niedziela, 5 stycznia 2014

Violetta Story - Chapter 56.

Violetta Story, chapter 56.

Stefy
    To nawet w najmniejszym stopniu nie było sprawiedliwe. Ile jeszcze muszę wycierpieć, by pech się ode mnie odczepił i zostawił moje życie w spokoju? I ważniejsze: ile jeszcze wytrzymam, zanim załamię się kompletnie i nie będę już miała na nic chęci? Czuję się tak, jakby moment końca się zbliżał.
    Jakaś część mnie chce wierzyć w to, że Tomas po prostu się zagubił. A druga część zjadliwym tonem szepcze: znowu. Tak. Kolejny raz wszystko totalnie schrzanił. Zawsze wiedziałam, że ten chłopak ma trochę niepoukładane w głowie i często zdarzają mu się chwile słabości. Miałam tego świadomość, wiążąc się z nim i pozwalając mu umościć sobie miejsce w moim sercu. Ale przez jakiś czas byliśmy tak szczęśliwi, że zapomniałam o jego wadach. Zobaczyłam w nim idealnego księcia na białym koniu, a on, jakby wyczuwał, że coś się zmienia, obrócił wszystko do góry nogami. I to jeszcze w momencie, gdy tak bardzo potrzebowałam jego wsparcia.
    Tamtego wieczoru bez słowa wróciłam do domu, zostawiając go samego. Pod wpływem chwili chciałam nawet puścić wszystko w niepamięć i mu wybaczyć, ale zrozumiałam, że to nie powinno tak być. Nie mogę dłużej być kimś, kto daje, ale nie oczekuje niczego w zamian. A więc wycofałam się, najprawdopodobniej zostawiając Tomasa z tysiącem pytań. Ale ja też miałam do niego bardzo dużo pytań, na które nigdy mi nie raczył odpowiedzieć. 
~,~
Ludmiła
    Tak było. Naprawdę nigdy nie spodziewałam się, że wyznam komuś miłość. Miłość romantyczną, nie taką, jaką darzy się rodziców czy przyjaciół. Ale mimo tego, kim jestem i jaka jestem, stanęłam przed Federico i powiedziałam, co czuję. W tamtym momencie nie myślałam o tym, jakie to może mieć konsekwencje. Po długim czasie rozmyślania nad wszystkim tym, co mnie ostatnio spotkało, obgryzania paznokci i płakania, miałam dość. Chciałam wyrzucić z siebie uczucia, tak jak to robi się z nadmiarem odpadków w koszu na śmieci. Ale osiągnęłam coś całkowicie odwrotnego. 
    Gdy zobaczyłam, jak Federico nieruchomieje i otwiera usta, z których i tak nie wydobył się żaden dźwięk, poczułam się... Nie wiem nawet, jak to określić. Ale obudziło się we mnie nagle mnóstwo uczuć, nieznanych mi uczuć. Wtedy zrozumiałam, że próbując się ich pozbyć, wplątałam się w to wszystko jeszcze bardziej. Przez moją głowę przeleciało tysiąc myśli w jednej sekundzie, jedna goniła drugą, a ja czekałam. Czekałam na jego reakcję, która znaczyła dla mnie tak wiele.
- Ludmiła, ja... - zająknął się. - Ja też cię kocham. - po tych słowach usiadł na podłodze i ukrył twarz w dłoniach.
    Kompletnie zdezorientowana, uklękłam obok niego i położyłam drżące dłonie na jego kolanach. Nie poruszył się. Przygryzłam wargę tak mocno, że na jedną chwilę ból zamroczył wszystko. Niestety po dwóch sekundach wszystko powróciło.
- Czy to znaczy, że teraz będziemy żyć długo i szczęśliwie? - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza.
    Federico uniósł głowę i spojrzał na mnie.
- To chyba nigdy nie było takie proste, Lu. - uśmiechnął się z rozgoryczeniem.
     Przytaknęłam mu. Między nami nic nigdy nie było proste.
~,~
Lara
- Żarty sobie ze mnie robisz? - wykrzyknęłam, zrywając się na równe nogi.
    Chwilę temu myślałam o tym, co zrobię, jeśli Nico wyzna mi, że coś do mnie czuje. Zastanawiałam się nad tym, co powinnam mu w takiej sytuacji powiedzieć, jak się zachować, by nie zranić jego uczuć. A on oświadcza, że jest moim bratem. Przecież to... chore!
- Lara, tylko nie wyciągaj pochopnych wniosków... - Nico uniósł ręce, jakby chciał się obronić.
    Ale ja nie miałam ochoty atakować. 
- Wiesz co? Mam dość. - syknęłam. - Najpierw zachowujesz się w stosunku do mnie jak dupek, później udajesz miłego, a na koniec... - urwałam, by wziąć głęboki oddech. - Po prostu zostaw mnie w spokoju.
    Później odeszłam szybkim krokiem, mając nadzieję, że Nico ma na tyle oleju w głowie, by za mną nie pójść. W tamtym momencie byłam tak rozjuszona jego wyznaniem, że gdyby nie odrobina samokontroli, którą udało mi się zachować, to urwałabym mu głowę. Od dawna przeczuwałam, że tata ukrywa przede mną coś związanego z Nico, dlatego nie mogłam uznać tego, co mi powiedział za jakiś głupi żart mający wyprowadzić mnie z równowagi. Musiałam przyjąć do wiadomości, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent Nico mówił prawdę i jest moim bratem. A to jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Tato! - wrzasnęłam, wpadając do domu.
    Zatrzasnęłam za sobą drzwi i, nie zwracając uwagi na wazon, który pod wpływem wstrząsu spadł na podłogę i się stukł, skierowałam się do kuchni. Wiedziałam, że właśnie tam tata przesiadywał o tej godzinie, czekając, aż zagotuje się woda na herbatę. Następnie szedł do salonu, włączał telewizor i przez kolejne dwie godziny oglądał nowy odcinek jakiegoś bezsensownego serialu. Dziś będzie musiał zmienić plany, pomyślałam, wkraczając do pomieszczenia.
- Dlaczego krzyczysz? - zapytał, wstając z krzesła ustawionego przy małym stoliku.
- Powiedz mi prawdę na temat Nico. - mój głos drżał z emocji.
    Tata już chciał się odezwać, ale woda na herbatę się zagotowała i czajnik zaczął wydawać z siebie piskliwe dźwięki. Tata podszedł do kuchenki i wyłączył palnik.
- Lara, nie zawracaj mi dziś głowy. - machnął ręką, z powrotem opadając na krzesło.
    Aż się we mnie zagotowało. Jak mógł całe życie ukrywać przede mną fakt, iż mam brata?! Na dodatek jeszcze zamiast jak normalny nienormalny ojciec zabronić mi spotkań z nim, on kazał mi spędzać z Nico większość czasu, który przesiaduje na torze. Jaki to w ogóle miało sens?
- A myślałam, że tylko udajesz takiego... bez uczuć. - prychnęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. - Myślałam, że tam głęboko jesteś jak każdy, tylko po śmierci mamy się w sobie zamknąłeś. Ale ty jesteś po prostu okrutny, sam w sobie.
    Przez chwilę stałam w bezruchu, czekając na jakąś reakcję ze strony taty. Tak naprawdę pierwszy raz od śmierci mamy powiedziałam mu coś, co mogło w jakiś sposób go zranić. Odkąd jej zabrakło, starałam się schodzić tacie z drogi, bo zawsze wiedziałam, jaka mama była dla niego ważna. Naprawdę ją kochał, chyba tylko ją na całym tym świecie. 
- Idź. - warknął.
    Posłuchałam go, bo mimo tego, co mi zrobił, poczułam, że posunęłam się o krok za daleko. Wbiłam nóż za głęboko.
~,~
Leon
    Złożyliśmy sobie z Violettą obietnicę, która miała być nadzieją na lepsze jutro. Obiecaliśmy sobie, że wspólnie nauczymy się kochać mocniej. Zakładałem wcześniej, że mocniej już się nie da. Myślałem, że moja miłość do Violetty jest idealna i nic nie może jej złamać. Ta mała osóbka, która skradła moje serce, uświadomiła mi, że się jednak myliłem. Bo przecież nic nie jest idealne, a ja o tym zapomniałem, oboje zapomnieliśmy. Nie pielęgnowaliśmy naszej miłości, tylko zostawiliśmy ją samej sobie. O mało co nie doprowadziliśmy do tego, że upadłaby niczym zraniony ptak, który już nie może latać. 
- Dzień dobry. - drzwi otworzył mi pan Castillo, jak zwykle ubrany w idealnie wyprasowany garnitur. - Zastałem Violettę?
    Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i otworzył szerzej drzwi, by wpuścić mnie do środka.
- Nie wiem, co zrobiłeś, ale dziękuję ci. - poklepał mnie po ramieniu, po czym oddalił się do swojego gabinetu.
    Zamrugałem, zdziwiony jego słowami. O co mogło mu chodzić? Gdy usłyszałem chichot dochodzący z kuchni, zmarszczyłem brwi i wszedłem do pomieszczenia. Zastałem w nim Olgę i Violettę, obie usmarowane mąką. Śmiały się same z siebie, kichając i prychając. Uśmiech mimowolnie wpłynął na moje usta.
- Leon! - zawołała Olga. - Jak miło cię widzieć!
- Mi też miło panią widzieć. - odparłem, uśmiechając się jeszcze szerzej.
    Violetta nic nie powiedziała, tylko spojrzała na mnie i obdarowała mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Potem wróciła do ugniatania ciasta. Olga jednak odepchnęła ją delikatnie i wytarła jej mąkę z twarzy, po czym "dyskretnie" wyszeptała jej do ucha, żeby zajęła się mną. Viola zachichotała i złapała mnie za rękę. Gdy mijaliśmy gabinet jej ojca, on uniósł na chwilę głowę i posłał nam delikatny uśmiech. To już kolejny raz dzisiaj, gdy się do mnie uśmiechnął. Tak, zaakceptował mnie, ale nie sądziłem, że darzy mnie jakąkolwiek sympatią.
- Powiedz mi, co się dzieje, błagam. - odezwałem się, gdy Viola zamknęła za nami drzwi jej pokoju. - Twój tata się do mnie uśmiecha i mi podziękował, nie wiem nawet za co. Zaczynam się bać.
    Spojrzała na mnie jak na wariata, marszcząc brwi. Już chciałem jej wyjaśnić, o co chodzi, gdy wybuchnęła śmiechem, rzucając się na łóżko nakryte pościelą o odcieniu delikatnego fioletu, ulubionego koloru Violi. 
- Leon! - westchnęła. - Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka jestem szczęśliwa!
    Uniosłem brwi i usiadłem obok niej. Łóżko zatrzeszczało cicho pod moim naporem. Przyjrzałem się dokładniej Violetcie, szukając jakiś oznak czegoś, co mogło ją tak uszczęśliwić. Ale nic się nie zmieniło - te same błyszczące oczy, niczym fabryka czekolady, aksamitne włosy, rozsypane jak wachlarz na poduszce, rumieńce na ślicznej twarzyczce. 
- A co cię tak uszczęśliwiło, jeśli mogę spytać? 
- Życie! - zawołała, podnosząc się z łóżka. - Ciebie nie cieszy wszystko, co widzisz? - uśmiechała się tak szeroko, że zacząłem się zastanawiać, czy nie boli ją od tego twarz.
    Pokręciłem głową z rozbawieniem.
- Wszystko? - udałem zamyślonego. - Raczej nie. Ale ty, jak najbardziej. - ująłem jej podbródek, tak że stykaliśmy się nosami.
    Zarumieniła się, tak jak za każdym razem, gdy się do niej zbliżałem. W pierwszym odruchu chciałem ją pocałować, ale uzmysłowiłem sobie, że stoimy w jej pokoju. Gdyby w tym momencie pojawił się jej ojciec, to nie jestem pewny, czy jego wcześniejsze uśmiechy i dziwne podziękowania miały jakiekolwiek znaczenie. Wyrzuciłby mnie z domu zanim zdążyłbym się obejrzeć. 
- Chciałbym uciec z tobą nie wiadomo gdzie. - wypaliłem nagle. 
    Viola wybuchła śmiechem i pocałowała mnie w policzek, po czym wzięła swoją torebkę i skierowała się do wyjścia.
- Chodźmy do Studia. - rzuciła przez ramię. - To dobry początek, jeśli kiedyś mamy uciec nie wiadomo gdzie. - powiedziała z błyskiem w oku, uśmiechając się do mnie.
    Pomyślałem sobie, że nawet szczęście może być piękniejsze, jeśli masz z kim się nim dzielić.
~,~
Camila
    To było trochę dziwne i totalnie niespodziewane, ale się zgodziłam. Daniel zadzwonił do mnie i jak gdyby nigdy nic zaprosił mnie na koktajl do Resto. No tak, niby się pogodziliśmy i zdecydowaliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi, zaczniemy wszystko od nowa... Nawet ten głupi dystans zniknął i zaczęłam się cieszyć każdą sekundą, którą mogłam spędzić w towarzystwie Dana. Ale przecież to właśnie do Resto poszliśmy na naszą pierwszą randkę, pod tym barem pocałował mnie po raz pierwszy... A może nie ma się czym przejmować? W końcu wszyscy uczniowie Studio chodzą do Resto, jako przyjaciele i jako pary. Może Daniel nie miał nic na myśli, zapraszając mnie na koktajl? Zwykłe spotkanie dwójki przyjaciół.
    Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z domu. Za dwie godziny miały się zacząć zajęcia w Studio, więc i tak niedługo musiałabym wyjść. Westchnęłam cicho, przechodząc przez ulicę. Musiałam się jakoś nastroić psychicznie na to spotkanie, bo mimo wszystko przeczuwałam, że stanie się coś... coś, co zmieni wszystko. Znowu. W  mojej głowie ponownie pojawiły się wątliwości, gdy zaczęłam sie zbliżać do baru. Usłyszałam gromkie rozmowy i śmiechy dobiegające z Resto. Zatrzymałam się przed wejściem i zastanowiłam jeszcze raz. Czy na pewno powinnam? Co innego rozmowy i przekomarzanie się w Studio, a co innego spotkanie sam na sam. Dlaczego nie zaprosił jeszcze Fran albo Violi? Chce mi coś powiedzieć? Za dużo pytań! Nie. Wycofałam się powoli i szybkim krokiem odmaszerowałam. Nie mogłam się z nim spotkać. To mogłoby z zewnątrz wyglądać jak randka.
- Cam! - zatrzymałam się w pół kroku i zacisnęłam powieki w nadziei, że to mi się tylko śni. - Gdzie idziesz? - zapytał Daniel, podbiegając do mnie.
    Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Zapomniałam długopisu z domu. - skłamałam. - Muszę się po niego wrócić, bo nie będę miała czym pisać na zajęciach z Pablo i...
    Daniel założył ręce na pierś i rzucił mi spojrzenie typu "I tak wiem, że kłamiesz". Przygryzłam wargę, zawstydzona, i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Przepraszam. - wyszeptałam. - Spanikowałam.
    Spuściłam głowę, chowając twarz za kurtyną włosów, ale i tak czułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Może powinnam uciec? Chyba by mnie nie dogonił, gdybym się postarała biec naprawdę szybko...
- Cam, ja rozumiem. - odezwał się nagle. - Nie jesteś gotowa. Nie powinienem tak wyskakiwać z tym zaproszeniem. Po prostu pomyślałem, że przyjaciele powinni się spotykać od czasu do czasu. 
    Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach skruchę. Może rzeczywiście nie chciał mi nagle powiedzieć, że powinniśmy do siebie wrócić i się na mnie rzucić. Znowu zaczęłam sobie wyobrażać jakieś niestworzone rzeczy i popełniłam gafę. Zaprosił mnie na zwykłe spotkanie, mieliśmy wypić koktajl i się razem pośmiać.
- Nie. To ja nie powinnam wyobrażać sobie nie wiadomo czego. - westchnęłam. - Chodźmy na ten koktajl. 
    Daniel przyglądał mi się jeszcze przez chwilę zmrużonymi oczami, jakby oceniał, czy mówię prawdę, czy idę z nim na ten koktajl tylko dlatego, by nie było mu przykro. Po chwili z ociąganiem ujął moją wyciągniętą dłoń i skierowaliśmy się do wypełnionego po brzegi baru. Praktycznie wszystkie stoliki były zajęte, nie tylko przez stałych bywalców, czyli uczniów Studia, ale wielu innych ludzi. Resto zrobiło się takie popularne dzięki reality organizowanym w Studio. Niby jeszcze nie odbył się pierwszy etap, ale i tak na stronie internetowej pojawiły się zdjęcia uczestników.
- Mogę zapytać, co takie strasznego sobie wyobrażałaś? - zaczął rozmowę Daniel, gdy zajęliśmy już jeden ze stolików w głębi baru. - Myślałaś, że potnę cię siekierą czy co?
    Uśmiechnęłam się pod nosem. Daniel nigdy nie miał taktu - co bynajmniej mi nie przeszkadzało. Oczywiście nie miałam najmniejszego zamiaru odpowiadać mu na to pytanie, bo po jego minie zorientowałam się, że sam doszedł do wniosku, iż nie powinien tego mówić. Odchrząknął cicho i zamówił dwa koktakjle truskawkowe u kelnerki, która do nas podeszła.
- Cam, czy to... - zająknął się, wpatrując się w jakiś punkt ponad moim ramieniem. 
    Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego chłopaka o wyraźnie meksykańskich rysach twarzy, z gitarą, schowaną w futerale, przewieszoną przez ramię. Znałam go bardzo dobrze i jego widok pewnie nie byłby niczym dziwnym, gdyby nie to, że miał on być w Meksyku, a nie tutaj, w Buenos Aires. Tak blisko Francesci. 
~,~
Federico
    Niby coś się powinno zmienić po tym, jak Ludmiła wyznała mi miłość. Ale tak naprawdę niewiele się zmieniło - po krótkiej rozmowie Lu odeszła, a ja po chwili stania w bezruchu także udałem się do domu. Myślałem o tym, czy powinienem do niej zadzwonić, by powiedzieć jej dobranoc. Tak w ogóle to kim teraz dla siebie byliśmy? Nic nie wiedziałem. Miałem jeszcze więcej pytań niż przedtem. Może nie powinna mi tego mówić. 
- Federico, dlaczego ty jej nie pocałowałeś? - podskoczyłem na dźwięk głosu Naty. 
    Siedziała obok mnie, chociaż nie zauważyłem jak wchodziła do Studio. Tak naprawdę myślałem, że jestem jedyną osobą w pomieszczeniu, bo zajęcia z Beto miały się zacząć dopiero za godzinę. 
- O czym ty mówisz? - zapytałem zdezorientowany.
    Naty przewróciła oczami i schyliła się po swoją turkusową torbę, która leżała na podłodze. Wyjęła z niej komórkę i przez chwilę czegoś na niej szukała, po czym podetknęła mi ją pod nos. 
- Czytaj. - rozkazała.
    Przyjrzałem się ekranowi telefonu. Widniały na nim trzy wiadomości od Ludmiły, z wczorajszą datą.
    Myślałam, że mnie pocałuje. Do jasnej ciasnej, wyznałam mu miłość!
    Myślisz, że to by było z jego strony nietaktowne czy coś w tym stylu? 
    Boże, chciałabym wejść mu do głowy i przeczytać wszystkie jego myśli. 
    Zamrugałem szybko, pewien, że mi się przywidziało i Naty chciała mi po prostu pokazać jakiś śmieszny filmik z udziałem gadającego kota albo indyka na deskorolce. Ale przed moimi oczami nadal widniały wiadomości od Ludmiły, w których wyraźnie pisała o mnie. Naprawdę chciała, bym ją pocałował? Myślałem, że... że to za wcześnie. Sam nie wiedziałem w tamtym momencie, co ją podkusiło do wyznania mi swoich uczuć. Byłem zagubiony. I kolejny raz schrzaniłem sprawę.
- Skąd miałem wiedzieć, że ona tego chce? - uniosłem ręce w geście obronnym, gdy Naty rzuciła mi kolejne mordercze spojrzenie.
- Nie wiem, myślałam że wy, faceci, macie jakiś szósty zmysł czy coś! - zawołała, wyraźnie zirytowana. - A nie macie?
    Ukryłem twarz w dłoniach i jęknąłem przeciągle. Czy naprawdę wszystko musi być tak skomplikowane? Ludmiła Ferro wyznała mi miłość. Ale w naszej relacji nigdy nic nie było tak proste, żebym mógł być pewien tego, jakie miała intencje. Wyjaśniliśmy sobie, że między nami nie było prosto i nigdy nie będzie. A ona cały ten czas pragnęła pocałunku. 
- Wiesz, gdybym była tobą, to bym jej teraz poszukała. - odezwała się Naty rzeczowym tonem. - Jak tego nie zrobisz, to nie dożyjesz jutra. - pogroziła mi palcem.
    Zerwałem się na równe nogi i ruszyłem na poszukiwanie Ludmiły. Mieliśmy coś do dokończenia.
~,~
German
    Po naprawdę długich rozmyślaniach i kilku nieprzespanych nocach zdecydowałem, że muszę coś zrobić. Uznałem, że zbyt dużo czasu spędziłem na przyglądaniu się wszystkiemu z boku. Pozwoliłem wielu ludziom cierpieć z mojej winy i nie zrobiłem nic, by zapobiec niektórym sytuacjom, które wcale nie musiały mieć miejsca. Moje głupie przeświadczenie o tym, że jeśli nie będę się mieszał w sprawy uczuciowe, to one się ode mnie odczepią, wpędziły niewinną kobietę w problemy psychiczne. No, może nie do końca niewinną. Ale na pewno nie zasłużyła na takie traktowanie z mojej strony.
    Zamknąłem za sobą drzwi bardzo cicho, by nikt mnie nie usłyszał. Nie chciałem wtajemniczać Ramallo w to, co miałem zamiar zrobić. Zacząłby robić mi wykłady i znowu pojawiłyby się te cholerne wątpliwości, które odwiodłyby mnie od działania. A to się nie mogło stać. Wsiadłem do samochodu i odjechałem, zanim Olga zdążyła się zorientować, że brakuje jednego domownika przy stole.

Może się domyślacie, co chce zrobić German? Jak myślicie, Fede pocałuje Ludmiłę? Boże, jakiś tasiemiec się z tego robi. xd Ale do rzeczy - nie było długo rozdziału, bo Madzia nie miała czasu. Takie proste. No. Następny pewnie za tydzień, półtora albo coś takiego. Kocham se Was! <3 
Buziaki, M. ;*

16 komentarzy:

  1. BOSKI <3
    German jaka zmiana :D uśmiechasz się do Leonka, dziękujesz mu ... wow XDD
    Leoś jaki słodki *-*
    Czekam na next'a
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Jak to dopiero za tydzień! No, ale trudno, jak kocha to poczekaxD

    OdpowiedzUsuń
  3. Maddy dodała rozdział!
    Lecę czytać!
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ok!
      Już ochłonęłam! Więc skomentuję!
      Federico! No która dziewczyna nie chciałyby, żeby ją pocałował?! Ja się Lu nie dziwię! Chociaż, gdyby to byłam ja to bym się sama na niego rzuciła! (Hahaha teraz myślisz, że jestem jakaś chora..)
      Dobrze tak Tomasowi! Stefy rzuć go! Rzuć go!
      Leonetta jak zwykle cudna <3
      Besos
      Natalia :***

      Usuń
  4. Madzia dodała rozdział !! Jupiiii !! :D
    Z jednej strony smutny , a z drugiej bardzo pozytywny .
    Tomas jak zwykle zapomniał , że istnieje coś takiego jak mózg i musiał zranić Stefy :(
    Rodzice próbują czasem wychować dzieci , a sami jeszcze potrzebują tego wychowania. Choć Lara może też za dużo powiedziała ...
    Perspektywa Leona mnie kompletnie rozwaliła. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. I co ten German knuje ? ...
    Feder nawalił ... No miał ją pocałować czy chociaż jakoś przytulić czy coś ! Ale wierzę , że naprawi wszystko :D
    Cam i Dan - miejmy nadzieję , że w końcu odnajdą drogę do miłość , którą się darzą
    I czy Marco nie wrócił ?
    Rozdział przefantastyczny i nie pozostaje mi nic jak czekać na następny ;)
    Całuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Fedemiła <3333
    Leonetta <33333
    Super i zapraszam do mnie:
    mi-destino-es-musica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaglądam na blogger'a z nudów, a tu wiadomość, że dodałaś nowy rozdział! Aż pisnęłam z radości, haha. Nie mogłam się go tak niesamowicie doczekać. Tym bardziej, że wyszedł cudowny. Moment Federico i Ludmiły był cudowny, już się bałam, naprawdę przez chwilę się bałam, że Fede powie, że nie kocha Lu, choć wiedziałam, że nie może tak być. Mam nadzieję, że odnajdzie Ludmiłę i pocałuje ją i będą razem szczęśliwi, a będą na pewno. Czy mi się wydaje czy Marco naprawdę wrócił? Och. A Leonetta, niesamowici, uwielbiam ich, są wprost perfekcyjni. A German? Zaciekawiłaś mnie.

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
    Weny, weny i jeszcze raz weny.

    Zajrzyj czasem i do mnie utknawszy-w-miejscu.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myslalam że wy faceci macie jakiś szósty zmysł, nie macie ? Mój ulubiony moment
    Ogólnie piękny

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo interesujący rozdział. Podobał mi się. Ty masz taki dar do opisywania uczuć i sytuacji w jakiej znajdują się bohaterzy i zawsze ci tego zazdrościłam :D Wiesz z czym kojarzy mi się Twoje opowiadanie? Z pięknem. Takim literackim pięknem. Z prawdziwym spokojem, nadzwyczajnością, oryginalnością i... perfekcyjnością. To wcale nie tasiemiec! Jest niesamowite. :*
    Biedna Stefy, a ja ją tak polubiłam ostatnio!
    Leonetta <3
    Fedemila <3
    German - ? Ciekawe co planuje...
    "Nadzieja na lepsze jutro"? Czy nam się przytrafiają podobne myśli? Jeśli tak to ja pragnę więcej takich myśli! :D Byłoby fajnie myśleć jak Ty i pisać jak Ty :D
    Wiesz jaki był mój ulubiony moment tego rozdziału? Leonetty! Czytałam go jednym tchem! Ta miłość jest u Ciebie taka piękna i realistyczna! Realistyczna, a zarazem bajkowa! Kocham takie momenty w Twoim wykonaniu. <3
    Pozdrawiam i życzę weny
    Vielet Pasquarelli <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *perfekcjonizmem Jak ja mogłam przepuścić ten błąd? Tak właściwie to sama nie jestem pewna jak jest poprawnie! :D

      Usuń
  9. W jakim programie zrobiłaś nagłówek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagłówek robiła Maja Wilczek, więc do niej proszę kierować takie pytania.

      Usuń
  10. nominuję cię do LBA na moim blogu: http://violetta-maxi-y-naty.blogspot.com/
    gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nominowałam cię do LBA na moim blogu: http://violetta-leonetta12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń