Violetta Story, chapter 50.
Camila
Co robić? Przed chwilą myślałam o tym, że jest dupkiem, że wszystko między nami skończone, a teraz, gdy słyszę jego głos, mam ochotę wykrzyczeć do słuchawki, że go kocham. Ewidentnie nie jestem normalna.
- Dan, ja nie... - zaczęłam, ale głos mi się załamał. - Nie chcę.
- Dlaczego nie? Proszę, musimy porozmawiać.
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam na chwilę powieki, by w jakiś swój pokręcony sposób przygotować się do tego, co miałam zamiar powiedzieć.
- No dobrze. Za dziesięć minut pod Resto. - po tych słowach się rozłączyłam.
Co ja właśnie najlepszego narobiłam?
~,~
Federico
Poczułem coś do tej zagubionej blondynki i zapragnąłem pomóc jej odnaleźć sens w życiu. Gdy na nią patrzyłem, nie myślałem już o Stefy, która mnie zauroczyła. To już dawno mi przeszło. Ale uczucie, jakim obdarzyłem Ludmiłę jeszcze bardziej przybrało przez to na sile.
- Chciałabym ci pomóc. - wyszeptała Ludmiła. - Ale nie mogę. Fede, ja tylko przysparzam problemów.
Co się stało z tamtą Ludmiłą, którą zapamiętałem? Tą, która podrzuciła jakieś owady do domu Violetty, bo za wszelką cenę chciała wygrać reality show, tą która podarła jej zgłoszenie, tą, która uważała się za wiecznie lśniąca gwiazdę? A może tak naprawdę nigdy jej nie było? Tak naprawdę nikt nie poznał nigdy prawdziwej Ludmiły, a uciekaliśmy się do posądzania jej. Teoretycznie wszyscy zawinili, nie tylko ona.
- Nie wiem, co do ciebie czuję, Ludmiła. - odezwałem się po chwili. - Nie wiem, ale naprawdę bardzo chcę się dowiedzieć i nie obchodzi mnie to, jak wielkie straty przy tym poniosę.
Po jej policzkach znowu zaczęły płynąć łzy. Długie rzęsy miała posklejane i wilgotne od płaczu, przez co wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Otarłem szybko jej mokre policzki.
- Lubisz mnie? - pisnęła łamiącym się głosem. - Zależy ci na mnie?
Wyglądała jak mała dziewczynka, której nikt nigdy nie obdarzył sympatią, przez co czuła się odrzucona i zagubiona. Wyglądała jak ktoś, kto rozpaczliwie potrzebuje bliskości drugiej osoby. Ludmiła Ferro potrzebowała kogoś, kto powiedziałby jej, że wcale nie jest taka zła, za jaką się ma.
- Bardzo mi zależy. - odparłem, uśmiechając się delikatnie.
- A... - zająknęła się. - A przytulisz mnie jeszcze raz?
Objąłem ją mocno ramionami i przycisnąłem do siebie. Nie wiem, czy zapłakała w tamtym momencie ze szczęścia czy z rozpaczy.
~,~
Lara
To, że zakochałam się w Leonie jest najgorszym, co mnie w życiu spotkało. Dlaczego nie mógł mnie zauroczyć jakiś inny chłopak, jakiś, hm, no nie wiem... wolny? To naprawdę niesprawiedliwe, że to właśnie ja zawsze mam takiego pecha w życiu. Staram się być miła, pomocna, pracuję ciężko i jestem konsekwentna, a co za to dostaję? Figę z makiem. Czy to by komuś bardzo zawadzało, gdyby Lara była szczęśliwa?
- Lara, nie widziałaś gdzieś Nico?
Odwróciłam się i ujrzałam tatę, który przyglądał mi się z zainteresowaniem. Pokręciłam przecząco głową.
- A tak w ogóle, to dlaczego tak zależy ci na opinii Nico? - zapytałam, unosząc brwi.
Tata zapatrzył się w jakiś odległy punkt i zaśmiał się nerwowo.
- Chłopak dobrze jeździ. - odparł po chwili, ciągle nie patrząc mi w oczy.
Zmrużyłam podejrzliwie oczy. Dla taty nigdy nie liczyły się umiejętności ludzi, którzy przychodzili na tor. W przeciwnym razie nie zwolniłby utalentowanego Ezequiela. Nico musiał mieć albo nadzianych rodziców, którzy mogliby wesprzeć finansowo tor, albo poznał jakąś tajemnicę ojca.
- Jego rodzice mają kasę, nie? - rzuciłam swobodnie, pochylając się nad jednym z motorów.
Tata usiadł na jednym z krzeseł i westchnął.
- Nico ma tylko matkę. - powiedział nieobecnym tonem.
Wywróciłam oczami.
- No dobrze, więc jego mama ma kasę? - w moim głosie dało się wyczuć ironię.
Tata nagle poderwał się z miejsca i odchrząknął, jakby otrząsnął się z jakiegoś dziwnego transu. Nic nie odpowiedział, tylko rzucił pod moim adresem coś, co chyba miało brzmieć jak pożegnanie i odszedł szybkim krokiem. Ewidentnie miał coś do ukrycia.
~,~
Camila
Szłam powoli, bo bałam się tego, co zastanę na miejscu. Bałam się tego, co powie Daniel, jak się zachowa. Przed oczami przelatywały mi wszystkie piękne chwile, które z nim dzieliłam, ale twardo sobie powtarzałam, że nie ma już nas. Teraz jesteśmy osobno, dwa odrębne istnienia, których nic nie łączy.
Zobaczyłam go w oddali, siedział na jednej z ławek ustawionych przed Resto. Zatrzymałam się i wzięłam głęboki oddech. W pierwszym odruchu chciałam się wycofać i uciec, ale on mnie zauważył.
- Cam!
Po chwili już stał przede mną. Miał dziwnie napiętą twarz, jakby powstrzymywał emocje, które mogły się na niej pojawić.
- Po co chciałeś się spotkać? - odezwałam się cicho, jakbym nie była pewna swoich słów.
Daniel przeciągnął dłonią po swoich wiecznie rozczochranych włosach i odparł:
- Musimy zerwać, Cam.
Spojrzałam na niego zdziwiona i aż otworzyłam usta z wrażenia. Przecież dokładnie to samo chciałam mu powiedzieć! Ale chwila, dlaczego on ze mną zrywa?
- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.
Daniel odwrócił wzrok. Dopiero po chwili odpowiedział, tak cicho, że musiałam się nachylić, by usłyszeć jego słowa.
- Dla twojego dobra, Cam.
Odgarnęłam włosy z twarzy i pokiwałam powoli głową.
- Lepiej nam będzie osobno, racja. Żegnaj, Dan. - szepnęłam, po czym się wycofałam i odeszłam.
Pożegnałam wszystkie wspaniałe chwile spędzone z Danielem, wszystkie żarty i docinki, które były tylko nasze, wszystkie uśmiechy i smutki, które dzieliliśmy... I ruszyłam w świat bez niego. Sama.
~,~
Angie
Wszystko się toczy dalej, czas płynie do przodu szybko i nieubłaganie, jakby nie miał zamiaru się nigdy zatrzymać. A ja, Angie, mam czasami ochotę przystanąć i obejrzeć się za siebie, uśmiechnąć się i pomyśleć: Udało się. Wszystko, mimo licznych zawirowań, ułożyło się po mojej myśli. Teraz, w tym momencie, inni idą naprzód. A ja wspominam, by zaraz ruszyć za nimi w kolejną piękną podróż, pełną przygód i szczęścia, pełną miłości i przyjaźni. Pakuję wszystkie wspomnienia do walizki, macham ręką na pożegnanie i znikam, by kiedyś wrócić bogatsza w nowe doświadczenia.
- Wrócę. - szepnęłam, uśmiechając się do Pablo. - Szybciej niż myślisz.
Pablo westchnął i odgarnął mi włosy z twarzy.
- Wiem. Ale i tak będę tęsknił. - odparł.
Odsunęłam się od niego i wyjęłam z kieszeni kurtki małą kopertę, po czym mu ją podałam.
- Przeczytaj to wszystkim, w Studio. - powiedziałam.
Złożyłam na jego ustach pocałunek i wyszłam, zostawiając go samego, trzymającego w dłoniach list, którego treść znałam na pamięć.
"Powiedz Violetcie, że zawsze będzie dla mnie małą siostrzenicą, którą udało mi się odnaleźć,
powiedz Leonowi, że na zawsze zapamiętam to, jak kiedyś wylał na siebie sok truskawkowy i myślał, że cały od tego spuchnie,
powiedz Francesce, że zawsze rozświetlała każdy mój dzień swoją żywiołowością i zaraźliwym śmiechem,
powiedz Camili, że mam nadzieję, że wreszcie uwierzy w swój niepowtarzalny talent,
powiedz Naty, że swoim uroczym śmiechem potrafiła rozbawić mnie nawet w najgorszych chwilach,
powiedz Tomasowi, że to, jak przewrócił się z tacą pełną koktajli pewnego dnia, będzie już zawsze jednym z moich nazabawniejszych wspomnień,
powiedz Ludmile, że tak naprawdę wcale się nie myliła, bo rzeczywiście błyszczała jak gwiazda każdego dnia,
powiedz Braco, że od początku wiedziałam, skąd pochodzi i codziennie zaśmiewałam się z jego powiedzeń,
powiedz Stefy, że gdy pierwszy raz weszła do mojej klasy, uderzyło we mnie to, jak dobrym jest człowiekiem,
powiedz Danielowi, że wyzwiska, które wymyślał, gdy był bardzo zły, są najbardziej wyszukanymi jakie kiedykolwiek słyszałam,
powiedz Marco, że mu się długopis wypisał i żeby sobie wymienił, bo będzie miał problem ze zbieraniem zamówień, jak wtedy, gdy tamta starsza pani go sprała torebką,
powiedz Napo, że nie ważne jak wysokim się jest, ważne jest to, co się ma w środku,
powiedz Broadwayowi, że te jego uderzająco żółte spodnie naprawdę przyciągają uwagę,
powiedz Maxiemu, że tamta czapka, o którą mnie pytał, jest naprawdę ładna i powinien w nią zainwestować,
powiedz Andresowi, że kiedyś jeszcze pościgam się z nim do łazienki,
powiedz Federico, że tak naprawdę jego grzywka wcale nie ma pół metra,
i powiedz im wszystkim, że ich kocham. I że wrócę, bo lubię się czasami obejrzeć za siebie i się uśmiechnąć."
~,~
Leon
Nie myślimy o przyszłości, gdy jesteśmy szczęśliwi. Kiedy mamy szczęście w garści, chcemy je zatrzymać jak najdłużej i wtedy nie rozwodzimy się na tym, co będzie, gdy ono nam się wymsknie z dłoni i popędzi do kogoś innego. Ale czasami nadchodzą chwile melancholii. Zastanawiamy się nad sensem swojego życia, nad tym, dlaczego to akurat nas spotyka tyle dobrych rzeczy i przychodzi pytanie: A co będzie gdy to się skończy? Bo przecież wszystko się kończy.
Powinniśmy żyć tak, by na końcu się odwrócić i powiedzieć: Dziękuję. Trzeba też mieć komu podziękować. A więc? A więc nie mogę zaniedbywać przyjaciół.
- Andres? Możesz rozmawiać?
Po drugiej stronie linii dało się słyszeć jakieś dziwne odgłosy i huki, nad których źródłem wolałbym się nie zastanawiać, po czym Andres odpowiedział:
- Mogę, ale chyba kosmici dobijają się do mojego pokoju, bo...
Zaśmiałem się serdecznie, bo słuchając głupiej gadaniny Andresa po prostu nie można się nie śmiać.
- Andres, spotkamy się przed Resto za dziesięć minut? Zadzwoń też do reszty chłopaków. Mam dla was propozycję.
Znowu kilka huków i domyśliłem się, że Andres biega po całym pokoju w poszukiwaniu przybyszów z innej planety.
- Okej, a teraz przepraszam, ale kosmici nie chcą odpuścić. - po tych słowach się rozłączył.
Podniosłem się z łóżka i ruszyłem w drogę do Resto. Po drodze przyglądałem się otaczającej mnie naturze, która wydawała się jakaś taka weselsza. Całkiem inaczej wygląda świat, gdy nasze dusze przepełnia szczęście, to prawda. Gdy ja jestem szczęśliwy, wszystko cieszy się razem ze mną. Całkiem jakby świat chciał mi za wszelką cenę udowodnić, że tylko i wyłącznie ode mnie zależy to, jak wygląda rzeczywistość.
- Leon! - zawołał Andres.
Przyspieszyłem kroku i już po chwili stałem obok niego.
- Zadzwoniłeś do reszty chłopaków? - zapytałem, rozglądając się na boki.
Andres podskoczył w miejscu, jakby dopiero teraz zorientował się, że już przyszedłem i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co? Aaaa, tak, wszyscy siedzą w Resto. - wymamrotał, odganiając od siebie jakiegoś wyimaginowanego owada.
Wzruszyłem ramionami, postanawiając nie wnikać w kolejne dziwne zachowania Andresa i wmaszerowałem do Resto. Dostrzegłem grupkę chłopaków, czyli Maxiego, Tomasa, Broadwaya, Federico, Napo i Braco przy jednym ze stolików.
- Gdzie Daniel? - usiadłem na wolnym krześle, zaraz obok odrobinę zamyślonego Maxiego w czerwonej czapce.
- Nie odbiera telefonu. - odparł krótko Andres, nadal rozglądając się na boki.
Pokiwałem głową i uznałem, że możemy potem przekazać wszystko Danielowi, po czym zacząłem mówić:
- Uważam, że powinniśmy reaktywować All For You. W tamtym roku naprawdę dobrze nam szło, ale po wakacjach jakoś... zaniedbaliśmy to.
Wszyscy zaczęli rozmawiać i przytakiwać. Wymieniali między sobą uwagi dotyczące tego, kiedy odbędzie się pierwsze spotkanie zespołu i tym podobnych. Po chwili się do nich dołączyłem. Powstało kilka melodii wystukiwanych palcami na powierzchni stolika, zaczęliśmy pisać teksty piosenek i zanim zdążyliśmy się obejrzeć Luca nas powiadomił, że zaraz spóźnimy się na pierwszą lekcję w Studio.
Wystarczyło tylko kilka słów, by zapoczątkować coś wielkiego.
~,~
Violetta
Weszłam do sali głównej, gdzie miały się zaraz odbyć zajęcia z Pablo z pewnym przeczuciem. Nie wiedziałam jeszcze co się stanie, ale byłam pewna, że to nic dobrego. Usiadłam na krześle i przyjrzałam się zebranym już nielicznym osobom. Rozmawiały, śmiały się, ale nikt nie sprawiał wrażenia przybitego czy smutnego. Niby wszystko w porządku, ale jednak...
- Witajcie. - do sali wmaszerował Pablo.
Miał posępną minę, chociaż starał się uśmiechać. Po chwili do pomieszczenia szturmem wlała się reszta ludzi, czyli ci spóźnialscy. Wśród nich dostrzegłam Leona, który zaraz do mnie podszedł i cmoknął mnie w policzek.
- Zanim zaczniemy zajęcia, mam dla was pewną wiadomość... - zaczął Pablo. - Angie nie będzie już was uczyła śpiewu.
Wiedziałam. To właśnie to wisiało w powietrzu. Dlatego Angie była taka nieobecna, gdy ostatni raz z nią rozmawiałam, dlatego właśnie nie chciała poruszać tematu przyszłości i tego, co nas czeka.
- Ale jak to? - zapytał ktoś niedowierzającym tonem.
Pablo wyjął z kieszeni spodni małą, wygiętą kopertę. Odchrząknął i zaczął czytać. Już na pierwszych słowach po moich policzkach popłynęły łzy. Leon przytulił mnie do siebie i zauważyłam jak oczy mu się świecą, gdy usłyszał swoje imię. Angie wspomniała o wszystkich tych, którzy byli z nią blisko i dla których nie była jedynie nauczycielką śpiewu. Gdy Pablo doszedł do ostatniego zdania, wszystkie dziewczyny już płakały. Nawet Maxi cicho pochlipywał w kącie razem z Braco i Naty.
- Angie postanowiła wyjechać do Włoch. - dodał jeszcze Pablo. - Będzie tam rozwijać swoje umiejętności. Pamiętajcie, że obiecała, że kiedyś wróci. I na pewno dotrzyma obietnicy.
Uśmiechnęłam się przez łzy. O, tak. Angie na pewno kiedyś wróci, uśmiechnie się i powie: "Ależ się stęskniłam!".
~,~
Ludmiła
Przecież nigdy nie lubiłam Angie, a ona nie darzyła zbytnią sympatią mnie. Dlaczego więc o mnie wspomniała w swoim liście pożegnalnym? Może jednak się pomyliłam i tak naprawdę zawsze wierzyła w to, że jestem dobrym i wartościowym człowiekiem? Angie odkąd pamiętam chciała pomagać wszystkim, którzy mieli jakiś problem. Dopiero gdy odeszła zdołałam zobaczyć coś, co było dla mnie wcześniej niewidoczne. Angie poprawiająca mnie wcale nie chciała mi dopiec, chciała udoskonalić mój talent. Angie mówiąca, że mogłoby być lepiej wcale nie mówiła tego złośliwie, pragnęła mnie jedynie zmotywować do działania. Angie karające mnie za złe zachowanie próbowała pokazać mi, że ranię ludzi wokół. To takie oczywiste.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Świat, który widziała tamta Ludmiła, był tylko marną imitacją tego prawdziwego, bo dawna ja lubiła delikatnie zaginać granice między rzeczywistością a wyobraźnią. Nowa ja chce wszystko naprawić i sprawić, by ludzie zmienili co do niej zdanie.
- Naty?
Brunetka odwróciła się na pięcie tak szybko, że loki śmiesznie zatańczyły wokół jej twarzy. Mimowolnie się uśmiechnęłam, a ona ten uśmiech odwzajemniła. Szybkim krokiem się do niej zbliżyłam.
- Cześć, Ludmiła. - przywitała się Naty.
Spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Powinnam? Wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam sobie sama. Powinnaś.
- Możesz mi mówić Lu. - szepnęłam.
Na twarzy Naty pojawił się szeroki uśmiech i już po chwili rzuciła mi się na szyję. Nie mogłam się powstrzymać i roześmiałam się głośno, szczerze. Bo wreszcie odzyskałam przyjaciółkę, jedyną prawdziwą i taką, której naprawdę na mnie zależy.
~,~
Francesca
Miłość to piękne uczucie, ale między dwójką zakochanych powinna się także zrodzić przyjaźń, bo to właśnie od niej wszystko się zaczyna. Przyjaciele są sobie wierni, zwierzają się sobie z najskrytszych tajemnic, nigdy nie zostawiają się nawzajem w potrzebie i po prostu są dla siebie.
Wzięłam pod rękę zamyśloną Violettę i potrząsnęłam nią lekko.
- Ej, Vilu, co jest? - zmarszczyłam brwi.
Violetta westchnęła cicho i podniosła na mnie wzrok. W jej oczach nie było już tych wesołych iskierek.
- Jest mi smutno z powodu Angie. - wyjaśniła. - Będę za nią tęsknić.
Pogłaskałam ją po ramieniu w geście pociechy i uśmiechnęłam się lekko.
- Ja też będę, wszyscy będziemy. - powiedziałam. - Ale trzeba się z tym zmierzyć i zaczekać, aż Angie uzna, że powinna wrócić.
Viola pokiwała powoli głową i odwzajemniła mój uśmiech. Już chciałam coś powiedzieć, gdy w oddali zauważyłam Naty przytuloną do... Ludmiły? Spojrzałyśmy po sobie z Violettą, zdziwione. Z drugiej strony alejki nadeszła Stefy trzymająca za rękę Tomasa, a zaraz za nimi Maxi, Leon i Federico. Wszyscy jak jeden mąż zatrzymali się i rzucili nam zdezorientowane spojrzenia. Tylko Fede się szeroko uśmiechał. Co się święci?
Obiecałam rozdział, to jest. :) Powiem wam, że wyjazd Angie planowałam już od dawna. Najpierw miało być mało fragmentów o niej, by jakoś uśpić waszą czujność, a potem nagle bum! Zaskoczyłam was? :D Ten rozdział dedykuję Tinkerbell. :* Hmm, następny rozdział prawdopodobnie pojawi się w okolicach piątku-soboty. Kocham Was, dziękuję za wszystkie wejścia, komentarze, kliknięcia w ankiecie i za to, że po prostu jesteście. <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*
PS czy tylko mi się nie podoba dubbing Marco?