niedziela, 30 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 16.

Violetta Story, chapter 16.

Pablo
- No dobrze, Beto, dziękuję ci. - odebrałem delikatnie rozentuzjazmowanemu Beto kopertę i uśmiechnąłem się do niego. - Więc Tomas, Maxi, Leon i Daniel, proszę tutaj. - powiedziałem. - Zaśpiewacie piosenkę "Verte de lejos" w parach - najpierw Daniel i Leon, potem Maxi i Tomas. - kiwnąłem im głową na znak, że mogą zaczynać. Wszyscy czterej zaśpiewali bardzo dobrze i przez ponad dwadzieścia minut dyskutowaliśmy, kogo wybrać. Decyzja w końcu zapadła i mogliśmy ją ogłosić uczniom. 
- Zdecydowaliśmy, że główną rolę męską zagra Daniel! - zawołałem, na co na sali rozległy się gromkie brawa. 
~,~
Camila
Kiedy wszyscy zaczęli wychodzić z sali, skorzystałam z okazji i dogoniłam Daniela.
- Gratuluję. - powiedziałam, stając obok niego. - Należy ci się ta rola. - uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki. - odparł, odwzajemniając uśmiech. - Ale nie musisz szukać pretekstów, żeby ze mną porozmawiać. - roześmiał się. 
- Wcale nie szukam! - pisnęłam oburzona. Może i podświadomie chciałam za wszelką cenę z nim porozmawiać, ale przecież to nie znaczy, że desperacko szukam pretekstów, prawda? 
- Jasne, jasne. - zaśmiał się. - Ale bez obaw, nie musisz ich szukać, z tobą zawsze porozmawiam. - mrugnął do mnie, na co ja się zarumieniłam. Dlaczego ja ciągle się przy nim rumienię? - Chodź, idziemy do Resto. - rzucił i pociągnął mnie za rękę. 
- A co, jeśli nie mam ochoty? - uniosłam jedną brew, przyglądając mu się badawczo. 
- A nie chcesz? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. 
- Mogę chcieć. - wymamrotałam, znów się rumieniąc. No, ludzie, ileż razy można?!
~,~
Violetta
Zaraz po zakończeniu castingu, Leon musiał iść do domu. Powiedział, że to sprawy rodzinne, ale ja go znam - po prostu zależało mu na tej roli. Postanowiłam pozwolić mu na trochę samotności i zostałam w Studiu. Usiadłam sobie w kącie sali instrumentalnej i wyciągnęłam pamiętnik z torby. Nagle rozległ się trzask i zobaczyłam Tomasa. Wszedł do pomieszczenia i wpadł na perkusję - on ma jakieś szczęście do robienia hałasu za pomocą tego instrumentu. 
- Cholera jasna... - zaklął, podnosząc się z podłogi. Stwierdziłam, że nie będę mu dawać znać o swojej obecności, ciekawe, ile zajmie mu zorientowanie się, że go obserwuję. Najpierw poukładał porozrzucane instrumenty, po czym zabrał się za strojenie gitary. Niezbyt mu to szło - prawie mi bębenki pękły. 
- Nie idzie ci coś. - odezwałam się. Uniósł szybko głowę i spojrzał na mnie jak na wariatkę. 
- Jak długo tu siedzisz? - zmarszczył brwi. Jeśli myśli, że nie widziałam jego upadku, to się rozczaruje...
- Wystarczająco długo. - odparłam z domyślnym uśmiechem. Tomas złapał się za głowę i teatralnie jęknął. 
- Dlaczego!? - zawołał, na co ja się roześmiałam. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, po czym także wybuchnął śmiechem. 
- Masz szczęście do tej perkusji. - powiedziałam, gdy już się opanowałam. - Tym razem nie narobiłeś tyle huku. - parsknęłam śmiechem. 
- Racja, to jakiś postęp. - poruszył śmiesznie brwiami. Naprawdę warto mieć takiego przyjaciela - takiego, który zawsze rozśmieszy. 
- A... - zawahał się. - Jak ci się układa z Leonem? - zapytał niepewnie. Uniosłam brwi i przyjrzałam mu się uważnie. 
- Wspaniale. - odparłam po chwili ciszy. - Lepiej by być nie mogło. - uśmiechnęłam się delikatnie. 
~,~
Leon
Czy to normalne, że aż tak przejąłem się tym, że nie udało mi się zdobyć tej roli? Tomas i Maxi jakoś obojętnie przeszli obok tej porażki, a ja... po prostu nie mogę. Zależało mi na tej roli, szczególnie biorąc pod uwagę to, że w tamtym roku odebrał mi ją Tomas. Zostawiłem Violettę w Studiu pod pretekstem spraw rodzinnych, bo chciałem trochę pobyć sam. Nigdy nie potrafiłem znosić porażek - każda boli mnie bardziej niż powinna. A Violetta nie musi tego wiedzieć. To jedna z moich wad, którą wolę ukrywać. Och, i jestem jeszcze chorobliwie zazdrosny - no cóż, nikt nie jest idealny. 
- Leon, pokłóciłeś się z Violą? - podeszły do mnie Fran i Stefy. Postanowiłem wrócić szybko do Studia i przeprosić Violettę za moje zachowanie, ale widocznie dziewczyny najpierw muszą mnie przepytać. 
- Nie. - odparłem, rozglądając się na boki. - Dlaczego miałbym się z nią pokłócić? - uniosłem brwi. 
- No bo... - zająknęła się Stefy. - Zawsze chodzicie wszędzie razem, a teraz tak szybko wyszedłeś, a ona została... - wyjaśniła. 
- Sprawy rodzinne. - uśmiechnąłem się delikatnie. - A nie wiecie gdzie jest Viola? - przestąpiłem z nogi na nogę. Zdumiewające, jak mało czasu potrafię wytrzymać bez Violetty - minęło zaledwie pół godziny, a ja już się stęskniłem. 
- Siedzi w sali instrumentalnej. -  poinformowała mnie Fran, po czym odeszła wraz ze Stefy. Udałem się do wskazanego przez Francescę miejsca. Gdy wszedłem do sali Beto, zastałem tam Violettę z Tomasem. 
- Hej. - przywitałem się, starając się nie okazywać, jak bardzo jestem zazdrosny. - Co robicie? - starałem się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło. 
Violetta przyjrzała mi się uważnie i zmarszczyła brwi. Czyżby już wiedziała, że mam ochotę rzucić się na Tomasa? 
- Gadamy. - odparła aż nazbyt spokojnym tonem. - Śmiejemy się i takie tam... - odrzuciła włosy na plecy. - Masz ochotę się przyłączyć? - uniosła jedną brew. Czy ona mnie prowokuje?!
- Nie, właściwie to chciałem z tobą porozmawiać na osobności. - wymamrotałem, po czym podrapałem się nerwowo po głowie. Dlaczego ona tak na mnie działa? Dlaczego czuję się, jakbym zrobił coś złego? 
- No, to do zobaczenia jutro, Tomas. - powiedziała, po czym przytuliła go lekko i podeszła do mnie. - Idziemy? - zapytała. 
- A, tak, tak... - wyjąkałem i podążyłem za nią. Zatrzymaliśmy się w pustym korytarzu. Violetta stanęła naprzeciwko mnie i ujęła moje dłonie, po czym wspięła się na palce i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Zdziwiłem się, bo byłem pewny, że jest na mnie zła, ale po chwili odwzajemniłem pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy, oparła czoło na moim czole.
- Stęskniłam się. - wyszeptała, przymykając oczy. A więc nie tylko ja mam ten problem? Kamień spadł mi z serca...
- Ja też. - odszepnąłem, uśmiechając się lekko. - Ale myślałem, że jesteś na mnie zła. - dodałem. Otworzyła oczy, odsunęła się ode mnie i roześmiała się, 
- A dlaczego miałabym być na ciebie zła? - zapytała z niedowierzaniem. 
- No bo... - zawahałem się. - Zostawiłem cię i sobie poszedłem, a chyba domyśliłaś się, że nie chodziło o żadne sprawy rodzinne... - podrapałem się nerwowo po głowie. 
- Tego akurat się domyśliłam, masz rację. - powiedziała. - Ale rozumiem, że zależało ci na tej roli, więc chciałeś trochę pobyć w samotności. - stwierdziła, uśmiechając się do mnie. - A poza tym, zobaczyłeś mnie z Tomasem i nie byłeś niemiły... - zmarszczyła brwi. - Kocham cię! - pisnęła, po czym rzuciła mi się na szyję i złączyła nasze usta w porywczym pocałunku. 
~,~
German
- Ramallo, proszę do mnie! - zawołałem, przeglądając stosy papierów. Mężczyzna pojawił się przede mną po chwili. Uniosłem głowę i rzuciłem mu surowe spojrzenie. - Muszę z tobą poważnie porozmawiać. - oświadczyłem. Ramallo westchnął i usiadł na krześle, zapewne wiedząc już, że szykuje się długa rozmowa. 
- A o czym, jeśli można wiedzieć? - uniósł brwi. 
- O Violetcie. - odparłem, przyglądając mu się uważnie. Nie jestem głupi, zauważyłem, że nasz kochany Ramallo zawarł jakąś komitywę z Violą. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że pod moją nieobecność pozwala jej na potajemne spotkania z tym Leonem. - Ostatnio coś dużo ze sobą rozmawiacie. - stwierdziłem. 
- Violetta jest dla mnie jak córka, zawsze dużo rozmawialiśmy... - zaczął się tłumaczyć, ale mu przerwałem. 
- Ramallo, nie jestem idiotą. - warknąłem. - I wiem, co tu się święci. - dodałem. - Czy Leon był tu chociaż raz pod moją nieobecność? - zapytałem, podejrzliwie mrużąc oczy. 
- A... - zająknął się. 
- Aha! - zawołałem triumfalnie. - Nie możesz buntować Violi przeciwko mnie! - oburzyłem się. 
- German, ty nic nie rozumiesz! - krzyknął. - Oni... - wziął głęboki oddech. - Te dzieci... to nie jest zwykłe zauroczenie, widzę, jak na siebie patrzą. - podrapał się nerwowo po głowie. - Ja też nie jestem głupi. - oświadczył. W tym momencie jego komórka zadzwoniła i kiwnął mi głową na znak, że musi odebrać. Wyszedł z mojego gabinetu, a po kilku minutach wrócił z niemrawą miną. 
- Co się stało? - zapytałem, rzucając mu pytające spojrzenie. 
- Ta guwernantka, którą załatwiłem... - zaczął. - Zniecierpliwiła się i zrezygnowała. - dokończył. 
~,~
Camila
W drodze do Resto byłam odrobinę skrępowana. Nie wiem dlaczego, po prostu Daniel tak jakoś dziwnie na mnie działa. Raz potrafię być przy nim pewna siebie i zabawna, a następnego dnia nie mogę wydusić z siebie słowa i bez przerwy się rumienię. 
- Camila, jesteśmy. - Daniel pomachał mi dłonią przed oczami, a ja otrząsnęłam się z zamyślenia. 
- Przepraszam, zamyśliłam się. - wymamrotałam, wchodząc za nim do baru. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a po chwili podszedł do nas Luca. 
- Cześć, co zamawiacie? - uśmiechnął się do nas.
- Ja poproszę sok jabłkowy. - powiedział Daniel. - A ty, Cam? - zwrócił się do mnie. Jeszcze nigdy nikt nie mówił do mnie "Cam"... dziwne? 
- Hmm, ja to samo. - odpowiedziałam, a Luca zapisał zamówienie w notatniku i odszedł. - Cam? Chyba Cami. - zaśmiałam się i zmarszczyłam brwi. 
- Mi się podoba Cam. - wzruszył ramionami. - Możesz mi mówić Dan. - uśmiechnął się i mrugnął do mnie, na co ja znów się zarumieniłam. Co się ze mną, do licha ciężkiego, dzieje?!
- Gołąbeczki! - rozległ się krzyk, a do baru wparowała Ludmiła. - Tak, do was mówię. - uśmiechnęła się kpiąco i przysunęła sobie krzesło do naszego stolika. - Co porabiacie? - odrzuciła swoje długie włosy na plecy i posłała Danielowi zalotny uśmiech. Czy ona znowu próbuje go poderwać? 
- Yyy, Ludmiła... - zaczął Daniel. - Idź sobie. - uśmiechnął się do niej kpiąco.
- Dlaczego miałabym sobie iść? - pisnęła. - Chcę sobie z wami porozmawiać, moje wy gołąbeczki! - zawołała. - Daniel, gratuluję głównej roli. - zwróciła się do chłopaka. - A ty, Cami, szkoda, że ci się nie udało, ale... - przerwałam jej. 
- Ludmiła, chciałabym ci przypomnieć, że tobie także się nie udało. - warknęłam. 
- Och, whatever! - machnęła ręką. 
Zrobiłam się czerwona na twarzy i wstałam gwałtownie od stolika. 
- Daniel, idziesz? - zapytałam, nie spuszczając wzroku z twarzy Ludmiły. 
- Jasne. - odparł Daniel, po czym złapał mnie za rękę i wyszliśmy z Resto. 

Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Naprawdę chciałam dodać wczoraj ten rozdział, ale rodzice wyciągnęli mnie na urodziny brata ciotecznego i musiałam tam siedzieć do pierwszej w nocy. -,- Zakładałam wcześniej, że wrócimy około 19, dopracuję szybko ten rozdział i dodam go o 20, ale się przeliczyłam. Przepraszam jeszcze raz, nawet nie wiecie jakie mam wyrzuty sumienia... No, ale za to obiecuję niespodziankę w następnym poście, w ramach rekompensaty. :)
Czujecie, że już wakacje?! U mnie niestety nie ma zbyt słonecznej pogody, ale podobno niedługo ma się zrobić cieplej. :) Ten rozdział zadedykuję Carmen Elizabeth. Nie martwcie się, każdy, kto czyta tego bloga i daje znać o swojej obecności, dostanie kiedyś dedykację. ;) Nie wiem kiedy następny rozdział, nic więc nie będę wam obiecywać. Dziękuję wszystkim czytelnikom, kocham was! <3 Poza tym, już 82 osoby kliknęły 'tak' w ankiecie, jesteście wspaniali! xd Do następnego!
Buziaki, M. ;*

czwartek, 27 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 15.

Violetta Story, chapter 15. 

Camila
- A więc główną rolę żeńską otrzymuje... - Pablo zrobił dramatyczną przerwę, podczas której wszyscy wstrzymali oddech. - Stefy! - na sali rozległy się gromkie brawa. Stefy spłonęła rumieńcem, ale widać było, że bardzo się cieszy. Przytuliłyśmy ją wszystkie i zerknęłyśmy w stronę Ludmiły. Stała z założonymi rękami i kamienną twarzą, ale chyba każdy wiedział, że w środku cała gotuje się ze złości. W końcu to Ludmiła - nie może znieść, gdy ktoś okazuje się lepszy od niej. 
- NIE! - wybuchła w końcu. - To ja, ja, powinnam dostać tą rolę! - zawołała, machając rękami.  - Przecież to ja jestem najlepsza, to mnie wszyscy kochają i to ja mam największy talent! - krzyczała. Natychmiast podbiegła do niej Nata i podała jej chusteczkę. Ludmiła jednak odepchnęła od siebie dziewczynę i dramatycznie pociągnęła nosem. - Ludmiła... wychodzi! - pisnęła, po czym wyszła. Maxi złapał zdezorientowaną Naty i wyprowadził z pomieszczenia, obejmując ją ramieniem. Rzuciłyśmy sobie z dziewczynami domyślne spojrzenia. 
- No dobrze, skoro to mamy już za sobą... - Pablo podrapał się po głowie. - Casting do głównej roli męskiej odbędzie się jutro. - uśmiechnął się i wyszedł. 
~,~
Angie
Po rozmowie z Pablem zrozumiałam jedno - nie powinnam przychodzić do Germana w takim stanie. Byłam rozwścieczona tym, co powiedziała mi Violetta i rzeczywiście - działałam pod wpływem emocji. Zdecydowałam więc, że dziś do niego pójdę i porozmawiamy na spokojnie. Gdy stanęłam przed drzwiami zawahałam się przez chwilę - a jeśli on zacznie gadać głupoty i wybuchnę? Zanim zdążyłam stamtąd zwiać zapukałam mocno do drzwi. Zaklęłam w duchu. Po co ja to zrobiłam?!
- Angie? - w drzwiach stanął Ramallo. - Miło cię widzieć. - uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i odchrząknęłam cicho. 
- Mi ciebie też miło widzieć, Ramallo. - odparłam. - A czy zastałam Germana? - zapytałam niepewnie. 
- Oczywiście, siedzi w gabinecie. - zaśmiał się. - Wejdź do środka, a ja go zawołam. - powiedział, po czym otworzył szerzej drzwi. Weszłam powoli do domu i usiadłam ostrożnie na kanapie. Po chwili pojawił się German. 
- Angie?! - zawołał. - A co ty tu... - przerwałam mu. 
- Przyszłam porozmawiać. - wyjaśniłam, przygryzając wargę. 
- No dobrze. - westchnął, siadając zaraz obok mnie. - A o czym? - zmarszczył czoło. 
- O czym?! - oburzyłam się. - Wczorajsza sytuacja powinna ci chyba wszystko wyjaśnić. - dodałam, już spokojniejszym tonem. 
- Nie denerwuj się, Angie... - starał się mnie uspokoić. 
- Nie denerwuje się. - zaprotestowałam. - Uważasz, że dobrze postąpiłeś, mówiąc coś takiego Violetcie? - uniosłam brwi. Zawahał się, ale po chwili odzyskał pewność siebie. 
- Uważam, że nie powinnaś mnie pouczać. - odpowiedział. - To moja córka i ja ją wychowuję. - stwierdził. 
- Ale ja jestem jej ciocią! - zawołałam. - Powinnam mieć jakieś prawo głosu, prawda?! - zapytałam. 
- Możesz się kontaktować z Violettą, możesz się z nią spotykać, ale proszę cię, nie ingeruj w to, co dzieje się w tym domu. - oświadczył, po czym wstał. - To już wszystko? - założył ręce na pierś. 
- Wszystko. - warknęłam. - Jesteś najbardziej niekumatym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam. - prychnęłam, po czym wyszłam z uniesioną głową. Temu człowiekowi nie da się nic wytłumaczyć. 
~,~
Camila
Odkąd wczoraj pogodziłam się z Fran jestem jakaś taka rozradowana, czuję, że mogę zrobić wszystko. A poza tym, udało mi się dostać do finałowej czwórki na castingu! To wystarczająco dużo powodów, żeby być szczęśliwą. 
- Hej. - uniosłam głowę znad notatek i ujrzałam Daniela, tego nowego.  
- Cześć. - odparłam niepewnie. Czego on może ode mnie chcieć? Usiadł obok mnie pod ścianą i westchnął. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego jak na wariata. 
- No co? - zapytał. - Chciałbym cię poznać. - wzruszył ramionami. 
- A nie chciałbyś może poznać każdej dziewczyny w tej szkole? - prychnęłam. 
- Yyy, nie? - zrobił dziwną minę. - Jeśli nawet mnie nie znasz, a osądzasz, to spoko, już sobie idę. - dodał, po czym zaczął się podnosić na nogi. 
- Nie! - złapałam go za nadgarstek. - To znaczy, przepraszam, ja po prostu... - zawahałam się. 
- Okej, nie spinaj się tak. - roześmiał się. - Też cię lubię. - mrugnął do mnie, na co ja się lekko zarumieniłam. W tym momencie podbiegła do nas Ludmiła, co oczywiście, jak każdy wie, wróży zawsze kłopoty. 
- Och, Daniel, znowu podrywasz?! - zawołała. - Nieładnie! - pisnęła z kpiącym uśmieszkiem. 
Najpierw zarejestrowałam to, że Naty nie ma obok niej, a dopiero później jej słowa. Ale czy warto wierzyć Ludmile? 
- Camila, to nie tak, ja... - zaczął się tłumaczyć Daniel, ale machnęłam na niego ręką. 
- Ludmiła, idź sobie, rozmawiam z Danielem. - warknęłam. - Sio! - roześmiałam się, a ona z naburmuszoną miną odeszła. - Nie spinaj się tak, ja też cię lubię. - zwróciłam się do niego z błyskiem w oku.
~,~
Francesca
Po naszej ostatniej randce, postanowiliśmy z Marco, że będziemy się częściej spotykać. W końcu tak dobrze nam się ze sobą rozmawia i w ogóle... Siedzimy właśnie w klubie karaoke i popijamy koktajle. Na scenie występuje ktoś, kto kompletnie nie umie śpiewać i mamy z niego niezły ubaw. Normalnie bez przerwy się śmiejemy. 
- A teraz może ktoś, kto ma jakieś pojęcie o śpiewaniu? - na scenę wszedł właściciel klubu. 
- Francesca, ty pięknie śpiewasz, idź. - szepnął do mnie Marco, na co ja rzuciłam mu niedowierzające spojrzenie. 
- Co ty, ja mam tam wyjść i... - nie dał mi dokończyć, złapał moją rękę i uniósł do góry. 
- Ta ślicznotka chce zaśpiewać! - zawołał, mrugając do mnie. 
- Dobrze, więc prosimy na scenę! - zaśmiał się mężczyzna, a Marco popchnął mnie delikatnie w stronę sceny. Co mogłam zrobić? Stanęłam obok właściciela i wzięłam od niego mikrofon. Postanowiłam zaśpiewać jedną z nowych piosenek, którą napisałam z Cami i Violą. Nazywa się "Codigo Amistad". Jeszcze musimy ją dopracować, ale uznałam, że jest idealna na tą okazję. Gdy skończyłam śpiewać rozległy się oklaski. Ukłoniłam się i wróciłam na swoje miejsce. 
~,~
Leon
Dzisiaj jest casting do głównej roli męskiej i szczerze to trochę się denerwuję. Staram się jednak nie okazywać tego, bo przecież Verdas nie ma tremy, co to, to nie. 
- Hej, co tak się zamyśliłeś? - Viola szturchnęła mnie w ramię. Siedzimy właśnie w jej pokoju i zaraz idziemy do Studia. Pierwszy raz od dawna jestem w domu Violetty, ostatnio jakoś nie było okazji, bo jej ojciec nie może zaakceptować naszego związku i w ogóle... A, że akurat wszystkich oprócz Ramallo wywiało z domu, to możemy trochę pobyć w samotności. 
- A nie wiem, tak jakoś... - westchnąłem. 
- Denerwujesz się tym castingiem? - uniosła brwi. - Chodź, ja cię pocieszę. - zaśmiała się i wskoczyła na łóżko, usadawiając się obok mnie. Objęła rękami moją szyję i pocałowała mnie w policzek. - Rozchmurz się... - wymamrotała, pocierając nosem o mój policzek. 
- Kochana jesteś. - roześmiałem się, po czym posadziłem ją sobie na kolanach. Ponownie objęła mnie rękami za szyję.
- Staram się. - powiedziała, śmiesznie marszcząc nos. Parsknąłem śmiechem i pocałowałem ją w usta. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i Viola oderwała się ode mnie, po czym zrobiła naburmuszoną minkę. 
- Nie martw się, jeszcze dokończymy co zaczęliśmy. - wyszeptałem, mrugając do niej. Zarumieniła się lekko i zeszła z moich kolan. Otworzyła ostrożnie drzwi, a gdy ujrzała Ramallo, wpuściła go do środka. 
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale twój tata zaraz wróci Violu. - powiedział, uśmiechając się do nas. - Radziłbym się zmywać. - zaśmiał się serdecznie. 
- Dziękuję, Ramallo, jesteś wspaniały. - przytuliła się do niego, po czym złapała mnie za rękę i wyszliśmy. 
~,~
Naty
Zabolało mnie to, co stało się wczoraj podczas castingu. W końcu tylko chciałam pomóc Ludmile, a ona mnie tak potraktowała. Za to Maxi, mimo tego, że wcześniej go zraniłam, pomógł mi. Co prawda uciekłam od niego speszona, ale postanowiłam, że dzisiaj mu wszystko wyjaśnię. W końcu mu się to należy, tyle dla mnie zrobił. 
- Maxi? - podeszłam do niego powoli. Podniósł głowę i spojrzał na mnie pytająco. - Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam. - Niepotrzebnie wracałam do Ludmiły, ale pomyślałam, że tak będzie lepiej dla wszystkich. - wyrzuciłam z siebie. - Ale teraz już rozumiem, że ona ma takie humory bez względu na to, czy jestem obok niej, czy nie. - rzuciłam mu błagalne spojrzenie. - Wybaczysz mi? - zapytałam. Westchnął ciężko i przytulił mnie do siebie. Uznałam, że to znaczy "tak". 
- Ale nie rób tak więcej, okej? - uniósł brwi, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Potaknęłam energicznie, uśmiechając się do niego. 
~,~
Pablo
Dowiedziałem się, że Angie była dziś u Germana. Na początku, gdy mi to powiedziała, odrobinę się zdenerwowałem, ale wyjaśniliśmy sobie wszystko i jest dobrze. To chyba nawet dobrze, że porozmawiała z nim na poważnie. Za chwilę casting do głównej roli męskiej, większość uczniów zebrała się już w sali. 
- Witam was. - uśmiechnąłem się do zgromadzonych. - Jak wiecie, główną rolę żeńską zagra Stefy. - wskazałem na dziewczynę. - Dziś wybierzemy, kto będzie jej partnerem w tym przedstawieniu. - oświadczyłem, po czym Gregorio ocenił chłopaków pod względem tańca. Historia się powtórzyła, oczywiście - przez dziesięć minut prosiliśmy go, aby zdradził, kto znalazł się w finałowej czwórce. Tym razem jednak był bardziej uparty i Beto musiał podstępem zabrać mu kopertę, w której sobie zapisał imiona chłopaków. 
- No więc tak... - zaczął Beto, rozrywając kopertę. - Oj, oj, niechcący... - wymamrotał, zdając sobie sprawę, że wraz z kopertą rozerwał na pół kartkę, która była w środku. - Hmm, więc to chyba... - złożył dwie połówki i przyjrzał im się dokładnie. - Tomas, Daniel... - zmrużył oczy. - Oraz Maxi i Leon! - zawołał zadowolony z siebie. 

I jest rozdział 15. :) Pogodziłam wam Naxi, dziękujcie mi! xd Ten rozdział zadedykuję Velvet. ♥ Kocham twojego bloga, kochana. ;* Tak w ogóle to nie mogę uwierzyć, 60 osób kliknęło 'tak' w ankiecie, jaram się! ;D Nie zdradzę wam co będzie w następnym rozdziale, ale mogę wam powiedzieć, że zbliżają się urodziny Fran. :) Więc szykujcie się na wielką imprezkę, już ja się o to postaram. Będzie to też okazja do kilku uroczych momentów z udziałem Leonetty (przyznam się, że kilka sytuacji z imprezy mam już napisanych). :) Dziękuję komentującym, obserwującym i też tym, którzy czytają, ale wolą się nie odzywać. ;P Do następnego! 
Buziaki, M. ;*

środa, 26 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 14.

Violetta Story, chapter 14.

Violetta
Dziś wstałam bardzo, bardzo, ale to bardzo wcześnie. Jakoś nie mogłam spać. Całą noc myślałam o tym wypadku Leona i kłótni z ojcem. Poza tym dowiedziałam się od Stefy, że dziś odbędzie się casting do roli żeńskiej, Cami i Fran się o coś pożarły... Prawie same zmartwienia. Z racji tego, iż niezbyt się wyspałam, wyglądałam jak zombie. 
- Hej, Violu. - podeszła do mnie Stefy. - Co tak wcześnie dzisiaj jesteś? - zapytała, przyglądając mi się uważnie.
- Nawet nie pytaj. - westchnęłam. - Całą noc nie spałam, głowa mnie boli jak cholera... - jęknęłam. - A ty? - zmarszczyłam brwi. 
- Hmm, ja zawsze jestem o tej porze. - zaśmiała się. - Normalnie nie mogę wytrzymać w domu. - dodała, siadając pod ścianą. Usiadłam obok niej i przymknęłam oczy. 
- AAAAAAA! - ciszę panującą na korytarzu rozdarł przeraźliwy wrzask, a zaraz potem zobaczyłyśmy Andresa. Wybiegł zza zakrętu jak torpeda i zatrzymał się przed nami, omal nas nie miażdżąc. 
- Andres, co się stało? - odezwała się zdziwiona Stefy. 
- Ludmiła... - wydyszał Andres. - Jest zła. - pisnął jeszcze, po czym odbiegł. Spojrzałyśmy ze Stefy po sobie, po czym wzruszyłyśmy ramionami i ruszyłyśmy w kierunku, z którego przybiegł Andres. Po kilku krokach wpadłyśmy na rozzłoszczoną Ludmiłę. 
- Patrzcie jak chodzicie, idiotki! - krzyknęła. - Ludmiła odchodzi! - pstryknęła energicznie palcami i odeszła, stukając wysokimi obcasami o posadzkę. I już wiadomo, czego wystraszył się Andres. Prawdopodobnie Ludmiła na niego nakrzyczała, ot co. No cóż, tak bywa. 
- Co jest Ludmile? - zapytałam Stefy, gdy zmierzałyśmy już w kierunku sali instrumentalnej. 
- Naty jej się sprzeciwiła. - odparła, na co ja zrobiłam wielkie oczy. Czegoś takiego bym się nie spodziewała. - Wygląda na to, że wreszcie przejrzała na oczy. - westchnęła. Pokiwałam powoli głową. Najwyższy czas. Czasami aż żal było patrzeć, jak Ludmiła pomiata biedną Naty. Ta dziewczyna zasługuje na prawdziwą przyjaciółkę, którą nasza gwiazda ewidentnie nigdy dla niej nie była. 
~,~
Angie
Dzisiaj specjalnie przyszłam przed czasem do Studio, aby porozmawiać z Pablo. Wczoraj odprowadził mnie do domu i zwiał, więc nie było okazji. 
- Pablo. - stanęłam w drzwiach do pokoju nauczycielskiego i założyłam ręce na pierś. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
- Yyy, Angie? - powiedział niepewnie, marszcząc brwi. 
- Możesz mi wyjaśnić, co to wczoraj miało być? - zapytałam, na pozór spokojnie, ale w środku aż gotowałam się z nadmiaru emocji. 
- Ale co? - udawał niewinnego. Powstrzymałam się przed uduszeniem go gołymi rękami i podeszłam do stolika, po czym usiadłam na krześle. 
- Miałam ochotę trochę sobie porozmawiać z Germanem, a ty wszystko zepsułeś. - syknęłam. - Dlaczego? - zmarszczyłam czoło, przyglądając mu się uważnie. 
- Angie, przecież byście się tam pozabijali! - tłumaczył się. - Działałaś pod wpływem silnych emocji i... - przerwałam mu.
- Może i działałam pod wpływem emocji. - parsknęłam. - Ale to nie ważne, ważne jest to, że niepotrzebnie tam przylazłeś. - dodałam oskarżycielskim tonem. I nagle coś mi zaświtało. - Hej, chwila, chwila... - zaśmiałam się. - Czyżbyś ty był zazdrosny? - uniosłam brwi. 
- Co?! Ja, zazdrosny? - obruszył się Pablo. - Skądże, po prostu się martwię o ciebie... - zaczął się usprawiedliwiać. 
- Tak, jasne, jasne. - roześmiałam się. - No, idę się przygotować do lekcji, do zobaczenia, zazdrośniku. - mrugnęłam do niego, po czym wyszłam z pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy. 
~,~
Naty
Ludmiła od rana chodzi wściekła jak osa. Krzyczy na wszystkich i chyba z pięć razy wystraszyła już dzisiaj Andresa. Zaczynam się zastanawiać, czy nie lepiej by było, gdybym do niej wróciła. Oszczędziłabym wszystkim tego... co się z nią dzieje. Jest gorsza niż zazwyczaj. 
- Maxi... - zwróciłam się do chłopaka, który siedział obok mnie i robił coś na laptopie. 
- Hm? - mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Nie lepiej by było, gdybym wróciła do Ludmiły? - zapytałam niepewnie. Przeniósł spojrzenie z laptopa na mnie. 
- Nie, Naty, dlaczego miałabyś to robić? - zdziwił się. 
- No, bo... - zawahałam się. Postanowiłam nie wyjawiać mu prawdziwego powodu mojej decyzji. W końcu przyjaciółka Ludmiły nie może robić czegoś dla innych. - Z Ludmiłą zawsze jest ciekawiej. - oświadczyłam, zamieniając się znów w tą zarozumiałą Natę. - Lud... Naty wychodzi. - pstryknęłam palcami dokładnie tak jak Ludmiła i odeszłam. Ale czy na pewno dobrze zrobiłam? 
~,~
Violetta
Za kilka minut zaczyna się druga lekcja, a Leona nie ma. Zaczynam się martwić, że coś mu się stało. A co jeśli poszedł na tor i znowu miał wypadek? Nie, chwila, wpadam powoli w paranoję... 
- Zgadnij kto to. - ktoś zakrył mi oczy. Od razu rozpoznałam głos Leona. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się szybko. Od razu wtuliłam się w jego pierś i oplotłam go rękami w pasie. Przytulił mnie do siebie mocno i położył brodę na czubku mojej głowy. 
- Stęskniłaś się? - zaśmiał się Leon, gdy już się od niego odsunęłam. 
- Troszkę. - odparłam. - Dlaczego się spóźniłeś? - zmarszczyłam brwi. 
- Niespodzianka, chodź ze mną. - mrugnął do mnie i pociągnął mnie za rękę. 
- Ale za chwilę mamy lekcję z Pablo i... - zaprotestowałam. 
- Zaufaj mi. - powiedział i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Pokręciłam głową z dezaprobatą, ale pozwoliłam Leonowi wyprowadzić się na zewnątrz. Gdy zorientowałam się, że wychodzimy z terenu Studia, uniosłam brwi. 
- Gdzie idziemy, Leon? - zapytałam. - Zaraz lekcja! - zawołałam. Co on odwala? 
- Jak ją opuścimy nic się nie stanie. - odparł Leon, obejmując mnie ramieniem. - Zabieram cię na romantyczny spacer, a co dalej, to niespodzianka. - wyjaśnił z błyskiem w oku. Westchnęłam i wtuliłam się w jego bok.
- Wariat. - wymamrotałam. 
- Ja ci dam wariata! - roześmiał się i podniósł mnie, po czym przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam machać nogami, piszczeć i okładać go pięściami po plecach, ale on wtedy jeszcze bardziej się śmiał. W końcu odpuściłam i sapnęłam niezadowolona. 
- Mógłbyś mnie postawić? - odezwałam się. 
- Mógłbym, ale tego nie zrobię. - odpowiedział ze śmiechem. 
- Wyglądamy głupio. - zauważyłam. Przebyłam prawie połowę drogi wisząc na ramieniu Leona - z punktu widzenia kogoś, kto nas nie zna, musiało to wyglądać dziwnie. 
- No i co? - parsknął śmiechem. - Mi to nie przeszkadza. - wzruszył ramionami, a ja niebezpiecznie się zakołysałam. 
- Nie upuść mnie przynajmniej! - pisnęłam. 
- Nie bój się, trzymam cię mocno. - zapewnił mnie. Ta, akurat, a jak zaraz polecę na chodnik, to... - Jesteśmy. - powiedział nagle, odstawiając mnie na ziemię. Moim oczom ukazała się przepiękna polanka otoczona drzewami, a pod jednym z nich rozłożony równo kocyk. Zaniemówiłam z wrażenia. 
- To dla mnie...? - wyjąkałam.
- Tylko i wyłącznie. - odparł i obdarzył mnie szczerym uśmiechem. Pisnęłam ze szczęścia i przytuliłam się do niego najmocniej jak tylko potrafię. Odwzajemnił mój uścisk tak energicznie, że moje stopy zawisły kilka centymetrów nad ziemią. Odsunęłam się od niego i ujęłam jego twarz w dłonie. 
- Kocham cię. - wyszeptałam, po czym złączyłam nasze wargi. Pocałunek był delikatny, ale chciałam w niego przelać wszystkie moje uczucia do Leona. Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie i oparłam czoło na jego czole. Patrzyliśmy sobie w oczy z lekkimi uśmiechami. Nie potrzebowaliśmy słów, żeby wiedzieć, co każde z nas czuje. Po krótkiej chwili Leon złapał mnie za rękę i pociągnął na koc. Usiadł, opierając się plecami o pień drzewa, a ja położyłam się, kładąc głowę na jego kolanach. Westchnęłam usatysfakcjonowana i przymknęłam oczy. 
- To zdecydowanie lepsze od lekcji z Pablo. - wymamrotałam. 
- A widzisz. - zaśmiał się Leon. - Ja zawsze mam rację. - pstryknął mnie palcem w nos, na co ja zmarszczyłam czoło i parsknęłam śmiechem. 
- To łaskocze. - zachichotałam. 
- Tak? A to? - zaśmiał się, po czym zaczął mnie łaskotać po brzuchu. Jako, że właśnie w tym miejscu od dziecka mam największe łaskotki, wybuchłam śmiechem. Wierzgałam nogami, próbując uciec od Leona, ale trzymał mnie mocno. 
- Przestań, proszę, Leon... - wydyszałam. Leon zatrzymał się i zawisł nade mną, podpierając się rękami po obu stronach mojego tułowia. Stykaliśmy się nosami i czułam na twarzy jego ciepły oddech. 
- Jesteś taka urocza. - wyszeptał Leon, muskając kciukiem mój policzek. Opierał się teraz tylko na jednej ręce, więc jego twarz znalazła się jeszcze bliżej mojej. 
- Pocałuj mnie. - powiedziałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Te słowa jakoś tak same wypłynęły na powierzchnię. Gdyby nie wpływ emocji, pewnie nigdy w życiu bym tego nie powiedziała, jestem na to zbyt nieśmiała. Leon jednak chyba nie miał tego typu pohamowań, bo nie wahał się ani chwili. Nakrył moje usta swoimi i ugiął lekko rękę, którą się podpierał. Nie było to zresztą tak potrzebne, bo i tak prawie cały swój ciężar oparł na mnie, co wcale mi nie przeszkadzało. Chyba pierwszy raz znajdowaliśmy się tak blisko siebie. Położyłam dłonie na jego policzkach i przymknęłam oczy. 
~,~
Po jakiejś godzinie musieliśmy się zbierać do Studia na casting do przedstawienia. Gdy dotarliśmy na miejsce, pierwszym co rzuciło mi się w oczy, było to, że Nata znów stoi z boku z Ludmiłą. Czyżby już postanowiła do niej wrócić? Coś krótko wytrzymała. Podeszliśmy do naburmuszonego Maxiego. 
- Hej, Maxi, co jest? - zapytałam, przyglądając mu się z troską. Ostatnio był taki radosny, a teraz nagle... 
- Nic takiego. - odparł, poprawiając czapkę. 
- Naty zrozumie w końcu, komu naprawdę na niej zależy. - odezwał się Leon, po czym klepnął Maxiego pocieszająco w ramię. - Violu, muszę iść pogadać z Pablo, widzimy się później. - pocałował mnie w policzek i odszedł. 
- A więc Naty? - westchnęłam. - Nie martw się Maxi, jakoś to będzie. - uśmiechnęłam się do niego. - A co z Fran i Cami? - zmarszczyłam brwi. 
- Nadal się kłócą. - wymamrotał.
- Idę coś z tym zrobić. - oświadczyłam i podbiegłam do zamyślonej Francesci. 
- Fran... - zaczęłam, stając obok niej. 
- Co tam? - zapytała ze smutną miną. 
- Dlaczego nie pogodzisz się z Cami? - przygryzłam niepewnie wargę. 
- Bo jest kłamliwą kłamczuchą. - warknęła. Przewróciłam oczami. 
- Fran, wiem, o co się pokłóciłyście i według mnie to błahostka. - jęknęłam. - A zresztą Cami nie zrobiła nic złego. - dodałam, na co ona zrobiła obrażoną minę. - Oj, Fran, naprawdę? - spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Powiedz, czy Leon jest przystojny? - uniosłam brwi. 
- No, jest... - odparła niepewnie, zapewne nie wiedząc do końca do czego zmierzam. 
- I mam się teraz na ciebie obrazić? - moje brwi powędrowały wyżej. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i westchnęła, po czym rozłożyła ramiona i się uśmiechnęła. Roześmiałam się i przytuliłam do niej. - To pójdziesz się pogodzić z Cami? - upewniłam się. 
- Jasne, już idę. - odpowiedziała z entuzjazmem. - Dzięki, Violu! - przytuliła mnie jeszcze raz i odbiegła. 
~,~
Angie
Za chwilę casting do głównej roli żeńskiej, uczniowie już zbierają się w głównej sali. Ja oczywiście znów nie mogę zabrać głosu, bo jestem ciocią Violetty. No cóż. 
- Dobrze, wszystkie dziewczęta, które chcą wziąć udział w przesłuchaniu proszę tutaj! - zawołał Pablo. W tym roku zadziwiająco mało uczennic ubiega się o główną rolę - tylko Francesca, Camila, Violetta, Stefy, Ludmiła i dwie dziewczyny, których imion niestety nie pamiętam. Najpierw wszystkie razem zatańczyły i Gregorio wybrał cztery finalistki. Było trochę kłótni, bo nasz ukochany nauczyciel tańca postanowił się podrażnić z uczniami i przez dziesięć minut nie chciał zdradzić wyników, ale w końcu udało nam się go do tego zmusić. 
- No dobrze, dobrze... - zawołał. - Już mówię. - westchnął. - Ludmiła, Camila, Stefania i Violetta! - wykrzyknął. Francescę i resztę dziewczyn trochę to zasmuciło, ale dopingowały swoje koleżanki. 
- Teraz zaśpiewacie w duetach piosenkę "Te creo". - zarządził Pablo. - Ludmiła i Violetta, Stefy i Camila. Najpierw wy, proszę. - wskazał na Ludmiłę i Violettę, które natychmiast wbiegły na scenę. Po zakończonej piosence rozległy się oklaski i przyszła kolej na drugą parę. 
~,~
Camila
- Denerwujecie się? - zapytałam dziewczyn, gdy już siedziałyśmy w kącie sali, czekając na wyniki castingu. 
- S-s-strasznie. - wyjąkała Stefy. - C-cała się trzęsę. - podkuliła nogi. 
- Ale nie ma się czym przejmować, przecież najważniejsza jest dobra zabawa. - dodała nam otuchy Viola, chociaż sama obgryzała z nerwów pomalowane fioletowym lakierem paznokcie.
- Proszę wszystkich o uwagę! - zawołał Pablo. - Wiemy już, która z dziewcząt zagra główną rolę żeńską w naszym przedstawieniu. - oświadczył, na co wszyscy wstrzymali oddech. 

I co, jesteście ciekawi, kto dostanie główną rolę? ^^ Na prośbę anonima, jest romantyczna randka Leonetty, bez Germana. ;) Mam nadzieję, że wam się podoba. A co do Naxi - postanowiłam ich trochę poróżnić, żeby nie było tak kolorowo, ale bez obaw, w końcu będą razem. <3 Camila i Fran się pogodziły, no. :) Rozdział ten dedykuję Xeni Verdas - twoje rozdziały dają mi kopa do pisania własnych, kochana. ;* Następny rozdział jutro. 
Buziaki, M. ;*  

Violetta Story - Chapter 13.

Violetta Story, chapter 13.

Violetta
- Oczywiście, że chcę. - odparłam. 
- No więc chodźmy. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Szliśmy w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem. 
- Violetta? - odezwał się w końcu Leon, zerkając na mnie. 
- Hmm? - wymruczałam, wtulając się w jego bok. Objął mnie ramieniem i odchrząknął. 
- Bo wiesz... - zaczął niepewnie. - Mam do ciebie pytanie, ale nie jestem pewien, czy powinienem je zadawać... - przerwałam mu.
- Pytaj o co chcesz. - uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i pociągnęłam na najbliższą ławkę. Usiedliśmy blisko siebie, a ja ponownie się w niego wtuliłam.
- No więc... - zawahał się. - O co pokłóciłaś się z tatą? Znów o mnie? - zapytał. Zaklęłam w duchu - pytaj o co chcesz... Głupia, głupia Violetta.
- Nie, nie o ciebie. - zaprotestowałam. - Tylko... ten, no... - zaczęłam się jąkać. Jakoś nie potrafię okłamywać Leona. 
- Violetta, powiedz prawdę. - przerwał mi. 
Westchnęłam ciężko.
- No dobrze. - zgodziłam się. - Znowu chciał, żebym z tobą zerwała, powiedział, że prędzej czy później ci się znudzę, że to wcale nie jest miłość tylko zauroczenie i... - wzięłam głęboki oddech. - Już nie mogłam go słuchać, opowiadał same kłamstwa. - jęknęłam. - Bo to były kłamstwa, prawda? - zerknęłam na niego niepewnie. 
- Oczywiście, że tak. - zapewnił mnie i pocałował w czubek głowy. - A teraz chodźmy. - wstał i podał mi rękę. 
~,~
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na tor motocrossowy. Trochę przeraził mnie widok tych ciężkich maszyn. Nigdy nie lubiłam motorów, są takie niebezpieczne. Ale postanowiłam nie mówić o tym Leonowi, w końcu to jego pasja, więc muszę ją zaakceptować. 
- Witaj w moim świecie. - zaśmiał się i skierował nas w stronę ustawionych w równym rzędzie motorów. Przy jednym z nich stała jakaś dziewczyna i coś majstrowała. 
- Cześć, Lara. - odezwał się Leon, a ona poderwała się gwałtownie. Na widok Leona na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Leon, wreszcie jesteś! - zawołała. - Chłopaki już jeżdżą. - poinformowała go, poprawiając włosy, które wysunęły się odrobinę z wysoko upiętego kucyka. - A to jest...? - zaczęła, wskazując na mnie. 
- A, to moja dziewczyna, Violetta. - powiedział, obejmując mnie ramieniem. - Violu, poznaj Larę. - uśmiechnął się. Przyjrzałam się uważnie Larze. Miała na sobie podarte dżinsy i czerwoną koszulkę, w pasie zaś zawiązała koszulę w kratę. 
- Miło mi cię poznać. - wyciągnęłam dłoń w kierunku dziewczyny, a ona uścisnęła ją z dziwną miną. 
- Mi ciebie również. - wycedziła przez zęby. Jej mina nie sugerowała jednak tego, co mówiła sama Lara. 
- No dobra, to ja pójdę się przebrać. - oświadczył Leon. - Violu, zostaniesz tu chwilę z Larą? - upewnił się. Pokiwałam głową i obdarzyłam go moim najszczerszym uśmiechem. Mrugnął do mnie i oddalił się, a ja odwróciłam się do Lary. 
- Więc... - zaczęłam niepewnie. - Pracujesz tutaj? - uniosłam brwi. 
- Tak. - odparła krótko. - A ty i Leon... - zawahała się. - Znacie się ze Studia? - powtórzyła mój gest; jej brwi powędrowały do góry. 
- Tak, poznaliśmy się w zeszłym roku. - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Długo jesteście razem? - wróciła do pracy przy motorze, jakby nie chciała patrzeć mi w oczy. 
- Niecały rok, można powiedzieć, ale z przerwami. - wyjaśniłam, siadając na krześle ustawionym zaraz obok. - A ty też jeździsz, czy tylko... - przygryzłam wargę, szukając właściwego słowa. - Majstrujesz? - zaśmiałam się. 
- Jeżdżę. - zawtórowała mi śmiechem, unosząc wzrok. - Nie dziwię się, że Leon się w tobie zakochał. - stwierdziła. - Jesteś bardzo ładna, zabawna i... - westchnęła, a ja się lekko zarumieniłam. 
- Ty też jesteś bardzo ładna. - uśmiechnęłam się do niej. Wtedy pojawił się Leon. 
- No, dziewczyny, jestem. - powiedział. - Popatrzysz teraz jak twój nieziemsko przystojny chłopak wspaniale wygląda na motorze. - roześmiał się i zabawnie poruszył brwiami. 
- Idź już, ty mój skromny książę. - popchnęłam go lekko ze śmiechem. Po chwili już szalał na torze. W niektórych momentach wstrzymywałam oddech - to naprawdę wygląda przerażająco. Mam wrażenie, że w każdej chwili coś się może stać. Jak on w ogóle panuje nad tą maszyną? 
- Nie bój się, Leon umie dobrze jeździć. - zapewniła mnie Lara, klepiąc mnie pocieszająco po ramieniu. Aż tak widać, że się o niego boję? 
- Wiem, ale i tak... - przerwał mi przerażający huk i kilka krzyków. Spojrzałam w stronę toru - coś się tam stało. Lara zastygła w jednym miejscu, ale po kilku sekundach zerwała się do biegu. Ja - ubrana w zwiewną spódnicę i buty na obcasie - podążyłam za nią zaniepokojona. A co jeśli to Leon miał wypadek? Normalnie nie weszłabym na ten tor, ale wszyscy zebrali się w miejscu zdarzenia i nikt nie jeździł, nie było więc ryzyka, że ktoś mnie przejedzie. 
- O mój Boże, Leon! - usłyszałam wrzask Lary i błyskawicznie zerwałam się do biegu. Gdy dotarłam do zbiorowiska, przecisnęłam się przez tłum ludzi i ujrzałam dziewczynę pochyloną nad Leonem, a obok rozwalony motor. Uklękłam obok Lary i złapałam Leona za rękę. 
- Nic ci nie jest? - zapytałam łamiącym się głosem. Głupie pytanie, ale cóż innego mogłabym powiedzieć w takiej sytuacji? Przecież ewidentnie widać, że coś mu jest. Podrapana twarz i dłoń wygięta pod dziwnym kątem mówią same za siebie. 
- Nie... - wychrypiał i chyba próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu z tego raczej grymas. 
- Chłopaki! - zawołała Lara do grupki ludzi zbierających motor Leona ze środka toru. - Najpierw pomóżcie nam z Leonem, dopiero się będziecie przejmować motorem! - zgromiła ich wzrokiem, a oni natychmiast podbiegli do nas i pomogli Leonowi wstać. Doprowadzili go do miejsca, z którego wcześniej obserwowałam tor i wrócili po motor. Leon usiadł z cichym jękiem na krześle i przymknął oczy. 
- Leon, jak to się stało? - zapytała Lara, przyglądając mu się z troską. 
- Coś jest chyba nie tak z kierownicą. - odparł, rzucając mi przelotny uśmiech. 
- Co cię boli? - kontynuowała swoje przesłuchanie. 
- Nic... - zaczął, ale od razu można się było zorientować, że kłamie. Lara podeszła do niego i złapała jego dłoń, na co on syknął i zabrał rękę.
- Na pewno? - uniosła brwi. - Idź mi z tym do lekarza, ja ci mogę jedynie opatrzyć te zadrapania na twarzy. - stwierdziła, po czym wyjęła z jakiejś szafki szmatkę i butelkę z wodą utlenioną. 
- LARA! - usłyszeliśmy wrzask dochodzący z toru i Lara podała mi trzymane przez siebie przedmioty. 
- Ty to zrób. - wymamrotała i odbiegła. Spojrzałam niepewnie na Leona, a on uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Przysunęłam sobie krzesło bliżej niego i usiadłam. Wylałam odrobinę wody utlenionej na szmatkę i uniosłam do jego twarzy. Kiedy materiał spotkał się z jego skórą zacisnął zęby, ale nic nie powiedział. 
- Bałam się o ciebie. - wyszeptałam, przemywając paskudne zadrapanie na jego policzku. 
- Nie miałaś powodu, przecież nic mi nie jest. - zaprotestował, ale przerwałam mu. 
- Miałeś szczęście i oboje to wiemy. - oświadczyłam. - Mogło być gorzej. - dodałam, odkładając szmatkę i butelkę na bok. 
- Nie myśl o tym, Violu. - powiedział. - Przytul się. - poruszył zabawnie brwiami i rozłożył szeroko ramiona. Zmarszczyłam czoło i przyjrzałam mu się uważnie. 
- Bolą cię nogi? - zapytałam. 
- Nie. - odpowiedział, zdziwiony moim pytaniem. Wstałam szybko i usiadłam mu na kolanach, a on roześmiał się i objął mnie ramionami. 
~,~
Naty
Ludmiła zaczyna mnie odrobinę przerażać. Dopiero wczoraj dostrzegłam, jak źle czasami mnie traktuje. Owszem, zdarzają się momenty, kiedy zachowuje się w stosunku do mnie prawie jak przyjaciółka, ale tylko jeśli może mieć potem z tego jakieś korzyści. Siedzę sobie właśnie w cieniu rozłożystego drzewa pod Studiem wraz z Maxim, Camilą, Stefy, Francescą i Braco i nie mogę wyjść z podziwu. Nie rozkazują sobie nawzajem, tylko śmieją się i żartują. No, może oprócz Cami i Fran, one siedzą naburmuszone. Podobno się wczoraj pokłóciły. 
- No, Naty, postanowiłaś zostawić Ludmiłę? - zapytała Stefy, unosząc brwi. 
- Nie wiem... - westchnęłam i spuściłam głowę. Maxi uśmiechnął się do mnie pocieszająco i objął mnie ramieniem. W sumie nikt jeszcze nigdy nie był dla mnie taki miły jak on. 
- NATA! - podbiegła do nas Ludmiła, a ja zaklęłam w duchu. Psuje takie fajne chwile. 
- Czego od niej chcesz? - warknął Maxi, obrzucając Ludmiłę nienawistnym spojrzeniem. 
- Nie twoja sprawa. - odwarknęła blondynka. - Nata, za mną. - zarządziła, ale ja nie ruszyłam się z miejsca. 
- N-nie. - wyjąkałam niepewnie, a Ludmiła zrobiła wielkie oczy. - Nie idę z tobą nigdzie, Ludmiła. - powtórzyłam, już pewniej. 
- Sio, Ludmi. - Stefy machnęła żartobliwie ręką na Ludmiłę i roześmiała się, a wraz z nią Braco i Maxi. Blondynka z wściekłą miną odeszła. 
~,~
Camila
Nie rozumiem, jak Fran mogła pomyśleć, że lecę na Marco. Przecież wiem, że on jej się strasznie podoba i nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobiła. 
- No, Cami, rozchmurz się. - Stefy dźgnęła mnie palcem w biodro. 
- Po co? - sarknęłam. 
- Będziecie się kłócić o taką błahostkę, dziewczyny? - jęknął Maxi. 
- TAK! - zawołałyśmy obie naraz, po czym zgromiłyśmy się wzrokiem. 
- Ale pomyślcie, czy jest sens tracić taki piękny dzień na kłótnie? - zapytała Stefy, uśmiechając się do nas promiennie. W tym momencie obie zerwałyśmy się na równe nogi i odeszłyśmy w przeciwnych kierunkach. 
~,~
Angie
Wczoraj rozmawiałam z Violą i dowiedziałam się, że German robi się coraz bardziej nie do zniesienia. Jak on mógł jej coś takiego powiedzieć?! Postanowiłam pójść do niego i wygarnąć mu, co o nim myślę. Wybiegłam ze Studio jak torpeda. Pablo wyszedł zaraz za mną i całą drogę próbował mnie dogonić, ale ja zawsze biegałam szybciej od niego. Zapukałam z furią do drzwi i odetchnęłam głęboko. 
- Angie?! - zdziwił się German, gdy już otworzył mi drzwi. 
- Nie spodziewałeś się mnie tutaj, prawda?! - zawołałam. - Ale wczoraj dowiedziałam się, co powiedziałeś Violetcie na temat Leona. - dodałam spokojniejszym tonem. - Jak mogłeś?! - krzyknęłam. - Zraniłeś ją! - w tym momencie przybiegł Pablo i odciągnął mnie od zdenerwowanego Germana. - Zostaw mnie, Pablo, muszę porozmawiać z Germanem! - wyrywałam mu się, ale nie chciał puścić.
- Przepraszam za nią. - uśmiechnął się do Germana. - Przyprowadzę ją, jak się trochę uspokoi. - powiedział, po czym odeszliśmy spod domu. Byłam wściekła na Pablo, ale postanowiłam na niego nakrzyczeć w bardziej ustronnym miejscu. 

Macie rozdzialik 13. ;) W następnym rozdziale odbędzie się casting do roli żeńskiej w przedstawieniu organizowanym w Studio. Będzie się działo, oj będzie. ;) Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział, następny chyba dziś, a jak nie, to jutro rano (czyli około 12 xd). Do następnego!
 Leon mistrz! <3
Buziaki, M. ;*

wtorek, 25 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 12.

Violetta Story, chapter 12.

Camila
Po wyjściu Pabla rozpętało się piekło. Dosłownie. Jeszcze nigdy nie widziałam Gregoria tak wściekłego. Może próbował nie okazywać swojej złości, ale niezbyt mu wychodziło. 
- No dobrze. - warknął. - Ty, jak ci tam. - machnął ręką na Daniela. - Stań tutaj, jest wolne miejsce. - zatrzymał się nagle. O-oł. Tutaj zazwyczaj stoi Leon, teraz na pewno zorientuje się, że dwóch uczniów gdzieś wcięło. - Gdzie jest Verdas?! - zagrzmiał. - I Castillo?! - złapał się za głowę. - Uczniowie postanowili olać lekcję Gregoria! - zaczął gorączkowo przechadzać się po pomieszczeniu. 
- Ależ proszę pana, zrywanie się z lekcji to normalka... - odezwał się Daniel, czym popełnił olbrzymi błąd. Nikt nie przerywa monologu wściekłości Gregoria. 
- NORMALKA! - wydarł się nauczyciel, a nowy aż podskoczył. - Czy to normalne, że uczniowie uciekają z lekcji?! Może w twojej poprzedniej szkole tak, ale nie tutaj! - Gregorio był już cały czerwony na twarzy, więc wszyscy przesunęliśmy się nieznacznie w kierunku wyjścia. - To jest prestiżowa szkoła muzyczna, mój drogi, i naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem się do niej dostałeś! - kolejne kilka kroków w stronę drzwi prowadzących na bezpieczny korytarz. I w jednej sekundzie z planu ucieczki nici. Gregorio odwrócił się z furią i odetchnął głęboko. - Mógłbym wiedzieć, gdzie się wybieracie? - uśmiechnął się kpiąco, a my posłusznie powróciliśmy na swoje miejsca. Zadziwiające, jak szybko zmienia mu się nastrój. 
- Chciałbym zobaczyć, jaki poziom sobą reprezentujesz. - Gregorio zwrócił się znów do Daniela. - Chociaż, patrząc na tych tutaj... - machnął na nas ręką. - Nie spodziewałbym się także po tobie jakiejś sensacji. - uśmiechnął się irytująco, po czym rzucił swoją piłeczką w odtwarzacz muzyki. - Tańcz! - zarządził, odsuwając nas wszystkich na bok, by zrobić miejsce Danielowi.
~,~
Angie
Gdy Pablo wszedł do pokoju nauczycielskiego zerwałam się z krzesła, prawie wylewając na siebie kawę.
- I co?! - zapytałam gorączkowo. - Rozniósł salę? - w tym momencie Pablo się roześmiał. Ale cóż w tym śmiesznego? Szczerze współczuję temu nowemu, bezbronnemu uczniowi, który został zmuszony do przerwania lekcji Gregoria. 
- Nie, ale był tego bliski. - odparł Pablo z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ale nic się nie dzieje, w końcu każdy uczeń Studia kiedyś musiał przetrwać furię Gregoria. - usiadł na krześle. - A to, że Danielowi trafił się ten zaszczyt odrobinę wcześniej, to tylko zrządzenie losu. - dodał jeszcze, przeglądając jakieś papiery. 
Westchnęłam, usadawiając się z powrotem na swoim miejscu i biorąc łyka kawy. 
- Co tak wzdychasz? - zapytał, patrząc na mnie znad stosu zapisanych kartek. 
- No bo... - zaczęłam z wahaniem. - Violetta jest samotna. - wyrzuciłam z siebie. - Ostatnio bardzo dużo kłóci się z Germanem, w zasadzie ciągle o to samo, czyli o Leona. - wyjaśniłam. 
Pablo odrzucił papiery i spojrzał na mnie ze zmrużonymi powiekami. 
- Czy ty znów chcesz tam wrócić? - zapytał z pretensją w głosie. Czy on czyta w myślach? Oczywiście, że od dawna rozważam opcję powrotu do tamtego domu, ale chce zrobić to tylko dla Violetty. 
- No, może... - wymamrotałam, spuszczając głowę.
- Nie, Angie, nie... - wyszeptał, podchodząc do mnie. - Nie możesz tam teraz wrócić, przecież... - przerwał. 
- Nic nie czuję do Germana. - oświadczyłam. - Robię to tylko dla Violi i jeśli German się zgodzi, to wracam tam. - dodałam jeszcze, po czym wyszłam. 
~,~
Ludmiła
Gdy Daniel wszedł do sali na lekcji z Gregoriem i zobaczyłam jego wzrok, który zatrzymywał się na każdej dziewczynie, od razu wiedziałam, że ten chłopak mi się przyda.
- Daniel, tak? - podeszłam do niego zaraz po lekcji. - Ludmiła. - odrzuciłam włosy na plecy i uśmiechnęłam się zalotnie.
- Miło mi cię poznać, Ludmiła. - zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. - Wszystkie dziewczyny są tutaj tak ładne? - mrugnął do mnie.
Roześmiałam się głośno, czym zwróciłam uwagę większości ludzi na korytarzu. 
- Ładniejszej ode mnie nie znajdziesz. - odparłam. 
- Naprawdę? - zmrużył oczy. - A od rana widziałem już kilka ładniejszych od ciebie. - założył ręce na pierś. - Nie lubię zarozumiałych blondyneczek. - prychnął, po czym odszedł. Czy on właśnie dał mi kosza?! 
- NATA! - wrzasnęłam. Zaraz obok mnie pojawiła się odrobinę wystraszona brunetka. 
- Tak, Ludmi? - wyjąkała. Co ona dzisiaj taka płochliwa? 
- Zrób wszystko, żeby ten nowy nie miał życia w Studiu. - zarządziłam. Nikt nie daje kosza Ludmile. Nikt. 
- Ale myślałam, że ty wolisz sama uprzykrzać ludziom życie... - zaczęła Nata, ale jej przerwałam. 
- Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż jakiś nieszkodliwy idiota, jak na przykład Violetta. - oświadczyłam. - Idź. - machnęłam ręką. 
- Ale ja... - wymamrotała. Na co ona jeszcze czeka?! - Przecież Daniel nic nie zrobił, dlaczego niby... - sprzeciwia się? Jeszcze zobaczymy.
- Nata, masz jeszcze coś do powiedzenia? - zmrużyłam oczy, przysuwając się do niej. - Powiedziałam, żebyś poszła i zrobiła coś z tym Danielem... - dźgnęłam ją palcem w pierś. 
- Hej, co się dzieje? - obok nas pojawił się ten kretyn Maxi. 
- Nie wtrącaj się, idioto. - syknęłam. On doskoczył do nas szybko i odciągnął mnie od Naty. Co jest dzisiaj z tymi ludźmi!? 
- Naty, masz ochotę rozmawiać z Ludmiłą? - zapytał Maxi, otaczając ją ramieniem. Pokręciła powoli głową. - Ludmiła, ona nie chce z tobą rozmawiać. - warknął, po czym odszedł wolnym krokiem wraz z Natą. Czy ona właśnie mi się sprzeciwiła?! 
~,~
Camila
Obserwowałyśmy całą sytuację wraz z Fran, Stefy i Maxim. Najpierw Ludmiła zaczęła zarywać do Daniela, co on na początku przyjmował z entuzjazmem. Ale gdy powiedział,  że "nie lubi zarozumiałych blondyneczek", prawie posikaliśmy się ze śmiechu. Czułam, że Daniel nie jest taki jak reszta podrywaczy... Mina Maxiego zaczęła się stopniowo zmieniać, gdy Ludmiła przywołała do siebie Naty. Naprawdę zdziwiła nas jego reakcja. Zaczęłyśmy dyskutować o tym z Francescą i Stefy.
- Myślicie, że między nimi coś jest? - zapytałam, przyglądając się uważnie Maxiemu i Nacie, którzy właśnie wychodzili ze Studia.
- Nie, myślałam raczej, że on czuje mięte do ciebie, Stefy. - zwróciła się do brunetki. 
- Do mnie? - zdziwiła się dziewczyna. - Nie, coś ty, widać, że zależy mu na Naty. - stwierdziła.  
- Nie ważne, w każdym razie, Maxi zakochuje się co chwilę. - zaśmiała się Fran. - A tak w ogóle, to opowiadałam wam o tym, że Marco tu dzisiaj był? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Spotkałam go, szukał cię. - powiedziałam. - Przystojny jest, rzeczywiście... - westchnęłam. 
- Zaraz, zaraz. - Fran zmrużyła oczy. - Czy ty lecisz na mojego chłopaka?! - zawołała. 
- CO?! - krzyknęłam zdziwiona. Jak ona może mnie o coś takiego podejrzewać?! - Nie! - zaprotestowałam. - A poza tym to wcale nie jest twój chłopak. - prychnęłam, czego natychmiast pożałowałam. Francesca zrobiła się czerwona na twarzy i chyba chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i odeszła.
~,~
Violetta
Odkąd pokłóciłam się z tatą atmosfera podczas wspólnych posiłków jest strasznie napięta. Dlatego schodzę tylko na kolację, jak już porządnie zgłodnieję, a śniadanie zjadam przed wszystkimi i wychodzę do Studia. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam tą sytuację. 
- Violetta. - moje rozmyślania przerwał głos ojca. - Zrobiłaś to, o co cię prosiłem? - zmarszczył brwi. 
Zaklęłam w duchu - za każdym razem powtarza się to samo. 
- Nie. - odparłam. - Odpuść sobie wreszcie. - westchnęłam, upijając łyk soku jabłkowego.
- Violetta, ile razy mam ci powtarzać... - zaczął. Ale ja już mam dość słuchania co wieczór jego bezsensownego monologu, z którego i tak nic nie wynika. 
- Przestań! - zawołałam. - Nie zerwę z nim, bo go kocham, nie rozumiesz?! - krzyknęłam. 
- Kochasz, myślałby kto. - prychnął tata. - To tylko zauroczenie! - on również podniósł głos. - Prędzej czy później znudzisz mu się, a wtedy przyznasz mi rację! - dodał jeszcze, czym przeholował. Poczułam, jak moje oczy wypełniają się łzami i złapałam szybko torebkę. 
- Mam dość. - wymamrotałam jeszcze, po czym wybiegłam z domu. Szłam przed siebie bez udziału świadomości. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa taty. Prędzej czy później znudzisz mu się... Nagle się potknęłam i prawie runęłam na ziemię, gdy ktoś mnie złapał. Poczułam te perfumy i już wiedziałam, że nic mi nie grozi. 
- Dlaczego płaczesz? - wyszeptał Leon, przytulając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego pierś i odetchnęłam głęboko. 
- Pokłóciłam się z tatą. - odparłam, pocierając nosem o jego koszulkę. - Gdzie idziesz? - zapytałam cicho, odsuwając się od niego trochę. 
- Na tor. - powiedział, opierając czoło na moim czole. - Ale jeśli chcesz, to pójdę z tobą na spacer. - uśmiechnął się do mnie. 
- A mógłbyś mnie zabrać ze sobą na tor? - zapytałam, kładąc dłonie na jego policzkach. 
- Jeśli tylko tego chcesz. - zaśmiał się, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 

Cześć, zauważyliście, że zaaktualizowałam zakładkę "Bohaterowie"? ;) W każdym razie, mam nadzieję, że wam się podoba rozdział. Jest Naxi. <3 W kolejnej ankiecie wygrali Pablo i Angie, więc też ich trochę jest. :) Do następnego rozdziału! 
Buziaki, M. ;*

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Violetta Story - Chapter 11.

Violetta Story, chapter 11.

Violetta

Jak nóż w plecy. Gdy osoba, którą kochasz całym sercem nie potrafi ci zaufać. Starałam się. Ale nie mogę odrzucić Tomasa, jest moim przyjacielem. Usiadłam na ławce w cieniu rzucanym przez drzewo i ukryłam twarz w dłoniach. Jak to jest, że kiedy wszystko się układa, to ktoś musi to rozwalić? 
- Violuś, proszę... - Leon usiadł obok mnie i ujął moje dłonie. Z wielkim trudem odepchnęłam go i podkuliłam nogi, oplatając je rękoma. 
- Nie ufasz mi. - wyszeptałam łamiącym się głosem. Poczułam na policzkach gorące łzy - tak trudno siedzieć obok niego i nie móc się wtulić w jego ramiona. 
- Ufam ci, tylko... - przysunął się do mnie. 
- Tylko co? - załkałam, odwracając głowę. 
Jest tak blisko, a ja nie mogę... 
- Oszalałem na twoim punkcie. - wyrzucił z siebie. - Nie mogę znieść myśli, że ktoś mógłby mi cię odebrać. - wziął moją twarz w dłonie. - Ludmiła przyprowadziła mnie w złym momencie i tyle. Przepraszam, wybacz mi... - głos mu się załamał na ostatnich słowach. 
- Jak mogłeś pomyśleć, że kocham Tomasa, kiedy tysiąc razy mówiłam ci, że kocham tylko ciebie? - zapytałam, próbując opanować drżenie. 
- Nie wiem... - spuścił głowę. - To było pod wpływem emocji, nie myślałem wtedy... - gwałtownym ruchem podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. Nawet nie próbowałam protestować, nie miałam na to siły. - Wybacz, błagam cię, Violu... - oparł czoło na moim czole.
Westchnęłam ciężko i odepchnęłam go od siebie, po czym odbiegłam. 
~,~
Francesca
- Cami, co ty taka smutna? - zapytałam, marszcząc czoło. Od wczorajszego popołudnia jest jakaś dziwnie cicha. 
- Fran... - westchnęła. - Ty masz Marco, Viola ma Leona, a ja? - jęknęła. 
Roześmiałam się. Jeszcze niedawno miałam ten sam problem, a teraz proszę, role się odwróciły. 
- Cami, Cami, na pewno niedługo miłość zapuka do twoich drzwi, jak to mówi Andres. - poruszyłam zabawnie brwiami. 
- Czy ty coś sugerujesz? - Camila założyła ręce na piersi. - Nie będę z Andresem, fuj! - wzdrygnęła się, na co ja znów wybuchłam śmiechem. 
- Witam, witam was wszystkich! - do sali wszedł Pablo. - Kogoś brakuje? - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Leona i Violetty! - zawołałam. Gdzie oni tak w ogóle się podziewają? 
- Przekażecie im później to, co mam wam do powiedzenia, dobrze? - poprosił. Skinęłam mu nieznacznie głową. - Jak wiecie, odbędzie się przedstawienie. Musimy więc zorganizować casting. - w sali rozległy się podniecone szepty. - Castingi pojutrze o szesnastej. Możecie się rozejść. - chciał już iść, ale zatrzymała go Stefy. 
- Przepraszam, ale o czym będzie to przedstawienie? - zapytała, marszcząc brwi. 
- Ach, tak, byłbym zapomniał. - klepnął się dłonią w czoło. - Kontynuujemy zeszłoroczne przedstawienie, które niestety nie doszło do skutku. Dokonaliśmy tylko drobnych zmian w fabule. - uśmiechnął się i wyszedł. 
~,~
Marco
Randkę z Fran mam jutro, ale nie mogę się już doczekać, aż ją zobaczę. Postanowiłem, że pójdę do Studia i z nią pogadam, zobaczę jej uśmiech...
- Hej! - podeszła do mnie jakaś brunetka. - Ty jesteś Marco, prawda? - zapytała, uśmiechając się do mnie. Czy ja ją znam? 
- Tak. - odwzajemniłem niepewnie uśmiech. 
- Ja jestem Camila, przyjaciółka Fran. - przedstawiła się. Aaa, a już myślałem, że jakaś kolejna psycholka. Miałem kiedyś taki epizod. Zakochana we mnie po uszy dziewczyna, niestety bez wzajemności, latała za mną dzień i noc. Koszmar...
- Więc na pewno wiesz, gdzie mogę znaleźć Francescę? - uniosłem brwi. 
- Jasne, siedzi w sali instrumentalnej, prosto, a potem w prawo. - powiedziała, po czym pomachała mi na pożegnanie i odeszła. Podążyłem w kierunku przez nią wskazanym i po kilku chwilach znalazłem się w sali, o której mówiła. Fran siedziała na podłodze i zapisywała coś szybko na kartce. Obok niej leżała gitara. 
- Hej. - oparłem się o framugę drzwi. - Co robisz? - uśmiechnąłem się, gdy gwałtownie podniosła głowę. 
- Marco! - zawołała i zerwała się na równe nogi. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Szczerze, to nie spodziewałem się takiego powitania, ale spodobało mi się. Przytuliłem ją do siebie mocno i uśmiechnąłem się pod nosem. Po chwili oderwała się ode mnie i spuściła głowę. 
- Przepraszam... - wymamrotała, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Trochę mnie poniosło. - przygryzła niepewnie wargę. 
- Nic się nie stało! - roześmiałem się. - Też się ciesze, że cię widzę. - mrugnąłem do niej, na co ona się uroczo zarumieniła. 
~,~
Leon
Kiedy ode mnie uciekła, zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem. Przez chwilę siedziałem w odrętwieniu, po czym otrząsnąłem się i pobiegłem za nią. Złapałem ją za nadgarstek i obróciłem w swoją stronę. Staliśmy teraz tak blisko siebie, że czułem jej urywany oddech na twarzy. 
- Puść mnie. - syknęła.
- Nie. - odparłem, łapiąc ją za biodra. - Nigdy nie pozwolę ci odejść, bo jesteś dla mnie wszystkim. - wyszeptałem. 
- Ale mi nie ufasz. - jęknęła. - A ja ślepo wierzyłam w każde twoje słowo. - rozpłakała się jeszcze bardziej. Chciałem ją do siebie przytulić, ale mi się wyrywała. Mimo to ciągle trzymałem ją przy sobie.
- Wszystko co mówiłem to prawda. - powiedziałem. - Nie okłamałbym cię. - przycisnąłem ją do siebie mocno. 
- I znowu kłamiesz! - zakwiliła. - Bo mówiłeś, że mi ufasz, a nie ufasz! - ponownie spróbowała wydostać się z mojego uścisku, ale przytrzymałem ją mocniej. 
- Powiedz tylko, że nie chcesz mnie już, że mnie nie kochasz, a puszczę cię i dam ci spokój. - wyszeptałem, zbliżając usta do jej warg. - Jedno twoje słowo i przestanę. - zaznaczyłem, będąc już o włos od jej ust. Nie odzywała się jednak, więc z wahaniem złączyłem nasze wargi. Jej ręce nie ściskały już kurczowo mojej koszulki, poluzowała uścisk i z lekkim westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Opuściłem ramiona i położyłem dłonie na jej biodrach.
~,~
Camila
Gdzie się podziewa Violetta? I Leon? Opuścili już ogłoszenie Pabla i lekcję z Angie. Za chwilę zacznie się kolejna, o zgrozo, z Gregoriem. Jeśli się spóźnią, to nie będzie fajnie. 
- Co tak stoicie, do roboty, ludzie! - nasz znienawidzony nauczyciel wszedł do sali. Zaklęłam w duchu - teraz to będą mieli przechlapane. Rozpoczęliśmy ćwiczenie ostatniego układu, aby jeszcze bardziej nie rozzłościć Gregoria. Nagle do pomieszczenia wszedł Pablo w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Wszyscy zatrzymali się wpół kroku.
- Witam was. - uśmiechnął się Pablo. - Poznajcie nowego ucznia - Daniela*. - oświadczył. Chłopak wszedł pewnym krokiem do pomieszczenia, zapewne jeszcze nie wiedząc, że przybył w najmniej odpowiednim momencie. Nowy uczeń na lekcji tańca z Gregoriem? Zakłócenie porządku i harmonii, ot co. Od razu można się domyślić, dlaczego Pablo postanowił przyprowadzić Daniela osobiście. Kto wie, co zacząłby wyczyniać Gregorio, gdyby nie obecność dyrektora Studia. 
- Nikt nie wspominał mi nic o nowym uczniu w Studio. - stwierdził Gregorio, zakładając ręce na pierś i przyglądając się Danielowi spod zmrużonych powiek. 
- Ależ próbowałem cię poinformować o przybyciu Daniela wczoraj, drogi Gregorio, ty postanowiłeś jednak mnie nie słuchać. - Pablo uśmiechnął się kpiąco. - A teraz proszę kontynuować lekcję, ja nie przeszkadzam. - klasnął w dłonie i wyszedł. Daniel stanął pod ścianą i zaczął przyglądać się badawczo każdej dziewczynie, jaką napotkał na drodze swojego wzroku. Czyżby maniakalny podrywacz? 

Przepraszam was za tak długą nieobecność, powiem tylko tyle, że po prostu sprawy prywatne nie pozwoliły mi na dodanie rozdziału. Tym razem nic nie obiecuję, ale prawdopodobnie dziś dodam jeszcze jeden rozdział. :) Jak widzicie, twarzy Danielowi użyczył Burkely Duffield. Zakładka "Bohaterowie" już prawie gotowa. :) Dziękuję Xeni Verdas za dedykację, też kocham twojego bloga. <3 No, nie martwcie się, pokomentuję nowości na waszych blogach jeszcze dzisiaj. xd Aha, chciałam też podziękować pewnemu anonimowi, który chyba najbardziej niecierpliwi się, gdy długo nie ma rozdziału. ;P Kimkolwiek jesteś, sprawiasz mi tym ogromną radość. :) 
Buziaki, M. ;*