niedziela, 29 września 2013

Violetta Story - Chapter 45.

Violetta Story, chapter 45.

Violetta
      Do sali wszedł Pablo i uśmiechnął się do nas wszystkich szeroko. Nie wiedzieliśmy jeszcze o co chodzi, więc mieliśmy dość zdezorientowane miny. Minęło kilka sekund i nikt się nie odezwał. Spojrzałam na Leona, który tak jak ja marszczył brwi, zastanawiając się, co się święci. Przeniosłam wzrok na Pablo. Starał się nie wybuchnąć śmiechem, wywnioskowałam to po jego czerwonej od rumieńców twarzy i rozbawionej miny. 
- Ekhem. - odchrząknęła Cami. - Dlaczego tu stoimy jak jakieś kołki?
Wszyscy się roześmiali, w tym nauczyciele. 
- No dobrze, to ja może wam wytłumaczę, po co zwołałem to zebranie. - powiedział Pablo. - A więc, Studio21 ponownie podejmie współpracę z You-Mix!
W pomieszczeniu momentalnie zrobiło się głośno. Zaczęliśmy wymieniać między sobą uwagi dotyczące oświadczenia Pabla, niektórzy piszczeli z podniecenia perspektywą kolejnej muzycznej przygody... Nauczyciele nawet nie próbowali nas uciszać. Dobrze wiedzieli, że lepiej jest zaczekać, aż skończymy.
- Już? - Pablo uniósł brwi, a my chórem odpowiedzieliśmy twierdząco. - Marotti wam wszystko dokładnie wyjaśni.
W tym momencie do sali wparował Marotti we własnej osobie, z kolorowym szalikiem na szyi. Tanecznym krokiem podbiegł do Pablo i przytulił go mocno, po czym obkręcił się wokół własnej osi i klasnął w ręce jak podniecona nastolatka.
- Jak miło was znowu widzieć! - zawołał z wielkim uśmiechem na twarzy. 
Przywitaliśmy się z nim, na co on podskoczył i zwrócił się do Pabla:
- Jestem taki podekscytowany! Pablo, Pablo, powiedz, a może...
Pablo uciszył go, unosząc rękę. Słusznie, gdyby nie to, to Marotti do wieczora by nie przestał bezsensownie gadać o niczym.
- Martolotti, wytłumacz im na czym będzie polegać... - zaczął.
- Marotti! - poprawił go szybko mężczyzna, odrzucając koniec szalika na plecy.
Pablo zmarszczył brwi i spojrzał na niego jak na idiotę.
- Co?
- Jestem Marotti. - powtórzył, już odrobinę zirytowany. 
Pablo tylko pokręcił głową z powątpiewaniem. 
- Wytłumacz im. - polecił. 
Marotti sapnął, zdenerwowany, ale zaczął mówić. Wyjaśnił nam dokładnie na czym tym razem będzie polegała współpraca You-Mix ze Studio i jaki my będziemy mieli w tym udział. Później opowiedział o zasadach konkursu organizowanego w naszej szkole, zachęcił do zapisywania się na przesłuchania i na koniec dodał, że ma na imię Marotti, znacząco patrząc na Pabla. On jednak nie zwrócił na niego uwagi.
- Chciałbym jeszcze was zapewnić, że kamery będą nagrywały tylko wasze występy, czyli to, co potrzebne jest do opublikowania na stronie You-Mix. - kontynuował Pablo. - To zostało już ustalone i nie musicie się martwić o swoją prywatność.
Marotti przytaknął mu i z ponurą miną wyszedł z sali, a za nim reszta nauczycieli, chichocząc pod nosem. 
- Zgłosisz się, Cami? - zapytała natychmiast Francesca, odwracając się do brunetki. - Bo ja się chyba...
- Nie. - przerwała jej szybko Camila. - Wolałabym nie, i tak na pewno nic z tego nie wyjdzie. 
Wszyscy popatrzyliśmy na nią jak na wariatkę. 
- Camila, przecież masz talent, dlaczego miałoby nie wyjść? - zapytał z niedowierzaniem Daniel. 
Zarejstrowałam, że pierwszy raz od dłuższego czasu użył pełnej formy jej imienia, a nie uroczego skrótu, który wymyślił. 
- W tamtym roku poszło mi fatalnie. - zaoponowała Cami. - Nie chcę kolejny raz zrobić z siebie pośmiewiska.
- W tamtym roku po prostu za bardzo się zaangażowałaś. - odezwałam się, na co oczy wszystkich zwróciły się na mnie. - Trzeba do tego podejść z dystansem. - dodałam.
Camila przygryzła wargę, jakby nie była pewna, czy warto przyznać nam rację. W końcu zapytała:
- A co jeśli nie podejdę do tego z dystansem i znowu nie wyjdzie?
Daniel objął ją ramieniem i uśmiechnął się do niej uspokajająco.
- My cię przypilnujemy i wszystko pójdzie doskonale. - zapewnił ją, po czym pocałował w czubek głowy.
Na twarzy Cami pojawił się nikły uśmiech.
- No dobrze. W sumie nie zaszkodzi spróbować. - wzruszyła ramionami, na co się roześmialiśmy.
~,~
German
Nie spodziewałem się tego, że powrót do Buenos Aires przyniesie mi taką ulgę. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że w Madrycie czułem się nieswobodnie, jakbym się dusił. Może to przez tysiące pytań wirujących mi w umyśle nie zdawałem sobie z tego sprawy, a może to przez to, iż tak niespodziewanie pojawił się Leon, wywracając wszystko do góry nogami... A może po prostu nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że popełniłem błąd. 
Bo wyjazd był najgłupszym pomysłem, na jaki mogłem wpaść. Unieszczęśliwił Violettę i mnie, na dodatek jeszcze wszystkich jej przyjaciół i Leona. Byłem zaślepiony cierpieniem, swoim własnym - tak bardzo, że nie zauważałem cierpienia innych.
Gdy obudziłem się rano i przez odsunięte zasłony do pomieszczenia wpadły promienie słońca, coś sobie obiecałem. A mianowicie to, że przestanę być takim egoistą i postawię się czasami na czyimś miejscu przed podjęciem pochopnej decyzji. To bardzo cenna umiejętność, potrafić zrozumieć położenie innego człowieka. Co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Jakbym się zachował? Co bym czuł? Te trzy pytania miały zostać moimi nowymi przyjaciółmi. 
Zacząłem od telefonu do Ramallo, który powinienem wykonać już dawno temu.
- Ramallo? Tutaj German. Możesz rozmawiać? 
Usłyszałem po drugiej stronie linii jakieś szmery i szepty, a po chwili rozległ się głos Ramallo:
- Tak, tak, jak najbardziej. Coś się stało?
Zawahałem się, ale przypomniałem sobie wcześniejsze przemyślenia i zebrałem się w sobie.
- Chciałbym cię o coś prosić... - zacząłem powoli, starannie dobierając słowa. - Nie ma na świecie lepszego asystenta od ciebie. Masz ochotę na powrót na swoje stanowisko?
Cisza. Tylko te dziwne szmery, poza tym żadnego słowa. Po kilku minutach czekania usłyszałem wreszcie odpowiedź.
- Wróciłeś.
To nie było pytanie, ale stwierdzenie. Ramallo zawsze zbyt dobrze mnie znał. Potrafił mnie rozszyfrować za każdym razem.
- Tak. I chciałbym, by było jak dawniej. - odparłem. - To znaczy, nie do końca... Ja się zmienię.
Zmienić się... To takie ogólnikowe określenie. Chciałem się zmienić, czy wszystko naprawić? Raczej to drugie. Tu chyba trzeba się bardziej postarać. Nie wystarczą puste słowa, by odkupić winy. 
- Zrobię wszystko, by moi bliscy byli szczęśliwi. - dodałem po chwili wahania. - Tym razem postaram się najpierw dowiedzieć, co ich uszczęśliwia.
Ramallo wydał z siebie dźwięk przypominający westchnienie ulgi, ale przecież przez telefon wszystko brzmi inaczej, więc nie zwróciłem na to większej uwagi.
- Oczywiście, że wrócę, German. - powiedział. 
Miałem ochotę skakać z radości jak mała dziewczynka, ale powstrzymałem to pragnienie, bo jakby Violetta jakimś sposobem weszła nagle do domu, to by się nieźle przeraziła.
- Nie wiesz może co się dzieje z Olgą... - odezwałem się, ale przerwał mi przeraźliwy pisk i huk.
Nie musiałem długo rozmyślać, by zorientować się, kto wydał z siebie taki dźwięk. Odsunąłem szybko komórkę od ucha, by zachować jeszcze przez jakiś czas słuch. 
- WRACAMY DO DOMU! - rozległ się krzyk Olgi. - Ramallo, zatańczmy taniec szczęścia!
I wtedy połączenie zostało zakończone, a ja opadłem na miękką sofę i zaniosłem się szczerym śmiechem. 
~,~
Angie
Nuciłam sobie pod nosem wesołą melodię i malowałam paznokcie jaskrawym zielonym lakierem, gdy do pokoju nauczycielskiego wparował tanecznym krokiem Pablo. Miał przyklejony do twarzy szeroki uśmiech i żadnych papierów w dłoniach! Z wrażenia ręce mi się zatrzęsły i przez całą długość palca wskazującego przejechałam sobie pędzelkiem umoczonym w zielonym lakierze.
- Pablo! Zobacz, co przez ciebie zrobiłam! - zawołałam, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu zmywacza. 
Spojrzał na mnie ze zdezorientowaną miną i zmarszczył brwi.
- Dopiero co przyszedłem, a ty już masz do mnie pretensje, Angie? - zapytał.
Zmyłam zieloną smugę z palca i z impetem usiadłam z powrotem na miejscu.
- Przepraszam. - burknęłam. - Masz dzisiaj jakiś dzień na opak? 
Pablo roześmiał się głośno. Nie wiedziałam, co go tak bardzo rozbawiło, więc uniosłam brwi i popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Angie, o co ci chodzi? - wydusił, gdy już zdołał się opanować.
- Gdzie masz teczki pełne papierów z rzędami cyferek, których nie rozumiem, gdzie masz tą ponurą minę... - zaczęłam wyliczać na palcach, ale Pablo nie dał mi dokończyć.
Ujął moje dłonie, tym samym mnie uciszając. Ścisnął je delikatnie i uśmiechnął się szeroko.
- Współpraca z You-Mix przyniesie Studiu wiele korzyści. Udało się. Chyba należy mi się chwila odpoczynku od cyferek? - w jego głosie słyszałam rozbawienie.
Zaśmiałam się i przytuliłam go mocno. Niestety, zapomniałam o tym, że przed chwilą malowałam paznokcie. Gdy się od siebie oderwaliśmy na koszuli Pabla widniało kilka zielonych plamek. 
- Yyyy... - zająknęłam się, starając się powstrzymać wybuch śmiechu. - Przepraszam?
Pablo wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy.
- Moja ulubiona koszula. Dobrze o tym wiesz. - odezwał się spokojnym głosem. - Poniesiesz karę! - zawołał nagle i zerwał się na równe nogi.
A ja wybiegłam z pokoju nauczycielskiego, zanosząc się niepohamowanym śmiechem. 
~,~
Federico
- Fede, dlaczego nic nie mówisz? - Violetta szturchnęła mnie w ramię. 
Odwróciłem głowę i uśmiechnąłem się do niej lekko. Siedzieliśmy wszyscy razem w sali muzycznej, ona na kolanach Leona, a ja obok nich. Dookoła rozłożyli się nasi roześmiani przyjaciele. Każdy pracował nad jakimś zadaniem, które zostało mu powierzone. Ja próbowałem jakoś skupić się na tym, co mówiła Violetta na temat piosenki, którą chciałaby wykorzystać na zajęciach z Angie. Niezbyt mi to wychodziło.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - odparłem. 
Viola przyjrzała mi się dokładnie, mrużąc oczy. 
- Zakochałeś się. - stwierdziła po chwili. - Tylko w kim? - zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
Otworzyłem usta, by zaprotestować, ale przerwał mi Leon:
- W Stefy. - powiedział, nie podnosząc wzroku znad nut, nad którymi obecnie pracował.
Viola spojrzała na niego zdziwiona.
- Skąd wiesz? 
Uśmiechnął się do niej zalotnie i wzruszył ramionami.
- Widzę. - zaśmiał się cicho.
Ja tylko patrzyłem na nich wielkimi oczami. Razem tworzyli tak zgraną parę, że wydało mi się to aż przerażające. Viola bez większych trudności odgadła co mnie trapi, a Leon w dwie sekundy zorientował się o kogo chodzi. A ja nie powiedziałem ani słowa. Cóż, im chyba to nie było potrzebne.
- Fede, naprawdę zakochałeś się w... - zaczęła Viola, ale przerwałem jej szybko, zakrywając usta dłonią.
- Ciii! - syknąłem. - Bo usłyszą!
Violetta odsunęła moją dłoń i pokręciła głową z powątpiewaniem.
- Fede, nie wiem, czy ukrywanie się jest dobrym pomysłem. - oświadczyła. 
Leon przytaknął, odgarniając jej niesforne kosmyki z twarzy.
- Przecież nie mogę się przyznać. - zaprotestowałem, odrobinę oburzony. - Tomas to mój kumpel, nie powiem mu, że zakochałem się w jego dziewczynie. Zresztą, to zauroczenie, niedługo mi przejdzie.
Tym sposobem zakończyłem dyskusję na temat tego, czy powinienem powiedzieć Tomasowi i Stefy o swoich uczuciach. Violetta i Leon powrócili do swoich zajęć, a ja ponownie zatopiłem się w myślach. Niestety, nie było mi dane w spokoju przeanalizować wszystko, bo napatoczyła się pewna denerwująca i irytująca blondynka.
- Federico, Federico... - odezwała się przesłodzonym głosem, odrzucając włosy na plecy. - Co tak sam siedzisz? Przyjaciół nie masz?
Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że Viola rozmawia z Fran, a Leon ćwiczy piosenkę z Maxim i Andresem. Nawet się nie zorientowałem, kiedy sobie poszli.
- Chcesz zdjęcie, Ludmi? - prychnąłem. - A może autograf? Śmiało, nie wstydź się.
Ludmiła zmrużyła podejrzliwie oczy. Nie podobało jej się, że jestem w stosunku do niej taki... Taki, jak ona w stosunku do wszystkich innych. Widać to było po jej minie.
- Fede, nie próbuj udawać kogoś, kim nie jesteś. - powiedziała po chwili. - Mnie nie oszukasz.
Roześmiałem się i przeciągnąłem dłonią po włosach, uważnie obserwując każdy ruch blondynki.
- Ludmiła, proszę cię, daj sobie już spokój. - westchnąłem obojętnie. - Nie obchodzi mnie to, co masz do powiedzenia.
Coś w środku podpowiadało mi, że tak naprawdę nie mam ochoty, by sobie poszła. Lubisz się z nią przekomarzać, lubisz, gdy odgarnia z twarzy te swoje aksamitne... Kłaki! To nie są włosy, tylko denerwujące kłaki, a ja wcale jej nie lubię!
- Kim ty jesteś? - zapytała, a ja ze zdziwieniem zauważyłem, że z jej twarzy zniknął ironiczny uśmiech.
- Mógłbym cię zapytać o to samo.
~,~
Tomas
Po zajęciach zabrałem Stefy do Resto, by nie musiała jeszcze wracać do domu. Cały dzień opowiadała mi o tym, jak sztywna i niemiła atmosfera panuje w mieszkaniu jej babci. Nie chciałem, by Stefy była smutna.
- Tomas, poczekaj! - usłyszałem głos Violetty. 
Zatrzymałem się i odwróciłem w stronę, z której nadbiegała Viola, ciągnąc za sobą Leona.
- Co jest? - zapytałem, przyglądając im się z rozbawieniem. 
Oboje byli zdyszani i rozczochrani. Violetta z roztargnieniem poprawiła włosy.
- A co ma być? - zdziwiła się Viola. - Idziemy z wami! - uśmiechnęła się szeroko i wzięła mnie pod rękę.
W podskokach udaliśmy się do Resto, co chwilę wybuchając śmiechem. Nawet Stefy, która miała niezbyt dobry humor się rozweseliła. Na miejscu zastaliśmy bar wypełniony po brzegi. Ludzie tańczyli na wolnej przestrzeni, z której odsunięto stoliki.
- Resto robi się coraz popularniejsze! - zawołała Stefy, przyglądając się Luce, który ledwo wyrabiał z przyjmowaniem zamówień.
Pokiwałem głową i pociągnąłem ją za rękę wgłąb baru. Leon i Violetta podążyli za nami. Usiedliśmy przy jednym z niewielu wolnych stolików.
- Jak myślicie, powinniśmy mu pomóc? - odezwała się po dłuższej chwili Viola, patrząc na zapracowanego Lucę.
- Jak najbardziej. - odparła Stefy, podnosząc się z miejsca. - Przecież sam sobie nie poradzi, biedaczyna.
Dziewczyny raźnym krokiem podbiegły do brata Fran, więc ja i Leon również. Zanim zdążyliśmy się obejrzeć Violetta i Stefy wirowały pomiędzy stolikami z tacami w dłoniach. Roznosiły koktajle, a my zbieraliśmy zamówienia, natomiast Luca poszedł do kuchni. 
- Leon, pacanie, co robisz?! - zawołałem, gdy zobaczyłem jak Verdas próbuje od tyłu podejść Violettę, która niosła na tacy tyle koktajli, że miałem wrażenie, iż zaraz wszystkie runą na podłogę.
Leon zgromił mnie wzrokiem i przytknął palec wskazujący do ust, sygnalizując mi, że mam być cicho. Wzruszyłem ramionami i wzrokiem odszukałem Stefy. Już ją wyłapałem wśród tego tłumu, gdy rozległ się pisk Violetty.
- Leon! Ty głupku!
Roześmiałem się, widząc, że cała jego koszula jest w koktajlu. 
- Przytul się teraz do mnie, kochanie! - zaśmiał się Leon, zbliżając się do Violetty.
Ona ponownie pisnęła i szybko przemknęła między stolikami. Leon pobiegł za nią, śmiejąc się wgłos. Pokręciłem głową z dezaprobatą, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wkradł mi się na usta.
- Ale oni są dziecinni, prawda? - zachichotała Stefy, stając obok mnie. 
- Czy ja wiem? - wzruszyłem ramionami. - Po prostu cieszą się życiem. Wreszcie mają na to szansę.
Stefy pokiwała głową w zamyśleniu i schyliła się, by posprzątać szklanki, które upuściła Violetta. Zebrała je wszystkie na tacę i wyprostowała się.
- Do roboty, do roboty! - pospieszyła mnie. 
Zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie. Pisnęła zaskoczona.
- Może my też tego spróbujmy? 
Zmarszczyła brwi, nie do końca orientując się w sytuacji. Przestrzeń między nami wypełniała tylko taca pełna szklanek.
- Ale czego?
- No wiesz... - zawahałem się, ale zaraz kontynuowałem: - Cieszmy się życiem.
Stefy zerknęła na Leona, któremu udało się złapać Violettę. Teraz tulił ją do siebie, zanosząc się śmiechem, a ona próbowała się za wszelką cenę wydostać z jego uścisku. 
- Podoba mi się ten pomysł. - powiedziała, uśmiechając się do mnie lekko.
~,~
Naty
Czym prędzej wybiegłam ze Studia, zarzucając torebkę na ramię. Było dość późno. Postanowiłam po zajęciach poćwiczyć piosenkę na lekcje z Angie i straciłam poczucie czasu, a obiecałam Camili i Francesce, że spotkamy się wieczorem w Resto. Podobno rozkręciła się tam niezła impreza.
Byłam zaabsorbowana konkursem, który ogłoszono w Studio. Zgłosić się czy nie? W tamtym roku nie było tak źle, udało mi się zajść nawet całkiem daleko. Ale czy warto ponownie narażać się na stres związany z występowaniem przed publicznością?
Z Resto dobiegała głośna muzyka i gwar rozmów. Przychodzenie do baru po zajęciach było niepisaną tradycją uczniów Studio, aczkolwiek od jakiegoś czasu schadzki w Resto przybrały nieco inną formę. Już nie siedzieliśmy przy stolikach większość czasu - teraz tańczyliśmy i bawiliśmy się w najlepsze.
- Naty! - zawołała Violetta, machając do mnie. 
Podbiegłam do niej z uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - przywitałam się. - Po co ci taca? - zmarszczyłam brwi na widok naczyń w jej dłoniach i fartucha, który zawiązała sobie w pasie.
Viola machnęła ręką i odparła:
- Pomagamy Luce. 
Rozejrzałam się uważnie i dostrzegłam Cami i Stefy lawirujące między stolikami, Leona z notatnikiem, rozmawiającego z jakimś facetem przy jednym ze stołów, Tomasa, który zaplątał się w jakieś kable oraz Maxiego i Daniela, którzy próbowali mu jakoś pomóc, Francescę i Marco przy ladzie... Jednym słowem, wszyscy zakasali rękawy i wzięli się do roboty!
- Jest jeszcze jeden fartuch? - zapytałam, na co Violetta ochoczo mi przytaknęła i pstryknęła palcami.
Nie wiadomo skąd nadleciał nagle równo złożony w kostkę czarny fartuszek. Violetta złapała go w locie i podała mi z szerokim uśmiechem.
- Jak ty to... - zająknęłam się.
- Braco ma bardzo dobry słuch. - zaśmiała się. - Jest moim osobistym podawaczem fartuchów! - klasnęła w ręce i odeszła w podskokach, kierując się w stronę Leona.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i zawiązałam sobie fartuch w pasie, po czym podeszłam do Maxiego, Daniela i Tomasa, którzy nadal próbowali uporać się z kablowym problemem.
- Nie wierć się tak, kretynie! - zawołał Daniel, ciągnąc za jeden z przewodów.
- Jak mam się nie wiercić, jak zaraz mnie udusicie! - zaprotestował Tomas, podskakując w miejscu. 
Maxi okręcił się dookoła, próbując odplątać kabel od swojego nadgarstka, ale tylko pogorszył sprawę.
- O nie! - załamał ręce. - Chłopaki, ja też zostałem uwięziony!
Daniel i Tomas spojrzeli na niego jak na idiotę.
- I mamy teraz podwójny problem! - krzyknął Daniel. 
Niestety, zachaczył dłonią o przewód, który właśnie przeleciał mu koło nosa, ponieważ Tomas machał nim jak kowboj lassem i runął jak długi na podłogę, ciągnąc za sobą Tomasa.
- Ja nie mogę, ale z was idioci! - roześmiał się głośno Maxi, ale zaraz leżał na ziemi razem z nimi.
Postanowiłam dać sobie spokój z prawieniem im kazań na temat zabawy kablami i z westchnieniem zaczęłam wyplątywać ich kończyny z tej plątaniny przewodów.
- O, Naty, ratujesz nam życie! - zawołał Maxi, gdy oswobodził się już z kabli. 
Daniel i Tomas także podnieśli się na nogi i podziękowali mi, po czym zaczęli się kłócić o to, przez kogo prawie się udusili w burzy kabli.
- Ja jestem od nich dojrzalszy. - powiedział nagle Maxi, z głupią miną przyglądając się sprzeczającym się kumplom.
        Zaśmiałam się głośno i złapałam jego dłoń.
- Wiem. - odparłam, ciągnąc go w stronę Luci. - A teraz idziemy pomagać Luce!
Maxi zrobił smutną minę, ale zgromiłam go wzrokiem i momentalnie zmienił nastawienie. Pociągnął mnie z impetem za rękę i podbiegł do Luci. Wziął od niego notatnik i długopis i zaczął zbierać zamówienia od ludzi siedzących przy stolikach. Uczyniłam to samo z wielkim uśmiechem na ustach.
~,~
German
Siedziałem w domu jak na szpilkach. Chwilę wcześniej Violetta zadzwoniła do mnie i powiedziała, że wróci później, ponieważ musi pomóc bratu Francesci w barze. Postanowiłem jej na to pozwolić, bo w jej głosie słychać było euforię i szczęście, a tego najbardziej pragnąłem - jej szczęścia.
Tak więc co było powodem mojego zdenerwowania? Olga i Ramallo. Mieli się zjawić lada chwila, a ja kompletnie nie wiedziałem jak się zachowam, gdy już przyjdą. Nie widzieliśmy się tyle czasu!
Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślania. Podskoczyłem, zaskoczony, ale podbiegłem do drzwi, by je otworzyć. Spodziewałem się uśmiechniętej Olgi, która zaraz by zaczęła tańczyć taniec szczęścia i poważnego Ramallo, który przywitałby się ze mną oficjalnie. Ale za drzwiami zastałem zupełnie kogoś innego.
- Jade?
~,~
Violetta
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - wyszeptał Leon, podchodząc do lady, za którą stałam.
Odstawił tacę z pustymi szklankami i objął mnie w pasie. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Ale zaraz wracamy, bo chciałabym dzisiaj jak najwięcej pomóc Luce... 
- Dziesięć minut tylko dla nas i wracamy. - zapewnił mnie Leon. 
Pokiwałam głową. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z Resto. Po chwili już spacerowaliśmy sobie wzdłuż ścieżki biegnącej przez pobliski park. Zadrżałam lekko pod wpływem chłodnego wieczornego powietrza.
- Zimno ci. - stwierdził Leon.
Przyciągnął mnie do siebie i mocno objął ramionami. Momentalnie zrobiło mi się ciepło, a czas jakby stanął w miejscu. Wtuliłam się mocno w koszulę Leona, która pachniała malinami, przez to iż wcześniej wylałam na nią koktajl. 
- Kiedyś nie wierzyłem w to, że możemy być szczęśliwi. - odezwał się po chwili Leon cichym głosem. 
Odsunęłam się od niego delikatnie i spojrzałam w jego głębokie, zielone oczy. Były przepełnione miłością i prawdą.
- Ale jesteśmy. - szepnęłam. - Prawda?
Leon pochylił się i złożył na moich ustach subtelny pocałunek. Nie wiem ile czasu upłynęło, nim zdołaliśmy się od siebie oderwać. Chciałam, by ta chwila trwała w nieskończoność.
- Nigdy nie byłem szczęśliwszy, słońce. - wymruczał, opierając czoło o moje czoło. - Ty jesteś moim szczęściem.

Przepraszam! Przepraszam za tak długą przerwę... No, ale rozdział jest. Cieszycie się? :D Starałam się napisać go jak najlepiej, żeby was nie zawieść. To chyba tyle ode mnie, bo czas mnie goni. Kocham was! <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*






czwartek, 19 września 2013

Violetta Story - Chapter 44.

Violetta Story, chapter 44.

Camila
     Federico uśmiechnął się szeroko, jakby nie zauważył naszych zdezorientowanych min.
- Przytulicie mnie, powiecie, jak bardzo tęskniliście czy coś? - odezwał się radosnym tonem. 
  Popatrzyłyśmy po sobie z Fran i w momencie rzuciłyśmy mu się w ramiona. Roześmiał się głośno i przytulił nas do siebie. 
- Czemu nie mówiłeś, że wracasz? - pisnęła Francesca, gdy już się od siebie odsunęliśmy. - Przygotowalibyśmy ci jakąś imprezę powitalną!
Fede pokręcił energicznie głową.
- Chciałem wam zrobić niespodziankę. - odparł. - A gdzie reszta? Brakuje mi... Violi i Leona. Wołajcie ich! Niech się przywitają z Federico!
  Luca roześmiał się nerwowo i odszedł szybkim krokiem, zostawiając nas samych z rozentuzjazmowanym Fede. Miałam drobne trudności z dobraniem dobrych słów. Nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że Violetta i Leon właśnie wracają z Hiszpanii. Francesca najwyraźniej nie miała tego typu wątpliwości, bo natychmiast mu odpowiedziała:
- Pojawiłeś się w samą porę, bo Viola i Leon powinni za jakiś czas wrócić z Hiszpanii.
Federico zmarszczył brwi.
- A po co, do jasnej ciasnej, oni byli w Hiszpanii? - zapytał odrobinę zszokowany. 
Francesca już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale szybko jej przerwałam, by nie palnęła jakiejś głupoty.
- Długa historia. - uśmiechnęłam się lekko. - Viola na pewno ci wytłumaczy jak wróci.
Fede pokiwał głową powoli, jakby przyswajał te informacje. Po chwili jednak na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Cami, Fran, przedstawicie mi tych panów? - wskazał ruchem głowy na Marco i Daniela, którzy z podejrzliwością przyglądali się naszej trójce. 
Pociągnęłam Daniela za rękę, by stanął obok mnie i zmierzwiłam mu włosy.
- To jest Daniel, mój chłopak. - powiedziałam. 
Daniel nie wykonał żadnego ruchu, tylko przyglądał się Federico, jakby chciał go zaraz udusić gołymi rękami. 
- Cam jest moją dziewczyną. - syknął, akcentując wyraźnie słowo "moja". - A tak w ogóle to miło cię poznać. - dodał szybko, gdy wbiłam mu łokieć w biodro. 
Zauważyłam kątem oka, jak Francesca toczy zażartą bitwę z Marco, który za wszelką cenę chciał ją wyciągnąć z Resto. Oboje byli z natury uparci, więc, obawiając się o ich zdrowie psychiczne, rozwiązałam szybko ich spór. Przyciągnęłam ich bliżej i przedstawiłam sobie Marco i Federico.
- Miło poznać. - wysyczał Marco.
Nie wiem, czy jego głos był taki oschły dlatego, że był zazdrosny o Francescę, czy dlatego, że wbijała mu ona paznokcie w ramię, ale nie będę wnikać.
~,~
Ludmiła
Jak ktoś taki jak ja mógł się zakochać? Przecież to się nie mogło stać. Ludmiła Ferro nie traci czasu na takie żałosne istoty, jakimi są faceci. To znaczy, nie traciła. Bo aktualnie jej myśli zaprząta pewien chłopak.
Westchnęłam cicho, odgarniając włosy z twarzy. Od kilku godzin próbowałam wyrzucić z głowy twarz Nico, ale niezbyt mi to wychodziło. Mama pytała już tysiąc razy dlaczego tak szybko wybiegłyśmy i miała do mnie nawet pretensje, bo nie zdążyła przymierzyć tych ślicznych butów, które widziała na wystawie. Kiedyś to było moje jedyne zmartwienie - przegapiona okazja na zakup czegoś ładnego. Dużo się zmieniło.
- Nico. - szepnęłam, wyglądając przez okno. 
Jego imię brzmiało jak najpiękniejsza melodia dla moich uszu. Gdy je słyszałam, przechodziły mnie przyjemne ciarki. Nie chciałam się tak czuć. Ale już dawno straciłam panowanie nad swoimi uczuciami.
- Lu! - pisnęła mama, wchodząc do mojego pokoju. - Nie możesz przesiedzieć tutaj całego wieczoru. Brak słońca źle robi na cerę, przecież wiesz.
Wywróciłam oczami.
- Mamo, jest wieczór. Słońce i tak już zaraz zajdzie.
Mama chciała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk, który wydał z siebie mój telefon leżący na biurku. Wzięłam go do ręki i odczytałam wiadomość od... Naty?
Imprezujemy w Resto. Jest Federico, niedługo przyjedzie Leon z Violettą. Nie chcesz się dołączyć?
Zmarszczyłam brwi. Po pierwsze: skąd się wziął w Argentynie Federico? Pod drugie: dlaczego Natalia się mną przejmuje i zaprasza mnie do zabawy? Przecież nie jestem mile widziana wśród jej przyjaciół. 
- Idź do przyjaciół, Lu. - odezwała się mama.
Podskoczyłam lekko. Zaglądała mi przez ramię, by zobaczyć wiadomość. Schowałam telefon do kieszeni szortów i założyłam ręce na pierś.
- Nieładnie tak czytać cudze wiadomości. - powiedziałam.
- Oj tam, nie przesadzaj, Lu. - machnęła ręką, uśmiechając się szeroko. - Idź, bo sama cię zaprowadzę.
Pokręciłam głową z powątpiewaniem, ale zarzuciłam torebkę na ramię i dałam mojej rodzicielce buziaka w policzek. Skierowałam się do drzwi i usłyszałam jeszcze za sobą wołanie mamy:
- Wracaj późno i baw się dobrze!
Zaśmiałam się cicho i wyszłam na świeże powietrze. 
~,~
Violetta
Gdy wysiedliśmy z samolotu i odetchnęłam wreszcie świeżym powietrzem, miałam ochotę krzyknąć ze szczęścia. Przez te kilka godzin lotu byłam zmuszona do oddychania powietrzem przesiąkniętym zapachem spoconej skóry i wyżutej gumy. Poza tym, byliśmy przecież w Buenos Aires! W domu!
- Masz ochotę krzyczeć? - szepnął mi Leon do ucha, gdy staliśmy w dość długiej kolejce, by odebrać swoje walizki.
- Czytasz mi w myślach. - zachichotałam cicho. 
Kiedy już każde z nas trzymało rączkę swojej walizki, mogliśmy złapać taksówkę, by podwiozła nas do domu. W połowie drogi przypomniałam sobie, że obiecałam wszystkim, że zaraz po powrocie zjawimy się w Resto.
- Tato, przebiorę się i idę do Resto. - powiedziałam, odgarniając włosy z twarzy. 
Tata spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
- Jest późno, Violetta... - zaczął, kręcąc głową.
Przerwałam mu, bo jakby się już rozkręcił, to znalazłby tysiąc powodów, według których nie powinnam tego wieczoru wychodzić z domu. 
- Nie widziałam się z przyjaciółmi bardzo długo. Pójdę, czy tego chcesz, czy nie.
Tata westchnął i przeniósł wzrok na Leona, który przysłuchiwał się naszej wymianie zdań.
- Masz jej pilnować. - nakazał mu, na co Leon pokiwał energicznie głową. 
~,~
Ludmiła
Niepewnym krokiem wkroczyłam do Resto. Imprezujemy... Imprezują? To mi jakoś nie wyglądało na imprezowanie. Każdy znalazł sobie jakiś kąt w barze i łaził w tę i z powrotem, mamrocząc coś pod nosem. Domyśliłam się, że nie mogą się już doczekać, aż wróci Violetta z Leonem. 
Podeszłam do Federico, który siedział na jednym z krzeseł i ze sceptyzmem przyglądał się Luce, próbującemu coś zmajstrować z balonów. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest ani trochę zainteresowany tym, jakie tym razem zwierzę brat Francesci zrobi z balona. 
- Cześć, Fede. - przywitałam się, siadając obok niego. - Postanowiłeś wrócić. 
Spojrzał na mnie, wyrywając się z zamyślenia.
- Ludmiła. No proszę, nadal tu jesteś. - zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
Parsknęłam śmiechem i odrzuciłam włosy na plecy.
- Dlaczego miałoby mnie tu nie być? - zapytałam z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Federico przeczesał dłonią swoje brązowe włosy i westchnął. Nie wiem dlaczego, ale śledziłam każdy jego ruch z taką uwagą, jakby od tego zależało moje życie. Zmienił się odkąd ostatni raz go widziałam. Może nie z wyglądu, ale coś w jego sposobie mówienia było inne.
- Wiesz, tyle starań, a i tak nic nie osiągnęłaś. - odparł. - Inna już by się dawno wycofała.
Zmrużyłam podejrzliwie oczy. Był zdecydowanie zbyt pewny siebie. Jakby już wygrał. Jakby walka się skończyła. 
- Ale Ludmiła Ferro się nie poddaje. - wycedziłam przez zęby. - Powinieneś to wiedzieć.
Podniósł się z krzesła i poprawił dżinsową kurtkę, którą miał na sobie. 
- Jak zasłużysz, to dam ci zdjęcie z autografem, Ludmi. - mrugnął do mnie i skierował się w stronę Camili.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Kiedyś nie ośmieliłby się powiedzieć czegoś takiego. Zmienił się. Dlaczego mi się to podobało?
~,~
Violetta
Złapałam Leona za rękę i mocno ją ścisnęłam. Odwzajemnił ten gest i uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Będzie dobrze. - zapewnił mnie. - Przecież nas nie zjedzą. Tęsknili. 
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam na chwilę powieki, by pozbyć się tego bezsensownego strachu. Czego tu się bać? Przecież to moi przyjaciele.
- Idziemy. - zadecydowałam i ruszyłam przed siebie. 
Niepewnym krokiem wkroczyłam do Resto, a Leon zaraz ze mną, nie puszczając mojej dłoni. Wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę, każda para oczu była utkwiona w naszych twarzach. Nie wiedziałam jak się zachować. Ciszę przerwał radosny okrzyk:
- Violetta! - przede mną nagle pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Federico. 
Pisnęłam z radości i przytuliłam się do niego z całej siły. Nie spodziewałam się go tutaj, przecież był we Włoszech. Ale zaskoczenie jeszcze spotęgowało moją radość.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam, gdy już się od siebie oderwaliśmy. - Mogłeś zadzwonić!
Fede zaśmiał się i odparł:
- To miała być niespodzianka. Specjalnie dla ciebie siedziałem tutaj z tymi nudziarzami, którzy potrafią tylko w nerwach obgryzać paznokcie. 
Przeniosłam wzrok na osłupiałych przyjaciół. Byli wszyscy - Camila, Francesca, Maxi, Naty, Marco, Daniel, Tomas, Stefy, Napo, Braco, Broadway, a nawet Ludmiła. Nagle straciłam panowanie nad sobą i rzuciłam się w objęcia tak dawno nie widzianych przyjaciół. Przytulałam każdego po kolei, nie mogąc powstrzymać łez. Gdy już wszyscy się wyściskaliśmy, nadszedł czas na zbiorowego przytulasa. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na ziemi.
- Ale tęskniłam! - zawołała Francesca, kiedy zdołaliśmy się wyplątać z uścisku. 
Roześmialiśmy się wszyscy. 
- Hm, przyznaję, że nudno było bez ciebie, Castillo. - odezwała się Ludmiła z lekkim uśmiechem na twarzy. 
Zmarszczyłam brwi, ale podeszłam do niej i rozłożyłam ramiona.
- Nie przytulisz swojego największego wroga? - uśmiechnęłam się szeroko. 
Ludmiła roześmiała się i objęła mnie ostrożnie, jakby nie była pewna, czy powinna. Wtedy cieszyłam się z tego, że ją widzę. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zatęsknię za Ludmiłą Ferro, ale jednak. 
- Ojej, to takie dziwne. - wymamrotał Maxi, przecierając oczy. 
Oderwałyśmy się od siebie i wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Maxi wyglądał przekomicznie ze zdezorientowaną miną. 
- Czemu nie zadzwoniliście po swoją starą nauczycielkę śpiewu? - usłyszałam głos Angie. 
Rzuciłam się jej na szyję, a ona roześmiała się i przytuliła mnie do siebie mocno. Stęskniłam się za każdym z nich z osobna i za wszystkimi razem. Nie potrafiłam wyrazić swojego szczęścia w tamtym momencie.
- Vilu, ale ja się stęskniłam za tobą. - wyszeptała mi Angie do ucha. 
Nagle rozległa się ogłuszająco głośna muzyka. Odwróciliśmy się wszyscy jak jeden mąż i zobaczyliśmy Lucę z wielkim uśmiechem na zarumienionej z emocji twarzy.
- IMPREZUJEMY! - wydarł się. 
Leon porwał mnie do tańca i zaczęła się impreza. Wreszcie wszystko wróciło do normy.
~,~
Federico
Powrót do Buenos Aires był dla mnie jak powrót do lepszego życia. Owszem, bardzo podobało mi się w trasie, jaką zafundowało mi You-Mix, cieszyłem się z tego, iż mogłem trochę pobyć z mamą we Włoszech, ale... W Argentynie znalazłem to, czego tak długo szukałem - przyjaciół, takich prawdziwych, którzy zostaną ze mną do końca. 
Usiadłem na jednym z krzeseł ustawionych z boku i westchnąłem. Wspaniale było patrzeć na to, jak szczęśliwi są wszyscy wokół. 
- Hej, Fede. - dosiadł się do mnie Tomas z jakąś szatynką u boku. - Poznałeś już Stefy?
Przyjrzałem się dokładniej dziewczynie. Miała długie, brązowe włosy opadające na ramiona falami, oczy tego samego koloru i uroczy kształt twarzy. 
- Nie. - odparłem. - Może mi ją przedstawisz? - uśmiechnąłem się lekko.
- Stefy, to jest Federico. Fede, to jest Stefy. - powiedział Tomas rozbawionym tonem. - No, i już się znacie.
- Miło mi cię poznać, Stefy. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Jesteście razem?
Tomas pokiwał energicznie głową, obejmując Stefy ramieniem. Nie wiem dlaczego, ale wolałbym usłyszeć inną odpowiedź. Gdzieś w głębi serca wiedziałem, że Stefy mi się spodobała. Ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. To przecież dziewczyna mojego przyjaciela. W trasie zauroczyło mnie wiele dziewczyn, nic dziwnego, że tutaj także się taka znalazła. Niedługo mi przejdzie, zawsze przechodzi. Otrząsnąłem się z zamyślenia i wstałem z krzesła.
- No, to ja zostawiam was samych. - zaśmiałem się serdecznie. - Może uda mi się odbić Violettę Leonowi. - zażartowałem.
- Trzymamy kciuki. - odparł Tomas z rozbawioną miną.
Odszedłem w kierunku Violi i Leona, którzy bawili się w najlepsze na parkiecie. 
~,~
Camila
Wyszliśmy z Danielem z Resto, bo zaczęła mnie boleć głowa od tej głośnej muzyki. Usiedliśmy sobie na ławce nieopodal baru. 
- Cam, opowiedzieć ci kawał? - zapytał Daniel, obejmując mnie ramieniem. 
Wywróciłam oczami, bo zadał mi to pytanie już chyba dziesiąty raz tego wieczoru, ale przytaknęłam lekko, by wreszcie opowiedział mi ten swój kawał.
- Przychodzi baba do lekarza, a... - zrobił dramatyczną przerwę. - A lekarz to baba!
Patrzyłam na niego jak na wariata, gdy zwijał się ze śmiechu. Po kilku chwilach się uspokoił i spojrzał na mnie dziwnie.
- Co jest, Cam?
Udałam zamyśloną i popukałam się palcem w brodę.
- Hm, no nie wiem... To wcale nie było śmieszne. - uniosłam brwi. 
Ostatnio zastanawiam się, czy Dan specjalnie robi z siebie idiotę, czy naprawdę ma aż tak mały móżdżek.
- Nie znasz się w ogóle na żartach, Cam. - naburmuszył się, zakładając ręce na pierś. - A tak poza tym, to mogłabyś przynajmniej udawać, że cię śmieszą moje kawały.
Westchnęłam i dałam mu buziaka w policzek, po czym przytuliłam się do jego ramienia.
- No przepraszam, będę milsza. - zapewniłam go, odrobinę rozbawiona. - A ty spróbujesz być trochę poważniejszy?
Daniel zmarszczył brwi i zamyślił się. Wyglądał przekomicznie, ale starałam się nie wybuchnąć śmiechem, bo by się jeszcze bardziej obraził.
- Ale przecież ja jestem poważny. - wypalił w końcu. 
Pokręciłam głową z powątpiewaniem i zmierzwiłam mu włosy.
- Tak. Jesteś najpoważniejszy na świecie. - uśmiechnęłam się lekko. - I za to cię kocham.
Dan napuszył się jak paw i przeciągnął dłonią po włosach, wprowadzając w swojej fryzurze jeszcze większy nieład.
- Zapomniałaś jeszcze o tym, że jestem najprzystojniejszy, najmilszy, najzabawniejszy, najsilniejszy, najmądrzejszy i...
Trzepnęłam go otwartą dłonią w ramię i zgromiłam wzrokiem. 
- I do tego najskromniejszy. - dodałam ze sceptyzmem. 
Pokiwał energicznie głową, jakby nie wyczuł ironii w mojej wypowiedzi. Roześmiałam się. I jak tu nie kochać takiego idioty? Kochanego idioty.
~,~
Angie
Około trzeciej w nocy towarzystwo zaczęło się rozchodzić do swoich domów. Ja postanowiłam zabrać się z Violettą, by w razie czego ją obronić. Germanowi mogło się nie spodobać to, że jego córka wraca tak późno do domu. 
- Violu, nie trzaskaj tak drzwiami, wszyscy pewnie śpią. - szepnęłam. 
W tym momencie światło się zapaliło. Podskoczyłyśmy obie na widok Germana siedzącego na kanapie. Miał surowy wyraz twarzy.
- Witam panie. - uśmiechnął się z ironią. - Macie może zegarek? Bo nie wiem, która godzina jest.
Violetta wyjęła z torebki swój telefon i spojrzała na wyświetlacz. 
- Dochodzi czwarta nad ranem, tatusiu. - odparła słodkim głosikiem. - Nie powinieneś spać?
German zmarszczył brwi.
- Bardzo śmieszne. - uśmiechnął się z politowaniem. - Siadaj sobie, córeczko, porozmawiamy.
Violetta uniosła jedną brew i założyła ręce na pierś. Ja tylko przenosiłam wzrok z jednego na drugie. Byłam ciekawa, co wyniknie z tej wymiany zdań.
- Tato, jeśli chcesz rozmawiać o tym, że za późno wróciłam, to proszę cię, nie traćmy czasu. - westchnęła. - Tyle się z nimi nie widziałam. 
German chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i przyciągnął Violettę do siebie, przytulając ją mocno. 
- Porozmawiamy rano, ale o tym, o czym chciałaś rozmawiać w samolocie, dobrze? - zapytał. 
Viola pokiwała głową i ucałowała go w policzek, po czym pociągnęła mnie za rękę i razem weszłyśmy na górę, do jej pokoju. Usiadłyśmy na łóżku zasłanym różową pościelą.
- Angie, tęsknię za Olgą i Ramallo. - odezwała się Violetta po chwili ciszy. 
Pogłaskałam ją po włosach i uśmiechnęłam się do niej pocieszająco.
- Twój tata na pewno postara się o to, by wrócili. - zapewniłam ją. - A teraz idź spać, bo rano wracasz do Studia. 
Viola ziewnęła przeciągle i przetarła oczy, rozmazując jeszcze bardziej makijaż, który i tak nie był już w zbyt dobrym stanie. 
- Dobranoc, Angie. - powiedziała, gdy już wychodziłam.
- Kolorowych snów, Violu. - szepnęłam, po czym zamknęłam za sobą drzwi jej pokoju.
~,~
Leon
Rano obudziłem się pełen pozytywnej energii. Miałem ochotę śpiewać, tańczyć i krzyczeć ze szczęścia. Wszystko było takie kolorowe. Gdy już się ogarnąłem, zszedłem na dół po schodach i przywitałem się z rodzicami.
- Jak się spało? - zapytała mama, smarując kromkę chleba masłem.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Wspaniale. - odparłem. - Kocham was, wiecie? - ucałowałem mamę w policzek, przytuliłem tatę i wyszedłem z domu.
W drodze do Studio podśpiewywałem sobie pod nosem piosenkę, która ostatnio krążyła mi po głowie. Wystarczyło ją tylko przelać na papier, ale za każdym razem, gdy tego próbowałem, wylatywała mi z głowy. Postanowiłem jednak się tym nie przejmować i raźnym krokiem wkroczyłem do Studio. Już na wejściu ujrzałem roześmianą Violettę otoczoną przyjaciółkami.
- Cześć. - przywitałem się, obejmując ją od tyłu w pasie. 
Odwróciła się do mnie i przytuliła mnie mocno. Nie spodziewałem się tego, więc chwilę zajęło mi odzyskanie równowagi, ale na szczęście się nie przewróciłem. 
- Ojej, są tacy słodcy. - usłyszałem rozmarzone westchnienie jednej z dziewczyn, z którymi rozmawiała Viola.
- No dobra, Violetta, udusisz mnie! - zaśmiałem się serdecznie, na co ona odsunęła się ode mnie.
- Przepraszam, ale gdybym mogła to bym dzisiaj wszystkich wyściskała! - zawołała z uśmiechem. 
Jej policzki były zaróżowione z emocji. Kochałem w niej tą energię do życia. To pozytywne nastawienie.
- Pablo wzywa na zebranie, ludzie! - krzyknęła Camila, przebiegając obok nas. 
Po drodze do sali głównej zgarnęła za sobą Daniela, który był zajęty rozmową z Maxim. Zaraz za nią biegł Marco niosący Francescę na barana, dalej Naty z rozczochranymi włosami i na końcu Tomas ciągnący za sobą Stefy. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Wziąłem Violettę na ręce i - nie zważając na jej protesty, podążyłem do sali głównej za resztą przyjaciół. 

I jest rozdział. Czasu nie mam na dłuższe rozwodzenie się nad nim, więc zostawiam tą kwestię wam. :) Mam nadzieję, że się podobało. Kocham was. <3 Do następnego!
Buziaki, M. ;*