poniedziałek, 11 listopada 2013

Violetta Story - Chapter 52.

Violetta Story, chapter 52.

Ludmiła
Zasnęłam z wielkim uśmiechem na ustach, wspominając chwile spędzone z Naty. Babski wieczór okazał się bardzo trafionym pomysłem, bo dzięki chwili zabawy i wytchnienia zapomniałam o wszystkich swoich problemach. Śmiejąc się razem z Natalią z dosłownie każdej głupoty, zrozumiałam, że mimo wielu zawirowań, świat się wcale nie zatrzymał. Wszystko idzie do przodu, nic nie staje w miejscu. Ja też nie powinnam tego robić. Muszę wreszcie ruszyć przed siebie, by nie stracić nic ważnego. 
Gdy pierwsze promienie słońca wdarły się do mojego pokoju, powitałam nową Ludmiłę już na stałe. Ta Ludmiła nie miała być załamana i wiecznie smutna, ale pełna życia i energii oraz gotowa na wszelkie wyzwania, jakie rzuci jej pod nogi los. Kilka rzeczy mogę w sobie zmienić, ale przecież nigdy nie byłam w stu procentach zła. Tamta Lu posiadała też wartościowe cechy i nie muszę ich odrzucać, by stać się zupełnie inną osobą. Osobą, która zna swoją wartość i ma dystans do siebie, posiada wielką pasję, której w pełni się poświęca, osobą, której zależy na przyjaciołach, która ich nie zaniedbuje i przede wszystkim kimś, kto uśmiecha się jak najczęściej. Bo uśmiech jest bardzo ważny. Gdy się uśmiechasz, ludzie widzą w tobie człowieka pozytywnego i skorego do pogawędki. A ja już mam dość tego, że odpycham od siebie ludzi samym wyrazem twarzy.
- Naty, jesteś gotowa? - zapytałam, czesząc włosy. - Zaraz spóźnimy się do Studia.
Naty zachichotała i szybko pociągnęła usta błyszczykiem. Od rana byłyśmy takie wesołe i nawet perspektywa tego, że spóźnimy się na zajęcia szczególnie nas nie ruszała. Przecież dwie minuty w tą czy w tamtą stronę nie robią wielkiej różnicy.
- Możemy iść. - brunetka klasnęła radośnie w dłonie i zarzuciła na ramię czerwoną torbę, do której chwilę temu spakowała swoje rzeczy.
Kiwnęłam głową i również zabrałam ze stolika swoją torebkę. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze wiszącym na przeciwległej ścianie i razem z Naty wyszłyśmy raźnym krokiem z domu. Naszą żywą rozmowę przerwał dźwięk, który wydał z siebie telefon Natalii. Z przyzwyczajenia zajrzałam jej przez ramię, gdy odczytywała wiadomość, by zobaczyć, kto do niej napisał i w jakim celu.
Dzisiaj idziemy na karaoke! Po zajęciach zbieraj manatki i ruszamy na podbój świata! 
Nadawcą okazała się być Francesca. Natalia zaśmiała się pod nosem i szybko wystukała na klawiaturze odpowiedź.
- Wybierasz się na karaoke, tak? - odezwałam się.
Naty jakby dopiero teraz zauważyła, że zaglądam jej przez ramię. Schowała komórkę do kieszeni szortów i uśmiechnęła się do mnie nerwowo. Wiedziała, że to, iż przyjaźni się też z Fran, Violettą, Cami i Stefy jest dla mnie... dość trudnym tematem.
- Tak. - odparła krótko. - Chcesz iść z nami?
Spuściłam głowę i odgarnęłam włosy z twarzy. Natalia zdawała sobie sprawę z tego, iż odmówię, więc gdy nic nie odpowiedziałam, skończyła temat. Przez resztę drogi do Studio już się nie odzywałyśmy. Atmosfera między nami zrobiła się nagle napięta, tak jakby coś się zmieniło przez jednego głupiego sms-a od Francesci. 
Zaraz pod wielkim plakatem z napisem "Studio21", który wisi odkąd pamiętam na zewnętrznej ścianie budynku szkoły muzycznej, pojawiło się coś nowego. A mianowicie transparent z logo You-Mix. Od razu przypomniałam sobie o tym, co powiedziała mi Naty wieczorem. Jakoś wyleciało mi to później z głowy, ale widok logo You-Mix tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nic mi się nie przyśniło. Mimo zawirowań jestem nadal Ludmiłą, która potrafi zawalczyć o swoje.
- A wiesz, do reality-show dostał się również Francisco. - odezwała się Natalia, przerywając moje przemyślenia.
Uniosłam brwi. Francisco? Ten niepozorny chłopak, którym kiedyś pomiatałam? Pomagał mi w intrygach przeciwko Stefy, był na każde moje skinienie, zupełnie jak dawno temu Natalia. Ale i to przeminęło. 
- Naprawdę? - udałam zainteresowaną, bo mimo wszystko mało obchodziły mnie losy tego chłopaka. - A to niespodzianka.
Naty pokiwała głową i przygryzła wargę. Nie wiedziała, co powiedzieć. Aż za dobrze ją znam. 
- Jesteś w parze z Leonem. - powiedziała po chwili.
Stanęłam jak wryta. Z Leonem? Z tym Leonem, który był moją pierwszą miłością, z tym, który jako pierwszy przedstawiciel płci męskiej coś dla mnie znaczył, z tym, który otoczył mnie opieką, gdy było mi źle... Ale przecież on i ja to przeszłość. Nie możemy już nawet być przyjaciółmi, coś między nami się zepsuło. Więź, jaka nas łączyła, pękła i teraz już nie zaszczycamy się choćby spojrzeniem. Ale może tak naprawdę gdzieś w głębi serca za nim tęsknię? Może potrzebuję tego, by znów był moim przyjacielem?
~,~
Camila
Postanowiłam ruszyć się wreszcie z miejsca i nie użalać się nad sobą, bo przecież zerwanie to nie koniec świata. A poza tym nie powinnam zaniedbywać przyjaciół i Studia, wyjdę na samolubną i egoistyczną. A w końcu wcale taka nie jestem.
Pewnym krokiem wmaszerowałam do Studia. Ludzie rozmawiali, śmiali się,  śpiewali, tańczyli i grali na różnych instrumentach. Mimowolnie się uśmiechnęłam, bo od razu poczułam wypełniające mnie od środka ciepło. To właśnie dzięki muzyce jestem tym, kim jestem. I tak naprawdę co by nie było, to muzyka ze mną zostanie, nie odejdzie.
- Cami! - przez zgiełk panujący w Studio przebił się krzyk Francesci. - Wreszcie!
Przyjaciółka rzuciła mi się na szyję i pisnęła radośnie. Ledwo utrzymałam równowagę, ale i tak roześmiałam się serdecznie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo brakowało mi tej żywiołowości Francesci. 
- Dostałaś się! - zawołała Fran. - Jesteś w reality-show! 
Otworzyłam szeroko oczy. Przez te wszystkie problemy związane z Danielem kompletnie zapomniałam o reality-show organizowanym w naszej szkole. Jakoś wyleciało mi to z głowy, przestałam się tym przejmować. Uśmiechnęłam się i zaczęłam podskakiwać i  piszczeć, przytulając wszystkich, którzy mi się nawinęli. Czułam w tamtym momencie czyste szczęście, niezmącone żadnymi troskami, jakby złe doznania wyparowały, robiąc miejsce tym dobrym. 
~,~
Violetta
Jak tornado przebiegłam przez główny korytarz Studio i wpadłam do sali instrumentalnej. Miałam przeczucie, że znajdę w niej Leona. Ucałowałam go w policzek i rzuciłam torebkę na krzesło stojące obok, po czym szybko podeszłam do keybordu i wzięłam głęboki oddech.
- Viola, co robisz? - zapytał Leon.
Nie zwróciłam na niego uwagi, przestałam rejestrować to, co się dzieje. Zatraciłam się w swoich myślach. Po drodze do Studia naszło mnie takie natchnienie, że... Po prostu poczułam, że piosenka nadchodzi, powoli, jakby nie była pewna, czy jestem już gotowa na to, by ją powitać. Ale ja doskonale wiedziałam, że jestem w stu procentach na to przygotowana. Moje palce same zaczęły wygrywać melodię na klawiszach keybordu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i uniosłam powieki. 
- Podobało ci się? - odezwałam się cicho, patrząc na Leona.
Podszedł do mnie powoli, uśmiechając się lekko. Zmarszczyłam brwi, widząc jego wyraz twarzy.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jaka jesteś piękna? - wyszeptał; poczułam na twarzy jego ciepły oddech.
Zarumieniłam się na wściekle czerwony kolor i spuściłam głowę. Leon uniósł palcem wskazującym mój podbródek, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia mu prosto w te hipnotyzujące, zielone oczy. Mimo zawstydzenia nie mogłam oderwać od nich wzroku, nawet nie chciałam. W tamtym momencie pragnęłam patrzeć w nie już zawsze.
- Wcale nie jestem piękna. - zaprotestowałam, gdy cisza zaczęła mnie trochę krępować.
Leon uśmiechnął się i nachylił lekko. Zaśmiałam się pod nosem, bo zdałam sobie sprawę z tego, iż doskonale wiem, jaki ma wyraz twarzy, gdy chce mnie pocałować.
- Z czego się śmiejesz? - Leon uniósł brwi.
- Z niczego. - odparłam, nadal chichotając. - Chyba miałeś zamiar coś zrobić.
Tym razem to Leon parsknął śmiechem i ponownie się nachylił. Stykaliśmy się nosami, gdy do pomieszczenia wparowała zdyszana Francesca. Leon, chyba rozbawiony zaistniałą sytuacją, spuścił głowę i powstrzymał wybuch śmiechu. Fran złapała się za głowę i warknęła sfrustrowana.
- Znowu wam przerwałam! Fran, ale ty jesteś głupia! - pacnęła się otwartą dłonią w czoło.
Leon wypuścił mnie z objęć i odwrócił się, by zaraz wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Za chwilę mu zawtórowałam, widząc zdezorientowaną minę Francesci.
~,~
Lara
Słowa ojca krążyły mi po głowie, gdy oprowadzałam po torze Nico i jego mamę. Uderzyło mnie to, jak bardzo są do siebie podobni - pani Marano ma tak samo brązowe oczy jak jej syn, identyczny kształt twarzy... Ale coś jeszcze mnie zastanowiło. Dopiero gdy zobaczyłam ich w jednym miejscu, mojego tatę i Nico, uświadomiłam sobie, że oboje mają kasztanowe włosy i brwi jednakowo dziwnie zarysowane. Może dlatego ojciec tak bardzo lubi tego chłopaka? Przypomina mu jaki był w młodości? 
- Co z tobą? - Leon szturchnął mnie w ramię. - Jesteś dzisiaj milcząca.
Uniosłam głowę znad skrzynki z narzędziami i z roztargnieniem spojrzałam na Leona.
- Nie mów mi, że tylko ja dzisiaj nie jestem sobą. W ogóle nie skupiasz się na jeździe, tylko bujasz w obłokach. - sarknęłam. - Co się dzieje?
Leon westchnął i odłożył kask na jedno z krzeseł ustawionych w rządku. Przeczesał palcami rozczochrane włosy i zapatrzył się w dal, w jakiś niezidentyfikowany punkt. Przyjrzałam mu się dokładniej. Na pozór był wesoły, można powiedzieć, że szczęśliwy. Tak jakby nie miał żadnych zmartwień. Ale ja za długo go znam i wiem, że jeśli ma zły czas, to coś się dzieje. 
- Violetta jest w parze z Tomasem w reality-show. - odpowiedział po chwili milczenia.
Uniosłam brwi i zastanowiłam się, próbując jakoś skojarzyć fakty. Tomas to ten, który chciał odebrać Leonowi Violettę, był w panience Castillo na maksa zakochany, strasznie denerwował Leona. Między innymi przez niego w tamtym roku tak cierpiał. To znaczy, przez Violettę, ale przecież gdyby nie Tomas, to sprawy by w ogóle nie było. 
- A czy przypadkiem Tomas nie ma dziewczyny? - zapytałam, przypominając sobie dzień, w którym Leon opowiadał mi o Stefy.
Leon zaśmiał się bez cienia wesołości i z ciężkim westchnieniem usiadł na krześle. Odchylił głowę i przymknął powieki. Dostrzegłam pod jego oczami cienie, jakby się nie wysypiał.
- Ma dziewczynę, myślę, że nawet mu na niej bardzo zależy. - powiedział. - Ale co z tego? Jestem przewrażliwiony, Lara. Ciągle pamiętam to, co przeżywałem w tamtym roku, gdy Violetta latała za nim, a ja... - głos mu się załamał.
Położyłam mu dłoń na ramieniu, by się uspokoił.
- Ja po prostu tak bardzo boję się stracić Violettę. Ufam jej, ale czasami niektóre rzeczy nie są zależne od nas.
Pokiwałam głową na znak, że całkowicie się z nim zgadzam. To prawda, że nie mamy wpływu na wszystko, co dzieje się w naszym życiu. Niektóre sprawy możemy kontrolować i decydować, w którą stronę powinny zawędrować, ale są też takie, które same się sobą rządzą. Nie pytają nas o zdanie, tylko po prostu idą, by później ranić i psuć wszystko, co stanie im na drodze.
- Będzie dobrze. - pocieszyłam go. - Na pewno. Należy ci się trochę szczęścia, Leon.
~,~
Daniel
Wiadomość od Diego przyszła znienacka. Emocje opadły, wszystko zrobiło się takie jakby monotonne. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Może rzeczywiście tak było. A gdy Diego po raz kolejny dał o sobie znać, wszystko ruszyło do przodu ze zdwojoną prędkością. 
Spotkamy się w parku za dziesięć minut. To nie jest prośba.
No proszę. Nawet już założył, że zrobię wszystko, czego ode mnie oczekuje. W sumie, ma rację. Ale nie dam tego po sobie poznać. Zebrałem się więc w sobie i ruszyłem na spotkanie z przeszłością. Bo Diego reprezentuje sobą ogół tego, co zrobiłem źle w swoim życiu. Każdy błąd, jaki popełniłem, on zakodował sobie i teraz wykorzysta go przeciwko mnie jak broń. 
- Wiedziałem, że przyjdziesz. - prychnął, wkładając ręce do kieszeni. 
Rzuciłem mu wyzywające spojrzenie, ale jego to nie ruszyło. Normalnie jakby wyrzucił z siebie wszystkie emocje i zostawił tylko tą przerażająco obojętną maskę.
- Przyszedłem, bo chciałem, a nie dlatego, że ty mi kazałeś. - w głowie to brzmiało o wiele lepiej, co sobie uświadomiłem dopiero po fakcie.
Diego roześmiał się. 
- Nie pogrążaj się, Dan. - rzucił pobłażliwym tonem. - Zapewne domyślasz się, dlaczego chciałem się z tobą spotkać.
Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się ironicznie.
- Wiesz, niszczyć mi życie możesz, że tak powiem, na odległość. Do czego ci jestem potrzebny? - odparłem. 
Przez twarz Diego przemknął wyraz wahania, ale zaraz zniknął, a ja zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem sobie tego nie wyobraziłem.
- Pomyślałem sobie, że może zechcesz współpracować, Leiva. - odparł Diego. - No wiesz, ostatnio cię widziałem z taką śliczną brunetką i jeśli...
Na wzmiankę o Camili aż się we mnie zagotowało. Zacisnąłem mocno pięści, by przypadkiem nie rzucić się na Diego i przymknąłem na chwilę powieki.
- Nie. - warknąłem i się wycofałem.
Jasne było już, jaki cel miał Diego, żądając spotkania ze mną. Po prostu chciał mnie sprowokować. Jakimś cudem dowiedział się o tym, co znaczy dla mnie Camila i postanowił wykorzystać tą wiedzę jak najszybciej. Zrozumiałem, że niepotrzebna jest walka z Diego. 
On samym swoim pojawieniem się zniszczył mi życie. Już nic więcej nie może zrobić.
~,~
Francesca
Opuściłam salę taneczną po zakończonych zajęciach z Jackie wraz z resztą grupy. Szybko się przebrałam i popędziłam do Resto, by przed wyruszeniem na miasto z dziewczynami spotkać się z Marco. Wbiegłam do baru jak burza, witając się pospiesznie z Lucą. Wzrokiem odszukałam w tłumie mojego chłopaka. O dziwo, nie zbierał zamówień, jak zazwyczaj, tylko siedział za ladą. Wpatrywał się w przeciwległą ścianę, jakby ona mogła mu zdradzić wszystkie sekrety świata i ludzkości.
- Cześć! - pomachałam mu dłonią przed twarzą i uśmiechnęłam się szeroko. - Co tak siedzisz? 
Marco wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam mu się dokładnie. Coś w jego wyrazie twarzy mnie zaniepokoiło, bo przecież zawsze na mój widok robił się taki radosny. Potrafił rozjaśnić swoim uśmiechem każdy mój dzień.
- Dlaczego się nie uśmiechasz? - zapytałam.
Marco odpowiedział dopiero po chwili, głosem pełnym bólu.
- Wracam do Meksyku. 
Na początku sobie pomyślałam, że to jakiś kiepski żart. Ale spojrzałam jeszcze raz na jego zbolałą twarz i przełknęłam ciężko ślinę, uświadamiając sobie, że to właśnie ten moment, w którym wszystko zaczyna się sypać. 
- Marco... - zaczęłam. 
- Nic nie mów, Fran. - przerwał mi. - Przepraszam, że w ogóle się pojawiłem. Nie powinienem. Teraz będziesz przeze mnie cierpieć. Naprawdę nie chciałem. Przepraszam.  - po tych słowach podniósł się i ucałował mnie w policzek.
Później wyszedł. Zostawił mnie z uczuciem wielkiej pustki, wypełniającej moje serce. 
~,~
Ludmiła
Naty umówiła się z Francisco na próbę, więc i ja postanowiłam zadzwonić do Leona. Trzęsły mi się przy tym przeraźliwie ręce, przez co upuściłam telefon, który upadł na podłogę i rozpadł się na części. Zaklęłam pod nosem i schyliłam się, by pozbierać fragmenty urządzenia. Gdy się wyprostowałam, przede mną wyrosła sylwetka Federico. Pisnęłam zaskoczona i odskoczyłam do tyłu.
- Pomóc ci poskładać telefon? - zapytał Fede. 
Pokiwałam głową i podałam mu części. On w mgnieniu oka poskładał je z powrotem w całość i podał mi. Uśmiechnęłam się i podziękowałam cicho.
- Masz ochotę na spacer? - zaproponował po chwili ciszy.
- Wiesz, miałam zamiar zadzwonić do Leona, żebyśmy wybrali piosenkę do reality-show... - przygryzłam wargę.
Od razu zrzedła mu mina, jakby mu naprawdę zależało na spędzeniu ze mną czasu. To jakoś tak mnie dziwnie poruszyło, aż mi łzy w oczach stanęły. Federico w momencie doskoczył do mnie i otarł moje mokre policzki. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on się chyba zakłopotał, bo od razu się odsunął.
- Przepraszam... - bąknął. - Po prostu nienawidzę patrzeć, jak płaczesz.
- To akurat były łzy szczęścia. - wyszeptałam. 
Patrzył na mnie takim wzrokiem, jakbym była długo szukaną przez niego częścią jego samego. Jakby mu mnie brakowało, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Szybko odpędziłam od siebie te bezsensowne myśli. 
- Jesteś szczęśliwa? - odezwał się po chwili, głosem tak cichym, że ledwo go usłyszałam.
Uniosłam wzrok, spojrzałam mu w oczy pełne nadziei. 
- W tej chwili tak. Bo jestem z tobą. 
~,~
Violetta
Przyglądałam się otaczającemu mnie światu, który jakby zwolnił, bym miała okazję dokładnie wszystko przeanalizować. Myślałam dosłownie o każdym aspekcie mojego życia, spiesząc na spotkanie z dziewczynami w Resto. Miałyśmy się udać do baru karaoke, by wreszcie spędzić ze sobą trochę czasu. Ale miałam dziwne przeczucie, że ten wieczór będzie inny, niż się wszyscy spodziewają. Coś się stanie, może coś dobrego, a może złego. Ale na pewno wywróci świat którejś z nas do góry nogami. Czasami przeraża mnie ta moja intuicja.
Weszłam do Resto, otrząsając się z zamyślenia. W barze panował tłok, gwar rozmów wypełniał wnętrze niedużego pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła, próbując dostrzec którąś z przyjaciółek.
- Violetta! - odwróciłam się gwałtownie i z ulgą zarejestrowałam, że przede mną stoi Cami. - Nie widziałaś gdzieś Francesci? Przyszła z tobą?
Pokręciłam przecząco głową, marszcząc brwi. Byłam przekonana, że skoro włoszka nie zaczekała na mnie, to wybrała się do umówionego miejsca spotkania z resztą przyjaciółek. 
- Wyszła ze Studio przede mną. Tak mi się wydaje, myślałam, że poszła z wami. - odparłam.
Camila rozjerzała się ponownie po barze, z niecierpliwą miną przygryzając wargę. Po chwili dołączyły do nas Natalia i Stefy. Żadna z nich nie przekazała nam żadnych informacji dotyczących Fran. Naty powiedziała, że praktycznie cały dzień spędziła z Ludmiłą, a Stefy była w innym świecie. Miała ciągle rozmarzoną minę, po czym domyśliłam się, że Tomas zafundował jej romantyczną randkę. Kto jak kto, ale Heredia potrafi być romantykiem.
- Co zrobimy? Francesca spóźnia się już dwadzieścia minut i nie odbiera telefonu. - powiedziała Camila, gdy już siedziałyśmy przy jednym ze stolików i niecierpliwie oczekiwałyśmy pojawienia się przyjaciółki.
Nerwowo postukałam paznokciami pomalowanymi fioletowym lakierem o blat. Fran może i jest roztrzepana i czasami przesadnie energiczna, ale nigdy by nas nie wystawiła. Gdyby jej coś wypadło, to by nas o tym powiadomiła. A co jeśli moje przeczucie się znowu sprawdza i tym razem...
- Luca! - Stefy zerwała się z miejsca, wyrywając mnie z zamyślenia. - Nie widziałeś Francesci?
Brat włoszki zrobił smutną minę i westchnął.
- Jest w domu. Nie mogę wyjść z pracy, jest urwanie głowy, ale myślę, że coś się stało. - odpowiedział. - Marco też nie ma. Nigdy tak nie znikał. 
Spojrzałyśmy po sobie i w mgnieniu oka wszystkie stałyśmy na nogach.
- Pójdziecie do niej? - zapytał z błagalną miną Luca.
Położyłam mu dłoń na ramieniu w geście pocieszenia i uśmiechnęłam się lekko, lecz bez cienia wesołości.
- Wiesz, że tak.
Wyszłyśmy z Resto i szybko podążyłyśmy do domu Francesci. Atmosfera momentalnie zrobiła się napięta.
~,~
German
Usiadłem z westchnieniem przy stole, który Olga właśnie zastawiła do kolacji. Po chwili gospodyni ponownie pojawiła się w jadalni i położyła na stole stosik sztućców. Zamiast z powrotem wrócić do kuchni, co chyba miała zamiar zrobić, stanęła w progu i położyła dłonie na biodrach.
- Gdzie się podziewa Violetta? - zapytała, patrząc na mnie groźnie.
- Zaraz po zajęciach idzie na karaoke z koleżankami, więc nie będzie jej na kolacji. - odparłem, mimo że coś we mnie krzyczało, iż nie powinienem pozwalać córce na tyle swobody.
Olga zmrużyła oczy, ale po chwili wycofała się do kuchni. Odetchnąłem z ulgą, bo najwyraźniej uznała, iż warto mi zaufać i nie wybiegnę zaraz z domu z zamiarem zabrania Violetty do domu i natychmiastowego zamknięcia jej w pokoju. Może i miałem na to ochotę, ale skutecznie powstrzymywała mnie jej twarz, która raz po raz stawała mi przed oczami wyobraźni. Zdawałem sobie sprawę z tego, iż ona wierzy w to, że jej ufam i nie mogę tego zepsuć. Owszem, ufam jej całym sercem i całą duszą, całym sobą, ale to chyba normalne, że martwię się o swoją córkę. Przecież ona mimo wszystko jest jeszcze małą dziewczynką, podatną na cierpienie. Nie ważne jest to, ile ma lat. 
- German, myślisz o Violetcie. - w progu pomieszczenia pojawił się jakby znikąd Ramallo.
Wzruszyłem ramionami i odchyliłem się delikatnie na krześle.
- A to coś złego, że myślę o swojej córce? - uniosłem brwi. 
Ramallo usiadł naprzeciw mnie i splótł palce, jak to miał w zwyczaju robić, gdy nie do końca wiedział, co powiedzieć.
- Nie, ale wiesz... Powinieneś wiedzieć, że ona jest rozsądną dziewczynką. - odezwał się w końcu, lecz z lekkim wahaniem w głosie.
Westchnąłem i przysunąłem krzesło bliżej blatu, gdy Olga postawiła na stole kolację.
- Wiem, zdaje sobie z tego sprawę. - odpowiedziałem, wlewając do kubka sok. - Ale to nie zmienia faktu, że się o nią martwię.
Ramallo chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem brwi, bo przecież w porze kolacji mało kto nas odwiedzał, a Violetta miała wrócić dużo później. Już się podnosiłem, ale obok mnie przebiegła Olga z drewnianą łyżką w dłoni, wykrzykująca coś w rodzaju "Otworzę, otworzę!". Wzruszyłem ramionami i zabrałem się za konsumowanie potraw przygotowanych przez gospodynię.
- Proszę pana, ma pan gościa. - do jadalni wróciła Olga.
Ale nie sama. Obok niej stała wysoka, szczupła kobieta o brązowych włosach i niepewnym uśmiechu. W jej oczach dostrzegłem coś znajomego, jakbym już je kiedyś widział. 
- Witam. Jestem Esmeralda. - odezwała się aksamitnym, ale jednocześnie dziwnie irytującym głosem, wyciągając w moją stronę dłoń.
Uścisnąłem ją i zmarszczyłem brwi.
- Obawiam się, że się nie znamy. - odchrząknąłem, zabierając rękę. 
Esmeralda odgarnęła włosy w sposób, który strasznie mnie zirytował. Jakimś cudem wiedziałem, jakie imię za chwilę wydobędzie się z jej ust.
- Jestem siostrą Jade. Musimy porozmawiać. 

Straasznie was przepraszam, że jest dopiero dzisiaj. Obiecałam rozdział w piątek, wiem, ale zwyczajnie się nie wyrobiłam. Kocham was i dziękuję za wszystko. Tylko dzięki wam ten blog jeszcze istnieje. Ten rozdział dedykuję kornelii80. Aha, jeszcze sprawa Libster coś tam - możecie mnie nominować (ja super fajna), ale w odpowiedniej zakładce. Nie wiem, kiedy to uzupełnię, ale po prostu nie chcę, żebyście spamowali mi tym pod rozdziałem. Dziękuję. Kocham was, to już chyba wiecie, do następnego! <3
Buziaki, M. ;*

18 komentarzy:

  1. Cześć! Obecnie jestem pierwsza, ale to się zapewne zmieni. Strasznie długo schodzi mi się pisanie długich i sensownych komentarzy. Co gorsza, na końcu okazuje się, że wcale nie wychodzą tak długie, jak myślałam. Mniejsza z tym...
    Piszę to dzisiaj większości osób, więc tobie też napiszę - jestem zwolenniczką narracji trzecioosobowej, ale u ciebie podoba mi się każdy typ narracji. Bardzo ładnie wszystko opisujesz. Sama w życiu bym tak nie potrafiła.
    Jesteś naprawdę rewelacyjną pisarką. Pamiętaj o tym! <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam - mój komentarz jest króciutki...
      Ale mimo to, jestem pierwsza! :D

      Usuń
  2. Świetny !
    No jeszcze ten You-Mix ^^ dobre, dobre ^^
    Feduś mój kochany pocieszał naszą Lu, no boskie *.*
    dobra czekam na next ;*
    MARCELA *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Maddy, kochana, utalentowana Maddy.
    Na wstępie muszę Cię przeprosić, że nie jesteś z tobą od początku. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję. Piszesz przejrzyście, otwarcie i bardzo dobrze. Rzadko znajduję tak doskonałych blogerów. Jestem też dość wymagająca, wiec chyba rozumiesz, że nie czytam byle czego. No cóż u ciebie mój głód został zaspokojny. Uwielbiam to z jaką precyzją wszystko opisujesz. Widzę tu doskonały materiał na pisarkę, nawet jestem tego pewna że wydasz własną książkę. Okej dość komplementów treraz rozdział.
    Zmiana Ludmiły jest wspaniała. Uwielbiam ją całym serduszkiem. Chce aby znalazła swoją miłość. Mówię tu o tym przystojnym włochu. Oni się tak dopełniają. To urocze, a te zły szczęścia. Musze mu za nie podziękować.
    Wątki przyjaźni w twoim opowiadaniu są boskie. Naty i Lu, Lara i Leon, przyjaźń pomiędzy dziewczynmi. Kurcze, czego chcieć więcej? Pomoc, wiara w siebie nawzajem i uczucia, jakimi siebie darzą. Można się wzruszyć. Naprawdę.
    A teraz ciemniejsza strona. Strasznie szkoda mi Cami. Zasługuje na miłość tak samo jak Daniel. Powinni to obgadać na spokojnie. Czego chce kochany Diego? Czy on coś zrobi Camii? O nie. Nie i nie. Nie ma prawa. Nie zgadzam się.
    Biedna Fran, jak ona cierpi. Marco wyjeżdża, dlaczego? Moja zawsze uśmiechnięta włoszka ma złamane serce, smutam sobie.
    Przepraszam za to że nie komentowałam wcześniej. Głupia jestem. Musisz mi uwierzyć w to że teraz będę, obiecuje ci to!
    Czekam na kolejne cudo w twoim wykonaniu. Kocham cie, kocham twoją opowieść i kocham twój talent. Życzę ci weny. Ah, i poproszę cie o naxi w kolejnym rozdziale. Wiem, za dużo oczekuje ale chociaż tak ociupinka ich by mnie rozweseliła.
    I zapraszam cię do siebie na bloga chociaż wiem, że i tak jesy lipny.
    www.naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com
    Chyba dobrze napisałam, cóż nie mam komputera i trudno mi z tym tabletem. Mam nadzieje, że wpadniesz. Przepraszam za reklamę.
    Wybacz że krótki komentarz, chyba nie będę ci się powtarzać z czym mam problem. Ah i przepraszam za błędy.
    Kocham cie moją inspiracjo ♥
    Twoja, Marta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Rozdział cudowny :) Długo czekałam, ale się opłaciło :D Bo jest świetny! Naprawdę!
    Marco wraca do Meksyku?? Nie wierzę... Biedna Fran, przecież ona tak go kocha! Nie wytrzyma bez niego!
    Wredny Diego... Niech on zostawi Daniela i Cami w spokoju! Nie lubię go :/
    Oo, Lu... Lu i Fede - jak to pięknie brzmi! Kocham ich <3333
    Ogólnie mówiąc, rozdział jest świetny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Maddy ... Genialny
    Cudowny ;*****
    Najbardziej szkoda mi Marco . Zamurowało mnie ;(
    Później Fedemiła i od razu się uśmiechnęłam , ale sobie przypomniałam o moim Danielu
    I jeszcze ta końcówka ...
    Boski <3
    I chcę szybko nastepny , bo nie wytrzymam nerwowo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Maddy!
    Ależ mieszasz! Marcesca się rozpadnie? Czemu Marco musi wyjeżdżać? Biedna Fran... Zakochała się i myślała, że będzie szczęśliwa, a tu taka niespodzianka. Mam nadzieję, że jednak nie wyjedzie... Szkoda by było.
    Federico i Ludmiła są naprawdę słodcy. Normalnie rozpłynęłam się przy stwierdzeniu, że popatrzył na nią, jakby była szukaną częścią jego samego. No to było fenomenalne! ♥
    I super, że Naty z nią jest, ale szkoda, że inni jeszcze się do niej nie przekonali. I widać, że czuje coś do Federico, ale tak się zastanawiam, czy to wspólne śpiewanie z Leonem czegoś nie skomplikuje?
    W ogóle Leon jest bardzo niepewny siebie. Znowu czuje się zagrożony, mimo, ze Tomas już nie jest jego rywalem. W sumie to mu się nie dziwie. W końcu wszyscy wiedzą, jak się zachowywała Violetta..
    No i ciekawe co ma do powiedzenia Esmeralda.. Coś czuję, że nie będą to zachwycające wieści.
    Czekam na kolejny:)

    3maj się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na poczatku mojego komentarza chcialabym cie przeprosic za te bledy... Mam nadzieje, ze to Ci az tak bardzo nie bedzie przeszkadzalo.
    Bardzo dlugo czekalam na ten rozdzial i wierze, ze w to nie watpisz. Chcialabym napiac dlugi komentarz, ale pewnie mi sie to nie uda.
    Kocham patrzec na strone bloggera, kidy pisze: ,,Violetta Story - Chapter..." Sama nie wim, dlaczego te literki az tak bardzo mnie ciesza. Moze ta lekkosc, prostota? Moze to, ze twoje opowadanie mozna czytac dzieciom na dobranoc? I to wcale nie jest zle. To niesamowite, z mozemy uczyc sie takich rzeeczy wlasnie od ciebie. I niczgo nie jest tutaj za duzo. Kazdy znajdzie cos dla siebie. Sama nie wiem, co bym naisala w rcenzji twojego opowiadania. Moze wystarczyloby tylko jedno slowo: ARCYDZIELO. Kazdy rozdzial pokazuje mi ciebie. Kazde slowko wydaje sie doglebie przemyslane.
    Dzisiejszy rozdzial to przelom.
    Zacznijmy moze od niej, bo teraz jest to dla mnie najwazniejszy watek.
    Piorunuje mnie to, z jaka szybkoscia sie zmienia. Kocham to, jak sceptycznie podchodzi do znajomosci z dziewczynami. Moze dlatego, ze probuje odnalezc wlasciwa droge. Nie chce sie zawiesc na samej sobie. Nigdy nie powinna watpic w to, ze zawsze byla wartosciowa osoba. Dla mnie juz dawno nia byla.
    Jej uczucie do Federica mnie zaskakuje. Wszystko dzieje sie tak szybko, a ja pochlaniam twojee rozdzialy z niezwykla predkoscia. Na pewno nie tylko dla Fedemily. ,,Tak, bo jestem z toba". Niestety, nie wiem, co sie stanie dalej.
    Camila jest moja faworytkaw reality. Nigdy nie powinna sie poddawac, bo jest fantastyczna osoba. Blagam oto, by nigdy w to nie watpila.
    Daniel pprobuje siie uwolnic od Diego. Natomiast brunet probuje dowiedziec sie czegos o Violetcie? Wroze z tego same klopoty.
    Violetta i jej zmysl do piosenk. Prawie caly blogspot potafi ja tak pieknie przedstawic, tylko serial robi z niej szesnastolatke, ktora caly czas przesakuje z kwiatka na kwiatek. Natomiast Leonetta, ktora tak wspaniale tutaj sie kkomponuje. Wszystko w niej jest cudowne i nie moge sobie wyobrazic tej ogromnej mocy, ktora od nich plynie.
    Marco wyjezdza, a Fran zostala, zamknieta w pokoju. Moment pprzelomowy. To banalne, ale niech nie wyjezdza.
    Lara, ojciec i Nico.Madziu, dla mnie zagadka rozwiazana.
    German i Esmralda jako siostra Jade? Hmmm... Nie wiem, co z tego wyniknie, ale...
    Ale wiem, ze dowiem sie choc czesci tajemnicy w rozdziale 53. Ach, i nieenawidze cie, Madziu, za to, ze nie oisalas karoke w tym rozdzial. Licze na Chicas vs. Chicos,
    To besos! :*
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu: violetta-caxi.blogspot.com
    Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, jestem *^*
    Nie było mnie trochę, bo szkoła i wszystko i od początku, a czasem pamięć zawodziła.
    Ludmiła jest całkiem nową osobą, która teraz będzie pewniejsza siebie i weselsza. Jak ja lubię takie przemiany <3
    cami dostała się do reality show, a Leon cały czas ma tą paranoję z Tomasem, co jak co, ale on juz mu chyba nie zagrozi ;)
    Szkoda mi Marco.....nie powinien wyjeżdżać do Meksyku, jak mi się tu Marcessca zacznie rozpadać to cię zamorduje masłem x.x
    Diego niszczy komuś życie, ale to dzień jak codzien no i fedemila <3 kocham ich, po prostu są idealni w każdym calu absvsbwvvd. Łzy szczęścia, bo mu w końcu na niej zależy! I to "teraz tak, bo jestem z Toba" <3
    Że niby Esme siostrą Jade? Jezu, no tym to mnie zaskoczylas.
    Wybacz mi za krótki komentarz, ale pisze to na ostatku baterii w telefonie, a jeszcze parę blogów mam do.nadrobienia, haha :3
    przy okazji zapraszam do siebie na 3 rozdział, więc jeśli no ten, będziesz miała ochotę to wpadaj http://vilu-diary.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam, i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. ŁI! ŁI! WRESZCIE! TAK! JEST ROZDZIAŁ 52!
    Musiałam wcisnąć capslock. Przepraszam, ale musiałam.
    To jest po prostu takie piękne, że mój mały móżdżek nie potrafi tego pojąć. Wybacz mi moją małą inteligencje. Nadrabiam urokiem osobistym ( nie za bardzo, ale nie widziałaś mnie w realu, więc może w to uwierzysz ;D)
    Leon i Viola. Idealnie, piękni, uroczy. Wspaniali. Same superlatywy. Ufają sobie,a Leon mimo to boi się straty swojej ukochanej. W końcu jest ona całym jego życiem. Jego światełkiem w tunelu.
    Fedemiła... Nie będę nic pisać. Po prostu <3
    Diego knuje i knuje. Osz Ty! Przeciw Danielowi i Cami będzie mi knuł. Oj!
    No i Marcesca. Znowu smutek. Kolejny wyjazd. Znowu ból. Smutno mi, ale wiem, że Ty to wszystko naprawisz. Jestem tego pewna.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wczoraj wieczorem przeczytałam rozdział, ale teraz zrobiłam to jeszcze raz, by "odświeżyć" sobie wszystko i napisać składniejszy komentarz. No więc do dzieła:
    Ludmiła staje się zupełnie inną osobą. Patrzy na świat inaczej, zmienia swoje zachowanie w stosunku do innych... Staje się prawdziwą sobą. Przy Federico jest otwarta i nie ukrywa co czuje. Łzy wzruszenia, które były spowodowane bliskością chłopaka są wspaniałe. Jak to czytałam, to po prostu omnomnomnom *.*
    Vilu i León. Oni tak bardzo się kochają, ich miłość jest taka piękna. Każdy, chociażby najmniejszy gest, wypowiedziane słowo cieszy tę drugą połówkę. Kocham <3
    Nie dziwię się jednak, że Leon może czuć się zazdrosny. Pomimo świadomości, że Tomas kocha Stefy, nadal nie zapomniał o starej sytuacji. Ciężko zapomnieć o czymś takim. Jednak Violetta kocha tylko i wyłącznie jego, co jest przecież oczywiste, a jeżeli dalej się smucisz Leosiu, to przybędę z pomocą i przytulę ^^
    Diego to by tylko knuł i mścił się na Danielu. Upatrzył już sobie swój cel - Camilę. Wiem jednak, że Dan nie pozwoli skrzywdzić dziewczyny.
    Francesca załamana. Marco wyjeżdża do Włoch. Jak ona sobie teraz poradzi? Znowu smutek i przygnębienie. Jak ja tego nie lubię, no ale nie wszystko musi być takie sielankowe. W życiu pojawia się wiele problemów i trzeba stawić im czoła.
    No i Lara, jej ojciec i Nico... Czy tylko mi się w pierwszej chwili wydawało, że ojciec Lary to również ojciec Nico, lub jakaś tam rodzina? xd
    Esme namiesza. Ja to czuję. I to jeszcze przedstawiona jako siostra Jade... Tego nie widziałam i bardzo mnie ciekawi, co dalej.
    Taki twórczy komentarz ode mnie haha :P Chyba niczego nie pominęłam.
    Jak nie potrafię pisać długich, składnych i w miarę normalnych komentarzy, tak na tym blogu (i kilku innych świetnych, ale uwierz, nie jest ich dużo) idzie mi to z łatwością. Jak to Twoje opowiadanie na mnie działa...
    Pisałam Ci już, że Cię podziwiam? Tak? To piszę jeszcze raz. PODZIWIAM CIĘ MADDY I O TYM WIEDZ <3
    To chyba by było na tyle z mojej strony. Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny, szałowy rozdział w Twoim wykonaniu.
    Twoja wierna, kochana czytelniczka,
    Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Violetta i Leon. Jak dobrze czytać o tym, że u nich wszystko jest dobrze, że są szczęśliwi, że już nic nie stoi na drodze ich szczęścia, a jedynym ich problemem jest to, że Fran im przerywa za każdym razem, gdy się chcą pocałować. Co jak co, ale tej dwójce już należy się spokój. Niech się cieszą sobą i swoim szczęściem, bo w przeszłości wystarczająco się nacierpieli. Wystarczy. Teraz tylko szczęście. Leon nie powinien się obawiać duetu Violi z Tomasem. Tą dwójkę już nic nie łączy poza przyjaźnią. Rozumiem go, że jest lekko przewrażliwiony na tym punkcie, ale nie powinien się obawiać i popadać w paranoje. Ufa Violettcie i wie, że już żadnej głupoty nie zrobi. uczucie do Tomasa Viola ma za sobą. Tak samo jak Tomas do Violetty, który kocha teraz Steffy. Więc niech się Leon nie martwi na zapas. Myślę, że nic złego się nie wydarzy, ale myśleć, to ja sobie mogę. Ty i tak mnie zaskoczysz. :)
    Lu. Myślę, że jest szansa odbudować jej przyjaźń z Leonem. Musi sie tylko postarać i przeprosić go za wszystko. Wierzę, że jej wybaczy. Bo też kiedyś Lu była dla niego ważna. Lu też nie jest sama ma przy sobie Naty, która jest jej prawdziwą przyjaciółką i ma przy sobie Fede, który pojawia się za każdym razem, kiedy ona go potrzebuje. Otacza ją silnym ramieniem i sprawia, że czuje się bezpieczna. To ostatnie zdanie Lu w stronę Fede, coś pięknego. Ta dwójka jest coraz bliżej siebie. Jeszcze troszkę i już będą wystarczająco blisko.
    Moja kochana Cami, jak ja się cieszę, że się dziewczyna ogarnęła. Powinna walczyć nadal o swoje marzenia, w końcu przeszła dalej i ma szanse na wygranie. A Daniel? Powinien walczyć o Cami, aby ją odzyskać i mieć gdzieś Diego, który go tylko starszy.
    Marco wyjeżdża? To mnie zaskoczyłaś. Nie ma co się dziwić, ale wierzę, że Marco naszej Fran nie opuści i wszystko skończy się dobrze :)

    Maddy, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Prosiłam,żeby o nominacjach informować mnie w odpowiedniej zakładce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do mnie tiniasnews.blogspot.com xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do mnie tiniasnews.blogspot.com xD

    OdpowiedzUsuń