poniedziałek, 5 stycznia 2015

Las vacaciones de Violetta - 2. Without you, I'm just a sad song

Las vacaciones de Violetta 
Capítulo 2

,,Without you, I'm just a sad song"





Leon


         Zaśmiałem się pod nosem, gdy Violetta kolejny raz zapytała, gdzie ją zabieram. Szliśmy od jakichś pięciu minut, nie wliczając w to szaleńczego biegu, jaki rozpoczął się zaraz pod jej domem. Schodząc po schodach narobiliśmy strasznego huku,  i zaczęliśmy uciekać w obawie, że obudziliśmy Germana. Wolałbym sobie nawet nie wyobrażać miny pana Castillo, gdyby zobaczył swoją córkę wymykającą się z domu w środku nocy, na dodatek z chłopakiem. Świat zmieniłby się po tym wydarzeniu i nic nie byłoby już takie samo.
  Minęło kilka minut, a Violetta zdążyła się już bardzo zirytować faktem, że nie ma pojęcia, dokąd zmierza. Taka już jej natura, i chyba to właśnie najbardziej w niej kocham. Dla przypadkowego przechodnia Castillo może wydać się słodką i niewinną dziewczynką w tiulowej spódniczce, która skacze po scenie i śpiewa tym swoim głosikiem anioła, a w wolnych chwilach powtarza sobie, że jest piękna, podziwiając się w lustrze. Ale ona jest w rzeczywistości całkiem inna - chociaż nie mniej wspaniała, niż się wszystkim wydaje. Po pierwsze, wcale nie jest taka słodka i niewinna. Potrafi być naprawdę wredną dziewczynką, jeśli ktoś zalezie jej za skórę. I zna bardzo dużo wyzwisk - kiedyś oglądaliśmy razem jej ulubiony serial i naprawdę się zdziwiłem, gdy zdenerwowała się na jedną z postaci i postanowiła uraczyć ją stekiem obelg. Po drugie - Viola jest nieśmiała, zawstydzają ją komplementy i nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wspaniałą dziewczyną jest. Chociażby cały świat chórem wykrzyczał jej prosto w twarz, że jest najpiękniejsza na tej planecie, ona by w to nie uwierzyła. Spłonęłaby rumieńcem i zaprzeczyła, po czym wróciłaby do przerwanego zajęcia z miną typu ,,och, ależ ludzie są irytujący". 
- Leon, proszę, proszę, proszę, powiedz mi, gdzie idziemy. - odezwała się znów słodkim głosikiem, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie mogę ci powiedzieć. To niespodzianka.
- Ale jest ciemno! I jestem w piżamie! - jęknęła, sfrustrowana swoją niewiedzą.
  Znowu się zaśmiałem i przytuliłem ją do siebie.
- Jak już zauważyłaś, jest ciemno, więc nikt się nie zorientuje, że jesteś w piżamie. - oświadczyłem.
  Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko na widok jej rozczochranych włosów i grubego swetra, który na siebie zarzuciła. Była piękna, nawet z tą zirytowaną miną na uroczej twarzyczce. 
  Szliśmy jeszcze kilka minut w prawie zupełnych ciemnościach, a lekko chłodny wiatr przyjemnie muskał nasze twarze. Była to idealna noc na romantyczną randkę. Patrzenie w gwiazdy może się wydać niektórym tandetnym i dość oklepanym pomysłem, ale Viola naoglądała się bardzo dużo komedii romantycznych. Wiem, że nie potrzebne jej wcale wielkie dowody miłości, ale dobrze ją znam i wiem, że mimo pozorów jest w głębi duszy romantyczką. Czasami trzeba czytać między wierszami. 
- Jesteśmy. - zatrzymaliśmy się w parku mieszczącym się obok Studio, oświetlonym nikłym światłem jednej latarni.
- To jest przecież park.
- Tak. Będziemy oglądać gwiazdy. 
  Violetta rzuciła mi niedowierzające spojrzenie. 
- Naprawdę?
  Jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech i rzuciła mi się na szyję, piszcząc jak mała dziewczynka, a ja roześmiałem się, obejmując ją w pasie. 
- Kocham cię, Leon. - wyszeptała po chwili, odsuwając się lekko.
- Ja ciebie też, Vilu. - odparłem cicho, patrząc w jej błyszczące z emocji oczy.
  Mogłem w nich zobaczyć bezgraniczną miłość. Nigdy nie przypuszczałem, że będę taki szczęśliwy. Przez długi okres Violetta nie potrafiła się zdecydować i świadomość, że nie jestem dla niej tym jedynym, rozdzierała mi serce. A później nadszedł ten dzień, kiedy uśmiechnęła się do mnie i oświadczyła, że chce tylko mnie i nikogo innego. Zapamiętałem jej słowa, zapamiętałem radość w jej oczach i nawet to, jak była ubrana. Jej brązowe włosy były lekko pokręcone i lśniły w słońcu, a niebieska koszulka podkreślała jej ciemne oczy. To był jeden z najważniejszych i najpiękniejszych dni w moim życiu. 
- Teraz powinieneś mnie pocałować, żeby romantyczna randka była romantyczną randką. - Violetta wyrwała mnie z zamyślenia.
  Przyglądała mi się z niepewnością i przygryzała wargę, co tak mnie rozczuliło, że pocałowałem ją od razu, nic już nie mówiąc. Jej usta były ciepłe, miękkie i smakowały malinami, tak jak zawsze. Objąłem ją mocniej i poczułem, jak uśmiecha się pod moimi ustami.
- Mieliśmy oglądać gwiazdy – wymamrotała między pocałunkami.
- Gwiazdy nam nie uciekną – szepnąłem.
  Westchnęła ze zdziwieniem, gdy wziąłem ją na ręce i przycisnąłem do siebie, siadając na pobliskiej ławce. Chciała coś powiedzieć, ale zaraz znowu zacząłem ją całować. Kiedy już raz ją pocałuję, nie mogę przestać. Czasami ciągle trudno mi uwierzyć w to, że jest moja.
- Oglądamy te gwiazdy? - odezwałem się po kilku minutach, cmokając ją w nos.
  Westchnęła i uśmiechnęła się lekko, patrząc mi w oczy.
- Oglądamy - odparła, po czym zeskoczyła z moich kolan. 
  Położyliśmy się obok siebie na trawie i spojrzeliśmy na rozgwieżdżone niebo. Viola splotła nasze palce razem, a gdy na nią zerknąłem, miała przymknięte powieki. Pocałowałem ją delikatnie w policzek.
- Skąd wiedziałeś, że to moje marzenie? - wyszeptała po chwili, ściskając mocniej moją dłoń. 
- Hm, czytałem między wierszami - odparłem, odwracając się, by lepiej ją widzieć.
  Roześmiała się cicho.
- Na kolejnej randce życzę sobie lotu balonem i orkiestry.
- Jak sobie życzysz. 
- Leon, żartuję. - skrzywiła się. - Nie wsiadłabym do balonu. A orkiestra jest tandetna.
  Tym razem ja wybuchnąłem śmiechem. 


Francesca

  Weszłam do pustego jeszcze Resto, rozglądając się w poszukiwaniu Tomasa, z którym się umówiłam. Chciałam porozmawiać z nim na temat Stefy, chociaż nie widziałam w tym większego sensu. To tak jakby poświęcić całe swoje życie na uczenie psa ludzkiego języka, albo zapytanie pilota samolotu, czy na pewno umie wylądować. Kompletny bezsens. Ale czego się nie robi dla przyjaciół?
- Cześć, Fran, co robisz tutaj tak wcześnie? - odezwał się jeden z kelnerów, Rodrigo.
- Cześć, Rodrigo. - westchnęłam, siadając przy ladzie. - Jakoś nie mogłam spać, więc przyszłam. Poza tym, umówiłam się z Tomasem, i chciałam wcześnie zerwać go z łóżka. 
  Rodrigo pokiwał głową ze śmiechem, wycierając ścierką niebieski kubek.  Rozejrzałam się po barze, ziewając przeciągle. Stoliki były równo poustawiane przy ścianach, na scenie stały instrumenty i mikrofon, a podłogi lśniły czystością. Była dopiero ósma rano, dlatego Resto było puste. Niedługo jednak zaczną schodzić się najrozmaitsi ludzie, od rozkrzyczanych nastolatków potrafiących tańczyć cały dzień, po ubranych elegancko biznesmenów zamawiających codziennie to samo.
- Fran, mam nadzieję, że masz jakiś ważny powód, dla którego kazałaś mi wstać tak wcześnie w pierwszy dzień wakacji. - rozległ się głos Tomasa, który właśnie wszedł do baru. - Bo jeśli nie, to będę bardzo zły.
  Roześmiałam się na widok jego zirytowanej miny. Wiem, że Tomas niezbyt lubi wcześnie wstawać. Ale stwierdziłam, że im wcześniej załatwię tą sprawę, tym szybciej przestanę się zamartwiać. Przez całą noc nie mogłam spać, bo zastanawiałam się, co powiem Tomasowi. Co jest dosyć dziwne, biorąc pod uwagę to, że rozmowę z nim uważam za stratę czasu. 
- Mam ważny powód, nie martw się. - odparłam, siadając przy jednym ze stolików.
  Tomas usiadł naprzeciw mnie, przecierając oczy.
- Jaki to powód?
- Hm, no więc... - zawahałam się. - Chciałam porozmawiać z tobą o Stefy.
  Na dźwięk imienia Stefy Tomas otworzył szeroko oczy i natychmiast się przebudził. 
- Mówiła coś o mnie? Bo... - zaczął.
- Tomas, sęk w tym, że Stefy chyba nie jest jeszcze gotowa na to, żeby do ciebie wrócić. - przerwałam mu. - Zraniłeś ją.
  Tomas spuścił głowę, jakby zawstydzony. Doskonale go rozumiałam – na jego miejscu też bym się wstydziła. Zrobił coś naprawdę głupiego i zranił Stefy, która darzy go prawdziwą miłością, i teraz za to płaci. Stefy nie potrafi znowu mu zaufać i ciągle przed nim ucieka, nawet jeśli zdołała mu częściowo wybaczyć.
- Wiem o tym. - powiedział cicho. - Ale myślałem, że mi wybaczyła.
  Gdy uniósł wzrok, w jego oczach było tyle cierpienia, że przez sekundę miałam ochotę odwołać wszystko, co powiedziałam. On naprawdę myślał, że Stefy mu wybaczyła, a teraz mam odebrać mu tą resztkę nadziei? Wydało mi się to zbyt okrutne. Przecież dobrze wiem, że Tomas kocha Stefy. On po prostu... Bardzo często popełnia błędy, raniąc wszystkich dookoła. Nie jest złym człowiekiem. Gubi się w swoich własnych uczuciach, ale ma dobre serce.
- Posłuchaj, Tommy... - odezwałam się po chwili smutnym głosem. - Myślę, że Stefy ci wybaczyła, ale nadal nosi ból w sercu. Bo nie da się tak po prostu zapomnieć o tym, że osoba, którą darzymy miłością, nas zraniła. Bo ona myślała... Myślała, że ją kochasz, a ty poddałeś to w wątpliwość, próbując pocałować Violettę. I później podrywałeś Ludmiłę, no i... Daj jej trochę czasu, Tommy.
  Tomas westchnął ciężko i przeciągnął dłonią po włosach.
- Mam po prostu czekać? - wymamrotał. - Czekałem na Violettę. I co? Uciekła mi.
  Już chciałam powiedzieć, że w końcu na Violettę też naciskał, latał za nią i ciągle zadawał jej to samo pytanie, nie dając jej spokoju... Ale nie chciałam jeszcze bardziej go dołować. 
- Uwierz mi, ona potrzebuje czasu. A sytuacja z Violettą... Dobrze wiesz, że to całkiem co innego. Viola zawsze kochała Leona. A Stefy kocha ciebie.
  Tomas pokiwał głową, ale bez przekonania. Widziałam na jego twarzy, że wcale go nie przekonałam, a jedynie zasmuciłam. Ale co jeszcze mogłam zrobić? Teraz wszystko zależało od niego. Albo mnie posłucha i da sobie spokój z naciskaniem na Stefy (w co szczerze wątpię), albo dalej będzie robił to, co robi, i Stefy nigdy nie będzie w stanie znów mu bezgranicznie zaufać i dopuścić do swego wrażliwego serca.
- Nie schrzań tego, Tommy. - poklepałam go po ramieniu i uśmiechnęłam się lekko, wstając z krzesła. - Stefy cię kocha.
  Skierowałam się do wyjścia z Resto, chcąc udać się do parku, gdzie umówiłam się z Marco. Po drodze jeszcze raz obejrzałam się za siebie. Tomas siedział przy stoliku ze spuszczoną głową, bawiąc się jakimś rzemykiem. Wyglądał na strasznie smutnego. Westchnęłam cicho. Lepiej, żeby Stefy długo nie czekała z wybaczeniem Tomasowi, bo może się okazać, że on zwątpi w to, czy jakakolwiek miłość mu się należy. 


Camila

  Zamknęłam za sobą drzwi domu i ruszyłam w drogę do Resto. Powietrze było parne i suche, a słońce świeciło mocno, więc nawet w zwiewnej koszulce i krótkich spodenkach było mi gorąco. Ale nie zwracałam większej uwagi na upał. Moją twarz rozświetlał szeroki uśmiech, bo czekał mnie kolejny dzień w towarzystwie przyjaciół i Daniela. A teraz na dodatek rozpoczęły się wakacje, co oznacza dobrą zabawę i dużo wolnego czasu. 
  Przeszłam jeszcze kilka przecznic i skręciłam w uliczkę, którą szybko doszłam do parku mieszczącego się obok Studio. Zza drzew widać było kolorowy szyld Resto, w którego kierunku się skierowałam. Już po chwili słyszałam niewyraźne śmiechy i odgłosy rozmów dobiegające z baru. 
- Cam! - przede mną nagle pojawił się Daniel. - Jest po dziewiątej. Co tak późno przyszłaś?
  Uniosłam brew. Zakładałam, że ,,z samego rana” nie oznacza godziny wcześniejszej niż dziewiąta. Ale Daniel ciągle mnie zaskakuje, chociaż dosyć długo go znam. Najważniejsza zasada? Trzeba pilnować tego, jak dużo słodyczy zjada dziennie. Wiem, to dziwne, prawda? Tego powinna pilnować raczej jego mama, jakieś dziesięć lat temu. Ale odkryłam, że Daniel ma w sobie dużo z małego dziecka, mimo tej maski nonszalanckiego podrywacza. I to też w nim kocham. Kocham w nim wszystko, co sprawia, że jest indywidualnością, którą inni mogliby uznać za coś dziwnego.
- A o której miałam przyjść? - zapytałam, przyglądając mu się uważnie.
- No, nie wiem, ja tu jestem od dawna i na ciebie czekam. - odparł, obejmując mnie ramieniem. - Ale mogę ci wybaczyć to drobne spóźnienie, jeśli dasz mi buziaka.
  Zaśmiałam się i cmoknęłam go krótko w usta, przeciągając dłonią po jego i tak już rozczochranych włosach. Ta czupryna, wiecznie w nieładzie, jest jego znakiem rozpoznawczym. Kto ma najbardziej rozczochrane włosy w całym Studio? Oczywiście, że Daniel Leiva. Niektórzy zastanawiają się pewnie: czy on je kiedykolwiek czesze? Owszem, spędza na układaniu tego ,,nieładu" ponad pół godziny każdego ranka. Hm, wady też trzeba kochać.
- Tyle ci na razie wystarczy. - uśmiechnęłam się do niego słodko i razem weszliśmy do tłocznego Resto.
  Luca pomachał do nas, a ja odmachałam mu z wielkim uśmiechem. On jednak już biegł do drzwi prowadzących do kuchni, zza których dobiegały jakieś okrzyki. Pokręciłam głową z rozbawieniem i usiadłam naprzeciw Dana przy jednym z wolnych stolików.
- Wiesz, Cam, muszę ci coś powiedzieć. - odezwał się nagle poważnym głosem Daniel.
  Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Daniel Leiva nie mówi poważnym głosem. Poważnym głosem mówią rodzice, biznesmeni, starsi ludzie, c a ł a  r e s z t a  ś w i a t a, ale nie Daniel. To po prostu sprzeczne z jego naturą. 
- Niedługo umrzesz. Nie, wyjeżdżasz i już nie wrócisz. Nie, czekaj, nic nie mów... - zająknęłam się. - Już mnie nie kochasz. Zgadłam? Boże, zgadłam...
  Daniel pokręcił głową i złapał mnie za ręce, którymi zawzięcie wymachiwałam. Popatrzył mi głęboko w oczy z lekkim uśmiechem na twarzy, a ja spuściłam wzrok, zawstydzona. No tak, może to po prostu moment z serii tych, które przejdą do historii. Daniel postanowił powiedzieć coś poważnym głosem, żeby doprowadzić do białej gorączki swoją dziewczynę.
- Przepraszam... Hm, co takiego musisz mi powiedzieć? - zreflektowałam się, nie chcąc wyjść na jeszcze większą idiotkę.
- Chodzi o Diego. - Dan zawahał się. - Zaprosił nas na imprezę organizowaną przez jakiegoś gościa z jego szkoły. Powiedziałem mu, że przyjdziemy.
  Otworzyłam usta ze zdziwienia. Wyobrażałam sobie, że zachorował na nowotwór i niedługo zaczną wypadać mu włosy, podłączą go do tysiąca maszyn, albo że wyjeżdża na drugi koniec świata, do kraju, którego nazwy nie potrafię wymówić, i już nigdy go nie zobaczę, gdy odezwał się tym poważnym tonem. A on mi mówi... O imprezie? 
- Prawie zeszłam na zawał! - pisnęłam. - Czy impreza to naprawdę aż tak poważna sprawa, że musisz mi o niej mówić z grobową miną?
- Bałem się, że się zdenerwujesz, bo nie zapytałem cię o zdanie. - Dan spuścił wzrok, co było kompletnie do niego niepodobne.
  Zmarszczyłam brwi. Rzeczywiście, pewnie powinnam się na niego zdenerwować czy coś, tupnąć nogą i wyjść z Resto, by musiał przychodzić pod mój dom z gitarą i śpiewać mi romantyczną balladę w geście przeprosin. Bo w sumie nie wiem, czy mam ochotę iść na imprezę, na którą zaprosił nas Diego. Trochę się do niego przekonałam, ale jednak to jest ciągle ten sam tajemniczy facet, który prawie zniszczył mój związek z Danem. Nie to, żebym nadal miała do niego żal. Wiem, że Daniel też popełnił błąd w przeszłości i Diego wcale nie jest zły...
- Powinnam być na ciebie zła. - pogroziłam mu żartobliwie palcem. - Ale wiem, jak bardzo chcesz odbudować swoją przyjaźń z Diego. Więc pójdziemy na tę imprezę.
  Twarz Daniela rozświetlił najpiękniejszy na świecie uśmiech. Uwielbiam patrzeć na niego, gdy jest taki szczęśliwy. Chyba, że uszczęśliwiają go cukierki. Wtedy moim zadaniem jest zmycie z jego twarzy tego pięknego uśmiechu. Cóż, takie życie.
- Dzięki, Cam. - pocałował mnie w policzek, a później w usta.
  Romantyczną chwilę przerwał nam kelner, który podszedł, by zapytać, co zamawiamy. Już miałam powiedzieć mu, że nie wolno podchodzić do ludzi, którzy się całują, by zapytać o jakieś głupie zamówienie, kiedy zobaczyłam nad ramieniem Dana wchodzących do Resto Leona i Violettę. Rzuciłam kelnerowi minę typu ,,jesteś uratowany" i zerwałam się z miejsca.
- Leon, porwę ją na chwilę. - uśmiechnęłam się do Verdasa i odciągnęłam Violę na bok. - Mów. Opowiadaj. Wszystko. Jak było? Cudownie? Idealnie?
- Było buzi, buzi? - rozległ się głos Federico, który nie wiadomo skąd pojawił się obok nas.
  Roześmiałam się, a Violetta pacnęła Włocha w ramię i pokazała mu język, na co on mrugnął do niej i podszedł do chichoczącej Ludmiły. Po chwili usłyszałyśmy cichy śmiech Leona, który siedział przy ladzie. Viola zarumieniła się i nachyliła do mnie, by szeptem zrelacjonować romantyczną randkę, o której od zawsze marzyła.


Natalia

  Opowieść Maxiego o jego przygodzie z Braco bawiła mnie jeszcze przez pół nocy, które przesiedziałam z Leną w moim pokoju, pracując nad piosenką i plotkując. Co chwilę chichotałam, wyobrażając sobie opisaną przez niego sytuację. Może to trochę dziwne, bo na przykład dla Leny nie było to wcale takie śmieszne. Ale czymże jest życie bez odrobiny szaleństwa?
  Przecisnęłam się między stłoczonymi w Resto ludźmi i podeszłam do lady, przy której siedziały Violetta z Camilą. Na twarzy Violi wykwitły dwa czerwone rumieńce, a Torres uśmiechała się do niej domyślnie. Biedna Viola, padła ofiarą dociekliwości panienki Torres. 
- O czym gadacie? - zapytałam, siadając obok nich. 
- Buzi, buzi – odezwał się Federico, biorąc od Luci kubek z koktajlem. - Leon, Violetta, randka. Buzi, buzi. - zaśmiał się, widząc minę Violetty, i wrócił do swojego stolika.
  Zachichotałam pod nosem, domyślając się, o co chodzi. Wieść o romantycznym pomyśle Leona rozeszła się dość szybko. Camila niezbyt radzi sobie z utrzymywaniem czegoś w sekrecie. 
- Jak było? - zwróciłam się do Violetty.
- Idealnie. - wymamrotała z rumieńcem na twarzy, zerkając na Leona rozmawiającego z Danielem.
  Spojrzałyśmy na siebie domyślnie z Camilą, ale nie pytałyśmy o nic więcej, bo Violetta robiła się coraz bardziej czerwona i już zaczynała przypominać odcieniem dorodnego pomidora.
- Naty! - obok mnie nagle pojawił się zdyszany Maxi. - Wreszcie jesteś!
  Poprawiłam mu przekrzywioną czapkę, śmiejąc się. 
-  Hagalaka?
- Natalia! - oburzył się, a ja roześmiałam się jeszcze głośniej. - Jesteś okrutna.
- Cóż ja mogę na to poradzić. - wzruszyłam ramionami z szerokim uśmiechem na ustach. 
  Maxi pokręcił głową, udając złość, ale widziałam lekki uśmieszek błąkający się po jego twarzy. 
- Hagalaka? - odezwała się Camila. - Macie jakiś swój język czy coś?
  Maxi popatrzył na mnie i pokręcił głową, próbując mi pewnie przekazać, bym nic nie mówiła Camili o sytuacji z Braco. 
- Chodzi o...
- Nie! - zawołał Maxi, łapiąc mnie za rękę.
       Nawet nie zdążyłam się zorientować, o co chodzi, kiedy wybiegliśmy na zewnątrz. Maxi nie miał chyba zamiaru się zatrzymać, bo rozpędził się tak, jakby brał udział w jakiś wyścigach. Zrównałam się z nim i krzyknęłam ,,Kto pierwszy ten lepszy!", wyprzedzając go ze śmiechem. Pędziliśmy alejkami parku, mijając zdziwionych naszym zachowaniem ludzi. 
- O nie! - odwróciłam się i zobaczyłam, że Maxi zatrzymał się kilka kroków za mną.
  Podeszłam do niego i zmarszczyłam brwi na widok jego miny.
- Co się stało, Maximiliano? - zapytałam. - Wygrałam wyścig. Przyjmij to do wiadomości, pogódź się z tym i wracajmy do Resto.
- Zgubiłem czapkę!
       Roześmiałam się. Bo czy ta sytuacja nie była zabawna? Maxi wyglądał, jakby co najmniej zdechła mu rybka i musiał spuścić ją w kiblu. 
- Nie śmiej się! - zawołał, załamując ręce. - To moja ulubiona czapka!
      Uspokoiłam się i spojrzałam trzeźwo na sytuację. Podczas naszego szaleńczego i kompletnie bezsensownego wyścigu Maxi zgubił swoją ulubioną czapkę, i jeśli jej szybko nie znajdziemy, będzie przybity przez kolejny tydzień, a później zmusi mnie do wybrania się z nim po zakup nowej. Nie, to nadal jest zabawne. 
- Nie martw się, Maxi, zaraz ją znajdziemy - zaśmiałam się, klepiąc go po ramieniu. - Chodź.
  Maxi westchnął i podążył za mną. Staraliśmy się iść dokładnie tą samą drogą, którą wcześniej biegliśmy, ale nie było to wcale takie łatwe. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak duży i pełen ślepych uliczek jest ten park. Hm, może to dlatego, że nigdy nie musiałam przemierzać go w poszukiwaniu czapki, którą Maxi mógł zgubić dosłownie wszędzie. Oczywiście gdy go zapytałam, czy pamięta, w którym miejscu miał nadal czapkę na głowie, on odpowiedział, że nie. Och, ten chłopak doprowadzi mnie kiedyś do białej gorączki.
- I co teraz? - jęknął, gdy doszliśmy do Resto, a po czapce nie było śladu.
  Przytuliłam się do niego, mając nadzieję, że uda mi się jakoś poprawić mu humor.
- Kupisz sobie nową czapkę. - odparłam. - Albo nie, ja ci kupię. To będzie prezent na twoje urodziny.
- Mam urodziny za cztery miesiące, Naty.
  Westchnęłam.
- I co z tego? - wzruszyłam ramionami. - Nie cieszysz się, że dostaniesz prezent wcześniej? 
  Maxi już chciał coś odpowiedzieć (najprawdopodobniej coś dołującego, co przybiłoby go jeszcze bardziej - mój kochany optymista), gdy rozległo się wesołe wołanie Leny, która właśnie się do nas zbliżała z wysokim brunetem u boku. 
- Cześć! - uśmiechnęła się szeroko, gdy już do nas podeszli. - Dlaczego Maxi ma taką minę?
- Zgubił swoją ulubioną czapkę, kiedy się ścigaliśmy w parku. - wyjaśniłam, obejmując Maxiego w pasie. 
  Lena i Samuel popatrzyli po sobie z dziwnymi minami.
- Dlaczego się ścigaliście w parku? - zapytała w końcu Lena. 
- W sumie nie wiem. - zaśmiałam się. 
  Naszą rozmowę przerwało pojawienie się Federico i Violetty. Słysząc ich krzyki, odwróciliśmy się wszyscy w stronę wejścia do Resto, skąd właśnie wypadli. Fede śmiał się głośno, a Viola goniła go z wściekłą miną. Domyśliłam się od razu, że to kolejna bitwa z serii ,,Pasquarelii kontra Castillo", których świadkiem byłam już kilka razy. Z Resto po chwili wyszła również Ludmiła, a zaraz za nią Leon. Oboje pokładali się ze śmiechu. 
  Samuel spojrzał z przestrachem na Lenę.
- Co oni robią?
- Naty, ratuj! - krzyknął Fede, przebiegając obok mnie.
- Bądź mężczyzną, Pasquarelli! - Viola wskoczyła mu na plecy, po czym złapała go za włosy ze zwycięskim okrzykiem.
  Roześmiałam się, widząc przerażone miny Leny i Samuela. Dla mnie nie było to nic dziwnego. Szaleństwo stało się nieodzowną częścią mojego życia. 


Marco

  Cały ranek spędziliśmy z Francescą w parku, rozmawiając o błahych sprawach i skradając sobie przelotne całusy. To niesamowite, że Fran samą obecnością potrafi rozświetlić każdy mój dzień. Jej uśmiech jest niczym promyk słońca, błyszczące oczy niczym tysiące gwiazd zapowiadających piękną przyszłość, a miłość do mnie jest nadzieją, dzięki której ciągle żyję. 
  Powinienem pewnie też wspomnieć o tym, że z tej miłości zacząłem czytać zbyt dużo wierszy. Może stąd te poetyckie określenia.
  Fran zaśmiała się ze swojego własnego żartu, którego niestety nie usłyszałem, zbyt zajęty rozmyślaniem o tym, jaka jest piękna. Okręciłem ją dookoła, także się śmiejąc, by nie zrobiło jej się przykro. Niestety, jedną z cech Francesci jest to, że jest zabawna tylko wtedy, gdy wcale tego nie chce. Nawiasem mówiąc, znaczy to tyle, że kompletnie nie umie opowiadać kawałów. 
- Jako jedyny śmiejesz się z moich żartów, Marco. - powiedziała Fran, splatając palce z moimi. - Inni chyba nas nie rozumieją. Na przykład Viola i Cami zawsze śmieją się, gdy wcale nie opowiadam żadnego żartu. To dziwne. 
  Powstrzymałem uśmiech, który wkradał się na moje usta, i westchnąłem.
- Straszny nasz los niezrozumianych kawalarzy.
  Zachichotała cicho, po czym posłała mi najpiękniejszy uśmiech na świecie i zapatrzyła się w dal.
- Marco, czy ty widzisz to samo, co ja? - odezwała się nagle, zatrzymując się.
  Zmrużyłem oczy, bo słońce świeciło tego dnia dość mocno, i spojrzałem w kierunku, który wskazywała Francesca. Pod Resto rozgrywała się dość dziwna sytuacja - Viola goniła Federico z wściekłością wypisaną na twarzy, a sam Pasquarelli był tym faktem najwyraźniej bardzo rozbawiony. Nagle Viola wskoczyła na jego plecy i uczepiła się jego włosów, krzycząc: ,,mam cię, panie grzywka!". Wtedy zrobiło się jeszcze większe zamieszanie, bo najwyraźniej Ludmiła uznała, że tylko ona może dotykać włosów Fede, i dołączyła się do zaciekłej bitwy. Leon natomiast popędził na ratunek Violi, a tymczasem z Resto wyszła także Camila w towarzystwie Daniela, który trzymał w ręku jakiś kolorowy przedmiot. Na horyzoncie pojawił się nagle Maxi, lecz niestety po drodze wpadł w wir bitwy, jaka toczyła się między naszymi przyjaciółmi. 
  Roześmiałem się głośno, a Fran mi zawtórowała. Gdy w całej szamotaninie znalazły się także dotąd neutralne w całej sytuacji Camila i Natalia, podeszliśmy bliżej. 
- Co tu się dzieje? - zawołała Francesca, gdy znaleźliśmy się na tyle blisko, że niemal oberwała kolorowym przedmiotem, który okazał się być czapką (najpewniej należącą do Maxiego).
- Trzecia wojna światowa! - odparła Camila, zwijając się ze śmiechu.
  Zmarszczyłem brwi, przyglądając się rozgrywającej się sytuacji. Po chwili towarzystwo zapomniało o tym, co było pierwszym obiektem ,,kłótni" i wszyscy zaczęli zabierać sobie czapkę Maxiego. Razem z Francescą dołączyliśmy do przyjaciół po krótkiej obserwacji. Dopiero po dziesięciu minutach Maxiemu wreszcie udało się odzyskać czapkę, co tak rozbawiło Natalię, że zaczęła się głośno śmiać.
  Mówią, że śmiech jest zaraźliwy. I to prawda, bo zaraz wszyscy leżeliśmy na ziemi, trzymając się za brzuchy.
- Lena, Sam, co tak stoicie? - krzyknęła po chwili Naty w kierunku stojącej nieopodal pary. - Chodźcie do nas!
- Myślę, że oni się nas boją. - Francesca wyszeptała Natalii na ucho. - Zobacz, jaką on ma minę. 
  Zerknąłem na Federico, Ludmiłę, Violettę i Leona, którzy toczyli ze sobą jakąś zaciekłą walkę na mordercze spojrzenia, co z kolei bardzo bawiło Camilę i Daniela. Gdybym ich nie znał, też bym się trochę wystraszył. 
  Gdy siostra Naty wreszcie się przemogła i podeszła do nas, ciągnąc za sobą chłopaka z przerażoną miną, wziąłem Fran za rękę i weszliśmy do Resto, które już zdążyło się zrobić zatłoczone i duszne.
- Kurczę, moje życie jest szalone. - westchnęła Francesca, siadając przy jednym z nielicznych wolnych stolików. 
  Zaśmiałem się i przytaknąłem jej. Odkąd wszystko wróciło do normy, nie tylko w naszym związku, ale także w życiu naszych przyjaciół, takie szalone i dziwne sytuacje zdarzają się dość często. Ostatnio kiedy siedzieliśmy wszyscy w domu Francesci, zastanawiając się, jaki film obejrzeć, Leon zaczął gonić Violettę bez wyraźnego powodu. W końcu wpadli na tatę Fran, który tylko spojrzał na nich jak na wariatów i powiedział Francesce, żeby może lepiej znalazła sobie normalniejszych przyjaciół. Ona odparła, że jest w takim samym stanie psychicznym jak oni, co jej tata skomentował krótkim westchnieniem. Śmialiśmy się z tego wtedy przez resztę wieczoru.
- Według mnie to dobrze. - powiedziałem, ujmując jej dłoń. - Szczęście jest szalone. Miłość jest szalona.
- Było takie przysłowie o szaleństwie, zaraz je sobie przypomnę...
  Pokręciłem głową z rozbawieniem i zamknąłem jej usta pocałunkiem. Byłem więcej niż pewien, że Fran przekręci to przysłowie i i tak nic nie zrozumiem.


Hola!
Nie wiem, co mnie naszło z tym szaleństwem. Kurde, zrobiłam z nich wszystkich totalnych wariatów. Ale miałam taki dobry humor, jak pisałam ten rozdział... Cóż, musicie mi to wybaczyć. Chyba w sumie nie wyszło tak źle.
Nie jestem pewna, kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo pojutrze znów zaczyna się szkoła, ale postaram się napisać go jak najszybciej :)
Zapraszam na ,,Algo se enciende de nuevo", na którym zaraz pojawi się nowy rozdział. Macie tutaj też mojego tumblra, nie violettowego, ale co tam, możecie mnie zaobserwować <3
Violetta Live ruszyło z kopyta, a ja mam pytanie, ktoś z Was wybiera się do Łodzi? Ja idę na 14:30 i może kogoś z Was spotkam :D hehehehe
Aha, problem z komentarzami rozwiązany :D
KOCHAM WAS <3
Wasza na zawsze, 
Maddy

18 komentarzy:

  1. Ha, zajmę sobie! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałam, że wrócę? To wracam.
      Oj Maddy, Maddy czytając ten rozdział na mojej twarzy przez cały czas był szeroki uśmiech. Rozdział jest tak radosny, wesoły, ba kolorowy! Emanuje szczęściem i chce się go czytać i czytać. Uwielbiam takie rozdziały. Przecież życie, to nie tylko problemy, ale także radość i szczęście, prawda? Dzieje się tu tyle radosnych rzeczy, że mam problem z wybraniem ulubionej perspektywy i chyba nie wybiorę, bo wszystkie są świetne i każda ma swój urok.
      Bo jak człowiek ma się nie uśmiechać, kiedy czyta o takiej randce Violi i Leona. Takiej normalnej randce, a zarazem mającej w sobie tyle piękna i prawdziwego romantyzmu. Da się pięknie i prosto? Oj, da. Uwielbiam tę dwójkę u Ciebie i to bardzo, naprawdę.Kocham takie momenty, kiedy ich dłonie są splecione. Przez takie jeden gest, można tak wiele wyczytać, tak wiele zrozumieć. Jeszcze wtedy, kiedy są sami i nikt im nie przeszkadza. Mogą się nacieszyć sobą i swoją miłością. Z Leona jest romantyk, nie ma co. Pomysł, może nie oryginalny, ale piękny. Najważniejsze, że sprawił tym Violi radość, że czuła się szczęśliwa, a jak wiemy dla Leona, najważniejsze jest szczęście Violi. I do tego mogli się całować do woli ( a nie buzi, buzi, jak stwierdził Fede) I jak u Ciebie, nie kochać tej dwójki? Nie da się Maddy, oj nie da.

      Tomas, czy on zawsze musi być taki niecierpliwy i naciskać na te wszystkie dziewczyny? Mam wrażenie, że ten chłopak nie uczy się na błędach. Tomas, wszystko już by chciał mieć. Od razu podane na tacy. To mnie w nim irytuje i będzie irytowało. Jak można być takim niecierpliwym? Powinien pojąc, że Steffy potrzebuje jeszcze czasu. Zranił ją dość mocno i powinien w ogóle się cieszyć, ze dziewczyna mu wybaczyła i przestać na ną naciskać. Na Viole naciskał, ale ona od zawsze kochała Leona i za to jej chwała! :D

      Naxi, jacy oni są słodcy <3 Ale tutaj mam małę wątpliwości, czy Maxi, kocha bardziej Natalkę, czy czapeczkę, którą zgubił xD Oni wgl tak do siebie tutaj pasują. Idealnie się dopełniają, pod każdym względem. Roztrzepany Maxi i bardziej rozgarnięta Natalka. Są jak takie dwie połówki jabłuszka (matko, ale porównanie xD) Niech się Maxi cieszy, ze ma Natalkę przy sobie, bo przynajmniej dzięki niej, chłopak się nie zgubi xD

      Dan i Cami - największa mieszanka wybuchowa. Ja to się naprawdę zastanawiam, jak oni się dobrali, naprawdę xD i jak ze sobą wytrzymują, ale jak Ruda stwierdziła, trzeba się kochać nie tylko za zalety, ale także za wady, a oni tych wad, trochę mają. Ale się kochają i to najwazniejsze. Oj, ta Ruda myślała, że Dan chce z niż zerwać. Chyba musiałby być skończonym debilem, aby stracić taką dziewczynę, ale Dan debilem nie jest, więc możemy być spokojni. Bardzo mnie ciekawi, jak to będzie na tej imprezie u Diego. I trzymam kciuki, aby ta dwójka, naprawiła swoją przyjaźń. I może Diego, dołaczy do tej zwariowanej paczki?

      Jak wspomniałam na początku, przez cały rozdział się śmiałam. To cudowne, że mogą teraz beztrosko spędzać czas. Viola, może gonić Fede i targać go za włosy ( co nie podoba się Lu, bo ona tylko to może robić, więc postanowiła ratować swojego księcia z opresji, ale Viola też ma swojego księcia i on też postanowił jej pomóc. Człowiek nie może się nie śmiać, czytając to) Oni naprawdę wszyscy tutaj są cudowni. Takie wariaty, cudowne wariaty.
      I niech takimi wariatami, pozostaną zawsze.

      A Ty Maddy, zawsze pisz i prezentuj nam swój talent.
      Całuję Cię mocno, Ag <3

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bam, bam, wracam :D I komentuję, póki mój komp po raz kolejny się wyłączy i będę musiała pisać kom od nowa. Nie fajnie :D
      Jejku, strasznie się cieszę, że wznowiłaś tego bloga. Nadal nie mogę w to uwierzyć. W dodatku teraz mają wakacje, ich historia wydaje się teraz bardziej barwna. Taka kupka ciołów :D
      Najlepsze jest Violka i Fede, haha, normalnie padłam :D
      Co prawda nie przepadam za Leonettą, ale u Ciebie da się ich polubić, serio. Nawet fajnie im razem. I ta romantyczna randa. Leon, Ty niepoprawny romantyku :D
      No i moi ulubieńcy-Daniel i Camila. Jejku, słodcy są, ale co do tej imprezki u Diego, to mam jakieś dziwne przeczucia. Nie wiem czemu, ale tak jakoś.
      Maxi, błagam weź się ogarnij. Czapkę można kupić drugą, nie rozpaczaj tak. Do jutra zapomnisz :D
      Strasznie u nich wesoło, niech mi oddadzą te wakacje, ja nie chce już w środę do szkoły ;c
      Czekam na kolejny rozdział :)

      Pozdrawiam ♥
      Alexi

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jestem :)
      Od razu mówię: tak,tak,tak piszę z innego konta ;p
      To znaczy tego samego ale innego xd
      Nieważne.
      Po prostu na telef mam tamto a na laptopie to z którego piszęm ;3

      Tak, teraz napiszę to co zawsze (ale co mam innego pisać, jeżeli twoje rozdziały są zawsze takie same?) :
      CUDO *-* Aajj <3
      Randka Leonetty <3 Romantyczny Leoś <333
      Wiedziałam, że Fran nie (przekona?) Tommiego ;( (To tak, jakby zapytać mojej mamy czy mi kupi płytę Violetty. Zawsze ta sama odpowiedź - NIE ;(((( )
      Daniel jaki punktualny xD
      Nie dziwię się Cami - też nie wstaję przed 9:00 jak mam wolne. Raczej śpię po 12 godzin xDDD (najczęściej od 00:00 do 12: ileś tam ;p)
      Jezuuu Fede xD
      Naxi i Lemuel xD Jaki Lemuel do jasnej ciasnej co ja gadam?!!!?!?!?!??!?!
      Biedny Maxi czapkę zgubił. Niech Naty napisze o tym piosenkę. To będzie hit lata :P
      W kółko czytam ten kawałek od "bójki" Fede i vilu i nie mogę przestać się śmiać.
      Ludmiła miała wymówkę - ,,Tylko ona może dotykać jego grzywki" - taaaa jasne a ja mam kaktusa na głowie.
      Po prostu była zazdrosna a nie jakieś bajki mi tu zmyśla.
      Leon też :D
      Marcesca - piękna, cudowna i wgl.
      Impreza u Diego? To się źle skończy ;d

      Co do VL to mieszkam w Łodzi ale raczej nie ;(
      Mówiłam mamie, żeby mi zamówiła od razu a ona "Spokojnie, to dopiero w marcu". BILETY TO NIE "MODA NA SUKCES" kurczaki ;p
      I teraz są tylko po 499zł jak ja tyle nie mam bo wydałam na prezent dla mnie ;p
      Tak sama se kupowałam prezent bo rodzice nie chcieli mi kupić.

      Nie wiem jak ty ale ja już się nie mogę doczekać szkoły <3 (Może dlatego, że mamy 2 muzyki i pochwale się przed koleżanką LEPSZYM telefonem? heh).
      Nie no dobra nie będę taka...

      Ogólnie to czy tylko mnie wzięło na oglądanie 2 sezonów Violetty? Nwm czemu może, przez to, że jak wejdę na fejsa to pierwsze co widzę, to stronki z "Soy Luna"?!

      Dobra nie przedłużam, bo pewnie nie będzie chciało ci się czytać tego czegoś co tu napisałam a jeszcze muszę coś zrobić na blogasie ;**

      Serdecznie pozdrawiam i czekam na rozdział 3 :)
      ♥♥♥♥

      /KellyV.\ <---- nowe konto, nowy podpis :)

      Usuń
  4. Daj swój talent ! ;**
    Czekam na nexta ! ;**
    Wariat z tego Fede :D
    Violka goniąca Fede :D Aż se to wyobraziłam xdd
    Dobra kończe :D
    Laura;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas pisania tego rozdziału miałam ciągle przed oczami Violkę goniącą Fede. Moja psychika nigdy nie będzie już taka sama.
      Dziękuję pięknie za komentarz <3

      Usuń
  5. Cześć, Maddy! :D Chciałam sobie zająć miejsce, ale w sumie tak mi się mordka ucieszyła, że przylazłam od razu. Co ty ze mną robisz. xD
    Nie powiem Ci, że jestem zachwycona, bo jest oczywista, oczywistość, prawda? Rozdział pełen pozytywnie, pozytywnej energii, od której gęba sama się cieszy. Magia. Fajnie jest cieszyć się, śmiać razem z bohaterami opowiadania. Naprawdę miło jest się tak z nimi zżywać.
    Słodka (nie przesłodzona, tylko doskonale proporcjonalna) Leonetta, od której jak zawsze cieszy mi się buźka, a serducho unosi się z radości. Oni razem są tacy... idealni? Nie żeby na tej planecie istniała choć jedna, idealna osoba, ale ta dwójka to po prostu dwie połówki jabłka.
    Tomasa nadal nie lubię, to lepiej zamilknę, bo zacznę na niego krzyczeć, a po co? xD Za to Fran po raz kolejny udowadnia nam, że jest wspaniałą przyjaciółką, której można tylko zazdrościć. Z Federico i Violetty to nic tylko się nabijać. Zresztą z Maxiego też. Czym byłby świat bez wariatów?
    Jestem teraz taka podbudowana ich pozytywną energią, Twoim talentem... Ech, mogłabym góry przenosić. :>
    Tak na marginesie wybacz, że przylazłam, ja to same bzdury tylko pisać potrafię. Sensu ten komentarz pewnie nie ma żadnego.
    Ale mocno Cię ściskam i życzę weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię Tomasa XD I rozumiem, dlaczego wszyscy piszą, że go nie lubią. Kurde, zrobiłam z niego jakiegoś natarczywego bubka (nie wiem, co to znaczy).
      Dziękuję za komentarz, Sophie <3

      Usuń
  6. ZAJMUJĘ! <3
    J.
    PS też jadę na VL do Łodzi na 14:30, Madduś. PRZEZNACZENIE? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeznaczeniem jest to, że minutę po tym, jak dodałaś komentarz, odświeżyłam stronę. Kurde, to się nazywa synchronizacja. A co do VL - podaj mi rząd i miejsce, a zaraz tam pędzę, kochanie! <3
      Czekam na twój komentarz, Julcia :*

      Usuń
    2. Nie chce mi się na razie wstawać, żeby zobaczyć jakie mam miejsca, kochana. Wybacz :D Ale sektor B1 bodajże, to pamiętam <3
      A teraz mój komentarz, na który tak czekałaś...
      Rozdział tak pozytywny, że poprawiłaś mi zły humor, chociaż nikomu się to nie udało przez caly dzień. Uwielbiam takie szaleństwo. Przypomniała mi się ta sytuacja, jak Leon i Viola siedzieli w jej pokoju i Fede ich podglądał, i była bitwa i Viola okładała go poduszką, a Leon się z nich śmiał. hahahaha
      Jejku - Danila, Marcesca, Leonetta, Naxi, wszyscywszyscy, pięknie. Nie mam siły na długi komentarz. Przepraszam, wynagrodzę ci to pod kolejnym rozdziałem <3
      I czekam na Tofy. Nie lubię Tomasa, ale on ma być ze Stefy.
      Kocham cię <3
      J.

      Usuń
  7. Aaaa, co tak szybko? Nie nadążam z komentowaniem! :****
    A ja będę w Łodzi na 19:00 :(

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja wcale nie będę na VL, ale sobie zajmę.
    Obym wróciła przed piątkiem, ugh. Szkoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam w piątek. Możecie mi bić brawa, dziękuję.
      Jak pewnie zauważyłaś - jestem tu nowa. No niezupełnie nowa, po prostu pierwszy raz jestem na tym blogu.
      Czytałam dawniejsze rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem. Ale wróćmy do teraźniejszości.
      (Czy mogę napisać, że słucham Podemos i szczerzę się jak głupia? Nie? Trudno)
      Rozdział mi się ogromnie podoba! Szczególnie wątek z Leónettą, mam fobię, zrozum chorą.
      Randka w nocy, pod gwiazdami. A wiesz co jest najpiękniejsze? Że zabrał ją tylko na polanę, pooglądać gwiazdy i nic więcej. To takie naturalne a magiczne i niezwykłe. Gdy to czytałam miałam ogromny uśmiech na twarzy. Uwielbiam tą parę a w Twoim wydaniu jest o niebo lepsza niż w serialu. Parotta psuję wszystko, ugh.
      Wracając;
      Buzi buzi. Aj Federico zawsze był takim geniuszem xD
      Ale to urocze, ta cała scenka. Magia.
      A Naxi! Cudowne, uwielbiam tych bufonów <3
      Zgubił czapkę? Nie powiem, że nic straconego, bo nie. Łysina ujrzy światło dzienne, a tego nie chcemy.
      No ale znalazł, trzeciej wojny światowej nie ma. I dobrze.
      Coś nie mogę się rozpisać - choć bardzo chcę.
      Przepraszam Maddy, nie potrafię. Brak weny. Przy trójce postaram się coś wyskrobać.

      Love,
      Julka ♥

      Usuń
  9. Cudowne ♥
    Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu:
    http://riscatta-il-mio-cuore.blogspot.com/2015/01/lba-3-4.html

    OdpowiedzUsuń