trochę jej nie było, a lubię te postać i w serialu i w twoim opowiadaniu, w ogóle ta perspektywa Leona i cała scena bardzo mi się podobała Leon z Vilu są uroczy i widać, że nie mogą bez siebie żyć, ok jedziemy dalej.
OdpowiedzUsuńWTF !? Tomi podrywa Ludmiłkę !? Co temu odbiło tyle czekam na moją Fedmiłkę (również w serialu) a on jakby nigdy nic sobie podrywa naszą kochaną blondynkę, no właśnie Ludmi i Fede są boscy, uwielbiam ich sceny,i gdy się kłócą i kiedy całują (choć wolę to 2 :D).
Ok teraz czas na moją Marcesce bosz uwielbiam Marco i jego związek z Fran nie powinni ich rozdzielać, podoba mi się decyzja jego mamy, widać że chce szczęścia swojego syna.
I na koniec Dan i Cami to była chyba moja ulubiona scena w tym rozdziale, te kryminalne teksty Dana :) Ciesze się, że wrócili do siebie z Cami i mam nadzieję, że teraz będą mieć trochę spokoju od przeszłości Dana i Diego. No właśnie gdzie Diego nie mogę się doczekać go w kolejnych rozdziałach, a tobie życzę weny i jak najwięcej czytelników na tym boskim blogu.
Cudowny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZAMPRASZAM DO MNIE!! :)
http://te-amo-mucho-si.blogspot.com/
Dear Maddy!!
OdpowiedzUsuńProwadzisz bloga od czerwca, a ja osobiście jestem z Tobą od . .
Tak naprawdę nie wiem kiedy zaczęłam czytać. A wszystko zaczęło się od tego, że surfowałam po internecie i weszłam na boga o nazwie Dame tu amore. Zachwyciłam się tymi przemyśleniami postaci i tymi uczuciami, które kryją się w każdym zdaniu. Wszystkie rozdziały są niesamowite.
Co do bohaterów. Stefy . . . Strasznie ją lubie, ale przykro mi że cierpi przez Thomasa (wyjątkowo za nim nie przepadam). Viola i Leon. No cóż . . . za tą Leonettę to cię uwielbiam!!!
Daniel, jestem ciekawa jaką tajemnicę ukrywa!!! I tak ogólnie to już koniec.
A co do rozdziału Super. Ucieczka Marco była EXTRA!!!! No i oczywiście moja Leonetta!!!
Love,
Oluś
Uwielbiam twój blog. Jest taki prawdziwy i ... nie wiem nawet jak to opisać , pO prostu uwielbiam cie za to, że go założyłaś. Jesteś wspaniała :*********
OdpowiedzUsuń